Zabieraliśmy się wczoraj z moją
żoną do oglądania piłkarskiego meczu Chorwacja – Rosja, kiedy ona nagle zadała
mi niezwykłe wprost pytanie: Przeciwko komu musiałaby wystepować Rosja, byśmy
mieli im, Rosjanom, kibicować? I niemal w tym samym momencie, po krótkim
zastanowieniu, uznaliśmy, że nie ma na świecie nacji, włączając w to
Brytyjczyków, która budziłaby w nas tak nieprzyjazne emocje, jak właśnie
Rosjanie. A zatem, nawet jeśli kiedyś się wydarzy, że rosyjska reprezentacja w
czymkolwiek zmierzy się z kimkolwiek, będziemy zawsze kibicować przeciwko nim.
Dlaczego jest tak, a nie
inaczej, to temat na osobny felieton, dziś natomiast chciałem o czymś zupełnie
innym. Otóż zanim wspomniany mecz się w ogóle rozpoczął, ledwo co wybrzmiały
narodowe hymny i przyszło nam przy tym wysłuchać czegoś, co niektórzy z nas są
zmuszeni znać na pamięć wręcz od dziesiątków lat, pierwszy sportowy komentator
TVP, odziedziczony po wspaniałych latach PRL-u, Dariusz Szpakowski,
wysłuchawszy rosyjskiego – a tak naprawdę sowieckiego – hymnu ogłosił, co
następuje: „Na trybunach premier Rosji Dimitri Medwiediew i piękne wzruszające
słowa hymnu ‘Lubimaja nasza strana – umiłowany nasz kraju’”.
Otóż chodzi o to, że ja na
Szpakowskiego mam oko jeszcze od lat ponurego bardzo wspomnianego PRL-u, no i
jak najbardziej od czasu, gdy wydawało się, że ten cały syf wreszcie jasny
szlag trafi, a ja, w swoich nadzwyczaj skromnych ambicjach, liczyłem wyłącznie
na to, że na własne oczy zobaczę upadek dwóch zaledwie osób. Nie Kiszczaka, nie
Jaruzelskiego, nie Rakowskiego, ale Jerzego Urbana i Dariusza Szpakowskiego.
Taki byłem naiwny. Dziś oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że ów Szpakowski
wygląda na tym tle wyjątkowo nędznie, ale powtarzam: jemu i Urbanowi, kiedy
wygraliśmy wybory w roku 1989, życzyłem jak najgorzej.
Od osób najlepiej
poinformowanych wiem, że Szpakowski to jeszcze we wspomnianych czasach PRL-u
ktoś wyjątkowo śliski i to owa śliskość doprowadziła go to miejsca, w którym
znajduje się dziś, czyli do jakże oszukanej opinii gwiazdy, która przychodząc
do nas z owych ponurych lat, jako jedna z nielicznych telewizyjnych, zachowała
pozycję wyprostowaną. I proszę mi uwierzyć, że nie chodzi mi o to, że to jest –
o czym wie każdy, kto interesuje się sportem, wie znakomicie – kompletmny
głupek, który do roboty, która mu została przeznaczona zwyczajnie się nie
nadaje, ale o ów ruski hymn i ten komentarz, jak najbardziej z wykorzystaniem
języka rosyjskiego.
Na koniec jeszcze jedna
refleksja związana z owym wygranym przez Chorwację meczem. Otóż, kto wie, ten
wie, ja jednak wspomnę, że od samego początku wspomnianych mistrzostw przyjęty
jest zwyczaj, by przed rozpoczęciem meczu zawodnicy jednej i drugiej drużyny –
jak rozumiem w prosteście przeciwko rasizmowi – zapozowali do wspólnego
zdjęcia. Dotychczas wszystko grało jak należy, jednak wczoraj ni stąd ni z owąd
doszło do sytuacji, że rosyjscy zawodnicy stali gotowi, czekając na Chorwatów,
ci jednak nie przychodzili, podbijając gdzieś na drugim planie piłkę. By w
końcu jednak, kiedy zaczęło się robić niezręcznie, paru z nich się leniwie ruszyło
i wraż z rosyjskimi piłkarzami tak jak trzeba zapozowali. Paru z nich. Reszta
się zawzięła i nie ustąpiła. Szpakowski nawet nie drgnął, tylko nucił pod nosem
ten swój sowiecki hymn. Piękny był to widok. No i piękny gest. Ci, których na
niego stać, wygrywają. I dlatego życzymy wszystkiego dobrego braciom Chorwatom
w kolejnym meczu z Anglią.
Jak co dzień,
zachecam wszystkich do kupowania moich książek, czy to w ksiegarni www.basnjakniedzwiedz.pl, czy
osobiście u mnie pod adresem k.osiejuk@gmail.com. Mieszkańców Warszawy i osoby
przejeżdżający przez stolicę zapraszam do sklepu Foto-Mag.