wtorek, 27 lutego 2024

Tomasz Sakiewicz - producent pierwszej klasy płyt paździerzowych

 

       Minął kolejny dzień z kolejnymi informacjami o kolejnym sukcesie telewizji Republika, a ja odczuwam coraz większą irytację i, w konsekwencji, coraz większe zmęczenie tym, co owa telewizja mi dostarcza. W momencie gdy reżim Donalda Tuska praktycznie zlikwidował publiczną telewizję, a wraz z nią kanał plus portal TVP Info, zupełnie naturalnie przełączyłem się na Republikę, a więc telewizję, którą przez całe długie lata omijałem szerokim łukiem, i dziś, z braku jakiejkolwiek innej sensownej oferty, oglądam już tylko to i, jak już wspomniałem, dostaję na nich coraz większej cholery.

      Jeśli mam najkrócej wytłumaczyć się ze swojej postawy, to powiem tyle, że o ile przez minione osiem lat miałem w ofercie, na zmianę, albo propagandę spod znaku tygodnika „Sieci”, albo „Gazety Polskiej” z jej tak zwanymi „Klubami”, co przy zachowaniu jakiegoś tam „środka”, z audycjami trzymającymi się z dala od polityki, co dawało pewną estetyczną równowagę, to telewizja Republika w tej mierze nie daje już żadnych szans. Tu mamy wyłącznie Sakiewicza, Lisiewicza, Hejke, Kowalskiego, Szafarowicza z Hołdą i całą kupę jakiś komików. A wszystko na technicznym, estetycznym i emocjonalnym poziomie tygodnika „Angora”.

     Zaglądam do internetowego portalu Republiki, a tam jest jeszcze gorzej, bo od góry do dołu już tylko prośby o pieniądze. Na samej górze wprawdzie informacja, że Jacek Ozdoba skomentował prace komisji w sprawie Pegasusa, ale dalej już po kolei: albo „Dom Wolnego Słowa”, albo „Jak zasubskrybować Republikę na YouTube”, albo „Nie tylko w telewizji, ale i w internecie”, albo „Warto reklamować się w TV Republice”, albo „Telewizja Republika. Oglądaj”, albo „Zamów wyjątkowe koszulki w sklepie Gazety Polskiej”, albo „Wspieraj wolne media!” i wreszcie, jakże by nie, „Rekordowe wyniki portalu TV Republika”. No i nadchodzi dzień kolejny, kolejna próba i tym razem już nie ma żadnych informacji. Tylko telewizyjne okienko i telewizja Republika. Oto codzienna oferta red. Sakiewicza.

       No i wreszcie mamy poźny wieczór i trafiam na codzienny program dla sympatyków TV Republika z szerokiego świata, którzy języka polskiego nie znają, ale dzięki staraniom redakcji mogą uzyskać wiedzę na temat sytuacji w Polsce i na świecie w języku angielskim. No i tam, jak najbardziej, stały program redaktora Rachonia, który przedstawia swoje głębokie polityczne analizy w tym właśnie języku. I proszę sobie wyobrazić, że tu akurat mamy do czynienia z prawdziwym hitem. Rachoń wprawdzie czyta swoje teksty z promptera, ale stara się to robić naśladując akcent zasłyszany na amerykańskich westernach z lat 50. i 60., a biorąc pod uwagę fakt, że praktycznie w każdym zdaniu robi błędy w wymowie tak drastyczne, że niekiedy przekaz staje się wręcz niezrozumiały, ci nieliczni widzowie anglojęzyczni muszą mieć naprawdę wyjątkową zabawę, zwłaszcza gdy na końcu zobaczą autorskie logo Rachonia o treści „We rollin’”.

        Yeah!!!

        Wspomniałem w pewnym momencie o tygodniku „Angora”, nie bez przyczyny. Otóż przypomniałem sobie nagle, jak swego czasu na ów pażdzierzowy projekt zwrócił uwagę mój ówczesny pracodawca Piotr Bachurski, wydawca „Gazety Warszawskiej”. Zasugerowałem mu pewnego dnia, by zmienił graficzną szatę swojego tygodnika, tak by on wyglądał bardziej reprezentacyjnie,  jak, powiedzmy, „Sieci” Karnowskich, czy choćby „Do Rzeczy”, a on mi własnie dał przykład „Angory”, która może wygląda jak zadrukowany papier toaletowy, ale za to notuje najwyższą sprzedaż. I powiedział coś w rodzaju: „Ludzie, panie Krzysztofie, lubią właśnie tak”.

