Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Holocaust. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Holocaust. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 23 stycznia 2020

Donna Donna, czyli co się przewozi w bydlęcych wagonach


       W życiu bym nie przypuszczał, że przyjdzie taki moment w życiu tego bloga, że wśród kto wie, czy nie kilkunastu tysięcy etykiet, jakimi oznaczałem te teksty znajdzie się również nazwisko europosłanki Sylwii Sprurek. Mało tego. Gdyby ktoś mi wcześniej powiedział, że nadejdzie dzień, gdy ja postanowię poświęcić cały tekst obronie Sylwii Spurek przed atakami tak zwanych „naszych”, to w ogóle bym wzruszył ramionami i w jednej chwili o tym czymś zapomniał. Ponieważ jednak z jednej strony uznałem dziś za stosowne wziąć ją w obronę, przy tym jednak sumienie nie pozwala mi, by ją bronić w sposób bezwzględny, to umówmy się, że w pierwszej części tego tekstu wezmę tę wariatkę w obronę, a następnie jej przyłożę tak, że się od tego nie pozbiera.
      O co poszło? Otóż, jak pewnie część z nas już wie, owa Spurek, kobieta dotychczas znana głównie ze swojej działalności na rzecz walki z systemowym gwałceniem krów w tym jednym jedynym celu, by, kiedy one urodzą i wejdą w fazę karmienia, móc je następnie w nieskończoność bezkarnie doić, opublikowała na swoim profilu na Twitterze obraz przedstawiający prowadzone na rzeź krowy w oświęcimskich pasiakach. Wspomniany obraz nie był wprawdzie ani dziełem Spurek, ani nawet jej pomysłem, lecz pracą malarską pewnej australijskiej artystki, która całą swoją twórczość poświęciła walce z mordowaniem zwierząt, stało się jednak tak, że wszystkie możliwe gromy, jakie po owej publikacji się posypały, nie spadły na ową artystkę z Australii – która, zauważmy swoją drogą, że nie tylko ten jeden raz i nie tylko wczoraj, czy przedwczoraj, nawiązała w swojej twórczości do Holocaustu – lecz na Spurek właśnie. Ktoś się zapyta, czy nie było może tak, że ów wpis Spurek zawierał jakieś kontrowersyjne sformułowania w rodzaju sugestii, że Żydzi gazowani w Auschwitz to bydło, czy że picie mleka to nowy Holocaust. Otóż nic podobnego. Ów twit jest całkowicie niewinny i brzmi następująco:
Jo Frederiks daje do myślenia, otwiera oczy na to, jak traktujemy zwierzęta. Ten obraz przypomniała Fundacja_Viva dobrze, bo czas na poważną dyskusję o traktowaniu zwierząt, o warunkach, w jakich żyją, o tym, jak je zabijamy. Czy to jest humanitarne? Czy to nadal rolnictwo?
      Co my tu mamy? Nic takiego, moim zdaniem, co by w ogóle zasługiwało choćby na splunięcie. Tekst – a przy okazji i obrazek – taki jak setki tysięcy, czy miliony, jakie ukazują się w przestrzeni publicznej od lat, i to nie tylko gdy chodzi o środowiska histeryzujące na temat hodowli zwierząt, ale nawet w kwestii używania symboliki Holocaustu do podkreślania wszelkich innych, choćby nawet nieporównywalnych z Holocaustem zjawisk. A czymże innym, jak nie tym właśnie była kultowa wręcz w wielu bardzo postępowych, ale i nie tylko, środowiskach piosenka „Donna Donna”, napisana, co warto podkreślić, przez dwóch utalentowanych autorów o nazwiskach Sholom Secunda i Aaron Zeitlin, a zaśpiewana przez Joan Baez, której leitmowtyw stanowi obraz wagonów wiozących bydło na rzeź. I co się stało, kiedy owa piosenka po raz pierwszy zabrzmiała w publicznej przestrzeni? Ktoś się obraził? Ktoś protestował? Nowojorscy Żydzi może podnieśli wrzask na owo rzekome obrażanie pamięci mitycznych „pięciu milionów”?
