Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jacek Bromski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jacek Bromski. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 19 września 2019

Jeszcze o potrzebie likwidacji Ministerstwa Kultury


        Pisałem tu niedawno o polskiej kinematografii w tonie, jak się można domyślać bardzo ponurym. A poszło głównie o to, że, w odróżnieniu od tego, do czego nas, osoby żyjące wspomnieniami, przyzwyczajono w latach minionych, dzisiejsze polskie kino nie opowiada żadnej historii. Dziś kręcone polskie filmy są do tego stopnia pozbawione jakiegokolwiek scenariusza, że nagle się okazuje, że nawet takie gówno, jak puszczany przez Polsat serial „Trudne tematy” jest od nich znacznie ciekawszy. Ciekawszy stopnia do tego, że, jak słyszę, on to właśnie pozwolił Polsatowi na trzykrotny wzrost oglądalności. Czemu tak? Powód jest prosty. Tam jest opowiedziana historia. Głupia, kompletnie nieprawdopodobna, źle nakręcona, w wykonaniu ściągniętych z ulicy amatorów, ale wciąż jednak historia. Ludzie z Polsatu mieli na tyle rozumu, by wynająć jakiegoś umyślnego, kto wręcz na kolanie pisze im te głupkowate opowiastki i koło się kręci.
      Pewnego dnia trafiłem na youtubie na serię krótkich, często zaledwie pięciominutowych filmów, kręconych przez aspirujących do zawodu Brytyjczyków. Przepraszam bardzo wszystkich miłośników polskiej kinematografii, włączając w to ministra Glińskiego i jego brata, ale każdy z tych filmów, kręconych, jak mówię, przez osoby, które nie mają do dyspozycji nic poza kamerą i pomysłem, są znacznie, znacznie lepsze od tego, co – jak wnioskuję z oglądanych zwiastunów – będziemy mieli okazję podziwiać już w tych dniach w prawdopodobnie najdroższej jak dotychczas polskiej produkcji pod tytułem „Legiony”.
        Gdyby ktoś myślał, że opisana sytuacja wywołuje we mnie jakąś chorą satysfakcję, jest w wielkim błędzie. Jak sądzę, nie ma rzeczy na którą bym czekał z większym utęsknieniem, jak polski film, który będzie choć w połowie tak dobry, jak, powiedzmy, „Nowy” Ziarnika, czy „Wodzirej” Falka, by już nie wspominać o „Żywocie Mateusza” Leszczyńskiego. Dziś już ze smutkiem przyznaję, że się poddałem. Z tego już nigdy nic nie będzie, a nam nie pozostaje nic innego jak się zastanawiać, czemu tak?
        I oto, proszę sobie wyobrazić, stało się coś, co, nie mówię, że mi dało odpowiedź, ale z pewnością pomogło mi w moich poszukiwaniach. Kto wie, ten wie, temu kto ma to głęboko w nosie i nie ma o sprawie pojęcia, krótko powiem, że w momencie gdy Patryk Vega zapowiedział, że swoim najnowszym filmem doprowadzi do tego, że Prawo i Sprawiedliwość przegra jesienne wybory, strona, nazwijmy to, patriotyczna ogłosiła, że oni z kolei planują na przedwyborcze tygodnie pokaz filmu Jacka Bromskiego o aferze Amber Gold, w którym klakę PiS-owi będą robić tacy bojownicy o Konstytucję, jak Janusz Gajos i Andrzej Seweryn. W tym momencie obaj panowie artyści wpadli w odpowiednią histerię, zapewnili, że kiedy przyjmowali swoje role, im ani do głowy nie przyszło, że będą pracować na rzecz kampanii znienawidzonej partii i w związku z tym oni apelują o to, by premierę filmu przesunąć na czas powyborczy. Nic nie wymyślam. Tak było.
      Oczywiście ich prośby zostały skutecznie zlekceważone, natomiast dziś się właśnie dowiaduję, że wobec owej trudnej sytuacji tak zwane „środowisko” zmusiło reżysera filmu, Jacka Bromskiego, do tego, by z ostatecznej wersji swojej opowieści wyciął sceny, które w jakikolwiek sposób mogłyby sugerować współudział w aferze Amber Gold zdychającego reżimu. I oto, w tym momencie, reakcja tych, którzy Bromskiemu na ten film dali pieniądze, a więc między innymi Telewizji Polskiej, była błyskawiczna i ci, w pełni zgodnie z prawem, wycofali film Bromskiego z prestiżowego festiwalu w Gdyni.
       Gdyby ktoś myślał, że sytuacja, którą dziś opisuję, interesuje mnie ze względu na film Bromskiego, jest w błędzie. W moim najszczerszym przekonaniu, to będzie ani większe, ani mniejsze gówno od „Smoleńska”, „Wołynia”, czy „Drogówki”. Ja o Bromskim wiem wszystko, a w tym również i o to, że on nakręcił dotychczas kilkanaście filmów, z których żaden nie odniósł takiego choćby sukcesu, by ktokolwiek o nim dziś jeszcze pamiętał. Natomiast, owszem, myślę sobie o tym, co się stało, tyle że ze względu na to całe zamieszanie, jakie powstało wokół tego filmu. Oto Bromski planuje nakręcić film o aferze Amber Gold, polskie państwo uznaje, że to jest polityczny interes i daje Bromskiemu na to coś ciężkie pieniądze, w tym momencie za Bromskiego biorą się ludzie z towarzystwa, dzięki któremu on w ogóle jakoś jeszcze w branży funkcjonuje i stawia mu ultimatum. On oczywiście, kiedy już z Telewizją Polską swoje sprawy załatwił i ma za co żyć, postanawia zadbać o przyszłość, wycina ze swojego filmu kluczowe sceny i dziś mamy ten straszny, najstraszniejszy wstyd.
      A mamy przed sobą polską kinematografię, ale nie tylko kinematografię – mówimy bowiem o sztuce w ogóle. Ci durnie dziś funkcjonują wyłącznie na poziomie walki między tymi którzy akurat płacą więcej, a tymi, którzy już za chwilę, być może, będą płacili jeszcze więcej. No ale to jeszcze nic. Wygląda na to, że doszliśmy do momentu, gdy już nawet nie chodzi o pieniądze, ale o to, kto nam zechce przy najbliższej okazji postawić flaszkę i poczęstuje nas papierosem.



Zachęcam wszystkich do kupowania mojej najnowszej książki o języku Brytyjskiego Imperium, czyli, krótko mówiąc, o języku angielskim. Jeśli ktoś ma większe plany, zapraszam do naszej księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl. Gdyby jednak ktoś miał ochotę tylko na moją książkę, proszę o kontakt pod adresem k.osiejuk@gmail.com.





Nok nok! Chuju ar?

  Bóg mi świadkiem, że ile razy zdarzy mi się tu coś napisać na temat języka angielskiego i kompleksów, jakie w tym właśnie oblazły z...