       Myślę więc o tej nieszczęsnej Republice, o Angorze, ale też o niegdysiejszej TVP Info i zaczynam się zastanawiać, czy likwidacja TVP nie okaże się gwożdziem do trumny dla liberalnej rewolucji, która po 13 grudnia wzięła Polskę za twarz i zaczęła wprowadzać swoje porządki. Zniszczyli bowiem coś co – jak wielu z nas dziś potwierdza – przyniosło porażkę polskiej patriotycznej prawicy i po kolejnych czterech lata mogło doprowadzić do tego, że nawet ta reszta, takich jak my, najbardziej zdeterminowanych wielbicieli Jarosława Kaczyńskiego, powiedziałaby: „E tam! To już ten TVN jest jakiś bardziej”.  I zaczynam się dziś na przykład zastanawiać, co Polska – nie ta banda psychopatów, ale Polska – dostała w zamian za redaktorów Ogórek, Pereirę, Klarenbacha, Janeckiego, ale też za Marylę Rodowicz, Zenka Martyniuka, czy niesławny Sylwester Marzeń. Otóż zamiast tego wszystkiego, co tamtych doprowadzało do szału, a u nas wzbudzało albo zwykłe zniecierpliwienie, albo często nieznośne zażenowanie, pojawiła się jakość, jakiej dotychczas nie znaliśmy, której emanacją stało się hasło: „Każde polskie serce pika, gdy nadaje Republika!”. A ja bardzo nieśmiało, czasem wręcz z pewnym lękiem, czułem od paru lat, że intelektualna oferta jaką Prawo i Sprawiedliwość kierowało przez te wszystkie lata do Polaków, tak naprawdę niewiele się różniła od tego, co im proponował  tak zwany Nowy Świat, tyle że zamiast niebieskich flag unijnych wokół powiewały flagi biało-czerwone. Zbyt mocno niekiedy czułem, że wspomniany Sylwester Marzeń gromadził dokładnie tę samą publiczność, którą mogliśmy z przerażeniem oglądać podczas pokazywanych w Polsacie kabaretów, czy słuchać jej rechotu w kinach podczas premier polskich romantycznych komedii, czy kryminałów Patryka Vegi, czy wreszcie kryć się przed ich żartami w telefonach do „Szkła Kontaktowego”, które tak naprawdę przychodziły od takich samych ludzi, jacy dzwonili czy pisali tweety do programu „W Tyle Wizji”, czyli, krótko mówiąc, pokolenia korpo i ich rodziców. Doszło do tego, że dla ludzi na których tak naprawdę nasza Polska mogła liczyć, intelektualna i estetyczna oferta – bo mam na myśli ofertę estetyczną i intelektualną, a nie polityczną – jaką przedstawiła Prawo i Sprawiedliwość była kompletnie bezużyteczna. I polityka nie miała tu nic do rzeczy.

       I mam bardzo mocne podejrzenie, że jeśli możemy dziś liczyć na pokonanie zła, które okazało się tak bezwzględne, tak wręcz nieludzkie, że wszelkie nasze wyobrażenia i przewidywania w odpowiednim czasie nie potrafiły choćby się z nim skonfrontować, to jedyna nadzieja w ludziach, którzy dopiero w TV Republika odnaleźli swój dom. Obawiam się – a jednocześnie, paradoksalnie, mam nadzieję – że dla nich to nawet, że owa słynna jakość obrazu, której już chyba żadne pieniądze nie poprawią, pozostanie taka jak jest dzisiaj, to że tam rej będą wodzić redaktorzy Grzegorz Wszołek, Oskar Szafarowicz, Marian Kowalski, Piotr Lisiewicz, czy wspomniane przez mnie wcześniej „We rollin’!” Rachonia, będzie jedynie dodatkowym argumentem za tym, by w nadchodzących wyborach zagłosować na Prawo i Sprawiedliwość... czy kogo tam im wskaże Tomasz Sakiewicz.

