Staram się w tych dniach unikać wszelkich oficjalnych mediów jak ognia, co mi niestety nie przeszkodziło usłyszeć o człowieku nazwiskiem Łukasz Gibała. No, takie jest już to nasze życie, że od czasu do czasu, mimo że bardzo uważa i stara się jak może, człowiek wejdzie w kupę i przez jakiś czas z tą kupą musi żyć. Mniejszy problem, gdy owa kupa została pozostawiona przez psa – w końcu psy, to dobroduszne zwierzęta – gorzej, gdy autorem kupy jest człowiek. Pojedynczy, lub z bandą kolegów. I to, niestety, zdarzyło mi się w tym przypadku. Od kilku dni zamykałem oczy, zakrywałem uszy, chowałem się w kącie, a tu nagle, chwila zamyślenia i wlazłem w Łukasza Gibałę.
Kim jest Łukasz Gibała? Otóż Łukasz Gibała jest przede wszystkim typem człowieka, na którego wystarczy raz spojrzeć, by wiedzieć, że on z całą pewnością musi być członkiem Platformy Obywatelskiej. To po pierwsze. Ale Łukasz Gibała jest też kimś, kogo wystarczy raz wysłuchać, nawet nie wgłębiając się w sens jego wypowiedzi, a zwracając zaledwie uwagę na sposób mówienia i całą towarzyszącą temu postawę, by wiedzieć, że Łukasz Gibała musi być Platformy Obywatelskiej prominentnym członkiem. To jeśli idzie o wymiar czysto ludzki. Jak idzie o natomiast o sprawy techniczne, Łukasz Gibała jest też szefem krakowskich struktur Platformy Obywatelskiej i, jak się właśnie też okazuje, kimś kto do Jarosława Gowina mówi „wujku”, a to już jest sprawa bardzo poważna.
Co zatem takiego zrobił Łukasz Gibała, że jego sława dotarła aż do mego zakątka, a stąd i na ten blog? Mówiąc bardzo krotko, Łukasz Gibała został posłem, prowadząc swoją kampanię wyborczą w sposób całkowicie nielegalny i na tym poziomie bezczelności, który może tylko świadczyć o tym, że on od początku świetnie wiedział, że nic mu nie będzie, bo albo wujek, albo arcybiskup, albo wujek arcybiskupa znajdą na wszystko sposób. To, jeśli idzie o sam zarys całej sprawy. Jak idzie natomiast o szczegóły, będziemy musieli mocno naszą scenę rozszerzyć i wpuścić na nią i innych polityków Platformy i też obsługujących Platformę dziennikarzy. Okazuje się bowiem, że wszystko, co dziś o Gibale piszą media, jest całkowitym nieporozumieniem, wynikającym być może z tego, że dziennikarze o niczym nie mają pojęcia i są dokładnie tak samo gnuśni i głupi, jak przeciętny konsument, ale – i to mi akurat wygląda na poprawną odpowiedź – doskonale wiedzą, że opowiadają dyrdymały, tyle że robią to celowo, by nikt tak naprawdę nie zorientował się, z czym tu mamy do czynienia.
Jak wiemy, w tych wyborach kandydowałem do Sejmu z listy Prawa i Sprawiedliwości, i zanim się to wszystko zaczęło, a potem skończyło, zostałem bardzo solidnie – najpierw pisemnie, a potem jeszcze dla pewności, ustnie – uprzedzony o tym, jak wyglądają zasady finansowania kampanii i jakie są konsekwencje próby ominięcia tych zasad. A więc przede wszystkim, to właśnie przy tej okazji, dowiedziałem się, jaka myśl stoi za tym, by pewni kandydaci otrzymywali na listach miejsca lepsze, a inni gorsze.
