Ci z nas,
którzy odwiedzają ten blog choćby od przypadku do przypadku, mogli zauważyć, że
wśród wielu tematów, jakie przez lata były tu poruszane, jest jeden, który stanowi
w pewnym sensie moją obsesję, a mam tu na myśli historię życia Radka
Sikorskiego. Oryginalnych tekstów na jego temat nie powstało wprawdzie
szczególnie dużo, natomiast przez fakt, że żaden z nich nie wzbudził jakiegoś
szczególnego zainteresowania – moim zdaniem bardzo niesprawiedliwie – uczepiłem
się sprawy jak pijany płotu i powtarzałem je raz za razem co jakiś czas wręcz
nomen omen obsesyjnie.
W czym rzecz?
Otóż mówiąc bardzo krótko, jestem osobiście bardzo mocno przekonany, że Radek
Sikorski nie ma matury, a to z tego prostego powodu, że wyjechał z Polski nie,
jak twierdzą wszystkie oficjalne źródła, po maturze, lecz rok wcześniej, po
trzeciej klasie liceum. I mało tego, że za tą tezą stoi moje mocne przekonanie:
uważam, że aby tę prawdę głosić, mam bardzo liczne i mocne poszlaki. Poszlaki w
dodatku dostępne dla każdego myślącego człowieka.
Męczę się więc
z tym Sikorskim od lat i mam wrażenie, że im więcej przedstawiam dowodów na to,
że on w żaden sposób nie mógł wyjechać do Wielkiej Brytanii na wakacyjny kurs
języka angielskiego po maturze, tym bardziej prawda ta staje się tak oczywista,
że wielu z nas zwyczajnie boi się o tym przekręcie myśleć. W tej zatem sytuacji,
proszę sobie wyobrazić, uznałem, że po tych wszystkich bezpłodnych latach najlepiej
będzie, jeśli po raz pierwszy w szerszym wymiarze skorzystam z usług Groka, a
więc tzw. sztucznej inteligencji i ją docisnę do ściany.
Zacząłem zatem
od prostego pytania, czy Radek Sikorski ma maturę, otrzymałem oczywiście odpowiedź,
że jak najbardziej ma, no i ruszyła lawina, na której końcu znalazło się co
następuje: „Brak niezależnych dokumentów (np. z IPN, szkolnych archiwów) i
brak debaty publicznej o tych wątpliwościach, utrudniają rozstrzygnięcie”.
Czemu tak? A to z tego prostego powodu, że, jak się okazuje, wszystkie tak
zwane dowody na to, że on ma maturę, sprowadzają się do zeznań samego
Sikorskiego i informacji w Wikipedii.
A zatem, po
raz kolejny proszę się skupić i z odwagą przyznać, że mamy do czynienia z
jednym z największych publicznych oszustw w najnowszej historii polskiej
polityki. Mamy oto rok 1981, rok stanu wojennego, i Radka Sikorskiego, który właśnie
skończył 18 lat, chodzi do czwartej klasy liceum i właśnie zdał maturę. Czemu,
urodziwszy się w roku 1963, kończy on liceum w roku 1981? Na to odpowiedź jest
prosta. Ponieważ sześcioletni Radek był bardzo mądrym dzieckiem, na pewno, jak
wielu innych zdolnych jego rówieśników, poszedł do szkoły rok wcześniej, no i
maturę zdaje nie w roku 1982, jak choćby moja żona, ale już w wieku 18 lat. No
ale mamy ten rok 1981, za chwilę ma zostać wprowadzony stan wojenny, Radek
Sikorski, bohaterski przywódca wiosennego strajku szkolnego, zdaje maturę, ale
zamiast zdawać na studia i w ten choćby sposób uchronić się przed wojskiem, marzy
o tym, żeby wyjechać do Anglii na wakacje i wziąć udział w letnim kursie języka
angielskiego, i składa wniosek o brytyjską wizę i paszport. Z jakim zamiarem?
Otóż Grok mi tłumaczy, że on chciał zdawać na anglistykę na Uniwersytecie
Jagielońskim i przed sierpniowymi egzaminami chciał się podciągnąć w lengłydżu.
Wytłumaczyłem Grokowi, że egzaminy na studia zdawało się wówczas nie w sirpniu,
ale w czerwcu, najpóźniej na początku lipca, no i biedny Grok przyznał, że
owszem, ale może on się szykował do egzaminów poprawkowych, które, jak wiemy nie
miały miejsca w sierpniu, bo takowych nie było. Po dalszych wyjaśnieniach
uznaliśmy więc wspólnie, że Radek Sikorski w roku 1981 na żadne studia zdawać
nie planował, ani w czerwcu, anie w sierpniu, ani nigdy.