 


wtorek, 13 lutego 2024

Moje typy - powrót do przeszłości

 

Ci z nas, którzy wiedzą, o co chodzi z tymi „moimi typami”, mogą się zastanawiać, po co ja ów pomysł niegdysiejszego Kisiela dziś akurat postanowiłem powtórzyć. Odpowiedź jest jasna i nieskomplikowana. Czynię to, ponieważ niesławny Onet doniósł nam, że grupa nadzwyczaj obywatelsko zaangażowanych instytucji i osób przedstawiła ministrowi Bodnarowi listę 75 nazwisk objętych aktualnie prokuratorskimi zarzutami i śledztwami, poczynając od niejakich Moniki Pacyfki Tichy i Linusa Lewandowskiego, przez osoby szerzej znane,  jak Klementyna Suchanek, czy Cezary Kucharski, po prawdziwe tuzy polskiej przestępczości, by wspomnieć choćby Włodzimierza Karpińskiego i Tomasza Grodzkiego, z apelem o natychmiastowe umorzenie wszystkich wymienionych spraw. Onet przekazał ową informację, wraz z wszystkimi szczegółami, a ja sobie pomyślałem, że mamy do czynienia z akcją, ktora powinna zostać zapisana i zachowana dla potomności. I stąd dzisiejsza notka. Bardzo proszę:

 

 

Lech Wałęsa 

Akcja Demokracja

Cień Mgły: Oddolne Wsparcie Strajku Kobiet

Forum Obywatelskiego Rozwoju

Fundacja Aktywna Demokracja

Fundacja Basta

Fundacja Centrum im. Prof. Bronisława Geremka

Fundacja Czas Kobiet Poznań

Fundacja Feminoteka

Fundacja Lambda Polska

Fundacja Lepsze Niepołomice

Fundacja Ocalenie

Fundacja Otwarty Dialog

Fundacja The Hope Project Polska

Fundacja Wolności Gospodarczej

Grupa Granica

Komitet Obrony Demokracji

Lotna Brygada Opozycji

Media Liberation Fund

Obywatele RP

Ogólnopolski Strajk Kobiet

Otwarta Rzeczpospolita

Otwarty Klub Obywatelski im. Piotra Szczęsnego

Polska Fundacja im. Roberta Schumana

Polska Rada Biznesu

Protestea

Stowarzyszenie Adwokackie Defensor Iuris

Stowarzyszenie Homokomando

Stowarzyszenie Kampania Przeciw Homofobii

Stowarzyszenie Lambda Warszawa

Stowarzyszenie Lex Q

Stowarzyszenie Sędziów Themis

Studencki Komitet Antyfaszystowski

Towarzystwo Dziennikarskie

Związek Ukraińców w Polsce

Leszek Balcerowicz, b. Wiceprezes Rady Ministrów, Minister Finansów i Prezes NBP

Andrzej Blikle, profesor w IPI PAN i członek Academia Europaea

Michał Boni, b. Minister Cyfryzacji i Poseł do Parlamentu Europejskiego

Juliusz Braun, b. Poseł, Przewodniczący KRRiT oraz Prezes TVP

Michał Dadlez, profesor PAN i Uniwersytetu Warszawskiego

Rafał Dutkiewicz, b. Prezydent Wrocławia, Prezes Pracodawców RP

Władysław Frasyniuk, działacz opozycji w PRL, b. Przewodniczący Unii Wolności

Beata Geppert, tłumaczka literatury francuskiej

Agnieszka Holland, reżyserka filmowa i teatralna

Zbigniew Hołdys, wokalista, muzyk i kompozytor

Krystyna Janda, aktorka

Robert Krzysztoń, działacz opozycji w PRL, publicysta

Jacek Kucharczyk, Prezes Zarządu Instytutu Spraw Publicznych

Bogdan Lis, działacz opozycji w PRL

Tomasz Lis, dziennikarz

Cezary Łazarewicz, działacz opozycji w PRL, dziennikarz, publicysta i pisarz

Hanna Machińska, profesor UW, b. Zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich

Marcin Matczak, profesor UW

Ewa Negrusz-Szczęsna, wdowa po "Szarym Człowieku" Piotrze Szczęsnym

Piotr Niemczyk, działacz opozycji w PRL, dziennikarz

Konrad Nowacki, wydawca, Wydawnictwo Cyranka

Janina Ochojska, założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej

Janusz Onyszkiewicz, b. Minister Obrony Narodowej i Wiceprzewodniczący PE

Laurent Pech, profesor prawa, dziekan UCD Sutherland School of Law

Mikołaj Pietrzak, adwokat, Dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie

Maciej Pisuk, pisarz i scenarzysta

Andrzej Rojek, Przewodniczący Rady Fundacji Edukacyjnej Jana Karskiego, Wiceprzewodniczący Rady Fundacji Kościuszkowskiej