       A to się dzieje właśnie dzisiaj. Spurek, za wklejenie tego beznadziejnego obrazka, jest atakowana i to nie tylko przez takie organizacje jak Amerykański Komitet Żydowski, From The Depth znanego nam skądinąd Jonny’ego Danielsa, czy nasze Stowarzyszenie Polskich Rodzin Ofiar Obozów Koncentracyjnych, ale również przez takie instytucje jak kandydat na Prezydenta RP, Krzysztof Bosak, który zarzuca Spurek, że ta „porównuje obozy koncentracyjne do hodowli bydła”, czy – uwaga, uwaga – portal TVP Info tytułujący swój główny materiał na swojej stronie internetowej: „Porównała bydło do ofiar III Rzeszy”. Swoją drogą, mógłby się Pereira dogadać z Bosakiem, kogo Spurek porównała do kogo: bydło do Żydów, czy Żydów do bydła.
       Skoro już to mamy załatwione, chciałbym wejść, nomen omen, into the depth i poruszyć kwestie, które jakimś cudem poruszane nie są. Otóż przede wszystkim, ja nie mam pretensji do Spurek, że ona tak strasznie przeżywa los zwierząt. Jak już tu wspomniałem, nie ona jedna i nie ona najbardziej. Powiem więcej, ja tę postawę, zakładając, że ona jest szczera, tak jak to jest niewątpliwie w przypadku piosenkarza Morrisseya, w pewnym sensie szanuję. Ten rodzaj wrażliwości, kiedy człowiek patrzy na te wszystkie mordowane świnie, owce, czy cielęta i nagle widzi Auschwitz, robi naprawdę wrażenie. Co więcej, ja wierzę głęboko, że Spurek w istocie rzeczy przejmuje się losem tych krów. Wbrew pozorom, granica między rozsądkiem, a obłąkaniem wcale nie jest taka gruba. Natomiast bardzo mnie tu zastanawiają dwie rzeczy. Pierwsza to ta, że reakcja – pomijając oczywiście TVP Info i Bosaka, którzy Spurek nienawidzą i tylko czyhają na to, by jej się przydarzyła jakaś przykrość – opinii publicznej na to co ona zrobiła, publikując obraz tej Australijki, jest w sposób oczywisty dęta. Jeśli dziś się okazuje, że cała masa Żydów, którym nie dość, że dotychczas nie przeszkadzała ani piosenka „Donna Donna”, ani nawet wegańskie manifestacje owej Frederiks, chce Spurek za to co zrobiła wsadzić za kraty, to znaczy, że coś tu jest bardzo grubo szyte. I podejrzewam, że świetnie wiem, o co chodzi. Dziś jak wiemy, rozpoczyna się niesławny rusko-żydowski event w Jerozolimie, podczas którego, jak można podejrzewać, dojdzie do próby linczu na Polsce i Polakach. Ponieważ Polska, dzięki godnościowej polityce swojego rządu, oraz godnej jak najbardziej postawie samych Polaków, nie jest tu wcale taka bezbronna, a dodatkowo jeszcze już za parę dni dojdzie do bardzo poważnych uroczystości na terenie Auschwitz, gdzie parę słów prawdy świat usłyszy, nie zdziwiłbym się gdyby ktoś tam gdzieś tam postanowił wykorzystać szaleństwo Spurek i użyć ją w swoich wcale już nie tak szaleńczych celach.
       I znów ktoś powie, po co komu kompromitacja Spurek? Komu może zależeć, szczególnie na wyższych poziomach tej sceny, by tę nieszczęsną kobietę wbić w ziemię? Otóż tu wcale nie chodzi o Spurek. Ona sobie świetnie poradzi i nic jej nie będzie. W końcu nawet Jarosław Kaczyński wie, że miłość do zwierząt potrafi człowiekowi zawrócić w głowie. Jest jednak bardzo możliwe, że ona, przy okazji swojej dbałości o los krów, postanowiła upiec dwa sojowe kotlety – a kto wie, czy nie trzy, jeśli przyjąć, że jej za jej twitterowy komentarz zapłacono – na jednym ogniu, i załatwić swoje porachunki z Polską właśnie. A zatem tu moim zdaniem wcale nie o Spurek chodzi, ale o, jak to wciąż słyszymy, polską europarlamentarzystkę. Nikt bowiem na świecie nie zastanawia się dziś, co to za jedna ta Spurek i co ona ma wspólnego z Polską, poza tym, że w owym Europarlamencie reprezentuje Polskę właśnie. I taka zatem dziś płynie wiadomość w świat: Polska porównała zagazowanych w Auschwitz Żydów do bydła.
      I, powiem szczerze, niewiele by mnie to obchodziło, gdyby nie fakt, że to jest również informacja, którą przekazuje portal TVP Info. I nie ma znaczenia, że oni zamiast słowa „Polska” dają nazwisko Spurek. To już akurat obchodzi tylko małą grupkę interesujących się polityką pasjonatów, takich jak my. Reszta wejdzie w to kłamstwo jak te krowy do wagonów.





