Nigdy w życiu – nigdy! – nie używałem suszarki do włosów. Powiem wręcz zupełnie szczerze, że do czasu jak założyłem rodzinę i stopniowo zaczęliśmy się powiększać, byłem przekonany, że suszarka do włosów, to jest fanaberia typowa dla zakładów fryzjerskich i że nie istnieją jakiekolwiek dobre powody, by te urządzenia zalegały na półkach zwyczajnych domów. No ale oczywiście – sam, naturalnie, pozostając swoim przekonaniom wierny do końca – dziś wiem bardzo dobrze, że bez suszarki do włosów ani rusz. Jakiś czas temu jednak, suszarka do włosów, której używają moje obie córki, żona i syn, z jakiegoś przedziwnego powodu, uległa spaleniu, przez kilka tygodni wszyscy oni próbowali sobie jakoś bez niej radzić metodami harcerskimi, aż wreszcie żona moja doszła do wniosku, że nas stać na nową i w ten sposób udaliśmy się do katowickiego centrum handlowego o nazwie „Silesia City Center”, a konkretnie do sklepu „Saturn”. W ten oto sposób, dzięki spalonej suszarce do włosów, mogę sobie teraz pozwolić na pewną porcję refleksji i się nimi tu podzielić.
O katowickiej galerii „Silesia City Center” pisałem już przed laty, w kontekście wystawionego tam stoiska z antykaczystowskimi gadżetami, takimi jak kubki, przypinki, czy T-shirty. To tam właśnie można było zaopatrzyć się w znaczek z dwoma kartoflami, czy kubek z napisem „Ojciec Dyrektor”. Dziś tego stoiska już nie ma, zamiast niego natomiast jest inne, sprzedające beczki z proteinami dla osób pragnących uzyskać dobrą sylwetkę. Dzisiejsze „Silesia City Center” jest też znacznie większe, niż parę lat temu, światło oświetlające poszczególne sklepy robi wrażenie bardziej intensywnego, być może niosąc trochę wspomnienie niedawnej wizyty w tym miejscu słynnej Paris Hilton. Poza tym, czasy się właściwie nie zmieniły. Tak jak przed laty, alejkami „Silesia City Center”, tam i z powrotem, spaceruje tłum wyszykowanych mężczyzn i kobiet, którzy po ciężkim tygodniu zarabiania na życie, przyszli tam, by przede wszystkim się pokazać i poczuć tę odrobinę satysfakcji, że są częścią świata, a przy okazji, najpierw sobie coś kupić, a potem pójść na kawę i ciasteczko. Lub lody.
Poszliśmy więc z moją żoną po tę suszarkę, i nagle doznałem olśnienia. Nagle zrozumiałem, że ów dumny i szczęśliwy tłum, który zjawił się tam w tak odświętnym nastroju, nie ma absolutnie żadnych innych pragnień jak to jedno jedyne, by nikt nigdy nie odebrał im tej świadomości, że cokolwiek się będzie działo, zawsze wreszcie przyjdzie ta sobota, kiedy oni będą mogli założyć na siebie piękny strój, wsiąść w samochód i udać się na te niezwykłe zakupy. Zakupy wręcz rytualne, a skoro rytualne, to jedyne w sposób autentyczny wartościowe.
Dlaczego oni się boją, że mogą to stracić? Na to odpowiedź jest bardzo prosta. Ostrzeżenie to słyszą każdego dnia, od rana do wieczora, od lat. Czy to w formie bezpośredniego przypomnienia, że pierwszą decyzją rządu Kaczyńskiego będzie likwidacja galerii handlowych, lub wizji Polski, która znajdzie się w stanie wojny jednocześnie z Niemcami i z Rosją, a wtedy, nie tylko nie będzie tych galerii, ale w ogóle nic. No bo wiadomo – wojna to wojna.
A więc, jeśli spojrzeć na społeczną sytuację w Polsce po kątem aspiracji i lęków, niewątpliwym sukcesem rządu Donalda Tuska jest to, że mimo ogólnoświatowego kryzysu, mimo ogromnego, i wciąż rosnącego, deficytu budżetowego tu u nas, w Polsce, mimo tego że ceny rosną w tempie zastraszającym i mimo właściwie już oficjalnie formułowanych zapowiedzi, że przyszły rok i rok następny przyniosą nam cios, z którego wielu z nas się nie podniesie, znaczna część wyborców nie dała sobie wytłumaczyć, że obecny rząd, nawet gdyby jakimś cudem postanowił się zabrać za ratowanie kraju, nie jest w stanie tego zrobić, bo jest przeżarty korupcją, kłamstwem i fatalnym otępieniem, z którego już go nie jest w stanie wyrwać nic. To jest autentyczny sukces tego rządu. To że przy istnieniu bardzo jasnej i przejrzystej kontrpropozycji, znaczna część wyborców uznała, że, owszem, jest źle, ale ponieważ może być jeszcze gorzej, to jak jest, można wciąż jednak jakoś wytrzymać. Wystarczy zamknąć oczy zatkać uszy i starać się żyć tak jak się żyło dotychczas. A więc chodzić do pracy – póki ona jest – i w sobotę dać się zapędzić do czystego, dobrze oświetlonego sklepu.
