Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rozruchy w Anglii. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rozruchy w Anglii. Pokaż wszystkie posty

środa, 10 sierpnia 2011

O chrześcijańskim rasizmie i kolorowym świecie

Autentycznie nie wiem, czy zdarzyło mi się tu zamieścić kiedykolwiek jakikolwiek tekst z tą myślą, by nim wywoływać kontrowersje, i że tak właśnie będzie dobrze. Sądzę, że nie. Wręcz odwrotnie – wszystko co tu się pojawia, pojawia się z nadzieją, że wszyscy to przyjmą co najmniej z sympatią. No ale, kto wie? Możliwe że bywa też i tak, że ja czasem piszę jakiś tekst i po plecach mi chodzi wesoły dreszcz na zbliżającą się awanturę. Nie wiem. Jednego jestem pewien. Tego mianowicie, ze kiedy pisałem, a następnie umieszczałem tu swój ostatni wpis, nawet mi do głowy nie przyszło, że z tego powstanie jakiekolwiek zamieszanie. A już na pewno nie zamieszanie aż tak potężne. Dziś już jestem o ten jeden dzień mądrzejszy i wiem też, że prawdopodobnie to co dziś tu powiem, mojej sytuacji w żaden sposób nie poprawi. No ale skoro już tak długo gadam, to nie bardzo mam jak przestać.
O co poszło? Otóż, jak się dobrze zastanowić, to do końca tego nie wiadomo. Główna bowiem myśl tekstu zatytułowanego „Precz z komuną!” była, na tle tego co tu się wygaduje już od paru dobrych lat, absolutnie standardowa. A więc dotyczyła wyłącznie dwóch rzeczy. Tych mianowicie, że przede wszystkim banicja to znakomita kara dla wszystkich tych, którzy nie chcą, lub nie potrafią, zaakceptować cywilizacyjnych i kulturowych reguł obowiązujących na danym obszarze, a ów brak akceptacji staje się społeczną plagą, a po drugie, że owa kulturowa rewolucja jest, z mojego punktu widzenia, jak komunizm. I powiem zupełnie uczciwie, że nie ma pojęcia, co w tych dwóch myślach było takiego szokującego? Nie mówię – niesłusznego. Powtarzam raz jeszcze – co w tych dwóch myślach było takiego szokującego?
Pozwolę sobie wrócić do dwóch obrazków sprzed lat jeszcze, które tu już przedstawiłem, bez szczególnie jednak wówczas emocjonalnych reakcji. Otóż kilka lat temu miałem okazję pojechać do Awinionu we Francji, spędziłem tam jeden dzień i do dziś nie mogę się opędzić od dwóch związanych z tym dniem wspomnień. Pierwsze to takie, że to jest miasto najpiękniejsze na świecie, a drugie to takie mianowicie, że po nim, wśród zwykłych, spokojnych ludzi, łażą bandy kolorowej hołoty ( właśnie kolorowej, nie białej), najprawdopodobniej mieszkańców tego miasta, i robią wrażenie, jakby zupełnie nie podzielali moich wrażeń co do urody tego miejsca, a co więcej, że oni by chętnie ten swój Awinion spalili, gdyby tylko mogło im to ujść na sucho.
Drugi obraz jest już zdecydowanie lokalny. Rozmawiałem kiedyś z moim kolegą Michałem Dembińskim na temat tak zwanych kibolskich ustawek i doszliśmy wspólnie do wniosku, że bardzo dobrym rozwiązaniem dla tego typu folkloru byłoby to, by przed każdą z nich najpierw odebrać od każdego z uczestników pisemne zobowiązanie, że w wypadku ewentualnych kłopotów, rezygnuje on z jakiejkolwiek państwowej pomocy – medycznej, policyjnej i wszelkiej innej – następnie ogrodzić dany teren specjalną siatką zabezpieczającą, a po walce, ci uczestnicy, którzy są jeszcze na siłach, ewentualnie uprzątną teren. Pomysł ten, acz przecież okrutnie bezwzględny, spodobał nam się bardzo, a mnie na tyle bardziej, że nawet go tu przy jakiejś okazji przedstawiłem. I, jak mówię – bez wywoływania szczególnych kontrowersji.