środa, 7 lutego 2018

O dyplomatołach z Komitetu Obrony Demokracji

      Sposób w jaki towarzystwo spod znaku „noża i widelca” – starsi czytelnicy pamiętają słynny swego czasu bon mot autorstwa bodajże Andrzeja Celińskiego, mający na celu opisanie różnicy między europejską kulturą a polskim chamstwem – prowadzi politykę, niezmiennie zachwyca swoją bezmyślnością, a jednocześnie każe się nam zastanawiać, ile lat musi minąć, by oni wreszcie zrozumieli, że metoda „na profesora”, jeśli w ogóle kiedykolwiek działała, dawno już straciła swoją moc. Niedługo minie 30 lat, jak komuniści oddali władze i poszli w biznesy, za rządzenie zabrały się nowe elity, i one to wciąż próbują robić na nas wrażenie, niezmiennie stosując jedną smutną zagrywkę w postaci listu otwartego intelektualistów, ewentualnie byłych dyplomatów. Niedawno mieliśmy okazję czytać apel aktorów, piosenkarzy, literatów i pomniejszych celebrytów do polskich władz z prośbą o przyjęcie przez Polskę współodpowiedzialności za Holocaust, i nie minął tydzień, jak zorganizowało się 17 byłych ambasadorów plus jeden komentator stacji TVN24 i wspólnie wysmażyli oświadczenie zatytułowane „List dyplomatów w obronie polskiej racji stanu”, z pozoru odnośnie kryzysu na linii Polska – Izrael, ale tak naprawdę stanowiace zaledwie przedłużenie tego, co jeszcze nie tak dawno mieliśmy okazję regularnie wysłuchiwać podczas demonstracji niegdysiejszego KOD-u… swoją drogą, czy ktoś jeszcze pamięta co to zwierzę?
      I nie byłoby się nad czym zatrzymywać, gdyby nie wręcz porażający styl, w jakim owo oświadczenie zostało skonstruowane, zarówno pod językowym, jaki ściśle merytorycznym względem. Rzućmy okiem na pierwsze zdanie tego popisu:
     „Przebieg sporu z Izraelem, USA i innymi sojusznikami wokół ustawy o IPN dowodzi, że pozycja międzynarodowa Polski jest najgorsza od odzyskania niepodległości w 1989 roku”.
      Przepraszam bardzo, ale czy ktoś mi jest w stanie wytłumaczyć logikę kryjąca się za tą myślą? Przede wszystkim, o  jakim to sporze jest mowa? Zgadzamy się wszyscy, że obecny rząd Izraela, w ramach wewnętrznej kampanii politycznej, próbuje się przewieźć na Holocauście, rozumiemy, że amerykańska administracja, w ten czy inny sposób, od zawsze związana politycznymi interesami ze światowym żydostwem, nie może milczeć, ale o jakich to sojusznikach piszą ambasadorowie? O Ukrainie? O Paragwaju? A może chodzi o Francuzów, których dławi moralne oburzenie na to, jak Polska uchyla się od odpowiedzialności za kolaborację z Hitlerem? Czy oni przypadkiem nie upadli na głowę? No i przede wszystkim, o jakiej my rozmawiamy międzynarodowej pozycji Polski gdy chodzi o rok 1989? Czyżby chodziło o pamiętny uścisk premiera Mazowieckiego z kanclerzem Kohlem, a może o niemniej słynny jego taniec ze swoja rzecznik Niezabitowską podczas wizyty w Katyniu?
       A to przecież zaledwie sam początek. Popatrzmy może na to, co tam się wyprawia dalej: „Od 2015 roku polityka zagraniczna PiS kroczy od katastrofy do katastrofy. Polsce odmawia się przyjmowania wizyt wysokich przedstawicieli, regularnie krytykują ją sojusznicy, nasze gwarancje bezpieczeństwa stają się warunkowe”.
     Albo to: „Państwo PiS bojkotuje szansę, jaką jest Polak – przewodniczący Rady Europejskiej i marnuje miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, bo siła polskich argumentów – zwłaszcza w obszarze państwa prawa – jest żadna”. „Państwo PiS”? To jest język polskiej dyplomacji? Przecież tu jeszcze tylko brakuje uwagi na temat Prezesa i jego kota.
      Można by było to wszystko potraktować jako ponury żart, gdyby nie lista nazwisk pod tym apelem. Nie będę ich tu jednak cytował, bo przede wszystkim nie ma na to miejsca, a poza tym – po co? To co ujrzymy to tak naprawdę jedynie Piotra Nowinę Konopkę, swego czasu ochrzczonego przez Lecha Wałęsę ksywą „gnida” plus bandę, najczęściej kompletnie anonimowych, staruszków, którym odebrano te fraczki, te muszki, te perfumy i którzy od tego oszaleli. Oto cała zagadka. Ciekawe tylko, że ci, co ich do tej roboty wynajmują, wierzą, że oni wciąż jeszcze tworzą jakikolwiek atut. 