Ja oczywiście zdecydowanie wolałbym, żeby to wszystko potoczyło się inaczej. Żeby przede wszystkim w roku 2007 Prawo i Sprawiedliwość zachowało władzę, żeby to Zyta Gilowska w dalszym ciągu mogła prowadzić nasze finanse, i żeby dziś ta sama Zyta Gilowska nie musiała nam, ogłupiałym obywatelom, tłumaczyć, co to dla nas oznacza, że wszyscy – od dzidziusia po ledwo zipiącego staruszka – zadłużeni jesteśmy co najmniej na 20 tys. zł. Wołałbym też, żeby jednak Prawo i Sprawiedliwość lepiej poprowadziło tę kampanię, i żeby Platforma Obywatelska była już dziś odsunięta od zajmowania się naszymi sprawami. Niestety, wszystko, jak widać, idzie w kierunku dokładnie przeciwnym w stosunku do tego, co ja sobie wyobrażałem. Niestety, wygląda na to, że dopiero gdy kostka masła zachowa swoją cenę, pod warunkiem, że jej waga zmniejszy się do 100 gramów, oficjalna informacja potwierdzi fakt, że ten manewr wynika z potrzeby ratowania deficytu, a na naszych handlowych galeriach zawisną kartki z napisem „Zamknięte z powodu braku klientów”, a nie „Zamknięte na podstawie decyzji premiera Jarosława Kaczyńskiego”, stanie się to, co się powinno było stać już dawno temu – Naród się przebudzi.
Niedawno, w jednym z artykułów, jakie tu regularnie zamieszczam, pozwoliłem sobie na pewne dramatycznie smutne porównanie naszej społecznej sytuacji do sytuacji tamtej niezapomnianej dziewczyny, sterroryzowanej przez dwóch bezwzględnych bandytów, którzy dzień i noc wieźli ją ze sobą na śmierć pociągiem, i która, z jednej strony, czepiała się ich łaski, w owym pełnym desperacji przekonaniu, że jeśli tylko będzie grzeczna, to oni się nad nią ulitują i dadzą jej przynajmniej żyć, a z drugiej już tylko w kompletnym milczeniu błagała nas o pomoc. Byśmy przyszli, i nawet jeśli ona nie znajdzie w sobie dość odwagi, by się od nich odwrócić, wyrwali ją z ich rąk. I kiedy dopiero co sunąłem z panią Toyahową alejkami galerii „Silesia City Center”, w kierunku sklepu „Saturn”, by kupić jakąś w miarę tanią suszarkę do włosów, a wokół mnie krążyły piękne sklepy i ludzie, tak bardzo pragnący dopasować się swoim pięknem do tamtego piękna, pomyślałem sobie, że niech nas Bóg broni, byśmy – kiedy oni się wyrwą z tego szoku – nie zostali przez nich zmiecieni wraz z całą resztą. Za to, że w czasie gdy oni liczyli na naszą solidarność, myśmy zajęli się kręceniem jakichś dziwnych, bardzo doraźnych interesów. Choćby po to, by starczyło na suszarkę.
Przy okazji, gdyby komuś przyszło do głowy, że mógłby się do tej suszarki dorzucić, to będę zobowiązany. Można to robić na dwa sposoby. Albo przez kupowanie książki o liściu, albo przez zasilanie naszego konta. Wszystko się bardzo dobrze i z pożytkiem dla wszystkich przyda. Dziękuję serdecznie.
Szanowny Toyahu,
OdpowiedzUsuńa jak w tym kontekście podoba Ci się hasło robocze "rozsądny konserwatyzm", które ma od teraz przyświecać posłom PiS, a mi jakoś tak się zdaje, że zapada zmierzch.
Pytam, nie oceniam.
@Juliusz Wnorowski
OdpowiedzUsuńJa kiedyś, jeszcze w Salonie, przedstawiałem się, jako łagodny konserwatysta, a więc zasadniczo nie nam nic przeciwko temu. Inna sprawa, że ja nie mam żadnych informacji co do planów PiS, a plotki mnie interesują umiarkowanie.
@toyah
OdpowiedzUsuńZjawisko, które opisujesz, jest moim zadaniem jedną z przyczyn porażki PiS w dużych miastach.
Motyw wojny wywołanej niechybnie przez Kaczyńskiego pojawił się stosunkowo niedawno, natomiast jakiś już czas temu był przecież rozważany w sejmie projekt zakazu handlu w niedziele. Pamiętasz chyba ten opór szalenie zapracowanych ludzi, którzy nie mają żadnych szans zrobienia zakupów poza niedzielą. I to święte oburzenie mediów.