Oczywiście, to że człowiek jest na samym szczycie listy, lub ewentualnie na samym jej końcu, sprawia, że staje się bardziej rozpoznawalny fizycznie, a zatem i najbardziej leniwi wyborcy mają też większą szansę na skreślenie jego nazwiska, a nie kogoś ze środka listy. Również, wyborcy darzący wielkim zaufaniem władze partii, będą skreślać tych co są na pierwszych miejscach, uważając – słusznie zresztą – że skoro partia uznała kogoś za numer jeden, to pewnie jest to ktoś tej cyferki wart. Ale najważniejsze z tego wszystkiego jest coś zupełnie innego. Otóż jest tak, że numer pierwszy na liście otrzymuje bardzo wysoki limit wydatków na kampanię. Numer pierwszy na liście dostaje na kampanię tak wysoki limit, by on mu praktycznie gwarantował, że zostanie wybrany. Nie wiem do końca, jak to było w przypadku Platformy Obywatelskiej, natomiast jak idzie o Prawo i Sprawiedliwość, „jedynka” miała prawo wydać jakieś 20 tys. złotych, a ja – podobnie zresztą, jak cały środek – zaledwie tych tysięcy dwa.
Oczywiście, to że człowiek jest na samym szczycie listy, lub ewentualnie na samym jej końcu, sprawia, że staje się bardziej rozpoznawalny fizycznie, a zatem i najbardziej leniwi wyborcy mają też większą szansę na skreślenie jego nazwiska, a nie kogoś ze środka listy. Również, wyborcy darzący wielkim zaufaniem władze partii, będą skreślać tych co są na pierwszych miejscach, uważając – słusznie zresztą – że skoro partia uznała kogoś za numer jeden, to pewnie jest to ktoś tej cyferki wart. Ale najważniejsze z tego wszystkiego jest coś zupełnie innego. Otóż jest tak, że numer pierwszy na liście otrzymuje bardzo wysoki limit wydatków na kampanię. Numer pierwszy na liście dostaje na kampanię tak wysoki limit, by on mu praktycznie gwarantował, że zostanie wybrany. Nie wiem do końca, jak to było w przypadku Platformy Obywatelskiej, natomiast jak idzie o Prawo i Sprawiedliwość, „jedynka” miała prawo wydać jakieś 20 tys. złotych, a ja – podobnie zresztą, jak cały środek – zaledwie tych tysięcy dwa.
Wspomniałem o „prawie” do wydania. I oto pojawia się pierwszy problem. Media, pisząc o Gibale, nie mówią o „prawie” Gibały do wydania iluś tam pieniędzy na kampanię, ale o tym, że Gibała „dostał” od Platformy zaledwie półtora tysiąca złotych, a wydał milion. Otóż sprawa polega na tym, że nikt niczego od partii nie dostaje. Jak ktoś chce prowadzić kampanię, ma sobie na nią sam zebrać fundusze, tyle że numer jeden na liście ma prawo tych funduszy zebrać i wydać znacznie więcej, niż dajmy na to numer 19. Jeśli więc dziś wszyscy walą w Gibałę, opowiadając, jak to on się wokół swoich spraw zakręcił, powodują tylko to, że w publicznej opinii zostanie fakt, że nic takiego nagannego się nie stało, bo kiedy partia mu dała tylko 1,5 tys., to on, zamiast się prosić, lub się obrażać, dołożył ze swoich i ma co chciał. Co w tym złego? Że nie wiadomo skąd wziął? Widocznie ma. Bogaty, to i ma.
Jest jednak coś jeszcze. Kandydat nie może sam, w sensie fizycznym, płacić za kampanię. Każdą złotówkę, jaką on planuje wydać, musi najpierw wpłacić na specjalne konto Komitetu Wyborczego, a cała reszta odbywa się już później bezgotówkowo między komitetem, a na przykład tym, kto Gibale sprzedał bilet na tramwaj. Ja sobie z tym biletem trochę żartuje, ale oficjalnie tak to właśnie jest. Jeśli Gibała chce się udać tramwajem na spotkanie wyborcze, on ma za ten bilet zapłacić ręką księgowego, który obsługuje owo specjalne konto. Wszystko co musi zostać wydane, ma być wydane w taki właśnie sposób. Czemu tak jest? Nie wiem. Ale tak to właśnie jest, i kiedy ja byłem uprzedzany o tej regule, powiedziano mi przy okazji, żebym nie próbował nic kombinować, bo za to się dostaje mocno łeb.
