Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cisza wyborcza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą cisza wyborcza. Pokaż wszystkie posty

sobota, 24 maja 2014

Cisza wyborcza - czytamy książki

Przyznam, że nie mam pojęcia, czy przypadek, jaki miał miejsce w czwartek w Gorzowie podczas spotkania premiera Tuska z młodzieżą został w odpowiedniej skali rozpoznany, czy może zwrócili na niego uwagę tylko ci z nas, którzy bardzo interesują się polityką, lub którzy łażą bez sensu po Internecie i zawsze coś tam wypatrzą, faktem jest jednak to, że ja się właśnie o nim dowiedziałem. Gdyby jednak trzeba było wyjaśniać, to powiem: otóż Tusk pojechał do Gorzowa i w ramach tradycyjnego zadawania szyku zdaje się, że udał się do miejscowego liceum, tam podszedł do witających go dzieci, w pewnym momencie stanął przed jakąś grupką, jego bystre oko dostrzegło najładniejszą z tego towarzystwa dziewczynkę, on wyciągnął do niej swoją spracowana dłoń, a ta zamiast coś tam bąknąć, zapytała, jak słyszę, zupełnie z pamięci: „Dlaczego udaje pan patriotę, a jest pan zdrajcą Polski?”
Kiedy Tusk to usłyszał, zamiast normalnie, jak by to zrobił zapewne pierwszy z brzegu cwany kolega tej dziewczynki, zapytać ją, dlaczego ona tak myśli, albo wręcz poprosić ją, by mu podała jakieś przykłady owej zdrady, a potem już działać wedle wdrukowanego mu w ten pusty łeb schematu, on jej najzwyczajniej w świecie powiedział, że podziwia jej poczucie humoru i normalnie zwiał. Po prostu zwiał.
Dziś, kiedy czytam trochę o tym wydarzeniu, słyszę głównie dwa rodzaje komentarzy. Pierwszy to taki, że to dziecko okazało się absolutnie niezwykłe, bo przede wszystkim bardzo mądre, poza tym jeszcze bardziej odważne, a jeszcze na dodatek mimo tej odwagi i tej mądrości – bardzo ładne. Drugie, że Tusk to głupi tchórz, bo zamiast stawić czoła nieszczęściu, zrejterował. W tej sytuacji – w końcu taka jest rola tego bloga – ja bym proponował spojrzenie znacznie, ale to znacznie szersze. Pierwsza kwestia bowiem sprowadza się do tego, że jeśli owi komentatorzy naprawdę nie mogą się nadziwić, że prawdziwie niskie mniemanie o Tusku mogą mieć tylko jakieś aktywistki Ruchu Odnowy w Duchu Świętym, które wyglądają i zachowują się, jak chłopcy, których nikt już nie chce, to znaczy, że ich na jego widok ogarnia autentyczna bojaźń. Ja, o czym niektórzy tu wiedzą, mam troje dzieci, każde z nich jest bardzo inteligentne, wykształcone, no i wedle wszelkich znanych mi standardów fizycznie bardzo atrakcyjne, ale jestem przekonany, że gdyby do któregokolwiek z nich Donald Tusk choćby spróbowałby się zbliżyć, nie tylko by usłyszał najbardziej brzydkie słowo, ale jeszcze na dodatek by dostał kopa w kostkę. Moje dzieci – jak mówię, wykształcone, inteligentne i fizycznie, nie mniej bez zarzutu, niż ta, przyznaję, że fantastyczna dziewczynka z Gorzowa – gdyby tylko dostały odpowiednią okazję splunęłyby Donaldowi Tuskowi w oko. Dlaczego? Bo go uważają za kłamcę, zdrajcę Polski, no a przede wszystkim chodzący obciach, i jeśli nie marzą najbardziej na świecie, by mu to zrobić, to tylko dlatego, że mają inne, ciekawsze rzeczy na głowie, niż łażenie za Tuskiem. Bo trzeba być kimś kompletnie oderwanym od rzeczywistości, albo wypełniony jakimiś czarnymi kompleksami aż do porzygania, żeby się emocjonować czymś tak oczywistym, że zwykli ludzie Tuska nie tolerują,tak jak to choćby robią redaktorzy portalu wpolityce.pl.
A więc to jest ta jedna rzecz. Druga natomiast jest taka, że ja bym się bardzo chciał dowiedzieć, dlaczego Tusk, zaatakowany przez tę dziewczynkę – w końcu, nie oszukujmy się, zwykłe, tyle że może bardziej niż inne, wyszczekane dziecko – dostał takiego pietra. Tyle lat w polityce, i to polityce naprawdę miejscami bardzo brutalnej, tyle stresu, tyle strasznych wręcz wyzwań, a tu przychodzi do niego ta Marysia, pyta: „Czemu pan jest zdrajcą?”, a ten choćby jej odpowiedzieć, że wcale zdrajcą nie jest, że jej się coś pomyliło, pogłaskać po głowie i odejść z uśmiechem, po prostu się dławi kawałkiem smarka i ucieka. Czemu? Co mu się tak kotłuje w tej już najwyraźniej do końca obtłuczonej kłamstwem pale? Czy tam naprawdę nie zostały już choćby resztki normalnych, ludzkich odruchów, które nie zostały jeszcze zapisane na karcie czipowej i wdrukowane w jego mózg? Czy jest możliwe, że jeśli ktoś do niego mówi „Dzień dobry”, a on odpowiada „Dzień dobry”, to tylko dlatego, że jeśli nie to, to może już być wszystko? Otóż myślę, że to jest właśnie ten stan.
Jutro te wybory, a więc mamy ciszę wyborczą. A skoro ciszę, to nawet nie możemy sobie poagitować. Podzielę się więc tylko taką skromną refleksją. Ta cisza ani nam nie pomaga, ani nie szkodzi. Tu nawet nie ma jak agitować. Z praktycznego punktu widzenia, te wybory są dla nas bez znaczenia. Z punktu widzenia naszych bezpośrednich interesów, my byśmy mogli równie dobrze głosować na prezydenta FIFA. Natomiast tu chodzi o cóż znacznie większego, niż jakieś tam wybory. My będziemy decydować o przyszłym losie jednego człowieka. Przede wszystkim o tym. Tylko i aż. A to od nas, jako polskich patriotów i dobrych chrześcijan, wymaga bardzo dużej odpowiedzialności. Serdecznie zachęcam do refleksji, no a warszawiaków do odwiedzenia, mimo tych upałów stoiska Coryllusa na Stadionie Narodowym. Nawet kosztem wizyty w lokalu wyborczym. No i serdecznie prosze o wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta. Dziękuję