Tamta sprawa została zarzucona, ale w pamięci ludzkiej pozostało, że jak Kaczyński dojdzie do władzy, to zamknie centra handlowe w niedziele. I gdzie się wtedy ci wszyscy ludzie podzieją, którzy nie wyobrażają sobie innej formy spędzania wolnego czasu jak w alejkach centrum handlowego? I tutaj - jak słusznie zauważyłeś - nie chodzi o kupowanie, tylko o ogrzewanie się w blasku tego blichtru.
Nikomu nawet nie przeszkadza to, że za te same pieniądze coraz mniej się wrzuca do wózka, bo ważne jest to, że sobie tym wózkiem można pojeździć między pełnymi kolorowymi półkami.
Nie jest to oczywiście polska specyfika, ale u nas po tylu latach siermiężnego komunizmu, ludzie szczególnie łakną tych błyskotek.
Dzięki za odpowiedź.
OdpowiedzUsuńHandel to podstawowa ludzka działalność, które polega na tworzeniu więzi i ich podtrzymywaniu. Przedmioty są tylko dowodem na istnienie tej wymiany – można powiedzieć, że za każdym z nich stoi człowiek, a one stanowią materialny dowód relacji z bliźnim. Podobnie jak zbywany przeze mnie przedmiot jest dowodem
na to że nabywający wie, od kogo rzecz nabył. Im więcej obrotów, czyli przechodzenia przedmiotów, tym sieć wspólnoty jest gęstsza, żywotniejsza, lepiej rozprowadza dobra potrzebne do biologicznego i kulturalnego przetrwania. Nikt przy zdrowych zmysłach nie nazwie bazaru – świątynią handlu, bo jest to sfera profanum najzdrowszego ze zdrowych
Centra Handlowe bywają nazywane świątyniami i w tej intuicji jest głęboka prawda. Tutaj nie ma tworzenie więzi między sprzedającym, a kupującym. Jest to miejsce cudownej wymiany papieru, lub cyfr na magiczne przedmioty, ustawiane w domu jak akcesoria kultu, które wciąż przypominają o tym, że jesteśmy dobrymi wyznawcami. Centrum Handlowe jest panteistyczną świątynią, w której swoje ołtarzyki mają bogowie różnych kultów. Panteistycznie. Proszę zauważyć, że taka mega świątynia działa zupełnie inaczej niż bazarek lub średniowieczne miasto. Na bazarku jest aleja cytrusów, stoisko za stoiskiem stoją sprzedawcy prawie z tym samym towarem i raczej nie spotyka się ich w sąsiedniej uliczce, gdzie handluje się mięsem. Średniowieczne miasto – podobnie – nazwy ulice od nazw profesji. W świątyni handlu wszystko jest wymieszane. Poza knajpami, które bywają skupione w jednym miejscu, oferta jest rozrzucona. Częściowo dlatego, żeby zmusić ludzi do pielgrzymowania po całości, a częściowo dlatego, że po prostu nie istnieje tu konkurencja. Oprócz Saturna założę się, że nie ma w tym centrum drugiego takiego samego sklepu z podobnym asortymentem. Każdy pogański bóg ma swój monopolistyczny rewir.
Nie ciału służą centra handlowe tylko duszy zastępując potrzebę rytuału. O ile do prawdziwej świątyni idziemy zanieść swoją osobistę nędzę, nieszczęście i grzech. To do Centrum Handlowego zanosimy zunifikowany sukces - pieniądz. Czyniąc z niego ofiarę. I tak jak się patrzy na kręcących się po centrum, jakby szukali czegoś więcej, tak mi się właśnie zdaje, jakby szukali miejsca, gdzie mogliby złożyć swoją biedę. Ale nie ma gdzie i pociechy żadnej, nawet tej bazarowej płynącej z kontaktu z bliźnim.
Kto handluje, ten żyje. Wydaje mi się, że jest to zawołanie dobre na każde czasy, więc i dzisiejsze, szczególnie że próbuje się wmówić podstawowe credo, że ten żyje, kto kupuje. A to jest zupełne przeciwieństwo.
//// Pamiętam lata osiemdziesiąte i ogólnonarodowy indywidualny sport - handel, również międzynarodowy. Obecni tutaj muszą to pamiętać lepiej.
Przepraszam, jeszcze... Taki drobiazg - ciekawe, czy ci odświętnie ubrani pielgrzymi "świątyń" "handlu" zorientują się, że coś im umknęło, coś najprostszego i materialnego.
OdpowiedzUsuńCzesi zrobili lustrację i mają Skode, Rumuni ustrzelili Ceausescu i mają Dacie, a ci którzy byli najbystrzejsi za komuny, dali sobie wmówić że tej komuny nie ma i nigdy nie było i że zamiast Poloneza teraz mają... tylko kupować.
Może Student SGH im w razie czego wytłumaczy.
Już się zamykam i pozdrawiam.