Tymczasem sęk w tym, że Gibała od samego początku wszystkie zasady zlekceważył. On najprawdopodobniej – jeśli w ogóle coś wpłacił na odpowiednie konto – to owe 1,5 tys. złotych, z tej prostej przyczyny, że więcej mu nie było wolno. Natomiast cała reszta, a więc, jak nas informują, niemal milion złotych, rozeszła się już jak popadło. A jeżeli, jak popadło, to niewykluczone, że on, lub ktoś kto mu tę kampanię pomagał robić, mógł równie dobrze wozić te pieniądze w walizce, i rozdawać gdzie uznał za stosowne. A jak idzie już o walizkę z pieniędzmi, to każdy z nas jest wystarczająco mądry, by wiedzieć, o co chodzi. Choćby oglądając amerykańskie filmy o złych ludziach.
Łukasz Gibała mówi dziś, że on miał tyle pieniędzy, bo mu koledzy z listy oddali część swoich limitów, i się nazbierało. Koledzy dali? Rozumiemy to świetnie, prawda? I to jest oczywiście możliwe, choć akurat nie w przypadku Gibały. Ja sam na przykład z tych przyznanych mi 2 tys., 1850 dałem innemu kandydatowi, który, choć i tak miał ode mnie znacznie więcej, to chciał jeszcze trochę. Tyle że przede wszystkim praktyka oddawania limitów wcale nie jest taka powszechna – to raczej działa w drugą stronę, a więc bardziej żebrania o jakieś resztki – a poza tym nie da się zebrać ich tyle, by się na końcu wydało milion. Bo tego miliona tam nawet nie ma fizycznie. Milion to może wydać partia na akcję ogólnopolską – spoty i takie tam – ale na dole wszystko jest ograniczone do minimum. Czemu tak jest? Jak już mówiłem, nie wiem, ale tak to właśnie jest. Gibała więc sobie zwyczajnie ten mandat kupił. Za swoje? Media sugerują, że tak, za swoje, a – jak się domyślam – znaczna część opinii publicznej, słysząc, że za swoje, kiwa głową i mówi, że skoro za swoje, to jego sprawa. I jestem pewien, że taki właśnie jest cel tej manipulacji. Żeby z jednej strony Gibale dokuczyć, a z drugiej, ludziom w żaden sposób nic nie zmieniać w ich błogim przekonaniu, że wszystko jest correct.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia. Skąd się w Platformie Obywatelskiej wzięła myśl, by dokuczać Gibale? Stąd mianowicie, że on przechytrzył swoich kumpli, z których w dodatku wielu robiło dokładnie to samo, co Gibała, tyle że on się potrafił zakrzątnąć wokół swoich interesów z większą zręcznością. I oni mu zwyczajnie zazdroszczą, że miał więcej bezczelności i determinacji. Ale też stąd, że Gibała, zapewne, dostając się do Sejmu z 19. miejsca, uniemożliwił uzyskanie tego mandatu temu, kogo partia postawiła gdzieś z samego przodu, a który był tego awansu pewien jak cholera. Który już zaczynał podpisywać jakieś kredyty, jakieś umowy, który już znał dokładnie każdy kolejny dzień z najbliższych czterech lat swojego życia. I nagle dostał w łeb. A to z całą pewnością nie był byle kto. Inna sprawa, że łatwo bardzo będzie sprawdzić jego nazwisko. To jest ten, który znalazł się jako pierwszy pod kreską.