Dlaczego ani jedna, ani druga historia, kiedy był na to jeszcze czas, nie wywołała najmniejszej choćby burzy? Powiem szczerze, że się nad tym dotychczas nie zastanawiałem, pewnie trochę też dlatego, że sam nie widziałem tu za dużego pola do sporu. Dziś sądzę, że w przypadku Awinionu poszło o to, że jedynie opisałem problem, ale nie zaproponowałem rozwiązań. Natomiast, jak idzie o ustawkę, problem był w tym, że ich uczestnikami byli biali chrześcijanie. Gdybym ja opisał jakąś ustawkę, w której braliby udział na przykład Cyganie, czuję, że mogło by mi się jednak oberwać. Tak jak obrywa mi się dzisiaj. Za co? Za to, że londyńska ustawka – bo to jest swego rodzaju ustawka – tak jak ją opisałem, zamiast białych chrześcijan, zaangażowała głównie kolorowych muzułmanów. I niech mi nikt nie mówi, że te bandy, które palą dziś angielskie miasta, to zwykła hołota, a nie muzułmanie i że Koran wyklucza używanie przemocy, bo nasza polska hołota, która od czasu do czasu gwałci, kradnie, morduje i niszczy, to – cokolwiek byśmy nie mówili – jak najbardziej biali chrześcijanie, a Ewangelie również nie namawiają do przemocy.
W telewizji, wspomniany już przez mnie londyński korespondent TVN24 opowiadał, jak to on miał kiedyś okazję odwiedzać jedną z tych dzielnic, które dziś są w rękach młodej bandyterki, i widział na własne oczy, jak brytyjskie państwo kompletnie pozostawiło samym sobie jej mieszkańców. Jak to tam nie ma ani policji, ani innych standardowych gdzie indziej służb państwowych i że to jest bardzo niesprawiedliwe. Ja mogę sobie tylko wyobrazić, co by się działo, gdybym ja w swoim tekście, zamiast proponować, by tych bandytów zapakować w samolot i wywieźć do Afryki, powtórzył mój i Michała Dembińskiego pomysł rozwiązania problemu ustawek i zaproponował, by najpierw wszystkich zainteresowanych uprzedzić o planowanych rozwiązaniach, a następnie każdą z tych, jak mówi dziennikarz, zapomnianą przez państwo dzielnic, ogrodzić wysoką siatką pod napięciem, i tym, którzy tak bardzo przywiązali się do swojego folkloru, że nie chcieli się odpowiednio zdeklarować, zaproponować, żeby najpierw żywili się tym, co znajdą w tych zniszczonych przez siebie sklepach, a później spróbowali się pokusić o jakąś bardziej intelektualnie skomplikowaną inicjatywę na rzecz przetrwania.
Jak wiemy, ten blog to miejsce, gdzie, jak to kiedyś, cytując Wojciecha Młynarskiego, opisał pewien nasz były kolega „się, psia nędza, nikt nie oszczędza”, a więc tu naprawdę bywa ostro. Jak idzie o rozwiązania, jakie się tu proponuje w stosunku do pewnych zachowań, których nam nasz krąg cywilizacyjny i kulturowy akceptować nie pozwala, bywało naprawdę bardzo barwnie. Oczywiście, w pierwszym rzucie zawsze szli, bo to było czyste i bezpieczne, komuniści, tacy jak Jaruzelski, Kiszczak, czy Urban. Daję słowo, że nie umiem sobie wyobrazić takiej kary dla jednego z nich, która przez czytelników tego bloga uznana by była za nieludzką, czy niesprawiedliwą. Pamiętam, na przykład, jak kiedyś zaproponowałem, by Jaruzelskiego zostawić w spokoju temu rakowi, co go zżera, i zostałem natychmiast oskarżony przez paru takich o to, że przebaczam w imieniu tych, w imieniu których przebaczać nie mam prawa. Ale przecież nie muszę sięgać pamięcią aż tak daleko w przeszłość. My tu codziennie wręcz zajmujemy się przypadkami równie irytującymi i rozwiązaniami wcale nie mniej drastycznymi, niż wysyłanie kogoś na dożywotnie wakacje do Afryki. I nagle się okazuje, że to wszystko jest na swoim miejscu, tylko dlatego, że żaden z tych przypadków nie ma ciemnego koloru skóry?
A przecież nie chodzi tylko o komunistów i ich dzisiejszych – faktycznych i mentalnych – spadkobierców, również świetnie sobie radzących poza tym czymś, co się nazywa SLD. Mam tu na myśli i feministki, jak Magdalena Środa, stuprocentowych ateistów, jak Jan Hartman, bezwzględnych aborcjonistów, jak jakaś Szczuka, upadłych kabareciarzy jak Krzysztof Daukszewicz, czy sprzedajnych dziennikarzy, takich jak Tomasz Sekielski. Im wszystkim się tu dostaje regularnie, a rozwiązania, jakie dla nich się tu proponuje, są też bez porównania bardziej okrutne, niż wsadzanie ich jednego po drugim do samolotu i wysyłanie do Somalii.I nie zauważyłem, żeby to co ja tu sobie w swojej głowie obracam, komuś szczególnie przeszkadzało.