Myślę, że Pan krzywdzi tych ludzi. Co w tym złego, że wybrali się na spacer do SCC? Przecież Pan też wybrał się tam na spacer - poszedł Pan do Saturna z Żoną a więc też odbyliście Państwo coś na kształt wycieczki. Poszliście oglądać kolorowe sklepy i ludzi. Tak samo ja oni. Zrobiliście Państwo wyprawę, a mogliście kupić tą suszarkę równie dobrze na Allegro:-)
OdpowiedzUsuń@Marion
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tu jest główna przyczyna tego bezruchu. Całotygodniowe zacharowywanie się, z sesją odtruwającą na weekendowych zakupach. Problem w tym, że tu też podają toksyny. Żeby móc wytrzymać cały nadchodzący tydzień.
@Juliusz Wnorowski
OdpowiedzUsuńStudent nic nam nie jest w stanie wytłumaczyć, bo on o niczym nie na pojęcia. Najwyżej nam powie, że on osobiście do galerii nie chodzi, bo wszystko kupuje przez internet.
@Anorektyczny Japończyk
OdpowiedzUsuńNie. Przede wszystkim myśmy tam nie poszli oglądać sklepów, lecz żeby kupić suszarkę - to stoi jak byk w tekście - a już z całą pewnością przed pójściem tam nie wystroiliśmy się, bo, w odróżnieniu od Pana, my się nie stroimy z okazji wyjścia na zakupy. My się stroimy w niedzielny poranek, kiedy idziemy do kościoła.
Druga sprawa też została wyjaśniona w tekście. Była sobota, spaliła się suszarka do włosów, moja rodzina potrzebowała sobie suszyć włosy, i nikogo nie było stać na to, żeby czekać do następnego tygodnia.
Proszę mi powiedzieć, dlaczego ja nam takiego pecha, że wciąż trafiam na bałwanów, którym wszystko muszę tłumaczyć dwa razy?
@Juliusz Wnorowski
OdpowiedzUsuńStudent SGH nie wytłumaczy, bo ekonomia a'la Student już na tyle zbankrutowała, że nawet banki się do niej nie przyznają. Bieżącym objawem jest to panunijne aj- waj wokół kryzysu euro. Banki i eurorządy zafrasowały się własnymi sukcesami.
Od słowa "sadzić" jest słowo "przesadzać". A co może oznaczać słowo: "przekraść"?
Poza tym, z handlem całkiem nieźle wykombinowałeś. Miałbyś 100% rację, gdyby utarg (a zwłaszcza zyski) tych handełesów wracały do polskiej gospodarki nakręcać kolejny obrót.
Gdzieś wracają, ale tu na pewno nie. No, chyba, że akurat finansują tu kolejne pompy odsysające. Takie wealthsuction.
Platform surgery?
@toyah
OdpowiedzUsuńPo tym, co tu napisałeś powinieneś przyłączyć się do mojej oceny, że wszystkie kiksy kampanijne i tak miały czwartorzędne znaczenie.
Nie ma sensu przewracać siana na grząskim polu. Nawet, zanim jeszcze ewidentnie zgniło. Namachasz się, a i tak zgnije.
Niestety, ci, którym zależało znaleźli się w sytuacji jak po Powstaniu Styczniowym. Trzeba czekać. Może za jedno pokolenie (oby najwcześniej!) pojawi się współczesny JP.
PS. Jakaś dziwaczna "inicjałologia" wychodzi (na podobieństwo numerologii) z tym zestawem liter: "J" i "P". Mi tutaj akurat chodzi o tego JP z wąsem.
Szanowny Panie,
OdpowiedzUsuńod dobrych 18stu miesięcy jestem Pana wiernym czytelnikiem. Podobają mi się bardzo te teksty, natomiast Pana oburzenie na mnie w połączeniu z wycieczkami osobistymi świadczą, że traci Pan dystans do siebie.
A propos bieżącej notki. Z każdej obserwacji można wywieźć dowolną teorię, pytanie tylko jak się ma to do rzeczywistości? Cóż Panu zawinili ci ludzie z SCC? Że sobie idą na zakupy? Że sprawia im to frajdę? Że są lemmingami? Skąd Pan wie na kogo głosowali? Mieli to wypisane na czołach?
Mnie też frustruje, że PiS przegrał, ale snucie teorii politycznych na podstawie peregrynacji w centrum handlowym to gotowanie zupy na wyjątkowo lichym gwoździu.
@orjan
OdpowiedzUsuńCzekać, ale nie pasywnie. Trzymając się porównania- trzeba osuszyć pole, żeby w następnym sezonie siano już nie zgniło.
@Anorektyczny Japończyk
OdpowiedzUsuńCzy tak trudno zrozumieć, że Toyah nie atakuje w swoim tekście ludzi robiących zakupy w centrum handlowym, tylko pewien styl życia i mentalności?
Wielu z nas, podobnie jak Toyah z żoną, wybiera się do centrum handlowego, kiedy ma coś konkretnego do kupienia. I to jest zupełnie normalne. Natomiast jest sporo takich ludzi, którzy chłoną tę specyficzną atmosferę konsumpcji, znajdując w niej ukojenie i potwierdzenie własnej wartości.