Łukasz Ronduda, reżyser

Wojciech Sadurski, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu w Sydney

Jakub Sienkiewicz, piosenkarz, neurolog

Sławomir Sierakowski, dziennikarz, redaktor naczelny Krytyki Politycznej

Mirosław Skórka, Prezes, Związek Ukraińców w Polsce

Jacek Socha, ekonomista, b. Minister Skarbu Państwa

Grażyna Staniszewska, działaczka opozycji w PRL, b. Senator i Posłanka do PE

Jacek Szymanderski, działacz opozycji w PRL, socjolog

Klementyna Suchanow, pisarka, Ogólnopolski Strajk Kobiet

Magdalena Środa, filozofka, profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Marcin Święcicki, b. Prezydent Warszawy i Minister Współpracy Gosp. z Zagranicą

Tomek Ulatowski, Przewodniczący Rady, Media Liberation Fund

Andrzej Wielowieyski, działacz opozycji w PRL, b. Senator i Poseł do PE

Ewa Winnicka, dziennikarka, reporterka

Krzysztof Zakrzewski, Partner Zarządzający, Domański, Zakrzewski, Palinka

Andrzej Zoll, b. Prezes Trybunału Konstytucyjnego



Ponieważ nawalił system, tą drogą odpowiadam Księdzu i Romkowi:

Niestety żadna z wymienionych przez Was organizacji nie zechciała się podpisać pod wspomnianym apelem. Obawiam się, że władza będzie musiała zrobić z nimi porządek. A ja bym w swoim imieniu proponował Fundację Batorego.

 

poniedziałek, 12 lutego 2024

O tym jak ateizm stał się passe

 

      Powiem absolutnie szczerze, że nie mam bladego pojęcia, od jak dawna słucham muzyki – wszelkiej możliwej muzyki – świadomie i z niezmienną pasją. Podejrzewam, że zacząłem się nią aktywnie interesować, kiedy miałem 12, a może 13 lat. Może 14. Wiem na pewno, że kiedy w roku 1970 na festiwalu Jazz Jamboree wystąpił John Surman ze swoim Trio, kupiłem wydaną przez Polskie Nagrania z tego wydarzenia płytę, a miałem wówczas lat 15, a więc skoro zanurkował tak głęboko w wieku 15 lat, to jednak debiutować musiałem parę lat wcześniej.

      Słucham więc muzyki od bardzo dawna, przez te wszystkie lata trafiłem na najróżniejsze muzyczne projekty i najróżniejszych artystów, o wielu z nich napisałem w swojej książce o „podwójnym nokaucie”, wśród nich jednak przez moją świadomość przemknęło coś co do dziś nosi nazwę The Residents. Mimo że z różnych żródeł odbierałem informacje, że The Residents, jako być może najważniejszy muzyczny projekt współczesnej amerykańskiej awangardy jazzowo-rockowej, otoczony jest autentycznym kultem, jedyne do czego się zmusiłem, to wysłuchanie kilku fragmentów ich produkcji, równie nieinteresującej, jak ich główny pomysł na sukces, czyli skierowanie całego intelektualnego wysiłku na to, by nikt się nigdy nie dowiedział, ani tego, kim są członkowie zespołu, ani też, jak każdy z nich wygląda, a to przez to, że będą zwyczajowo występować ukryci za sceną. I to tyle. Rzecz bowiem w tym, że kiedy ja słyszę o artyście, który uznaje, że jego muzyka to za mało, by zrobić na słuchaczach wrażenie i do tego należy dodać coś ekstra, i to ekstra w formie aż tak egzotycznej, to ja wolę podziękować. I daję słowo, że nigdy – mimo że oni są obecni na scenie od lat 60. i przez ten czas wydali ponad 60 albumów – nie słyszałem w całości choćby jednej z ich piosenek, a w efekcie po pewnym czasie o ich istnieniu zapomniałem.

       I oto, proszę sobie wyobrazić, wczoraj właśnie trafiłem na Facebooku na jakąś informację o zespole The Residents i nagle uznałem, że może wreszcie warto by było zobaczyć co dziś u nich słychać. Najpierw zajrzałem do Wikipedii, skąd dowiedziałem się, że oni wciąż się skutecznie udzielają, a potem otworzyłem YouTube, a tam trafiłem na ich koncert jeszcze z roku 1999, który się zaczyna następującą informacją:

Wszystkie dostępne wersje Biblii to wyłącznie tłumaczenia odzwierciedlające polityczne i religijne uprzedzenia organizacji za owe tłumaczenia płacące.

