Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kielce. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kielce. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 28 października 2018

Dominik Tarczyński - kielecka reaktywacja


      Kampania przed wyborami samorządowymi ledwo co przekroczyła półmetek, a poseł Prawa i Sprawiedliwości Dominik Tarczyński, zapragnąwszy zaangażować się w walkę o prezydenturę Kielc dla popieranego przez PiS obecnego prezydenta, całkowicie bezprzytomnie zarzucił kandydatowi Koalicji Obywatelskiej Bogdanowi Wencie, że ten jako funkcjonariusz ZOMO w stanie wojennym pałował walczących o wolność Polaków. Wenta naturalnie Tarczyńskiego pozwał, ten zmuszony został przez sąd do tego by swoje łgarstwa odszczekać, a ja na tym blogu napisałem, że ów wybuch zidiocenia może kosztować PiS utratę, jak się zdaje, bardzo dobrze zarządzanych Kielc.
      Oczywiście, zgodnie z moimi obawami, obecny prezydent Kielc, Wojciech Lubawski, jak słyszę, prezydent dobry i jak dotychczas przez kielczan stosunkowo lubiany, w pierwszej turze z Wentą wyraźnie przegrał, a ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że owa porażka jest przede wszystkim reakcją na wybryk Tarczyńskiego. Z moich obserwacji bowiem wynika jednoznacznie, że czy to prezydentów miast, czy burmistrzów, czy sołtysów, nie jest w stanie pozbawić władzy w wyborach nikt i nic, z wyjątkiem śmierci w gangsterskich porachunkach. Lubawski z Wentą przegrał i za samo już to moim zdaniem Prezes powinien Tarczyńskiego wyrzucić z partii na zbitą mordę.
      A przecież to niestety, jak się dowiadujemy, nie koniec aktywności tego durnia. Oto kiedy obaj kandydaci zaczęli się przymierzać do rozstrzygającej rundy, Tarczyński jak gdyby nigdy nic uznał, że bez niego nic się nie dzieje i opublikował w Sieci zdjęcie wyborczego plakatu Wenty, gdzie ten prosi mieszkańców Kielc, by na niego głosowali, tyle, że ów apel był sporządzony w języku niemieckim. Ponieważ ow fejk został srobiony na tyle profesjonalnie, że część internautów uznała Wente za Niemca, spadła na niego taka fala hejtu, że zrobiła się z tego sprawa. W tej sytuacji Tarczyński zdecydował się zareagować i swój wpis usunął, przy tym jednak, z głupim uśmiechem, wyjaśnił, że to co on zrobił, to zaledwie „Mem. Fejk zwykły. Żart”, i żeby mu nie zawracać głowy głupstwami.
       Na Kielcach się nie znam. Byłem tam raz i przyznam, że wróciłem do domu pod bardzo pozytywnym wrażeniem. Mam też w Kielcach kolegę, który na temat swojego miasta nie wspomniał przy mnie jednym marnym słowem. Pytałem go też o ich prezydenta i tu podobnie nie usłyszałem jakichkolwiek skarg. Dziś wszystko wskazuje na to, że poseł Prawa i Sprawiedlwości załatwił Kielcom rewolucję. W tej sytuacji, wręcz rzutem na taśmę, proszę mojego kumpla z Kielc, by zechciał zaapelować do, wciąż jeszcze prezydenta, Lubawskiego, by ten publicznie i odpowiednio głośno przeprosił Wentę za zachowanie Tarczyńskiego, oświadczył, że darzy Wentę szacunkiem i jest mu przykro z powodu wiochy, którą ten bałwan odstawił, i poprosił mieszkańców Kielc, by ci się nad swoim miastem zlitowali.
      Czarno to widzę, ale kto wie? W końcu, ludzie, dajcie spokój! Po co wam ten Wenta?

Jak zawsze zapraszam do księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie są do kupienia moje książki. Jeśli ktoś ma ochotę na książkę z dedykacją, to proszę o kontakt pos adresem k.osiejuk@gmail.com.

piątek, 13 kwietnia 2018

O tym, co nam mówi Warszawa, bodajże tygodnik "Sieci", oraz Janecki (lub Orzeł)