Jeżeli trzeba komuś tłumaczyć oczywiste przesłanie felietonu Toyaha, to znaczy, że nie posiadł podstawowej umiejętności czytania ze zrozumieniem.
@Sizar
OdpowiedzUsuńNo pewnie!
Wody odejdą i coś się urodzi!
@Anorektyczny Japończyk
OdpowiedzUsuńWszystkich po tych wyborach frustruje, nawet Tuska, a nawet Palikota. Ale bez nerw proszę, bo się bez potrzeby między sobą pozabijamy o nic.
Rozumiem, że bywasz tu często, więc musisz wziąć pod uwagę, że Toyah często (trzeba się wyrabiać, bo nie zawsze!) uprawia tu parabole, tj. przypowieści. One nie polegają na odwzorowaniu, ani na wyjaśnieniu świata, lecz służą mu do przeskoków do symboliki spraw ogólniejszych. Dla-tego trochę nie-tego jest oburzać się na jakąś dosłowność.
Mi to pasuje, lecz Toyah robi to lepiej, niż ja bym potrafił. Do niego mówi wiara i czucie (kojarzysz?). Dlatego nie ma znaczenia, czy komuś pasuje, czy nie pasuje. Przyjmujesz jak jest, albo nie. I tyle.
@Anorektyczny Japończyk
OdpowiedzUsuńMógłby Pan rozmawiać ze mną merytorycznie? Napisałem tekst o tym, że spaliła się nam suszarka do włosów, a ponieważ u mnie w domu nikt bez tej suszarki żyć nie może, wygrzebaliśmy jakieś pieniądze i udaliśmy się do Saturna żeby kupić nową. Przy okazji, musieliśmy przejść przez galerię Silesia City Center i narazić się na przykre doznania.
I na to Pan mi mówi, żebym się nie mądrzył, bo sam tam poszedłem podziwiać sklepy i lansować się przed innymi ludźmi, a poza tym mogłem tam przecież nie iść i kupić tę suszarkę na Allegro.
I czego Pan ode mnie oczekuje? Żebym przeprosił i powiedział, że więcej nie będę? A niby dlaczego?
I niby czemu mam nie myśleć brzydko u ludziach, którzy wyjście do centrum handlowego traktują jak wyjście do kościoła na mszę?
I jeszcze jedno: proszę się tak nie emocjonować tym, że ja tracę dystans do siebie. Ja straciłem dystans do siebie jakiś miesiąc po tym, jak zacząłem tu pisać. Przynajmniej w oczach różnych zawiedzionych komentatorów.
@orjan
OdpowiedzUsuńJa jestem otwarty na wszelkie sugestie. Po prostu głośno myślę.
@ orjan
OdpowiedzUsuńno właśnie wiem, że to nie wraca i nie nakręca kolejnego obrotu. To jest kolejne podobieństwo centrum handlowego do miejsca kultu - głupio byłoby wyznawcy żądać, aby jego ofiara wracała do jego kieszeni. Prawda.
Jest jeszcze jedno podobieństwo. Objawienie - nagle siedząc w domu wybraniec słyszy głosy i ma wizje - tylko do tego piątku drugi but gratis! Czysta religia.
@Toyah
OdpowiedzUsuńWidzisz gdybyś wcześniej "zapodał", że masz problem z suszarką to dałbym Ci bezpłatną poradę jaką suszarkę kupić i gdzie.
Ja już ponad 2 lata temu kupiłem suszarkę Apollo Picolo w Auchan'ie za jedyne 16,99 zł. Po prostu rewelacja, działa tak do roku, gdy się psuje to zawożę do Auchan i już po dwóch tygodniach mam nową przysłaną kurierem do domu. Oczywiście gwarancja od nowa. Wymieniłem tak już trzy razy.
Muszę się przyznać, że kupiłem 2 aby nie narażać się na brak suszarki w trakcie reklamacji.
Przepraszam, że nie odniosłem się do "świątyni handlu" ale w tych sklepach bywamy tylko z karteczką na której jest ściśle wyszczególnione co mamy kupić...
@raven59
OdpowiedzUsuńTak jak pisałem wyżej, problem suszarek do włosów, to problem mojej zony i dzieci. Ja tylko czasem daję pieniądze.
@Toyah
OdpowiedzUsuńWiem, wiem - przecież czytałem ale musiałem jakoś zacząć ;-))
@raven59
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobrze, że jakoś zacząłeś. Swoją drogą, to bardzo ciekawe, że tylu z Was ma taki kłopot, żeby zacząć.
@Toyah
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że wielu i dlatego nic nie piszą...
@Toyah
OdpowiedzUsuńA ja piszę już trzeci raz i blogger mi odmawia.
@Juliusz Wnorowski
OdpowiedzUsuńCholera, masz przebłyski! Ja tu ględzę o parabolach, a Ty szast-prast: objawienie o jednym bucie gratis.