Skąd ja wiem, że przypadek Łukasza Gibały nie może być jakimś wyjątkiem? Wiem to, i już tu o tym wspominałem, że w moim mieście od początku września miałem okazję obserwować kampanię wyborczą, jaką sobie zorganizowała niejaka Ewa Kołodziej – numer 10 na liście Platformy. To był numer dziesięć, a więc, jak przypuszczam, podobnie jak w przypadku Gibaly, te 1,5 tys. Jednocześnie, to była kampania tak agresywna i tak powszechna, że w pewnym momencie pomyślałem sobie, że ta Kołodziej zdecydowanie przedobrzyła, i zanim dojdzie do głosowania, jej potencjalni wyborcy, zamiast iść do wyborów, się zwyczajnie porzygają i położą do łóżka, żeby dojść do siebie. Ktoś się spyta, czemu katowicka Platforma nie zrobiła w takim razie dziś odpowiedniego hałasu wobec Kołodziej? W końcu ona też kogoś bardzo skutecznie z tego interesu wymiksowała. Tego jednak nie wiem. Skąd bowiem mam wiedzieć, co tam się dzieje w głowach i w kieszeniach naszych aktualnych przywódców? W ogóle mało wiem. Z każdym dniem, jak patrzę na to, co się dzieje choćby za oknem, wiem i rozumiem coraz mniej. Natomiast jedno pozostaje dla mnie jasne. To jest prawdziwa jatka. I to jatka, gdzie są i pieniądze, i interesy, i w której uczestniczą nie jakieś plastusie, ale poważna, bardzo poważna, ekipa. I to niestety nie tylko tam, ale i tu też. Niestety tu prawdopodobnie też. I to jest już wiadomość prawdziwie druzgocąca.
Żeby nie kończyć tego felietonu w tak marnym nastroju, proponuję, byśmy byli solidarni i wspomagali ten blog zarówno kupując książkę o liściu (jest naprawdę dobra!) i w ogóle sobie pomagali. No a jak już zrobimy to co zrobić wypada, popatrzyli sobie na coś zupełnie wyjątkowego. To nas zdecydowanie powinno rozruszać i napełnić nadzieją, że nie zawsze będzie jak będzie. Bo nic nie trwa wiecznie.
@
OdpowiedzUsuń"Otóż Łukasz Gibała jest przede wszystkim typem człowieka, na którego wystarczy raz spojrzeć, by wiedzieć, że on z całą pewnością musi być członkiem Platformy Obywatelskiej."
No właśnie. Gibała, Halicki, Olszewski, Grupiński, Dzikowski, Szejnfeld... Co oni mają w tych oczach? Że od razu wiadomo?
@Toyah
OdpowiedzUsuńBy jeszcze dopełnić obraz pana posła to jego ulubiony cytat
– z Josepha Conrada: Z naprawdę wielkich, posiadamy tylko jednego wroga - czas.
(z partyjnej strony Ł.G.)
;)
A to jego polityczne motto: Polityka to gra zespołowa. :DDD
OdpowiedzUsuńToyahu,
OdpowiedzUsuńZa duzo niedopowiedzen.Sygnalizujesz problem ktory Cie dreczy.Przeciez nie o jakiegos Gibale tu chodzi,prawda?
Wal prosto z mostu.Przynajmniej ja jestem dosc prosto skonstruowany i wole jasne sytuacje.
@tadeusz1965
OdpowiedzUsuńJa jednak twierdzę, że niektórzy są bardziej, a niektórzy jeszcze bardziej.
@zawiślak
OdpowiedzUsuńSzybki jesteś. I odważny. Ja bym od razu mu na stronę nie wchodził. Diabli wiedzą, co człowieka może tam spotkać.
@zawiślak
OdpowiedzUsuńTakie motto? Dobre. Coś na kształt: "Raz jest tak, raz inaczej". Albo: "Każdy człowiek ma tylko jedno życie".
@tobiasz11
OdpowiedzUsuńO jakich niedopowiedzeniach mówisz? Wszystko jest prosto z mostu. Tak jak chciałeś.
Tadeusz1965
OdpowiedzUsuńHalicki, Olszewski, no to mnie trafiłeś. Szczególnie ten Olszewski. Do pary dałbym im jeszcze Muchę, która w swoim spojrzeniu jest tak zarozumiała i zimna, że nie wiem kto daje się nabrać kiedy ona wypowiada słowa takie jak "Zgoda Buduje". No ale Olszewski według mnie przebija tutaj wszystkich. Kto słyszał jak on mówi "Zgoda Buduje" ten wie co mam na myśli.
Co do Gibały, oglądałem wczoraj czarnobiałe i wiem o czym mówisz Toyahu. Rzeczywiście, morda i postawa jakby z odlewu PO.
Jak patrzę to zajął 5 miejsce na liście platformy, około 18 000 głosów.
