Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Paweł Olszewski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Paweł Olszewski. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 15 kwietnia 2012

Cała władza w ręce Grycanek

Nie wiem jak inni, ale ja zauważyłem tu na blogach pewien dość standardowy sposób reagowania na wspomnienie o osobach, których nie lubimy, a polegający na udawaniu, że tego kogoś nie znamy. Tak jakby najlepszą metodą zademonstrowania pogardy dla kogoś kogo nie lubimy, było zapewnienie, że my tak naprawdę w ogóle nie wiemy, o kim mowa. Czasem owe demonstracje przybierają postać dość komiczną, kiedy na przykład wspominamy nazwisko Niesiołowskiego, czy Urbana, a ktoś na to przychodzi i z niewinną miną pyta: „Urban? Przepraszam, ale kto to taki, bo osobiście pierwsze słyszę”, a do tego podsyła jeszcze takie sprytne mrugnięcie, że niby wszyscy wiemy, jak naprawdę jest, tyle że tu chodziło tylko o to, by tego Urbana chytrze zdeprecjonować.
Czasem jest też tak, że tu nawet nie musi chodzić o ludzi. Przecież nawet i mnie się wielokrotnie zdarzało, że ja coś wspominałem na przykład o „Szkle Kontaktowym”, a więc czymś co, jakby nie było, za ileś tam lat, kiedy już czasy, którymi się tak zadręczamy będą mogły zostać uczciwie opisane w książkach do historii, będzie przedstawiane jako narzędzie najbardziej perfidnej i niszczącej propagandy, i bez czego prawdopodobnie nie udałoby się tak skutecznie zniszczyć aż tak wielkich grup społeczeństwa, a tu pojawiał się ktoś, kto mnie jak gdyby nigdy nic pytał „Jakie szkło? Przepraszam, ale ja telewizji nie oglądam, więc się nie znam”.
Powiem szczerze, że akurat ten typ retoryki bardzo mi się nie podoba. Przede wszystkim dlatego, że ona jest zbyt powszechna, by robiła choćby minimum tego wrażenia na jakie wydaje się liczyć, a poza tym ja jestem przekonany, że za jej popularnością stoi bardzo błędne przekonanie, że Polska byłaby wolna i szczęśliwa, gdyby jak najmniej ludzi wiedziało, kto to taki Monika Olejnik czy Grzegorz Miecugow, podczas gdy prawda wygląda dokładnie przeciwnie. Gdyby wszyscy – każdy jeden obywatel, włączając w to dzieci i starców – wiedzieli kim jest Monika Olejnik i Grzegorz Miecugow, nasze problemy dziś by już były jedynie złym wspomnieniem
I oto przyszła pora, żeby przejść do sedna rzeczy. Jest mianowicie w Platformie Obywatelskiej polityk nazwiskiem Paweł Olszewski, i ja tym razem nie wykluczam, że nazwisko to, a kto wie, czy też i nie sama postać, akurat dla wielu z nas, pozostają autentycznie obce. On wprawdzie, jak się okazuje, krąży po polskiej scenie politycznej od dobrych kilku już lat, jednak muszę przyznać, że do niedawna o jego istnieniu nawet ja nie wiedziałem. A zatem, tym bardziej uważam tu za konieczne zrobić wszystko, by on stał się osobą powszechnie znaną. A zatem zacznijmy może od zdjęcia:


Skoro już to mamy za sobą, spójrzmy, kim jest ów Paweł Olszewski. Otóż jest to człowiek, który dziś chyba pełni funkcję rzecznika Klubu Parlamentarnego Platformy, i, jak możemy zobaczyć na powyższej fotografii, wygląda mniej więcej tak, że gdyby nie miał nic do roboty, to mógłby pojechać do Hollywood zgłosić się wszystko jedno do kogo, i nie odzywając się ani słowem, za ciężkie pieniądze dostałby rolę w dowolnym filmie o Drugiej Wojnie Światowej. I nie musiałby nawet nic mówić. Wystarczyłoby, żeby patrząc tymi swoimi oczyma, udawał że strzela do małych żydowskich dzieci, albo kierował ludzi do gazu. To jest, jak widzimy, dokładnie ta twarz.
Ja akurat tego Olszewskiego od pewnego już czasu znam – przyznaję, że głównie z powodu owego szczególnego wyglądu – ale też ze względu na to co on mówi i w jaki sposób. Otóż kiedy Paweł Olszewski pokazuje się publicznie, na jego twarzy, w jego gestach, w tonie jego głosu nie ma śladu niepewności. To jest klasyczny przykład wziętego prosto z ulicy bałwana o maślanych oczach sadysty-psychopaty, który nagle, ku zaskoczeniu wszystkich, zaczyna się zachowywać jakby w ogóle nie czuł niestosowności sytuacji. To jest idealny przykład człowieka z ulicy, który wchodzi na jakieś przyjęcie, gdzie jest mnóstwo osób z takimi czy innymi zasługami i z pewną mniejszą lub większą pozycją, i zanim się rozejrzy od razu zaczyna się popisywać. Pamiętam jak zostałem zaproszony do Belwederu na spotkanie zorganizowane przez zamordowanego w Smoleńsku Rzecznika Praw Obywatelskich Janusza Kochanowskiego. Stałem przed tym Belwederem i zastanawiałem się, jak tam wejść i jak się tam zachowywać, skoro nikogo nie znam. Obok mnie stał Antoni Libera – ktoś kogo znam i szanuję – ale ponieważ w końcu jakoś tak niezręcznie się pchać z ręką, to się do niego nie odezwałem, on zresztą do mnie też, i tak staliśmy, a ja nie mogłem się nadziwić, że on stoi taki sam i taki skromny i taki cichy, jakby się bał tej sytuacji mniej więcej tak jak ja. Otóż uważam, że ten Olszewski, gdyby tam był, natychmiast by zaczął zadawać szyku, jednych klepać po plecach a innych opieprzać, nie wykluczam, że podszedłby nawet do premiera Olszewskiego, szturchnął go łokciem w bok i powiedział: „Takie ładne nazwisko, a tak kompromitująca historia!”, aż w końcu ktoś by tam wszedł i się go spytał, kim on, przepraszam, jest.
Tymczasem jest tak, że jeśli ktoś sądzi, że ten Olszewski to jest zwykły psychopata bez oblicza i nazwiska, znajduje się w poważnym błędzie. Bo proszę sobie wyobrazić, że w Platformie Obywatelskiej, będąc nikim, kariery, zrobić się nie da. Przypadkową karierę można zrobić oczywiście w PiS-ie, w PSL-u, w SLD, nie mówiąc już o Ruchu Palikota. W Platformie system działa zupełnie inaczej. Jeśli komuś się w Platformie Obywatelskiej uda odnieść sukces na poziomie, który jest jakoś tam rozpoznawalny w przestrzeni publicznej, musi się być jednocześnie kimś kto prawdopodobnie ma poważne pieniądze, a pod drugie kimś kto w środowisku, które te pieniądze rozdziela – choćby i bardzo lokalnym – ma pozycję na tyle mocną, by stać najbliżej owej kasy. A to ludziom o pewnej szczególnej umysłowości może dawać wyjątkowo silne poczucie pewności siebie. Pamiętamy wszyscy scenę z Ojca Chrzestnego, kiedy to Walz mówi Hagenowi, że on zna wszystkich ważnych nowojorskich adwokatów, jednak o Hagenie nie słyszał, na co Hagen odpowiada mu: „Bo ja mam tylko jednego klienta”. Własnie o to mi chodzi, kiedy mówię o poczuciu pewności siły. I, gdyby ktoś chciał zgłaszać pretensje, od razu musze się zastrzec. Ja Olszewskiego w żaden sposób nie porównuję do Hagena. Hagen był zdecydowanie bardziej małomówny i wszędzie się starał być nieustannie uprzejmy. Olszewski natomiast jest z Bydgoszczy.
Jak ktoś chce wiedzieć więcej o tym, co Olszewski robi w Bydgoszczy, niech sobie poszuka w Internecie, a ja mogę tylko zapewnić, że informacji na ten temat znajdzie tam co niemiara. Zapewnić również mogę, że każda z tych informacji bardziej niż poprzednia i następna wskazywać będzie na to, że mam sto procent racji, kiedy twierdzę, że jak się jest politykiem Platformy Obywatelskiej i ma się tam pozycję na tyle eksponowaną, że człowieka zaproszą od czasu do czasu do telewizji i poproszą o opinie na jakikolwiek temat, a w dodatku przy wygłaszaniu tych opinii człowiek się od początku do końca zachowuje jakby chciał powiedzieć, że jak mu ktoś podskoczy, to on będzie musiał o tym powiedzieć tatusiowi.
I ja uważam, że jeśli pamiętamy o tym, że Platforma Obywatelska to partia sprawująca obecnie w Polsce władzę, i to sprawująca ją w sposób wyjątkowo agresywny, chyba bez precedensu w nowej, a możliwe że nie tylko w nowej, Polsce, wiadomość o tym, że ludzie tacy jak Paweł Olszewski odgrywają tam rolę pierwszoplanową, jest wiadomością zdecydowanie przygnębiającą. Bo przyjęcie tego jako fakt musi nas prowadzić nas do wniosku kolejnego. Ich można stąd usunąć wyłącznie silą. Inaczej się nie ruszą. Ich już nie zmienią ani błagania, ani groźby, ani obietnice. Ludzie tacy jak Paweł Olszewski nie dają nam żadnego pola manewru. Oni wyłącznie wymagają użycia brutalnej siły.
O co mi chodzi, kiedy wpadam w tak desperacki ton? Proszę mi pozwolić opowiedzieć o pewnym towarzystwie z zupełnie innej strony naszej sceny publicznej, a mianowicie o tak zwanych „Grycankach”. Podobnie jak to się ma w przypadku Pawła Olszewskiego, owe Grycanki zdobyły społeczną pozycję ani dzięki swojemu wdziękowi, ani osobistym talentom, ani pracy, ani nawet sprytowi, ale wyłącznie przez to, że mają do dyspozycji duże – najczęściej w ogóle nie swoje – pieniądze. Podobnie też, tak jak Pawel Olszewski, w miejscu w którym się znalazły im się tak spodobało, że one całkowicie zatraciły poczucie rzeczywistości i w pewnym momencie zaczęły się zachowywać w taki sposób, że między nimi a światem przyrody zapanował stan permanentnej wojny, i każdy normalny człowiek wie, że one będą ten świat swoją obecnością zatruwać tak długo, aż ktoś przyjdzie i je zwyczajnie wyprowadzi. Nie wcześniej. Kim są te Grycanki? Otóż, wbrew temu co sądzą niektórzy, one nawet nie są żoną i córkami znanego producenta lodów Grycana. Jedna z nich to jego synowa, natomiast dwie pozostałe, to jej córki. Żeby nie przeciągać, popatrzmy jak one się prezentują:


I teraz sprawa polega na tym, że każdy kto czyta kolorową prasę, wie o nich, zna ich każdy ruch i każde ich słowo. A to wszystko dzięki temu, że one sobie tę sławę kupiły. Jak widać, nie dzięki wdziękowi, urodzie, czy jakiejś szczególnej działalności, ale normalnie – za pieniądze. I nie jest tak, że one idą na jakieś przyjęcie, tam im ktoś robi zdjęcie, a następnie to zdjęcie zostaje zaprezentowane w kolorowych magazynach. Jak słyszę, one są zapraszane do telewizyjnych programów, występują na pokazach mody, ich styl i prezentowane przez nich kreacje komentowane są przez najważniejszych projektantów i przez tak zwanych trendsetters, i obecnie jest tak, że tak zwana branża traktuje je jako przykład prawdziwej rewolucji w stylu i szyku. Okazuje się, że nie ma praktycznie jednego przedstawiciela tego przemysłu, który – w każdej innej sytuacji odpowiednio bezwzględny w ocenie tego co się dzieje w tej przestrzeni – miałby śmiałość powiedzieć, że Grycanki to jakaś kpina. Wręcz przeciwnie. Każdy z nich, choćby zwykle najbardziej okrutny i bezlitosny, twierdzi, że one są absolutnie wyjątkowo szykowne.
Ja wiem oczywiście, że tu na blogu i w okolicach jest taki nastrój, że zaraz ktoś powie, że to jest pewnie taka akcja mająca na celu wmówienie społeczeństwu, że nasza Pierwsza Dama to wzór elegancji i stylu, i że wszystkie strony tej afery są zatrudnione przez Kancelarię Prezydenta. I właściwie tej możliwości nie wykluczam. Możliwe, że na samym końcu tego niezwykłego planu stoi pani Dziadzia. Ja jednak sądzę, że to nie jest wcale najważniejsze. Bez względu na to, czy tu chodzi aż o nią, czy tylko o szaleństwo paru kretynek, które zapragnęły być sławne, i a konto tego, gotowe są wydać cały majątek, to co naprawdę zatrważa, to to że to wszystko to nie jest sen. Nie śni nam się Paweł Olszewski, nie śnią nam się te trzy hipopotamy, nie śni nam się Anna Komorowska z mężem, nie śni nam się Sławomir Nowak i Zbigniew Hołdys, Janusz Palikot i Ryszard Kalisz, Hanna Gronkiewicz Waltz i Kuba Wojewódzki ze swoim kumplem Figurskim. Nam się w ogóle nic nie śni. To wszystko jest naprawdę i nas powoli oblepia.
A nam pozostaje tylko już czuwać i nie łudzić się, że gdy przyjdzie czas, to wystarczy tupnąć, a oni się wszyscy rozbiegną, jak tamte czerwone pająki od niegdysiejszego Wałęsy To w żaden sposób nie wystarczy. Pamiętajmy.
Właśnie nasz kolega Coryllus zarzucił mi, że ja cenzuruję Grycanki. Przyznaję. Ja nie chciałem być zbyt dosadny i faktycznie coś ukryłem. Jednak powodowany wyrzutami sumienia, wklejam coś jeszcze. I dziękuję za cierpliwość.


Ponieważ sytuacja pozostaje praktycznie bez zmian – a kiedy mówię, że bez zmian, to tylko po to, by za bardzo nie narzekać – bardzo proszę o wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta. Zachęcam poza tym do kupowania książki o liściu, której okładka tez obok jest gotowa do przyjęcia kolejnego kliknięcia. Jestem pewien, że nikt nie będzie żałował. Dziękuję.

Nok nok! Chuju ar?

  Bóg mi świadkiem, że ile razy zdarzy mi się tu coś napisać na temat języka angielskiego i kompleksów, jakie w tym właśnie oblazły z...