:) :)
@Toyah
OdpowiedzUsuńNo dobrze, skoro zadziałało, spróbuję skomentować. Otóż skojarzenie z wyborcami PO jest doskonałe. Na tłumy błąkające się z ogniem w oczach po tych centrach działają te same sztuczki marketingowe, i reakcje są te same. Tu, jak to napisał Juliusz Wnorowski, nie ma żadnej wymiany. Jest rządzenie ludzkimi emocjami i czynienie z ludzi marionetek.
Pomysły zresztą są jeszcze dziewiętnastowieczne (opisał je Zola we "Wszystko dla pań"), dopiero w naszych czasach jednak znalazły tak doskonałe zastosowanie w polityce.
@orjan
OdpowiedzUsuń@Juliusz Wnorowski
Przecież to piękny tytuł dla wiersza. Wiersza zresztą właściwie już nie trzeba...
@raven59
OdpowiedzUsuńJakieś 40 lat temu, gdy byłem studentem SGH (sensu largo!), za punkt niechętnego odniesienia służyły tam USA określane jako kraj rzeczy tanich o wysokim standardzie
Teraz, czy to rzecz droga, czy tania (np. Twoja suszarka) i tak jest gówniana.
Taki wektor postępu!
Nie inaczej w polityce i wśród polityków.
W sam raz oferta dla publiczności opisanej przez Toyaha. Bo to przecież publiczność, a nie klienci.
Już prędzej towar, niż klienci.
@Marylka
OdpowiedzUsuńDobrze żeśmy tu z Krukiem zainterweniowali, bo pewnie i tym razem by coś nawaliło.
@Orjan
OdpowiedzUsuńJestem trochę młodszy, więc napiszę: gdy 30 lat temu byłem studentem SGH (choć wtedy po prawdzie nosiła miano SGPiS) też tak było - To co amerykańskie było tanie i dobre.
Nawet nie zauważyłem kiedy to się "skończyło".
Fakt jest taki że teraz rzeczywiście wszystko czy "drogie czy tanie jest gówniane".
Czy towar czy polityk - gówno, w sam raz dla gównianej publiczności/klienteli.
Jak te szwajcarskie zegarki - markowe nie markowe, piękne lub zwykłe koperty a w środku i tak ten sam mechanizm ETA z jednej fabryki...
@Toyah
OdpowiedzUsuńwidzisz! Nie ma to jak dobrze zacząć komentarz....
@raven59
OdpowiedzUsuńfakt, fakt - jak mówią kaczki (bez żaluzji proszę)
Te zegarki pokazują, że teraz rzeczywistym towarem jest oprawa, a rzeczywistym popytem kreowanym są złudzenia.
W środku jakiś tam szajs. Nie inaczej w polityce.
@raven59
OdpowiedzUsuńKiedy się skończyło?
Jakoś wtedy, gdy w jeansach zrezygnowano z indygo.
A laska przestała być nebeska.
http://www.youtube.com/watch?v=cV-Jt0jZnGU
@Orjan
OdpowiedzUsuńDalej już mogę tylko pompatycznie - dziś prawdziwych Cyganów już nie ma...
Ostał nam się jeno Jarosław...
(Boga nie mieszam, bo był, jest i będzie)
@ Marylka @ Orjan.
OdpowiedzUsuńSzanowni Państwo detalem się zajmują, a naprawdę ważniejsze, prawdziwsze i niosące jakąś myśl jest zdanie "kto handluje, ten żyje". Akurat tę piosenkę przypomniał Rymkiewicz w ostatnim wywiadzie, który nieroztropnie został zatytułowany "Teraz jest wojna" – niby też ta piosenka, ale wyróżnienie tego fragmentu, akurat idealnie uzupełniło wojennę kampanię PO. Szczegół, niestety znaczący – sygnalizuje że tego bluesa, to my czujemy słabo.
Czytałem kilka zdań, bardzo ogólnych, wręcz encyklopedycznych w swej lapidarności o elekcji 1587 roku. Złożoność obecnych wyborów przy ówczesnych wyborach jest niczym. Jest układanką dla niemowlaka. To że wtedy mogli wybrać kiepsko, da się zrozumieć. To, że dziś nie potrafimy przekonująco przedstawić przewag i konsekwencji prostych decyzji jest smutne. Po prostu i świadczy o tym, że materia myślicielom, publicystom, thinkszklankom się wymyka – ta zwykła – namacalna i widzialna.
Oczywiście, że nie jest prawdą, że PiS przegrało przez kiksy. Kiks jest wtedy, gdy ktoś ma piłkę przy nodze i mu strzał nie wyjdzie, albo przyjęcie, albo zwód. Nie można mówić o kiksie, gdy piłka jest pod drugą bramką na innym orliku. Przez całą kampanię iniecjatywę miała PO. Kto dziś jeszcze uważa, że było inaczej, ten się myli lub nie czuje bluesa.