       Wróciłem wczoraj z wizyty w Kielcach, gdzie byłem zaproszony na spotkanie autorskie i choć wiem, że niektórzy z nas czekają na to, bym opowiedział o tym, jak się udało samo spotkanie, to o nim opowiem dopiero na samym końcu. Przede wszystkim muszę poinformować każdego, kto podobnie jak ja, Kielc nie miał wcześniej okazji nawiedzić, chciałbym poinformować, że jest to miasto, które swoją urodą przewyższa zarówno Wiedeń i Pragę, ale również kto wie, czy nie dorównuje Przemyślowi. A zatem, nie pozostaje mi nic innego, jak przede wszystkim zachęcić wszystkich do jego odwiedzenia, ale też podziękowąć zamordowanemu w Smoleńsku Przemysławowi Gosiewskiemu za to, że je wyciągnął z komunistycznego bagna i tak bardzo przyczynił się do tego, czym to miasto dziś jest.
     Druga informacja, jaką pewnie winien jestem Czytelnikom, to ta, jak to spotkanie wypadło pod względem finansowym. Oto, proszę sobie wyobrazić, nie mogło być lepiej. Tak się składa, że już jutro jadę do Warszawy, by przez dwa dni spotykać się z Czytelnikami na Targach Wydawców Katolickich, i daję słowo, że mam nadzieję iż uda mi się powtórzyć ów kielecki wynik, choć, jak to się niegdyś mawiało, przypuszczam że wątpię. No ale jadę.
      No i wreszcie kwestia trzecia, czyli frekwencja. O ile moi informatorzy mają rację, ja tu już kiedyś wspominałem o tym, jak to jeszcze na początku lat 80., będąc zafascynowany tak zwanym hard core punkiem – gdyby ktoś nie wiedział, mam na myśli takie zespoły jak Battalion of Saints, Beast of Beat, czy Black Flag – myślałem sobie, że nie ma większego sukcesu artystycznego, jak doprowadzenie do sytuacji, gdy na scenie będzie więcej ludzi niż na widowni. Przyznaję z bólem serca, że mój występ w Kielcach nie dał mi pełnej w tym względzie satysfakcji, jednak muszę się pochwalić, że byłem blisko, a jednoczesnie to było chyba najlepsze spotkanie, w jakim brałem udział.
     I to tyle na temat Kielc, a teraz przechodzę do rzeczy, czyli tego, co mnie wczoraj wręcz wyprowadziło z równowagi. Otóż jeszcze nie zdążyłem wysiąść z pociągu z Kielc do Katowic, kiedy zajrzałem na blog Eski, kobiety z którą przez pewien czas, po tym, jak mi wypomniała, że jestem pochodzącym z „bogobojnego domu” wsiokiem, który przyjechał do miasta ze „słoikiem smalcu” w ręku, pozostawałem na wojennej ścieżce, ale z którą dziś powoli wracamy do cywilizowanych stounków, i trafiłem na tekst, w którym, mówiąc bardzo krótko, zarzuciła Eska zarówno Jarosławowi Kaczyńskiemu, jak i Mateuszowi Morawieckiemu, że nie dość, że prowadzą Polskę do upadku, to jeszcze prowadzą politykę, która ma celu oczyszczenie narodu z ludzi starych i niepełnosprawnych, po czym wyraziła przekonanie, że jeśli im w tej chwili nie powiemy im „stop”, możemy się już witać ze Wspaniałym Nowym Światem, w którym Polska, nie będzie już Polską, lecz „czymś w rodzaju Bawarii, z folklorem i katolicką tradycją”.
      Tekst Eski jest długi i wielowątkowy, i powiem uczciwie, że uważam go za wyjątkowo niemądry. Chętnie bym więc z nim popolemizował, jednak przez to właśnie, że on jest długi i wielowątkowy, znalazłem tylko czas, by postawić kilka pytań sprowadzających się praktycznie jednej kwestii, a mianowicie, skąd Eska wie to co wie. Zadałem więc jej szereg konkretnych pytań i proszę sobie wyobrazić, że dostałem nadzwyczaj wyczerpującą, mimo że sprowadzającą się do trzech informacji, odpowiedź. Pierwsza z nich to ta, że „w Warszawie dokładnie wiedzą”, druga że „Janecki (lub Orzeł) opowiadał w Roninie”, lub prawicowi dziennikarze donieśli „bodajże w ostatnim ‘Sieci’”, no i wreszcie trzecia, że „uwierzyłam w 1990-tym, zakładając PC. I zapłaciłam za to naprawdę dużą cenę, a gnojki, które wtedy poszły na kontrakt z KLD moim kosztem, dzisiaj znowu są w PiS i w sejmie. Za dużo wiem, niestety...”.
      W tej sytuacji, ja mam już tylko jedną refleksję i jeden apel. Bardzo krótko. Otóż, moim zdaniem, zmorą dzisiejszych czasów jest to, że podczas gdy my wszyscy, skazani wyłącznie na doniesienia medialne i internetowe plotki, gówno wiemy, w tym samym czasie nasza ambicja podpowiada nam, że powinniśmy się starać wszystko co się da skomentować. A to, moim zdaniem, jest czymś gorszym niż cholera połączona z dżumą, bo tworzy wyłącznie chaos. W przypadku tekstu Eski – ale kiedy rozejrzymy się po Sieci, zobaczymy, że ona jest zaledwie jedną z wielu – dochodzi jeszcze coś. Te plotkarskie analizy siłą rzeczy nigdy nie dotrą ani do Morawieckiego ani Kaczyńskiego, a nawet jeśli jakiś cudem tak się stanie, to oni potraktują je wyłącznie jako robotę działających gdzieś z Petersburga prowokatorów. Natomiast, owszem, zrobią wrażenie na Bogu ducha winnych wyborcach, którzy tak bardzo pragną, by było dobrze, a najlepiej brdzo dobrze.
      A zatem teraz apel. Do Eski. Moja droga Esko. Ja wiem, że masz swoje lata, a ja, jako też już prawie staruszek, doskonale wiem, jak ciężko jest w pewnym wieku przyjąć do wiadomości fakt, że człowiek myli. Mimo to jednak, choćby przez to, że ostanio jakoś nam się udało znaleźć porozumienie, chciałbym Cię prosić o opamiętanie. To co robisz, przyłączając się do tej całej bandy cwaniaków, których, jako osoba inteligentna, z całą pewnością rozpoznajesz, występujesz przeciwko Polsce. Tego robić nie wolno. Powiem jeszcze dobitniej: to jest grzech.

Jak już wspomniałem, jutro i pojutrze jestem ze swoimi książkami na stoisku coryllusowej Kliniki Języka w Arkadach Kubickiego w Warszawie. Stoisko nr 25. Zapraszam każdego, kto może sobie na tę wizytę pozwolić.


Nok nok! Chuju ar?

  Bóg mi świadkiem, że ile razy zdarzy mi się tu coś napisać na temat języka angielskiego i kompleksów, jakie w tym właśnie oblazły z...