Szczerze mówiąc to mam to gdzieś czy on sobie to kupił czy co. Ja od tych ludzi niczego nie oczekuję. Gdyby w PiSie ktoś coś takiego zrobił, to bym się zainteresował.
Wczoraj u Olejnik "kłamczucha" była. Ona z wypowiedzi Kaczyńskiego odnośnie Marszałek Kopacz zrozumiała jedynie tyle, że jemu się nie podoba, że marszałkiem będzie kobieta...
@Toyah
OdpowiedzUsuńDiabli z pewnością wiedzą. Pisałeś o jego looku, więc pikuję do źródła. A te dwa cytaty już mi wystarczą.
Aha, strony kandydatów z innych list tez sobie przejrzałem.
@Ulver
OdpowiedzUsuńTo, co on sobie kupił i za ile, to jest drobna rzecz. Chodzi o to, że przy takich pieniądzach, on nie ma nic do gadania. I o to, że skoro ktoś jest gotów wyrzucić na takiego Gibałę aż tyle, to pomyśl, co się wydaje na tych naprawdę z pierwszych rzędów.
@Toyah
OdpowiedzUsuńZapytam Cię jeszcze. Czy Twoim zdaniem tzw. sprawa Merkel miała istotny wpływ na wynik wyborczy Prawa? Czy gdyby nie wywiad w Newsweeku i późniejsza wizyta u Lisa, głosów byłoby znacząco więcej? Ja pamiętam, że prowadziliśmy/imy tu dyskusję o stanie polskiego społeczeństwa, ale jeżeli dałoby się abstrahować od tego...
"Natomiast jedno pozostaje dla mnie jasne. To jest prawdziwa jatka. I to jatka, gdzie są i pieniądze, i interesy, i w której uczestniczą nie jakieś plastusie, ale poważna, bardzo poważna, ekipa. I to niestety nie tylko tam, ale i tu też. Niestety tu prawdopodobnie też. I to jest już wiadomość prawdziwie druzgocąca."
OdpowiedzUsuńMoze mi sie wydaje ale to jest chyba sedno Twego wpisu.
@ Ulver
OdpowiedzUsuńgdy patrzę na Olszewskigo, mam skojarzenie z pewną niemiecką formacją, która zasłynęła podczas II Wojny Światowej. Przepraszam, ale nic na to nie poradzę.
@zawiślak
OdpowiedzUsuńUważam, że wizyta u Lisa nie miała znaczenia. Newsweek już był tylko konsekwencją książki.
Obawiam się, że to zdanie w książce było błędem decydującym. Ono nas załatwiło ostatecznie.
Z tym oczywiście zastrzeżeniem, że abstrahujemy od stanu umysłów i całej reszty. Gdyby nie to, Platforma dziś by przegrywała nawet z komuchami.
@tobiasz11
OdpowiedzUsuńOwszem, ono jest bardzo ważne, ale wyłącznie jako uzupełnienie i oddanie sprawiedliwości.
@Ulver
OdpowiedzUsuńNo tak. Tu się nic nie da zrobić. On wygląda własnie tak i na to nie ma rady.
Deliberacja na temat wyglądu kandydatów/osłów z PO jest ciekawym zalążkiem do podjęcia próby ich oceny w sposób wielozmysłowy. Taką synestezję implikującą w sobie (aksjomatyczną - co juz ustalilismy) przynależność do PO i na przykład kolor z jakim się nam kojarzy dana osoba. Tusk oczywiście będzie kolorem rudym (bo fałszywy) ale takiego Gowina to sam nie wiem... Jakiś zimno-lodowy? :D Niesiołowski to purpura. Czy się mylę?
OdpowiedzUsuńCo do bohatera wpisu, to nie mam zdania, więc chyba szary.
A co do jego zachowania wyborczego, to z przykrością muszę stwierdzić, że mnie w żadnym calu nie zaskoczyłeś drogi Toyahu... Ja bym się szalenie zdziwił, gdybym usłyszał, że takie rzeczy w PełO miejsca nie mają... To też przyjmuję aksjomatycznie - PO = oszustwo i tylko tak potrafię tą grupę postrzegać. W żaden inny sposób.