Jak zawsze, zachęcam do odwiedzania ksiegarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie można kupować również moje książki. Polecam gorąco.

poniedziałek, 5 lutego 2018

O pilnej potrzebie przeniesienia Auschwitz do Berlina

      Minęło już kilka dobrych dni od czasu, gdy opublikowałem tu tekst, o tyle, moim zdaniem, istotny, że zwracający naszę uwagę na pewien szczególny element awantury rozpętanej przez Izrael i jego sojuszników na całym świecie – w tym, niestety, i w Polsce – a mianowicie na to, że, cokolwiek byśmy powiedzieli na temat Holocaustu, faktem, którego nie zmienimy, jest to, że, dla przeciętnego Żyda, ów Holocaust nieodmiennie kojarzy się z Polską. Ja nie mówię, że przecietny Żyd uważa, że to Polacy, a nie Niemcy, zbudowali krematoria i to Polacy wymordowali te ileś milionów – proszę zwrócić uwagę, że do dziś tak naprawdę nie wiadomo ilu – Żydów, bo większość z nich doskonale wie, że to Niemcy upletli ten sznurek i to Niemcy za niego pociągali. Myślę, że praktycznie każdy Żyd wie, że ich rodziców, dziadków i pradziadków wymordowali Niemcy, a nie Fracuzi, Holendrzy, Wegrzy, czy wreszcie Polacy, tyle że przez pewien rodzaj niezwykle cwanej propagandy, sączonej im w głowy przez lata, oni Holocaust kojarzą nie z Niemcami, ani nawet z Brazylią, czy Paragwajem, lecz z Polską właśnie. A to co ich interesuje, to nie II Wojna Światowa, Trzecia Rzesza, czy nawet Adolf Hitler z jego „Mein Kampf”, lecz ów Holocaust, a który stanowi bardzo jasny i jednoznaczny obraz pociągu, który jedzie przez Polskę, by zawieźć tych wszystkich biednych ludzi do polskiego miasta Oświęcim, by tam ich zagazować. To jest to, co oni wiedzą i ja osobiście nawet bym się nie zdziwił, gdyby się nagle okazało, że wiekszość Żydów na świecie nie wie nawet, że Polska to kraj, który graniczy z Niemcami. Nie zdziwiłbym się, gdyby nagle okazało się, że dla wiekszości z nich Polska to w ogóle nie jest państwo, lecz czysto symboliczne miejsce, jak jakiś Mordor, gdzie nie ma nic poza tym Mordorem i owa świadomość im wystarczy, by mogli zachować to swoje poczucie tożsamości.
      Napisałem tamten tekst, jak sądzę, niezwykle oryginalny i w sposób niezwykle oryginalny pokazujący prawdziwy problem, wobec którego dziś wszyscy stoimy, i mimo upływu już dość długiego czasu, nie udało mi się trafić na komentarz, który by tę moją diagnozę potwierdził, lub choćby na nią zwrócił uwagę. Większość komentatorów, a nie mam tu na myśli głupców i  zdrajców, lecz wyłącznie tych, którzy reprezentują nasz polski interes, skupia się na dwóch kwestiach, czyli przede wszystkim na tej, że Polacy Żydów nie mordowali, lecz, wręcz przeciwnie, ich ratowali, a po drugie na tym, że za tą całą awanturą stoją jakieś żydowskie pretensje do pozostawionego na polskiej ziemi majątku, czyli że, tak naprawdę, chodzi o pieniądze. I to oczywiście jest prawda. Myśmy Żydów nie mordowali ani trochę częściej, niż ktokolwiek inny, a Izrael dziś z całą pewnością interesuje się nami z myślą o tym, ile można by było od nas wyciągnąć, natomiast, moim zdaniem, to w najmniejszym wypadku nie jest kierunek, jakiego powinniśmy się trzymać, z tego prostego powodu, że to że to nie Polacy mordowali Żydów wie każdy, nawet najgłupuszy Żyd na świecie, a na to co sobie różne żydowskie organizacje kalkulują gdy chodzi o pieniądze, nie mamy najmniejszego wpływu poza tym, że zawsze możemy im powiedzieć, że, jeśli mają jakieś problemy finansowe, niech się z nimi zwracają do Niemiec. To jest w końcu bardzo bogaty kraj, a to czego oni się spodziewają dostać, może im zapewnić jeden głupi Bosch, czy Siemens.
