Po
raz pierwszy o tym, jak działa ów system, usłyszałem jeszcze
wiele lat temu od zaprzyjaźnionego muzyka z Kwartetu Śląskiego.
Otóż jeszcze w roku 1995 wspomniany Kwartet Śląski nagrał i
wydał na płycie CD dwa pierwsze kwartety smyczkowe Henryka Mikołaja
Góreckiego. Zdaniem mojego znajomego, to co im się wówczas udało
zagrać, stanowiło zjawisko o sile, jakiej nigdy wcześniej i pewnie
już nigdy później Kwartetowi nie udało osiągnąć. Jakimś
niewyjaśnionym nigdy do końca cudem, zarówno czas, jak i atmosfera
miejsca, ale też to coś, czego nikt nigdy nie potrafi nazwać,
sprawiło, że owe dwa kwartety wtedy właśnie zostały wykonane w
sposób perfekcyjny. Płyta trafiła na rynek, otrzymała jak
najbardziej zasłużonego Fryderyka za najlepszy album, no i niedługo
potem Góreckim zainteresował się legendarny nowojorski kwartet
smyczkowy „Kronos Quartet”, zagrał oba kwartety… i w tym
momencie wszyscy się zorientowali, że nikt nie zechce tego kupować,
bo najlepsze nie dość, że już było, to wciąż jest i zapewne
będzie dostępne nadal. Wtedy to właśnie firma, która
zajmuje się karierą Amerykanów najpierw wykupiła cały nakład
płyty katowickich muzyków, następnie prawa do tego jednego
nagrania, i na koniec doprowadziła do tego, że wznowienie tamtego
nagrania jest już niemożliwe.
W
roku 2008 EMI wydało ponownie kwartety Góreckiego w wykonaniu
Kwartetu Śląskiego, tym razem już wszystkie, jednak zdaniem mojego
znajomego, to co 10 lat wcześniej zostało skonfiskowane przez
Amerykanów jest już nie do powtórzenia. Przez te wszystkie lata
płyty Kwartetu Śląskiego były wielokrotnie nominowane do bardzo u
nas prestiżowych Fryderyków, parokrotnie owego Fryderyka zdobyły,
natomiast, o ile się nie mylę, ten rok okazał się
o tyle szczególny,że po raz pierwszy w historii Kwartet Śląski
za podwójny album z kwartetami Grażyny Bacewicz otrzymał aż dwa
Fryderyki –w kategoriach „Najlepszy
album polski za granicą”, oraz „Najwybitniejsze nagranie muzyki
polskiej”. Gdyby
ktoś się zastanawiał, już śpieszę wyjaśniać: otóż muzyka
polska, bo muzyka polska, natomiast polska za granicą z tego oto
względu, że płyta, choć w koprodukcji z naszym Instytutem Adama
Mickiewicza, została wydana przez niezależne brytyjskie wydawnictwo
Chandos Records, a więc, jak by nie patrzeć, jest publikacją jak
najbardziej zagraniczną. I stąd ten drugi Fryderyk.
No
i w tym momencie pojawia się pytanie, o co chodzi? Po co my o tym w
ogóle rozmawiamy? Otóż, co zresztą bardzo łatwo jest sprawdzić,
płyta „Grażyna Bacewicz Complete String Quartets” jest nie do
kupienia. Oczywiście, nie jest wykluczone, że w Londynie, jeśli
ktoś się o nią zapyta, to mu ją ostatecznie sprowadzą,
natomiast w Polsce zdobycie tego albumu to marzenie ściętej głowy.
Dlaczego? Dlatego że jej nie ma na rynku. Dlaczego? Dlatego, że
wszystko to co było do zarobienia, już zostało rozdysponowane, a
na te głupie grosze z tytułu dystrybucji nikt nie będzie
leciał. Kiedy spotkałem się z moim kumplem muzykiem, by
odebrać płyty,usłyszałem, że jedyna dystrybucja, jaka dziś
ma miejsce w Polsce, to prowadzona przez samych muzyków.