Nawet w swojej złagodzonej wersji, Biblia pozostaje jedną z najstraszniejszych i przerażających książek kiedykolwiek stworzonych.

Powszechne traktowanie Biblii jako przesłania wzmacniającego człowieka duchowo i moralnie, nie zmienia zawartego w niej całego mnóstwa najbardziej wyszukanych potworności i okrucieństw”.

        To był komunikat poprzedzających występ, po nim nastąpił sam występ, gdzie muzycy tym razem stali na scenie, tyle że w maskach, co tym samym upodobniło ich do wielu współczesnych metalowych zespołów grających dla nastoletniej publiczności. No ale nie o muzykę dziś mi chodzi, ale właśnie o wspomniany komunikat, wyrażający, w moim przekonaniu, pewne powszechne dziś bardzo zjawisko. Proszę mianowicie popatrzeć, co się dzieje. Mamy grupę starych dziadów, którzy, na fali lewackiej amerykańskiej awangardy, debiutowali jeszcze sześćdziesiąt lat temu, a dziś grają dokładnie tę samą muzykę co wtedy, tyle tylko, że aby się dobrze wpasować w nowe czasy, znów tak jak kiedyś, wznoszą przesłanie o Bogu – okrutnym sadyście, niosącym strach, cierpienie, zniszczenie i śmierć.

      I proszę zwrócić uwagę na coś jeszcze. Dziś, poza grupą zlewacczałej ateistycznej młodzieży i kilku uniwersyteckich freaków, mało kto głosi przekonanie, że Bóg to wymysł jaskiniowców drżących ze strachu na widok błyskawic i dźwięk piorunów. Dziś raczej kolportuje się informację, że albo Bóg w istocie kiedyś żył, ale został zabity przez Szatana i to on rządzi nami i naszym światem, albo że On w istocie wciąż panuje, ale Sam jest Szatanem, który sprowadza na nas wyłącznie ból, choroby i śmierć. Wygląda więc na to, że nasi współcześni wrogowie Pana Boga to ludzie tacy trochę, jak żona Hioba. Zwróćmy proszę uwagę, że kiedy ona zachęcała swojego męża biedaka, by machnął na tego swojego Boga ręką, to nie robiła tego z pozycji ateistycznych. Ona nie kwestionowała faktu, że Bóg istnieje, ale twierdziła wyłącznie, że jest On potworem bez serca, żądnym krwi sadystą, którego jedyną radością jest ludzkie cierpienie. Jej nawet do głowy nie przyszło uważać, że Boga nie ma, lub że On umarł. 

         Zabawne jest więc to, że wielu dzisiejszych „ateistów”, to są ludzie w gruncie rzeczy wierzący, tyle że w swojej ignorancji i w owym dziwacznym zapętleniu, żyjący w przekonaniu, że faktycznym panem tego świata jest Szatan, taki czy inny. A to co ci dziadkowie prowadzący wciąż artystyczną działalność pod nazwą The Residents, są owej postawy doskonałą demonstracją. I nie oszukujmy się: oni tego nie wymyślilili ani dziś, ani wtedy, w latach, gdy rodził się tzw. New Age ze swoją Erą Wodnika. Tam „inni szatani” odstawiali swoje harce. Przyszedł czas, kiedy się zaczęli trochę wycofywać, i od jakiegoś czasu znów się pojawili na scenie. I to oni bardzo usilnie pracują nad tym, byśmy się wzajemnie nakręcali. A to co w tym jest naprawdę niedobrego, to to, że zespół The Residents, podobnie jak cały przemysł kultury pop, wraz z jej wyznawcami są zaledwie jego ofiarą i przykrym znakiem czasów.



       

sobota, 10 lutego 2024

Być jak Paweł Wojciechowski

 

      Wczoraj przez Internet przebiegła informacja, że „były minister finansów w rządzie Prawa i Sprawiedliwości”, człowiek nazwiskiem Paweł Wojciechowski, został skierowany przez Donalda Tuska do obsługi jednej z wielu spółek państwowych, a to, jak wszyscy wiemy, dla skutecznego realizowania zadań nowej władzy. Oczywiście fakt, że wśród poznanej nam aż nazbyt dobrze ekipy, znalazł się również człowiek PiS-u, i to człowiek swego czasu zajmujący aż tak wysokie stanowisko, wzbudził zrozumiałą konsternację, a ja sobie przypomniałem, że całkiem niedawno udało mi się zupełnie niezwykłym przypadkiem w owego człeka wdepnąć. Dzisiejszy tekst będzie zatem owemu wdepnięciu poświęcony.