@MindFlyer
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, tu wszystko sprowadza się do oczu. To oczy tworzą te kolory.
@ALL
OdpowiedzUsuńPodazajac dalej tym watkiem co powiecie o gospodarzu tego miejsca?
Toyahu,widzialem Cie tylko raz i to wylacznie przez chwile w tv.
Moim skromnym zdaniem jestes w kolorze bladoniebieskim z domieszka rozowego(sic) :))
@tobiasz11
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że liczyłem na seledyn. Ale i tak dobrze, że Ci nie wyszedł sam różowy.
@MindFlyer & All
OdpowiedzUsuńNo to ja idę dalej i dorzucam zabawę w badanie POwców olfaktometryczne. Ktoś próbował??? Proszę dzielić się doświadczeniem. Nie spodziewam się jednak fajerwerków. Oni są w gruncie rzeczy bardzo homogeniczni w tym zakresie.
Toyahu
OdpowiedzUsuńCieszę się że poruszyłeś jeszcze raz sprawę Gibały z mojego Krakowa. Jest to człowiek, który ewidentnie wzoruje się na tusku. Kiedy wokół jego wieszanych nielegalnie plakatów zrobiło się głośno, ten od razu ogłosił, że to nie jego wina ale jego sztabowców, których już przykładnie za to ochrzanił. No wypisz wymaluj tusk albo nawet i putin. Druga sprawa to niesłychana promocja jaką urządziła mu lokalna tvp kraków(widziałam go tam częściej niż Gowina czy Fedorowicza o Dudzie nie wspominając). Myślę, że oni z nim mieli podobny problem jak z drzewieckim, za silny żeby mu nie dać miejsca na liście ale jednoczesnie zbyt aferalny żeby mógł wisieć wysoko.
Pozdrawiam.
@zawiślak
OdpowiedzUsuńWybacz, ale nie jestem w stanie sobie wyobrazić takiego smrodu. Ponadto mój narząd odpowiedzialny za badania poznawcze w zakresie olfaktometrii, mógłby po prostu tej próby nie przeżyć. Normalnie by po prostu wziął i zwiądł. A jeszcze chcę się nim nacieszyć trochę ;)
Filmik - ryczałem ze śmiechu! Dopiero dziś to widzę! Ależ gdybym tą komedię widział tydzień temu - kto wie - może bym głosował nawet na ... KACZYŃSKIEGO :-)
OdpowiedzUsuń@Elżbieta Borkowska
OdpowiedzUsuńOn ich ochrzanił, że wieszali? A co mieli z tymi plakatami, które on kazał nadrukować zrobić? Spalić? Przepraszam bardzo, ale Tusk aż tak głupi nie jest.
@Michael Dembiński
OdpowiedzUsuńJa też się śmiałem. Tam są też inne tego samego autora. Nawet lepsze.
@toyah
OdpowiedzUsuńGibała Gibałą - szmal jest szmalem , masz rację.
Swoją drogą zastanawiam się czy Gibała to popularne nazwisko w Małopolsce?
Czy ma on związek z człowiekiem, który zarządzał swojego czasu ośrodkiem wczasowym w Zakopanem?
"Świt" czy coś tam takiego się nazywał, jeżeli tak to jest to prosta linia komuchów rodem ze spółdzielni studenckich...
A jeżeli chodzi o Merkel to myślę że się mylisz. Gdyby nie było tekstu o Merkel to wynaleziono by inny "haczyk" którego by się uczepiono. I odpowiednio rozwinięto.
Mam wrażenie, ze sondażownia, która robił prognozy dla PiS'u zrobiła Kaczyńskiego w bambuko.
Swoją drogą bardzo zastanawiające jest nadzwyczajna zgodność sondażu OBOP'u z piątku (przed wyborami) z wynikami exit pools w niedzielę i ostatecznymi wynikami.
Nadzwyczajna zgodność. Do tej pory tak nie bywało!
Myślę, że w tej sytuacji nie ma sensu zaprzątać się organizowaniem już jakichkolwiek wyborów. Należy po prostu zapytać OBOP'u.
