Wbrew popularnej opinii, w
żaden sposób nie jest tak, że ja się interesuję satanizmem. Owszem, mam na
niego oko, ale nie jest to oko badacza, lecz zaledwie kogoś, kto nie lubi być
zaskakiwany, a już zwłaszcza zaskakiwany przez kogoś o bardzo wypielęgnowanych
paznokciach i licznych językach. Wystarczyło mi jednak to oko i niekiedy też
ucho, by najpierw zauważyć, a potem też znaleźć odpowiednie oficjalne
potwierdzenie, że mamy dwa rodzaje tego samego satanizmu, a więc z jednej
strony satanizm teistyczny, a więc wulgarny, a więc taki który głosi chwałę
Szatana takiego, jakiego znamy z ikonografii chrześcijańskiej, a więc paskudnej
koziej mordy z rogami, a z drugie satanizm ateistyczny, zwany inaczej
satanizmem laveyańskim, gdzie Diabła jako takiego podobnie jak zresztą Boga,
nie ma, a chodzi głównie o głoszenie filozofii życia opartej na rachunku zysków
i strat, gdzie zyskiem jest przyjemność, a stratą jej brak. I tyle.
Konsekwentnie więc, owi wulgarni sataniści paradują ubrani na czarno, noszą na
szyi odwrócone krzyże, regularnie uczestniczą w jakichś mrocznych rytuałach, w
skrajnych przypadkach urywają głowy kotom, lub ewentualnie swoim rodzicom.
Inaczej, sataniści laveyańscy często wyglądają jak normalni ludzie, prowadzą
życie podobne do naszego, tyle że oczywiście nie wierzą w nic, włącznie z tak
zwanymi „wartościami humanistycznymi”. Owi ateistyczni sataniści, w odróżnieniu
od zwykłych ateistów, jeśli nie kradną, nie oszukują i nie zabijają, to nie
dlatego, że ich zdaniem tak czynić nie wypada, ale przez ów rachunek zysków i
strat, a zatem czerpanie z życia jest u nich ściśle związane z bardzo
intensywną pracą umysłową, choćby związaną ze studiowaniem pism ich mistrza,
LaVeya. I dlatego też można w pewnym
uproszczeniu powiedzieć, że podczas gdy sataniści teistyczni to banda durniów, ci
drudzy, to już są bardzo poważni intelektualiści.
Zacząłem od tego, że na
satanizmie się praktycznie znam, i to jest oczywiście fakt. Natomiast z
pewnością nie jest tak, że ja ich, tych satanistów, to tu to tam nie
rozpoznaję. Na przykład doskonale ich rozpoznałem parę lat temu, gdy próbowali
przejąć parę krakowskich kościołów. Rozpoznałem ich też wtedy, gdy pewna
dziewczynka spod Białej Podlaskiej, wraz ze swoim kolegą, zamordowali tego
chłopaka rodziców. Zauważyłem ich też wtedy, gdy pewien kolega zwrócił mi uwagę
na internetowy projekt pod tytułem „Kraina Grzybów”. I pewnie byłbym bardzo
skory do tego, by dołączyć do tego towarzystwa muzyczny projekt pod nazwą Behemoth,
gdyby nie fakt, że tu akurat nie mam do końca pewności, czy mamy do czynienia z
autentycznym ateistycznym satanizmem, czy ze zwykłym zaledwie ateizmem, który
próbuje na satanizmie robić pieniądze.
Poświęciłem temu niezwykłemu
zjawisku rozdział w swojej książce o muzyce, ale też parę razy wspomnialem o
nim tu na blogu, i za każdym razem dochodziłem do wniosku, że wszystko to
stanowi zwykły przekręt, gdzie ten cały Behemoth to jest zwykły biznes
uprawiany przez paru dziś już w sile wieku facetów, którzy uważają, że Boga nie
ma, natomiast jest dość duża grupa pobłądzonych dzieci, które gotowe są na
wiele, by przynajmniej spróbować usłyszeć ten syk, i z nich da się dobrze wyżyć.
Były to jednak tylko domysły, natomiast dziś, zupełnie niespodziewanie,
otrzymałem bezpośredni dowód na to, że moje początkowe diagnozy były jak
najbardziej słuszne. Zanim jednak przejdę do sedna, chciałby wrócić do pewnego
zdarzenia sprzed lat, o którym pisałem tu na tym blogu, a mianowicie o rozmowie
jaką dla telewizji TVN24 z liderem wspomnianego Behemotha, Adamem Darskim,
wystepującym pod ksywą Nergal, przeprowadziła dziennikarka Małgorzata
Domagalik. Otóż mieliśmy naprzeciwko siebie tę Domagalik oraz tego piosenkarza
i już po paru minutach można było odnieść wrażenie, że jeśli ktoś nie
zainterweniuje, Domagalik nie wytrzyma, wskoczy Nergalowi na kolana i go
zwyczajnie zgwałci. Czemu tak? A to temu, że Nergal – choć oczywiście opowiadał
wyłącznie o tym, że panem świata jest Zły nr1 – był przystojny, szarmancki,
grzeczny, inteligentny, dowcipny i w pewnym momencie miedzy nim, a dziennikarką
stacji powstała przestrzeń, gdzie ona już nie była w stanie sobie radzić.
Krótko potem, zarządzający
stacją Domagalik usunęli, natomiast ja wciąż pamiętam tamtą rozmowę i to co
sobie wówczas pomyślałem: czy ów Nergal to jest jedynie cwany biznesmen, czy
może ci sataniści są faktycznie tacy zdolni? Odpowiedź otrzymałem parę dni temu
i chętnią ją tu przekażę.