       Otóż kilka dni temu, kiedy estetyka i intelektualne napięcia emitowane przez telewizję Republika nerwowo mnie nadwyrężyły, coś mi strzeliło do głowy by po raz pierwszy od zeszłego jeszcze roku zajrzeć do nowego TVP Info i tam akurat ujrzałem jakąś nieznaną mi osobę przeprowadzającą rozmowę ze wspomnianym Pawłem Wojciechowskim na temat Daniela Obajtka i jego odejścia z Orlenu. Ktoś zapyta, czemu na niego akurat zwróciłem uwagę. Z dwóch powodów mianowicie. Po pierwsze, został ów mąż przedstawiony jako właśnie „były minister finansów” – co mnie mocno zaskoczyło – a po drugie, jego wypowiedź była prowadzona na poziomie tak prymitywnej publicystyki, że nawet najgłupsi komentatorzy z Twittera by się mogli tym czymś zawstydzić.

       Postanowiłem więc sprawdzić owego Wojciechowskiego i okazało się, że on, owszem... przez dokładnie dwa tygodnie, był ministrem finansów w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza wówczas gdy ten znajdował się już na pełnym wylocie. Jak do tego doszło? Otóż, jak się okazuje, równo dwa tygodnie przed tym jak został przez Jarosława Kaczyńskiego odpowiednio spuszczony, Kazimierz Marcinkiewicz, z powodów dotychczas niezbadanych, zdymisjonował śp. Zytę Gilowską i na jej stanowisko powołał owego Wojciechowskiego. Po wspomnianych dwóch tygodniach natomiast i jeden i drugi został z rządu wywalony na zbity pysk i premierem został Jarosław Kaczyński.

         Słuchałem rozmowy z Wojciechowskim w neo-TVP Info i czego się dowiedziałem? Otóż Daniel Obajtek to oszust i nieudacznik, poza tym to żaden Daniel Obajtek, ale Daniel „Wszystko Mogę” Obajtek, ale też że ów Wszystko Mogę zrezygnował z prezesowania Orlenowi, a nie został odwołany, wyłącznie po to by otrzymać milion złotych odprawy, no i wreszcie że on tego miliona nawet nie zobaczy, bo nowa władza mu to skutecznie uniemożliwi. W tym momencie wróciłem do Republiki, ale też zacząłem się zastanawiać, co to takiego się wydarzyło w roku 2006.

       Mamy bowiem czerwiec tamtego roku, Marcinkiewicz, bez konsultacji z władzami partii, wyrzuca z rządu Zytę Gilowską, powołuje na jej miejsce jakiegoś Wojciechowskiego, po dwóch tygodniach sam zostaje wyrzucony na zbity pysk, a wkrótce po nim, jego, jak rozumiem, kumpel – Wojciechowski. Co się takiego stało, że doszło do takiej zawieruchy? Czy Marcinkiewicz poleciał za Zytę i Wojciechowskiego, czy może on już od pewnego czasu wiedział, że jest na wylocie i niemal rzutem na taśmę wywalił Zytę i wrzucił tam tego, jak się okazuje dziś, nie byle jakiego cwaniaka? Tego nie wiemy, ale jeśli tak, to co takiego się stało, że po niecałym roku od osiągnięcia największego sukcesu w swoim życiu, niesławny Kaz dostał aż takiego kopa?

       No ale tu pojawia się pytanie, kim takim jest ów Paweł Wojciechowski, że Marcinkiewicz aż tak się zapędził; no i czemu to zrobił. Najprościej byłoby zwrócić się do samego Wojciechowskiego – zwłaszcza po jego rozmyślaniach na temat odprawy, jaką Daniel Obajtek pragnie sobie dopisać do konta – z pytaniem, jaką odprawę otrzymał on, po byciu ministrem finansów przez zaledwie dwa, czy może trzy tygodnie. No ale to by faktycznie było zbyt proste. A zatem, ja mam pytanie może jeszcze ciekawsze: Kim w ogóle jest ten Paweł Wojciechowski, i kim planuje jeszcze zostać, że po tych dziś już niemal dwudziestu latach wciąż jest na swoim miejscu, nie dość że niewzruszony i niepokonany, to jeszcze najwidoczniej – że tu zacytuję klasyka – wyjątkowo „bezczelny i zuchwały”.

