czwartek, 11 kwietnia 2024

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

 

     Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości, a przez ostatnie lata zatrudnionym w jednej z powszechnie znanych, kontrolowanych przez  Państwo spółek. Mój znajomy, człowiek nadzwyczaj uczciwy i głęboko ideowy, powiedział mi wówczas, że z jego punktu widzenia porażka Prawa i Sprawiedliwości nadeszła w ostatnim momencie, który pozwoli jeszcze zachować nadzieję na to, że polska prawica w dającej się przewidzieć przyszłości odzyska władzę i w dodatku, jeśli Bóg nie machnie na nią Swą Boską Ręką, w zdecydowanie lepszej kondycji moralnej, niż dotychczas. Powiedział mi też mój znajomy, że obserwując coraz większą z każdym kolejnym rokiem arogancję władzy PiS-u, zarówno na poziomie państwowym, jak i osobistym, zarówno on, jak i wielu jego znajomych, wręcz modliło się o to, by PiS wreszcie skutecznie oberwał po głowie, i to jak najszybciej, bo na tym poziomie zepsucia kolejne cztery lata okażą się latami ostatnimi, a po Prawie i Sprawiedliwości, w sensie formalnym, ale przede wszystkim praktycznym, nie pozostanie już nawet kurz.

        No i jeszcze jedno w trakcie pamiętnej rozmowy usłyszałem. Otóż, zdaniem mojego znajomego, szansa na to, że Prawo i Sprawiedliwość w miarę szybko podniesie się z w pełni zasłużonego upadku, będzie tym większa im bardziej nowa władza będzie pozostawała sobą, w każdym znanym nam aż nazbyt dobrze aspekcie swego bytowania.

       I oto nie minęły nawet cztery miesiące od powołania nowego rządu, jak doszło do pierwszej poważnej weryfikacji przywołanych powyżej diagnoz, w postaci mianowicie lokalnych wyborów i ich wyników. Jak wiemy, mimo październikowej porażki, a co za nią idzie utraty niemal całej władzy państwowej, mimo przejęcia przez reżim publicznej telewizji, papierowych i elektronicznych mediów lokalnych, mimo pozbawienia opozycji wszelkich istotnych narzędzi propagandowych, mimo wreszcie powszechnego wprowadzenia owego, jak to wyjątkowo celnie określił Prezydent, „terroru praworządności”, Prawo i Sprawiedliwiość wybory samorządowe wygrało, zdobywając władzę w co najmnniej pięciu województwach i najpewniej w zdecydowanej większości powiatów, a więc... w Polsce.

      Często jest tak, że jeśli w którymś z europejskich krajów dochodzi do wyborów parlamentarnych, wkrótce potem przychodzą wybory lokalne i owe wybory wygrywa zwycięska partia. I to jest zrozumiałe do tego stopnia, że jeśli nagle zaledwie parę miesięcy po objęciu władzy partia rządząca bierze lanie w samorządach, to jest to news na całą Europę. A zatem my dziś również mamy do czynienia z wydarzeniem na skalę europejską, tym większym, w moim przekonaniu, że tu akurat porażkę poniosła nie jakaś tam Platforma Obywatelska, czy Obywatelska Kolaicja, czy jakiś Donald Tusk, ale Europa właśnie, reprezentowana przez Niemcy i Francję, stowarzyszone w ten czy inny sposób z Putinowską Rosją i Białorusią Łukaszenki. Jeśli po zaledwie czterech mięsiącach rządzenia władza uzyskuje wynik, który wspomniane cztery miesiące wcześniej nie dałby jej w żaden sposób pamiętnego zwycięstwa, to znaczy, że nie tylko sama władza, ale również jej zagraniczni sponsorzy nie posiadają nic poza arogancją połączoną z dramatyczną wręcz niekompetencją.

         I tu, by zakończyć te króciutkie powyborcze refleksje, chciałbym wrócić do swojej rozmowy z moim znajomym i refleksji z niej wypływających. Otóż wygląda na to, że, wbrew wspomnianym wcześniej nadziejom na to, że pażdziernikowa porażka da politykom Prawa i Sprawiedliwości czas i okazję na ogarnięcie się i doprowadzenie swojego morale do jako takiego porządku, tego czasu nie dostaliśmy wystarczająco dużo. Obawiam się, że jedynym efektem owej nędzy, jaką zaprezentował Donald Tusk ze swoją ferajną, tu i w Niemczech,  będzie to, że Jarosław Kaczyński uzna, że przeciwnik zwyczajnie nie istnieje. I jeśli tak się stanie, będzie bardzo źle.

          Osobiście jednak liczę, że nawet jeśli tego czasu okaże się obiektywnie zbyt mało, to nie dla niego. Nie dla Prezesa. Przynajmniej na tyle, by uznał za nie cierpiące zwłoki rozwiązanie struktur PiS-u w Katowicach i wprowadzenie tu kogoś na miarę choćby śp. Przemysława Gosiewskiego, niech spoczywa w pokoju.




      

         

czwartek, 4 kwietnia 2024

GERARD WARCOK: ROK 2024

 

                                                         Rok 2024


Rok 1888: Duńczyk G. Brandes w swej książce „Polska” pisze: "Wszędzie, wszędzie fanfary potężnych gwałtowników, lub chóry bezczelnych hipokrytów. I wszędzie głupota jako gwardya przyboczna kłamstwa, wszędzie cześć i bojaźń przed wszyskiem co podłe, wszędzie to samo gminne urąganie temu, co jedynie święte i szlachetne". "O, Polsko! Ty jesteś wielkim symbolem. Symbolem spętanej i zdeptanej wolności, symbolem bez widoku zwycięstw, a jednak z nadzieją zwycięstwa wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu – pomimo wszystko".

Rok 1984” G. Orwella: Pod rządami patologicznej władzy usidlona ludność dzieli się na indoktrynowanych funkcjonariuszy Partii i nieznaczących proli. Hasła Partii to: „Wojna to pokój. Wolność to niewola. Ignorancja to siła”. Myślenie o aktualnym faktycznym stanie rzeczy oraz o historii i przyszłości niezgodne z rozumieniem Wielkiego Brata jest karalną myślozbrodnią. Oparcie się o prawdę i ufność – podstawy życiotwórczego wzrastania - stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo. Niegodziwość, kłamstwo, zdrada, nienawiść, biedowanie, zbrodnie wraz z dwójmyśleniem i nowomową są traktowane jako ewolucyjne osiągnięcie ludzkości. „Obłąkańcza łatwowierność” wobec władzy, która wszystkich niszczy jest powszechna.

Rok 2024: Afiszowane serca skrywają nienawiść, uśmiech – zwodzenie, praworządność - prześladowanie. Współpraca w zewnętrznym oraz wewnętrznym, psychicznym świecie z siłami, które dewastują ludzi trwa. Kordon informacyjny i manipulacje wzmacniają uległość w procesie uprzedmiotowienia potencjalnie wolnych bytów. Wyborcy destrukcyjnej władzy nie otrzymują materialnych korzyści lecz biednieją. O miłości do władzy, która ludzi niszczy decydują ukryte w głębi psychiki specyficzne emocjonalne gratyfikacje. Ich odsłonięcie i nazwanie daje nam nadzieję.


O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...