Śmiechy śmiechami, ale w obliczu i w świetle dzisiejszej informacji na WP - [url=http://konflikty.wp.pl/title,O-tej-sprawie-mowil-swiat-teraz-wszczeto-sledztwo,wid,13896104,opinie.html]Tutaj materiał źródłowy![/url], ten śmiech rezonuje we mnie jakoś tak strasznie - straszno. Filmik prześmiewczo-radziecki ale pokazuje to, o czym wszyscy wiemy. Wielka tuba postkomunistyczna, wielkie możliwości systemu, wielkie kłamstwa. Litwinienko został zamordowany. Tyle przypuszcza świat. Kto za tym stoi? Świat przypuszcza, ale głośno nie powie. Tak samo wygląda sytuacja 'naszej sytuacji Smoleńskiej'. Wszyscy wiedzą, nikt się nie wychyli. Pisałem juz wcześniej o strachu wyborcy PiS-u. Przecież to uwłaczające i niegodne europejczyka wysnuwanie takich fanaberycznych i nie 'dżezi', 'trendi', czy 'jakkolwiek_nazwanych_inaczej' tez. ALE ! Jakby tak którykolwiek z tychże prześmiewców przeczytał książkę Alexa Goldfarba i Mariny Litwinienko pt. "Śmierć dysydenta", być może zrozumiałby dlaczego i jak są fałszowane i przeinaczane materiały dowodowe ws. 'katastrofy' Smoleńskiej. Taka moja mała prywata. Wybaczcie...
OdpowiedzUsuńPS - tak, polecam lekturę.
PPS - przepraszam w tym miejscu Szanownego Pana TOYAH-a za wyjście z szeregu, ale chciałbym za pośrednictwem Pańskiego bloga zainicjować dyskucję (a być może i ją definitywnie szybko zamknąć) nt. palikotowo - sejmowych wypraw anty-krzyżowych. Czy tylko ja rozumiem ten 'krzyż' jako element społeczno-historycznej emancypacji religijnej wyzwolonego społeczeństwa? Nie rozumiem braku zrozumienia tematu przez 'aktualne społeczeństwo'?! Jeśli macie Państwo swoje własne przemyślenia i odczucia, chętnie na ich temat podyskutuję - jeśli tylko autor niniejszego bloga wyrazi swoją aprobatę.
@Toyah
OdpowiedzUsuńChodziło mi oto, że w usłużnym tvp Kraków Gibała zrobił niczym premier pokazówkę gniewania się na innych za własny pomysł. W ten sposób nie dość że odsunął od siebie oskarżenie o brudne chwyty to zaprezentował się jako ten uczciwy. Po prostu uczeń uczy się od mistrza:)
I na potwierdzenie tego niech będzie że w poprzedniej kampanii wywalił taki ogromny baner na terenie ekologicznym w Krakowie-Zakrzówku. Tak samo go usuwał i tak samo głupio się tłumaczył. Ma już w tym wprawę.
@raven59
OdpowiedzUsuńPodzielam merkelowską tezę w stu procentach. Nie byłoby w książce o tym mowy, to michnik przyczepiłby się do braku przecinka na stronie 23, albo niewyraźnych plakatów reklamujących. (ostatecznie do samego nazwiska 'Kaczyński' - bo jakieś takie nie-polskie).
Nie ma znaczenia co powie, czy napisze premier Kaczyński... Zawsze zostanie to zwrócone przeciwko niemu. Zawsze. (oby tylko do czasu)
Wątek merkelowski to tylko potwierdzenie tezy.
@raven59
OdpowiedzUsuńMasz rację. Ta zgodność jest fascynująca.
@MindFlyer
OdpowiedzUsuńOczywiście że oni by znaleźli inny powód do ataku. Inna sprawa, czy wyborcy by to przyjęli.
@TOYAH
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że są w stanie przyjąć wszystko. Niestety.
@MindFlyer
OdpowiedzUsuńCzasem to, niekiedy tamto, ale wszystko na raz - raczej nie. Zbrodni Ziobry już nie raczej przyjmują. Jakby nigdy o nich nie wspominali.