      Może być ciekawie.




Pozew

 

       Jak się okazuje, Cezary Łazarewicz, wybitny pisarz, dziennikarz, honorowy obywatel gminy Kadzidło, laureat nagród Książka Historyczna Roku, Krakowska Książka Miesiąca, oraz Nagrody Literackiej Nike za książkę „Żeby nie było śladów” o życiu i śmierci Grzegorza Przemyka, ostatecznie nie zdecydował się machnąć na swoje plany ręką i skierował sprawę przeciwko mnie oraz portalowi i.pl do sądu. Pozew dotyczy zainspirowanego wspomnianą książką „Żeby nie było śladów” filmu pod tym samym tytułem, a konkretnie opublikowanej przez portal i.pl recenzji mojego autorstwa i następującego zawartego w niej fragmentu:

A zatem, jak się okazuje, cała opowiedziana w filmie historia męczeństwa i śmierci Grzegorza Przemyka jest oparta na tym co na ten temat wiedział Cezary Łazarewicz, i na tym, co mu na ten temat opowiedzieli... no kto? Biorąc pod uwagę towarzyskie relacje łączące zawodowe środowisko Łazarewicza z ludźmi pokroju Jerzego Urbana, Czesława Kiszczaka, czy Wojciecha Jaruzelskiego, to rozumiem, że jego konsultantem był któryś z nich”.

       Pretensje Łazarewicza do mnie i do portalu i.pl wynikają z jego przekonania, że w owym fragmencie ja sugeruję, że Łazarewicz był skumplowany z Kiszczakiem, Jaruzelskim i Urbanem, i to oni mu opowiedzieli o tym, jak to Grzegorz Przemyk był częścią ciężkiej solidarnościowej patologii i w pewnym sensie sam sobie zgotował swój los. Oto pretensje i oto efekt. Przede mną sprawa przed warszawskim sądem o naruszenie dobrego imienia Cezarego Łazarewicza i polecenie sądu, bym na tym blogu, nad inkryminowanym tekstem zamieścił następującą informację:




 Niniejsza publikacja jest przedmiotem postępowania sądowego przeciwko Krzysztofowi Osiejukowi i PL24 spółka z o.o. z siedzibą w Warszawie o naruszenie dóbr osobistych Cezarego Łazarewicza.


 

Co niniejszym czynię. Dla osób zainteresowanych odpowiedni link: https://toyah1.blogspot.com/2023/07/mars-napada.html

 

czwartek, 1 lutego 2024

Co zrobić z Tomaszem Sakiewiczem?

 

      Gdy Jarosław Kaczyński wspomniał najpierw coś o zasługach TV Republika dla polskiej wolności, a następnie zapowiedział, że owa telewizja to zdecydowanie za mało i sytuacja wymaga stworzenia czegoś naprawdę potężnego, przyszły mi do głowy trzy rzeczy. Pierwsza to taka, że owa zapowiedź jest dość dziwna dlatego że, wydawałoby się, zamiast inwestowania w coś absolutnie nieznanego, o wiele bardziej sensowne byłoby dofinansowanie istniejącego już medium i tu akurat rozpoczęcie pracy na rzecz zagarnięcia całego rynku. Druga myśl to taka, że nie ma absolutnie możliwości, by, nawet jeśli Prezes poważnie myśli o wejściu na ów medialny rynek, udało się stworzyć alternatywę dla tego, co już sobie zapewniło bezpieczną pozycję. No i wreszcie myśl trzecia: Nie ma najmniejszych wątpliwości, że gdy ową zapowiedź usłyszeli Tomasz Sakiewicz i bracia Karnowscy, musieli oni wszyscy dostać absolutnie najcięższej cholery.

      Przyszły mi do głowy te trzy myśli i już chwilę po tym poszedłem nieco dalej i – zamiast zadręczać się losem Tomasza Sakiewicza, braci Karnowskich i tego wszystkiego co się wokół ich biznesów w ostatnich latach zdążyło sobie znaleźć wygodne miejsce –  zacząłem się zastanawiać, w jaki to sposób Jarosław Kaczyński chce stworzyć dla tego czegoś alternatywę. No i jedyne co mi przyszło do głowy, to odkupienie od Solorza Polsatu. Ot tak!