      Rzecz polega na czymś zupełnie innym, a mianowicie na tym, by tym durniom wreszcie wbić do głowy, że w latach 1939-1945, a kto wie, czy nie jeszcze znacznie dłużej, Polski jako państwa w ogóle nie było, a na tym terenie panoszyli się na zmianę albo Niemcy, albo Rosjanie plus jacyś najemnicy, którzy Polaków trzymali nieustannie pod groźbą takiej czy innej destrukcji. A jeśli my dziś myslimy o Polsce lat wojennych jako o Polsce, a nie Generalnym Gubernatorstwie, jest to zasługą wyłącznie naszego wyzsanego z mlekiem matki patriotyzmu. Dopóki zatem my będziemy wychodzili z założenia, że jedyne co jest dziś potrzebne temy ogłupiałemu z dobrobytu światu, to jakaś łzawa historia o rodzinie Ulmów, to możemy zapomnieć o tym, że oni cokolwiek z tego co my do nich mówimy zrozumieją.
     Skąd mi przyszło do głowy, żeby w ogóle dziś wracać do tego tematu? Otóż, jak się dowiaduję z Internetu – z tego co wiem, nasza telewizja na ten temat nawet się nie zająknęła – premier Izraela – ten sam, który ostatnio tak bardzo się oburzał tym, że Polska nie pozwala Żydom czcić swojej narodowej pamięci, w czasie przemówienia na Światowym Kongresie Syjonistycznym, powiedział, że Hitler nie planował wcale eksterminacji Żydów, lecz namówił go do tego wielki mufti Jerozolimy Al-Hadżdż Muhammad Amin al-Husajni. A dokładnie było tak:
      „Hitler nie chciał dokonać eksterminacji Żydów, chciał ich wygnać. Al-Husajni pojechał do Hitlera i powiedział: jeśli ich wydalisz, przyjadą do Palestyny. Zapytał wtedy: co więc mam z nimi zrobić? Mufti odpowiedział: spal ich”.
      No i Adolf ich wziął i spalił. Rozumiemy, o co chodzi? Hitler, zdaniem Netanjahu, to był w sumie dobry człowiek i nie miał jakiś szczególnie złych intencji, no ale w swojej naiwności dał się temu Palestyńczykowi przekonać, no i stąd potem trzeba było wybudować w Polsce te komory.
       Z tego co czytam w prawicowych mediach wynika, że cały świat wręcz huczy z oburzenia na słowa Netanjahu, z drugiej strony jednak nie mogę nie zauważyć, że tak naprawdę pies z kulawą nogą się tą wypowiedzią nie przejął, a jeśli ja w ogóle zauważył, to uznał za nieistoną zupełnie część jakiegoś izraelskiego geszeftu, który nie powinien nas interesować, bo to nie jest nasz geszeft, tylko ich, to natomiast co jest ważne, to to, by można było nadal Holocaust kojarzyć z Polską.
     Ja natomiast chciałbym się dziś zastanowić, dlaczego w ogóle Netnajahu powiedział to co powiedział – jak słyszę zresztą, nie po raz pierwszy – bo w to, że to jest taki głupi Bibi, który coś tam od czasu do czasu chlapnie, nie uwierzę. Otóż, moim zdaniem, od pewnego już czasu – i to akurat czujemy pewnie wszyscy – nie tylko Żydom chodzi o to, by Holocaust przestał być kojarzony z Niemcami, a skoro nie z Niemcami, to pozostaje już tylko Polska. Mogłaby być Słowacja, czy Szwecja, czy wspomniany wcześniej Paragwaj, no ale padło na Polskę. Rzecz w tym, żeby z tego interesu wyłączyć Niemcy. Czemu oni to robią, powodów może być znacznie więcej, niż nam się może wydawać, i nie sądzę, byśmy tu mieli cokolwiek do gadania.
      Natomiast – i proszę potraktować to, jako mój wkład w walkę o oczyszczenie polskiej pamięci z tych świństw –  z całą pewnością możemy próbować wyjaśnić światu, że Auschwitz to w ogóle nie jest Polska, a najlepiej zrobić to tak, by rozpocząć już dziś poważne rozmowy z Niemcami na temat przeniesienia całego tego kompleksu z Oświęcimia i Brzezinki do zaproponowanego przez nich dowolnego miejsca na terenie Niemiec. Majdanek możemy im dodać w pakiecie. To jest mniej więcej coś podobnego do ewentualnego zwrotu Polsce tupolewa przez Rosjan. Jestem pewien, że przy dzisiejszych możliwościach to jest jak najbardziej do zrobienia. I myślę że wystarczy parę lat, by owa izraelska młodzież odwiedzająca Auschwitz przyzwyczaiła się do myśli, że kiedy oni będą wyruszać, by oglądać te bloki, będą musieli lądować nie w Krakowie, lecz w Berlinie. Lub w Monachium. To tam chyba znajduje się główna siedziba Siemensa?