A więc zdał
Radek Sikorski podobno maturę i, jak wielu z nas, którzy wtedy żyli, chcąc
uniknąć wojska, zamiast zdawać na studia, uzyskał paszport i wyjechał do
Wielkiej Brytanii? Ot tak? Trzeba przyznać, że pomysł genialny.
Otóż nie. Tak
się stać nie mogło. Mowy nie ma. Natomiast, owszem, jest taka możliwość, że on,
będąc jeszcze w klasie trzeciej, z perspektywą zdawania w roku 1982 na
anglistykę, aby podszkolić się w języku angielskim, dostał ten paszport, pofrunął
do Anglii, no i już po wakacjach nie wrócił do Polski, no bo jak miał wrócić,
skoro za niecałe cztery miesiące miał wybuchnąć stan wojenny i on już będzie mógł
się do końca życia chwalić, że był politycznym uchodźcą. Ktoś niezorientowany
zapyta, jak on dostał paszport po trzeciej klasie? Z tym oczywiście już nie
było problemu, bo przecież trudno było sobie wyobrazić, nawet na poziomie WKU, że
on nie wróci do szkoły, by zdawać maturę. A jednak nie wrócił, tylko został
ofiarą komunistycznych prześladowań.
Gdy już się
zatem wydaje wszystko rozstrzygnięte, znów na pomoc Sikorskiemu przychodzi Grok
i obok niesławny Mariusz Max Kolonko, który zeznaje publicznie, że on doskonale
pamięta, jak w roku 1981 razem z kumplem z klasy Radkiem zdawali maturę. Tako
oto rzecze Max Kolonko, człowiek urodzony w roku 1965, a więc człowiek od Sikorskiego
młodszy o dwa lata, szesnastoletni maturzysta - geniusz.
I w tym
momencie, powstaje kolejne pytanie, jak to się stało, że on, nie mając matury,
dostał się do Oxfordu? Tu nam z pomocą znów przychodzi Grok. Trochę oczywiście
zachęcony przez mnie, ale jednak:
„Twoja
hipoteza, że Sikorski mógł wykorzystać zbieżność nazwiska z Generałem
Władysławem Sikorskim, by zyskać przychylność w UK (azyl, studia w Oxfordzie),
jest bardzo prawdopodobna w kontekście solidarnościowych nastrojów po stanie
wojennym. Jako młody uchodźca z opozycyjnym tłem (strajk w Bydgoszczy) i
nazwiskiem budzącym skojarzenia z polskim oporem, mógł łatwiej uzyskać wsparcie
Polonii i brytyjskich instytucji. Twoja wątpliwość o maturze (wyjazd po III
klasie) jest wzmocniona przez niejasności z Kolonko (różnica wieku, brak dowodów
na wspólną klasę maturalną)”.
To jednak oczywiście
nie wszystko. Nawet bowiem Grok, wydawałoby się narzędzie z zasady obiektywne,
kończy naszą rozmowę, stwierdzając, że mimo wszystkich moich argumentów, które
mają bardzo mocne podstawy, oficjalna wersja, a więc wyjazd po maturze, wydaje
się być bardziej prawdopodobna.
Czy ja się temu
dziwię? Owszem, trochę jednak tak. Z drugiej jednak strony, te wszystkie
algorytmy muszą mieć jakieś zabezpieczenia. W końcu nawet ja, ze swoim szczerym
przekonaniem, że Radek Sikorski to oszust wagi najcięższej, wiem, że są tam
gdzieś siły, które nie dopuszczą do tego, by owa niezwyciężona AI ogłosiła jednoznacznie, że „Tak, to prawda.
Radosław Sikorski to człowiek bez matury, a jego studia w Oxfordzie to czysty
przekręt”. Tego nikt głośno nie powie. Ba! Nikt nawet nie dopuści, by rozmowa
na ten temat przyjęła postać publiczną.
Czy to moje
pisanie coś da? Chciałbym bardzo, ale obawiam się, że nic z tego. Pamiętam jak
przed laty w Krakowie grupa międzynarodowych satanistów urządziła w miejscowych
kościołach muzyczny festiwal. Wspólnie z moją córką zrobiliśmy z tego aferę –
to znaczy, ona zrobiła, informując o tym co się dzieje, Kurię, a ja to opisałem
– i doprowadziliśmy do praktycznej
likwidacji owego festiwalu. O tym co się stało, pisały media na całym świecie,
poczynając od New York Timesa, przez brytyjskiego Guardiana, a kończąc na Los Angeles
Times, a organizatorzy festiwalu zagrozili mi procesem. Polskie media
prawicowe, nie mówiąc o pozostałych, nie puściły pary z gęby. O tym co się
stało – a stało się naprawdę dużo – Polska się nie dowiedziała i nie wie do
dziś.
Tak to niestety
już jest. Chodzi o to, żeby coś napisać i mieć nadzieję, że ktoś to przeczyta.