Otóż zespół Behemoth wydał nową
płytę i kupił sobie w związku z tym trasę po najróżniejszych mediach. Rozmowy z
owym Darskim przeprowadziły liczne internetowe portale, z których zapamiętałem
tvn24.pl, onet.pl, czy wirtualnapolska.pl i on wszędzie trzyma ten sam fason,
czyli pozostaje uprzejmym, inteligentnym, wykształconym zapewne człowiekiem,
który zna takie słowa jak „de facto” oraz „quasi”, jednak w przypadku rozmowy z
Onetem dochodzi do zdarzenia, którego ja osobiście nie jestem w stanie wyjaśnić
inaczej niż w sposób, który zaproponowałem w pierwszej kolejności. Proszę sobie
zatem wyobrazić, że mamy owego Darskiego, zdeklarowanego ateistę, zdolnego
muzyka, lidera – tu przepraszam wszystkich ale muszę to powiedzieć – naprawdę
znakomitego black metalowego zespołu, który konsekwentnie i niezmiennie
prezentuje się, jako klasyczny oświecony satanista, którego zainteresowania i emocje
pozostają w wymiarze, którego, my, zwykli, zanurzeni w bieżącej polityce ludkowie
nie jesteśmy w stanie dotknąć, ni stąd ni z owąd zaczyna wygłaszać następujące
słowa:
(Tu drobna uwaga. Otóż w swojej wypowiedzi ów Darski nieustannie używa słów
uważanych powszechnie za wulgarne, które Onet konsekwentnie wykropkowuje, a co
ja uważam za wyjątkowy rodzaj zakłamania. Cóż to bowiem ma kurwa znaczyć, że
akurat ten przekaz ma być w jakikolwiek sposób cenzurowany? Darski mówi, że
niech kurwa żyje zło, a my się czepiamy tej kurwy? Przepraszam bardzo, ale na
mnie tu proszę nie liczyć. Wszystko będzie tak jak leci w oryginale).
„Powtórzę coś, co już przy okazji jakiejś batalii sądowej mówiłem:
Drogie państwo, drodzy decydenci, droga autorytarna władzo - jestem artystą,
który ciężko i uczciwie pracuje. Żadnym Dyzmą. Od 30 lat zapieprzam na to, co
mam, a mój status na świecie jest niepodważalny. Ja nawet nie pracuję, ja
zapierdalam. I zarabiam pieniądze, które przywożę do Polski, ponieważ to w
Polsce zarejestrowana jest spółka Behemoth.
Zostawiam w tym kraju rocznie setki
tysięcy złotych, które wy oczywiście z otwartymi rękoma przyjmujecie i
rozdajecie darmozjadom. Dajecie im po 500 zł, żeby się, kurwa, rozmnażali, by
sami bezmyślni ludzie powiększali wasz elektorat, przedłużając waszą kadencję.
To jest skandal i ja się na to nie zgadzam.
Jesteśmy na jakimś tam etapie
przenoszenia naszych podmiotów za granicę. Wolę płacić podatki w Wielkiej
Brytanii czy w Czechach, gdzie, wydaje mi się, dużo rozsądniej podchodzi się do
wielu rzeczy. Większość naszych dochodów zostawiamy w Polsce, ale dużo lepiej
byśmy się czuli, wiedząc, że władza jest mądra i wie, co zrobić z tymi
pieniędzmi, zamiast rozdawać je nierobom. A to się dzieje od początku kadencji
PiS. I to mnie wkurwia przemożnie. Dostaję białej gorączki, jak tym myślę, bo
tego szczerze i z całego serca, kurwa, nienawidzę.
Jeżeli przyjmujecie ode mnie te
pieniądze, to ja żądam od aparatu państwowego, żeby mnie chronił przed sobą
samym, przed pseudopolitykami, domorosłymi rycerzami walczącymi z sektami i
przed innymi kuriozami. Bo inaczej ich nazwać nie można. I żeby dali mi
spokojnie wykonywać moją pracę. Nie zgadzacie się z tym, co mówię i co robię,
to się nie zgadzajcie, ale dajcie mi pracować. Ja też się z wami nie zgadzam. I
was nie cierpię z całego serca, ale nie napierdalam kamieniem w Pałac
Prezydencki. Żyjemy w państwie pluralistycznym, mam więc prawo mówić, że nie
cierpię władzy i że prezydent Duda nie jest moim prezydentem. Dni jego, jak i
PiS-u, są policzone i to jest oczywiste, bo tak znienawidzonej władzy i tak
spolaryzowanej opinii w polskim społeczeństwie nie było od czasów komuny. […]
Wkurwia mnie, że przez coś takiego w wielu miejscach nie możemy zagrać.
Życzyłbym sobie, żeby sztuka - a muzyka jest jedną ze sztuk - była apolityczna.
Sam się na polityce nie znam, ale pewne rzeczy odczuwam i widzę. Dlatego o tym
głośno mówię. Mówię, ponieważ mnie to dotyka, uderza i blokuje. Ale,
paradoksalnie, im bardziej czuję tę pisowską siłę, z tym większym wkurwieniem
oddaję w drugą stronę”.
I to ma być pierwszy satanista III
RP? I to jeszcze ten od LaVeya? O co tu kurwa pretensje? Że ktoś sobie kurwa robi dobrze? Przepraszam
bardzo, ale to ja już wolę Schuering Wielgus. Ta przynajmniej to też satanistka,
ale robi wrażenie zdecydowanie bardziej zrównoważonej.
Zachęcam
wszystkich do kupowania moich książek. Do nabycia w księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl oraz tu u mnie. Email: k.osiejuk@gmail.com.