Przypominam, że moje książki sa do kupienia w księgarni na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl. Gorąco  zachęcam.

       

czwartek, 1 lutego 2018

Dla mojego serdecznego kumpla, magazyniera Wacka, z wesołym Szalom

      Antypolska histeria – a słowa “histeria” używam tu wyłącznie z wrodzonej dobroci serca, by nie węszyć zwykłej, cynicznej prowokacji – trwa już kilka dobrych dni i to co mnie przez ten czas zadziwiało niemal najbardziej, to to, że z niezrozumiałych dla mnie powodów milczą tak zwane „autorytety”. Każdy kto choćby pobieżnie śledzi naszą scenę publiczną, zdążył z pewnością zaobserwować, że każdemu tego rodzaju wybuchowi towarzyszy nieodmiennie reakcja w postaci listu otwartego podpisanego przez osoby o powszechnie znanych nazwiskach – pisarzy, aktorów, piosenkarzy, dziennikarzy, profesorów uniwersytetów. Nastawiałem więc przez jakiś czas ucha, w pewnym momencie nawet już traciłem nadzieję, że tradycji stanie się zadość, jednak w końcu się doczekałem. Oto media opublikowały otwarty apel do polskich władz o „uciszenie emocji” i „wycofanie się” z zapisów nowelizacji ustawy o IPN-ie. „Nie tędy droga do odzyskania zbiorowej godności”, czytamy w apelu. „I nie wszystko stracone. Ustawodawca może jeszcze się cofnąć, o co gorąco apelujemy”.
       I tu muszę przyznać się do pewnej nieuczciwości. Poza tymi paroma zdaniami i jeszcze jednym fragmentem, o którym za chwilę, ja owego apelu nie czytałem, z tego wstydliwego powodu, że mi się nie chciało. Nie znam nawet pełnej listy osób, które się pod tym podpisały, wiem natomiast, że, wśród wielu innych, są tam, w kolejności alfabetycznej: Anne Applebaum, Barbara Engelking, Jan Tomasz Gross, Jan Hartman, Agnieszka Holland, Krystyna Janda, Aleksander Kwaśniewski, Andrzej Rzepliński, Radosław Sikorski, Aleksander Smolar, Kazimiera Szczuka, Paweł Śpiewak, Róża Thun, Olga Tokarczuk, Grzegorz Turnau, oraz – last but not least – Jacek Żakowski (to ten od „W pustyni i w puszczy”).
      I oto, proszę sobie wyobrazić, owa wesoła gromadka w swoim apelu napisała coś takiego:
      „Dlaczego dyskusja o faktach historycznych ma toczyć się w asyście prokuratury i sądu? Dlaczego ofiary i świadkowie Zagłady mają ważyć słowa, by nie podpaść organom ścigania i czy będzie odtąd czynem karalnym świadectwo ocalałego Żyda, który 'bał się Polaków?' Dlaczego mamy spierać się nie na argumenty, lecz na paragrafy? Czy byłby to, zważmy, zakaz symetryczny do zakazu kłamstwa oświęcimskiego? I skąd taryfa ulgowa dla wybranych zawodów - dlaczego za 'antypolskie' opinie nie będą ścigani jedynie uczeni i artyści? A dziennikarze? A nauczyciele? Gdzie ma leżeć granica między tolerowaną nauką i sztuką a karalną publicystyką i kto ustalałby 'fakty', którym nie wolno się sprzeciwić?"