W kampanii prezydenckiej PiS miewało inicjatywę. Najpierw było milczenie Kaczyńskiego. No mało się nie udławili, potem był list do Rosjan – przytkało wszystkich. Potem było... niestety gorzej. I wreszcie była II debata, która została przemyślana w każdym szczególe i była to piękna akcja. Jej organizator powinien dostać awans. Honorowa bramka. Nie wystarczyło. Trudno.
W ostatniej kampanii PiS nie zrobił niczego, czego nie przewidziałby przeciwnik. Niczego. Pomeczowe, publiczne analizy w wykonaniu polityków PiS powinny być częścią następnej rozgrywki – a są zwykłym marnotrastwem uwagi. Naszej uwagi i czasu.
Najuczciwszymi autorami są Toyah i Coryllus. Obaj chcą pieniędzy za swoją pracę i obu nie znajdzie się w centrum handlowym. Prosta wymiana. Nie wiem, jak lepiej wytłumaczyć różnicę między handlem a centrum handlowym.
Pozdrawiam.
@All
OdpowiedzUsuńWitam
Duża część dyskusji powyżej, momentami burzliwej, oparta jest na pewnym fałszu i może
obłudzie. Podkreślam, dyskusja, nie felieton Toyaha, który jak zwykle ma swój urok i mądrość.
Galerie handlowe mają już ponad 100-letnią tradycję, np patrząc tylko na UK, taki Harrods czy
Maks & Spencer. Czy ktoś je tam kiedyś nazywał świątyniami? Może i tak, ale jakoś nie obiło mi
się to o uszy.
Sirmiężny komunizm też starał się nadążyć i w każdym dużym mieście istniał PDT. Cóż z tego, nie
za bardzo było tam czym handlować.
To co pokazuje Toyah, to styl życia, ba, filozofia życia. w której dominantą jest rozbuchany do granic konsumpcjonizm. Także potencjalny. Co chcę mieć i co kupiłbym sobie, gdybym miał
pieniądze. Nieważne, czy jest mi to potrzebne czy nie za bardzo.
Cały świat się wokół tego kręci - kupuj, kupuj, kupuj.
W poprzednim etapie, gdy o 4 rano ustawiałem się w kolejce przed mięsnym, chciałem kupić to,
co akurat będzie w sklepie, by z rodziną mieć jako takie Święta. Teraz czeka na mnie góra
towarów. One nas zalewają i pochłaniają. A i tak najbogatsi nie bywają w tych "świątyniach", bo oni robią zakupy w Berlinie, Paryżu, Londynie, czy nawet w Nowym Jorku.
Zmasowany atak medialnej reklamy działa w sposób skuteczny, w szczególności na tych mniej
odpornych. Dyskusje o zakupach, przeszłych i przyszłych, stanowią jądro długich rozmów w przeważającej części rodzin.
Do nas zjawisko luksusowych, wypasionych galerii handlowych przyszło szybko i trafiło na
nieprzygotowanych odbiorców. Potrzeba czasu, aby to znormalniało.
Konsumeryzm stał się złotym cielcem naszych czasów.
Niestety, przez to braknie już czasu na rozmyślania, czytanie książek, obserwację świata.
Kupować lub choćby sobie tylko popatrzeć.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńGalerie handlowe nie mają sto lat. Marx & Spencer i Harrods nie są galeriami handlowymi, a więc tam nikt nie chodzi po to, by się modlić. Mój tekst natomiast dotyczył właśnie nowej religii.
@Toyah
OdpowiedzUsuńPrzecież zrozumiałem i napisałem.
Złoty cielec, nowa religia - to konsumeryzm.
Ps. Jeśli wikipedia się nie myli to Harrods zaczął się 1824 roku Toyahu.
To prawie 200 lat, więc ja też byłem nieprecyzyjny.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńPonieważ zaczynam się przyzwyczajać, zachowam zimną krew i tylko jeszcze raz powtórzę: Harrods to nie galeria handlowa. A to czy ma sto czy dwieście lat jest dla nas bez znaczenia. Podobnie jak bez znaczenia jest fakt czy założyciel Marxa i Spencera nazwał się Marx czy Maks.
@Toyah
OdpowiedzUsuńPS2. Oczywiście masz też rację, że Harrods i Marx&Sparks to właściwie department store.
Ale galeria handlowa o jakiej myślimy,Burlington Arcade w Londynie, była otwarta w 1819 roku.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńBurlington Arcade to jest handlowa galeria o jakiej może Ty myślisz, bo jak idzie o mnie, to myśl była KOMPLETNIE inna. I dajmy już z tym spokój, bo skończy się tak jak z tym nieistniejącym angielskim piwem. Uznajmy, żeśmy się zwyczajnie nie zrozumieli.
@Toyah
OdpowiedzUsuńJa się też przyzwyczaiłem, że jako stary belfer czepiasz się literówek, więc wybacz, że jako inżynier, czepiam się ścisłości przekazu.
A poza tym wszystko jest ok. Przynajmniej z mojej strony.