        Czy to jest możliwe, że Prawo i Sprawiedliwość jest w stanie zebrać odpowiednią sumę i czy Solorz w ogóle jest w stanie się na ten niezwykły deal zgodzić, tego oczywiście nie wiem, ale, szczerze powiedziawszy, niczego mądrzejszego wymyślić już dziś nie potrafię. Bo jeśli nie to, to innej drogi nie widzę. Widzę natomiast, że mimo sytuacji dalece niepewnej i najpewniej kompletnie nierealnej, Tomasz Sakiewicz przynajmniej i zgromadzone wokół niego towarzystwo – powtórzę to bardzo chętnie – dostało na tę zapowiedź ciężkiej cholery. Wspominałem już wcześniej o owej reakcji, ale nigdy nie podejrzewałem, że oni z tym czymś wyjdą w sposób aż tak całkowicie otwarty. Tymczasem na swoim podkaście ( czy jak to się współcześnie nazywa) na YouTubie wystąpił sam Rafał Ziemkiewicz – człowiek jak najbarziej biznesowo związany z Telewizją Republika –  i ogłosił, że pomysł Prezesa jest do bani, bo, przede wszystkim, w dzisiejszych czasach telewizji nikt nie ogląda, jako że ludzie mają Internet, a poza tym jest przecież... TV Republika. Więc po co to w ogóle ruszać?

       A skoro to nie kto inny jak Rafał Ziemkiewicz zadał nam owo pytanie, to ja się bardzo chętnie zgłaszam do tego, by udzielić na nie króciutkiej odpowiedzi. Otóż po pierwsze, Telewizja Republika, podobnie jak „Gazeta Polska”, Kluby Gazety Polskiej i diabeł jeden wie, czym Tomasz Sakiewicz się jeszcze zajmuje, stanowią jego wyłączną własność i to on, a nie Jarosław Kaczyński jest tego czegoś właścicielem. A tym sposobem, jeśli Tomasz Sakiewicz osobiście uzna, że dość już ma tego Kaczora, bo na jego miejsce ma przygotowanego kogoś innego, to może tę wiadomość ogłosić w jednej chwili, i na nią zareaguje cała prawicowa Polska, włącznie oczywiście z braćmi Karnowskimi i tym wszystkim czym oni z kolei zarabiają na życie. Mało tego. Jeśli „Gazeta Polska”, a za nią Telewizja Republika ogłoszą, że to oni i ich nominaci od dziś zabierają się za Polskę i jej przyszłość, to od tego momentu wszystko to co znaliśmy pod nazwą Prawo i Sprawiedliwość przechodzi do historii. A zatem, należy zakładać, że to co Jarosław Kaczyński aktualnie planuje, a od czasu do czasu też nam zapowiada, jest doskonale przemyślane.

   Przy braku TVPInfo, dzień w dzień oglądam Telewizję Republikę i co słyszę? Dokładnie to samo co słyszałem 11 stycznia w Warszawie podczas demonstracji na rzecz przywrócenia Polakom Polskiej Telewizji i, przy okazji, uwolnienia z aresztu posłów Wąsika i Kamińskiego. Mianowicie wrzask: „Każde polskie serce pika, gdy nadaje Republika!”. Ale co mi chodzi po głowie, gdy oglądam jedyną dziś dostępną telewizję podającą prawdę, czyli Telewizję Republikę, i między kolejnymi informacjami muszę raz za razem oglądać czy to reklamę tygodnika „Do Rzeczy”, czy też kolejną „Gazety Polskiej”, a na dodatek numer konta, na który mam przesyłać wsparcie na rzecz tak zwanego „wolnego słowa”? Otóż przepraszam bardzo, ale ja już wolę coś wrzucić do puszki dla tego oszusta Owsiaka.

      A zatem, jesteśmy dziś w sytuacji, gdy Jarosław Kaćzyński zapowiedział utworzenie, jak rozumiem, autentycznie polskiej prywatnej telewizji, która będzie stanowiła zaplecze dla tego co może nastąpić już niedługo, czyli dla powrotu rządów prawa wraz ze sprawiedliwością. A to, biorąc pod uwagę wszystko to co się wokół nas dzieje, jest wiadomością bardzo pozytywną. Bo nawet jeśli wyzwolenie nie nadejdzie tak szybko, jak byśmy tego oczekiwali, to jest szansa, że przynajmniej wszystkich tych cwaniaków, którzy tak naprawdę nigdy nie uczynili dla Polski nic dobrego, uda się postawić do pionu.



      

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...