A zatem ewidentnie chodzi o rasizm, i to rasizm w sensie rozumianym jak najbardziej standardowo. Chodzi o to, że nasza wściekłość może sobie hulać bez ograniczeń – może nawet sobie niekiedy zahaczyć nawet i o Żydów – byleby szerokim łukiem omijała muzułmanów i kolorowych, a więc wszystkich tych, którzy od wieków, jak słyszę, są przez nas chrześcijan fizycznie i kulturowo eksploatowani. No więc dobrze, porozmawiajmy zatem o rasizmie. Otóż tak się składa, że ja jestem od zawsze, szczerze i głęboko, przekonany o tym, że coś takiego jak walka kultur i cywilizacji jest zjawiskiem jak najbardziej realnym, i że w tej walce, cywilizacja łacińska, chrześcijańska, czy jak ją tam sobie nazwiemy, jest cywilizacją bezwzględnie wyższą. Z tego prostego powodu, że w mojej opinii, tylko chrześcijaństwo jest oparte na fundamencie prawdy. Dla mnie, cała reszta to pogaństwo, a moim zdaniem pogaństwo to nie folklor, to nie różnorodność, to wreszcie nie czyjeś prywatne przekonanie, ale zło. I obawiam się też, że jeśli przez nasze zaniedbania, nasze zło, nasze lenistwo i głupotę, kultura chrześcijańska ostatecznie temu złu ulegnie, oznaczać to będzie koniec świata. A to niestety, jeśli przyjrzeć się temu, co się w naszym chrześcijańskim świecie wyprawia, jest więcej niż prawdopodobne.
Czy ja zatem uważam, że my chrześcijanie powinniśmy cały pogański świat nawracać ogniem i mieczem? No przecież nie! Wystarczyło tylko głupio nie eksperymentować i trzymać się sprawdzonych sposobów na życie, których nas jeszcze uczyli nasi dziadkowie. I przez to przywiązanie do tradycji dawać przykład. Wystarczyło choćby nie zmieniać oryginalnej nazwy dzisiejszej stolicy Norwegii. Inna sprawa, że też przy tym nie uważam, że Republika Południowej Afryki czy też Rodezja, były za czasów Apartheidu miejscami gorszymi, niż są dziś. Jestem natomiast szczerze przekonany, że – wspominałem o tym zresztą już w komentarzach pod poprzednim tekstem – relacja między obiema kulturami – pogańską i chrześcijańską – opisana w literaturze jest relacją niezwykle zdrową. Ja oczywiście świetnie rozumiem emocje tych wszystkich, którzy dziś mi pokazują jednym palcem na chrześcijaństwo, czy to w postaci tego Austriaka, czy to tamtego Belga, czy dziś tego Norwega, a drugim na to moje pogaństwo, w postaci porządnych i pełnych wiernej miłości rodzin, czy to w Czeczenii, czy gdzieś w jakiejś Tunezji, i je, wbrew pozorom, w znacznej mierze podzielam, ale nie uważam też tego w żaden sposób za powód do tego, bym miał przyjąć takie oto przekonanie, że wszystkie kultury i religie są równie prawdziwe, a tym bardziej przyznał, że to wielka szkoda, że Brytyjczycy swego czasu wywieźli z Egiptu te wszystkie kosztowności, ozdobili nimi pewien londyński budynek i nazwali go brytyjskim muzeum. A już z całą pewnością nie ma mowy, bym się zgodził na to, by za to przyznać poganom prawo do rewanżu.
Niestety, wszystko wskazuje na to, że oni sobie ten rewanż na nas już niedługo i to skutecznie wezmą, i wtedy nam dopiero pokażą, czym jest miecz, czym jest ogień i czym jest prawdziwa wiara i przywiązanie do własnej kultury. I nie będzie miało zupełnie znaczenia, czy ci, którzy nam to będą prezentowali, będą czarnymi muzułmanami, czy zwykłą hołotą w butach na cytrynowych platformach, z zapomnianych przez cywilizowany, chrześcijański świat przedmieść.

Dziś o książce i o tej nędzy ani słowa, bo nie mam już ani dość siły ani dość bezwstydu.

Nok nok! Chuju ar?

  Bóg mi świadkiem, że ile razy zdarzy mi się tu coś napisać na temat języka angielskiego i kompleksów, jakie w tym właśnie oblazły z...