Każdy z nich dostał po jakieś 150 egzemplarzy albumu i może je
rozdać wśród mniej lub bardziej znajomych osób. Proponowałem mu,
żeby te płyty wstawić do księgarni Coryllusa i w ten sposób z
jednej strony spopularyzować to dzieło, a z drugiej coś tam
zarobić, niestety tu na przeszkodzie stoi tak zwane środowisko.
Gdyby Kwartet Śląski zaczął sprzedawać swoje płyty w internecie
przez jakąś Klinikę Języka, to oni by w pierwszej sekundzie
stracili przez wiele lat wypracowywany szacunek w branży, a
następnej wypadli z rynku. A rynek to ich praca, rodzina i życie.
A
przecież nie chodzi tylko o to. Proszę sobie wyobrazić, że kilka
lat temu Polskie Radio w Katowicach wyprodukowało wydawnictwo
zupełnie niezwykłe. Jeden z najwybitniejszych dziś organistów na
świecie, Julian Gembalski, odbył podróż po licznych śląskich
kościołach, albo grając tradycyjną muzykę sakralną, albo czasem
improwizując, na znajdujących się tam, często bardzo zabytkowych,
organach. Jego wyprawa została nagrana i zarejestrowana na 5 płytach
CD i wydana pod pięknym tytułem „Sląskie organy”. Ja nie umiem
opisać potęgi muzyki, jaką zagrał Gembalski, ale zapewniam, że
to jest coś tak pięknego, że właściwie może i lepiej
jest tego nie opisywać. Domyślam się, że w tym momencie
część czytelników zapragnęła kupić te pieśni. Bardzo proszę,
tylko proszę nie szukać ani w empikach, ani na Allegro, bo to nic
nie da. Z tego co wiem, te albumy – powtarzam 5-płytowe boxy –
do dziś leżą w szafie na Ligonia w Katowicach.
Na
koniec pojawia się pytanie, czemu jest jak jest. Czemu organy
Gembalskiego, ale dziś może przede wszystkim kwartety
smyczkowe Grażyny Bacewicz, wydane przez niezależne acz prestiżowe
brytyjskie wydawnictwo, nie są skierowane do normalnej dystrybucji?
Otóż – i tego już mi mój kolega-muzyknie powiedział,
natomiast ja mam swój rozum i wiem, co i jak – rzecz sprowadza się
do tego, że dystrybucja nikogo już nie interesuje. Chodzi wyłącznie
o to, by się podpiąć pod kolejny budżet, dostać swoją działkę,
zapisać ewentualny sukces i ciężko pracować na kolejne. Ktoś też
może spyta, czemu oni się nie postawią, nie
zostaną niezależnymi artystami i nie zdobędą świata,
na co niechybnie zasłużyli. A ja mam na to tylko jedną odpowiedź,
a mianowicie historię artystycznej i komercyjnej kariery braci
Golec. Przez wspomniane kontakty w branży mam do
opowiedzenia jedną bardzo moim zdaniem ciekawą historię. Otóż
kiedy bracia Golcowie byli jeszcze studentami wydziału jazzu w
katowickiej Akademii Muzycznej, ale już można było ich
słuchać w radio i oglądać w telewizji,któregoś dnia pojawili
się w miejscowym salonie Toyoty i zgłosili następujące
zamówienie: ”Poprosimy dwie terenowe toyoty… albo nie, trzy…
jedną kupimy tacie”. Czemu tak? Otóż oni mogli sobie na to
pozwolić z tej prostej przyczyny, że, czy to przez ich góralską
zawziętość, czy przez jakieś niezbadane talenty, na samym
początku swojej kariery postanowili utworzyć firmę. Nie muzyczny
duet, którym wszyscy będą mogli pomiatać, lecz firmę. Taką jak,
przy oczywiście zachowaniu proporcji, stworzyli muzycy Kronos
Quartet, czy, z zupełnie innej beczki The Rolling Stones.
Inna
sprawa, że nawet jeśli już wszystko zrozumiemy i ze stanem rzeczy
się pogodzimy, prawda pozostanie taka sama. Kwartet Śląski wydał
fantastyczne kwartety Grażyny Bacewicz, a nam, podobnie jak
im, nic do tego. Jak nam się nie podoba, możemy iść na
wspomnianych Golców.