      Otóż pragnę oświadczyć, że tu akurat w całości popieram stanowisko naszych autorytetów. Podobnie jak oni, uważam, że w tym akurat fragmencie ów rządowy projekt jest wyjątkowo nieudany i że rażącą niesprawiedliwością jest to, by, wedle zapisów znowelizowanej ustawy, ktokolwiek był traktowany w sposób szczególny, a zwłaszcza artyści i naukowcy. Oni również, jeśli tylko im przyjdzie do głowy oskarżać Polskę, czy Polski Naród o współudział w Zagładzie, czy to w formie kolorowego obrazka, wierszyka, teatrzyku, czy naukowej pogadanki, powinni w jednej chwili zostać wzięci za mordę i postawieni przed sądem. Podobnie jak dziennikarze, nauczyciele, politycy i każda inna osoba, włącznie z jakimś zaprutym menelem na Dworcu Centralnym w Warszawie.  
       A zatem przyłączam się do powyższego apelu i sugeruję, by jak najszybciej wprowadzić odpowiednie zmiany do procedowanej właśnie nowelizacji i wycofać z niego w całości paragraf 3 artykułu 55a, w taki sposób, by w momencie, gdy Aleksander Kwaśniewski, wygłaszając swoje opinie w telewizji TVN24, Agnieszka Holland, realizując swój kolejny film, Róża Thun, udzielając wywiadu którejś z niemiecki stacji telewizyjnych, Grzegorz Turnau, pisząc swoją nową piosenkę, czy Olga Tokarczuk, pracując nad swoją najnowszą powieścią, a Paweł Śpiewak, prowadząc swoje naukowe badania na temat polskiego antysemityzmu, bardzo uważali na to, co piszą, bo nie znają dnia ani godziny. A jeśli im tak bardzo zależy, by pozostać intelektualistami reprezentującymi niezależną, i, jak najbardziej, bezkompromisową myśl, skupili się nad rozwiązaniem kwestii, która od wieków dręczy już naprawdę cały świat, a mianowicie, jak to jest, że gdziekolwiek pojawi się jakiś Żyd, wszyscy dookoła zaczynają robić znaczące miny. I czy przypadkiem nie jest tak, że to, iż Żydzi musieli w pewnym momencie przejśc przez piekło Holocaustu nie jest przypadkiem ich osobistą zasługą.

Powyższy tekst został napisany na zamówienie i z inspiracji mojego kolegi Wacka Grzybowskiego z Opola. Nie zmienia to jednak faktu, że tak jak dotychczas zachęcam do kupowania moich książek. Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, są one do kupienia w ksiegarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl. Polecam serdecznie. 



Nok nok! Chuju ar?

  Bóg mi świadkiem, że ile razy zdarzy mi się tu coś napisać na temat języka angielskiego i kompleksów, jakie w tym właśnie oblazły z...