niedziela, 4 lipca 2010

Ciche dni?



Cisza z którą mamy w tych dwóch dniach do czynienia budzi oczywiście refleksje jak najbardziej poważne – czemu akurat dałem świadectwo dwukrotnie – ale, jakkolwiek by do sprawy nie podejść, budzi też wyłącznie śmiech. Wczoraj jakiś człowiek z PKW zakomunikował w telewizji, że jeśli ja się na mieście pokażę w koszulce z napisem „Polska jest najważniejsza”, polskie państwo wprawdzie nie naśle na mnie komornika, ale ten pan sobie o mnie pomyśli nie najlepiej. Więcej. Okazuje się, że jeśli na spacerze, na którym byłem dziś z Toyahową spoglądałem na rozwieszone wszędzie billboardy i plakaty z Jarosławem Kaczyńskim, to też to robiłem całkowicie bezkarnie. I to oczywiście jest śmieszne. To tak. Tamto już nie.
Przed chwilą w telewizji pokazali jak Jarosław Kaczyński ze swoją bratanicą i jej córeczką weszli do lokalu wyborczego i oddali swoje głosy. Najpierw widać było bardzo wyraźnie, jak oni szli sobie w trojkę, z jednej strony on, z drugiej ona, a w środku to dziecko. Później zobaczyliśmy – domyślam się, że przynajmniej w założeniu chodziło o zachowanie równowagi – jak Bronisław Komorowski z panią Komorowską głosują na pana Komorowskiego. Przepraszam bardzo, ale jeśli to nie jest naruszenie ciszy wyborczej, to ja już nie wiem, co nią jest. Czy mam rozumieć, że jeśli ja stanę na środku katowickiego tzw. rynku i zacznę wrzeszczeć, że Komorowski to ruski buc, naruszę ciszę wyborczą? Clinton wczoraj ciszy nie naruszyła, dziś Owsiak nie narusza, TVN24, zestawiając głosującego Jarosława z głosującym Bronisławem, nie naruszyła – a ja naruszam? To chyba są jakieś żarty!
Wszyscy ci, którzy czytają ten blog znają moje polityczne poglądy. Ich własnie – starając się oczywiście nie naruszać ciszy wyborczej – nie muszę nawet informować, że uważam, że te dwa ujęcia – głosującego Jarosława Kaczyńskiego z Martą i z tym dzieckiem, i głosujących państwa Komorowskich – wszystkie telewizje powinny pokazywać do samego końca wyborów. Czy ja w ten sposób namawiam do naruszania ciszy wyborczej? Myślę, że tak. Ale w końcu nie muszę być najmądrzejszy, prawda?
A ponieważ nie jestem najmądrzejszy, mogę też tu – mając nadzieję, że w dalszym ciągu nie naruszam jednak ciszy wyborczej – wyrazić takie oto zainteresowanie. Co z dziećmi Komorowskiego? On podobno ma ich pięcioro. Gada o tym nieustannie od dwóch miesięcy. To są chłopcy, czy dziewczęta. Panowie, czy panie? W jakim oni są wieku? Czy oni mają jakieś swoje rodziny, a zatem, czy państwo Komorowscy są dziadkami lub zięciami? No i najważniejsze pytanie. Oni się lubią, czy coś tam może nie gra? Oni kochają swojego tatę, czy może mają do niego o coś żal. Jestem pewien, że nie. Ale, cholera, jakoś tak sobie zacząłem o nich myśleć. Może coś przegapiłem, ale do niech nawet nie dotarł Fakt. Co tam się dzieje? Bardzo jestem ciekawy. Myślę że nawet bardziej niż tego, jak to czy Nadal zatrzyma Berdycha?

Nok nok! Chuju ar?

  Bóg mi świadkiem, że ile razy zdarzy mi się tu coś napisać na temat języka angielskiego i kompleksów, jakie w tym właśnie oblazły z...