@toyah
OdpowiedzUsuń@jazgdyni
A teraz pożytki z antyku:
Galerie, jako pewna dogodność organizacyjno techniczna są niczym innym jak już starożytna koncepcja rynku zastawionego straganami, albo koncepcja brodu przez rzekę, przy którym odbywają się targowiska, bo każdy i tak tamtędy przejeżdża, albo przepędza.
Teraz skojarzenia powinny pójść dalej, że niektóre katedry lokowano tam, gdzie się ludzie i tak zbierali, itd. Miejsce lokacji takiej katedry było skutkiem, a nie przyczyną umiejscowienia handlu.
Na tym tle zasadne jest pytanie, jakie świątynie i jakiej wiary już są i ew. dopiero powstaną przy dzisiejszych galeriach - zbiegowiskach.
PS. Jazgdyni: tak jak stragan, to nie targowisko, tak sklep, to nie galeria.
Jest jednak zagadnienie siły przyciągającej klientelę i galerie, co pokazuje Toyah, mają odrębną siłę przyciągania względem każdego, a nawet sumy sklepów, barów i kin w nich zawartych.
Ta odrębna siła i jej skutki to odrębne zagadnienie, w którym handel jest czynnikiem prawdopodobnie jednak marginalnym.
Świat stał się taki, że żyjący w nim ludzie mają dosyć nakazów i zakazów, obowiązków a najgorsze jest to, że pomyliły im się one z wartościami, których należy przestrzegać i szanować, przekazywać młodszym pokoleniom. Dlatego też współcześni młodzi a często i starsi niechętnie uczestniczą np. we Mszach Św. upierając się, że to jest swoiste ograniczenie ich wolności, w czasie Mszy Św. „trzeba” się modlić, słuchać Słowa Bożego po prostu trzeba w Niej czynnie uczestniczyć. Będąc w pracy musi kogoś słuchać, wypełniać czyjeś polecenia, rozmawiać z petentami bez względu na to czy ma na to ochotę, czy też nie. Kiedy zaś przeciętny Polak wybierze się w sobotę czy niedzielę do galerii lub choćby do marketu, czuje się wolny. Kroczy wystrojony, nie ograniczony żadnymi nakazami, może o czymś myśleć, może zupełnie bezmyślnie oglądać to co znajduje się wokół niego, może rozmawiać ale równie dobrze może milczeć. Wydaje często ciężko zarobione pieniądze i jest szczęśliwy, że oto właśnie trafił na promocję lub wyprzedaż. Wokół niego jest widno i kolorowo z głośników płynie relaksująca muzyka. Wymęczony całym tygodniem pracy cieszy się, że w końcu może bezmyślnie, niezobowiązująco spędzić czas. Taki chwyt marketingowy a jak powszechnie wiadomo marketing rządzi teraz światem. Skoro wkroczył nawet do polityki i doskonale odgrywa swoją rolę to nie dziwmy się, że tak zdominował handel, bo przecież chodzi o to by sprzedać obojętnie co, byle dużo. I to działa, ogłupia jak trzeba. Jeno patrzeć jak marketing trafi do Kościołów.
OdpowiedzUsuń@Zielona wyspa
OdpowiedzUsuńVanity Fair?
Związany upominek (z 1969?):
http://www.youtube.com/watch?v=drVrCViWc5I&feature=related
@Toyahu,
OdpowiedzUsuńSkomentuje Twoj genialnie prosty wpis tak jak to sie u nas mowi-It's completely fubar.
Zaznaczam,ze dotyczy tego co dzieje sie w galeriach handlowych,nie Twojej notki(moze troche komentarzy:))
@Tobiasz
OdpowiedzUsuńRozwinę bo też używam: fubar - fucked up beyond any repair (są też inne rozwinięcia).
@orjan @ Toyah
Mam takie złudzenie, że nie całkiem kumacie o co mi chodzi. Rozmydlając dyskusję o dupelele typu pochodzenia mall'i, nie chcecie się odnieść do tego, że nowym bożkiem ludzkości jest konsumpcjonizm.
Gromadzenie dóbr, potrzebnych i niepotrzebnych, zahacza w historii o jeszcze dawniejsze czasy o których pisze orjan, o plemiona zbierackie. Lubimy gromadzić. Lubimy gromadzić niepotrzebne rzeczy. To jest też religia.
Widzieliście kiedyś filmik o starej babci, do którego mieszkania nie można było wejść, bo całe było zawalone różnymi dziwnymi odpadami, które ona uznała, ze mają dla niej jakąś wartość.
To nas gubi. Nie dyskusja czy to dom towarowy, czy galeria, ale ta potrzeba gromadzenia nic nie znaczących dóbr.
I tak już jest. Ludzie chcą towarów. Ludzie chcą nowych gadżetów. Ludzie chcą to oglądać. Mimo, że ich na to nie stać.
Ludzie chcą widzieć DREAM.
Mimo tego, że Toyah się myli w obu przypadkach, odnośnie angielskiego piwa - sikacza, i galerii handlowych.