Pomysł na poniższą refleksję narodził się zupełnie niespodziewanie, po tym jak już napisałem tekst dla Piotra Bachurskiego do „Warszawskiej Gazety” o Facebooku. Tak to zresztą często bywa, że wystarczy o czymś pomyśleć, raz, drugi, trzeci, a dalej to myśli przychodzą już same i nie sposób ich zatrzymać. Zresztą, jak podejrzewam, tekstu dla Bachurskiego też by nie było, gdyby nie to, co ja tu nieco wcześniej zostawiłem na temat Zbigniewa Hołdysa. W sumie więc, to wszystko jest bardzo ciekawe. Kiedy pojawił się problem ACTA, obiecałem sobie, że tym się zajmować nie będę, bo ani się na tym nie znam, ani znać się nie potrzebuję, a tymczasem wygląda na to, że – po tych dwóch nieśmiałych próbach – będzie już niemal wyłącznie o tej ustawie. Dlaczego? Z tej prostej przyczyny, że ja już chyba wiem, o co tu w tym wszystkim chodzi. I mam wrażenie, że to jest naprawdę coś specjalnego.
Ale stało się jeszcze coś, co sprawiło, że potrzeba pisania o Internecie i o tym, co się wokół niego ostatnio dzieje, musiała się skończyć tym tekstem. Otóż głos w sprawie zabrał sam Lech Wałęsa i powiedział, że jego zdaniem, zdecydowanie trzeba coś z robić z tym Internetem, bo on, jako wręcz nałogowy jego użytkownik, już nie może wytrzymać tej wolności i tego chamstwa. A to, moim zdaniem, cały problem – nie dość, że i tak już ciekawy – ustawia w jeszcze ciekawszym świetle. No ale zacznę od początku. Stało się bowiem tak, że wczoraj otrzymałem doniesienie o dwóch komentarzach, jakie zostały umieszczone na Facebooku przez dwóch niezależnych, choć prawdopodobnie skolegowanych, użytkowników, na temat katastrofy w Smoleńsku. Pierwszy z nich, niejaki Grzesiek, napisał coś takiego:
„Codziennie ktoś umiera. A że to był prezydent, to co z tego? Bardziej się przejąłem, jak mi pies zdechł. Dla mnie to zwykli złodzieje. Trzeba jeszcze z 3 tupolewy i może coś się zmieni”.
Na to drugi odpisał mu w ten sposób:„Grzesiu popieram :) ja tam się cieszyłem, jak tupolew pierdolnął, myślałem że się coś zmieni, ale jeszcze jedna kurwa kaczka została i mąci dziwka jebana”.Oczywiście, pod jednym i drugim, od razu pojawiło się nowe towarzystwo, spod znaku „lubię to”.
Ponieważ, wbrew temu, co się tym dzieciom wydaje, Internet nie jest ich sekretnym ogródkiem, zakopanym głęboko w dziurkach w nosie, lecz jak najbardziej oficjalną przestrzenią, całkowicie kontrolowaną przez zewnętrzny świat, nie miałem najmniejszych kłopotów, by ustalić, kim są ci dwaj – dokładnie, z ich nazwiskami, adresami i zdjęciami – i pomyślałem, że wyłącznie w celach poglądowych ujawnię te dane publicznie. Żeby pokazać, jakie to wszystko jest proste. I tu niestety spotkałem się z protestem, który nadszedł ze strony jak najbardziej nieoczekiwanej. Otóż moje dzieci powiedziały mi, że ja tego zrobić nie mogę. I nie miało znaczenia, że i jeden i drugi z tych wybitnych komentatorów, wszystkie dane o sobie sami ujawnili i, jakby tego było mało, ubarwili je swoimi zdjęciami. Okazuje się bowiem, że ów Facebook – w serdecznym przekonaniu jego użytkowników – jest miejscem, gdzie wszelka prywatność jest bardzo skrupulatnie chroniona, i jeśli ktoś się tam przedstawia, robi to w pełnym przekonaniu, że te dane są wyłącznie do wiadomości kumpli. I nikogo więcej. A więc, jeśli ja jakimś cudem – bo oczywiście mogłem to zrobić tylko cudem – do nich dojdę, to mam zachować dyskrecję. Bo inaczej postąpiłbym jak jakiś haker, lub ktoś jeszcze gorszy. Na pewno ktoś gorszy.
A zatem, to co o nich wiem, zachowam sobie do własnej wiadomości, i dziś tylko powiem, że oni mają na przykład wielkie szczęście, że nie trafili na kogoś, kto, jak się domyślam, wedle ich wyobrażenia, stanowi typ moherowego krzyżowca i mordercy, bo już by było po nich. A to by było okropne, bo – sądząc po zdjęciach – to są naprawdę mili i porządni chłopcy. Natomiast przedstawię coś, co nawet jeśli ich identyfikuje, to w sposób bardzo pośredni, natomiast w bardzo podstawowym wymiarze określa to, czym jest dziś Facebook, a więc i Internet. Oto lista tego, co „lubi” kolega Grzesia. Proszę się trzymać krzeseł:
„Filmweb, Regionalna Warzelnia Piwa, Bydgoska Masa Krytyczna, Rowerowa Brzoza, AGRU.pl - Repliki białej broni, ASG, Pij, pij, będziesz łatwiejsza, Pij, nie pierdol, Puma, Ruscy są zajebiści, Jebać Acta, Skopa, Pipa, Wolność dla Internetu, Bitwa pod Kłuszynem, Noc przed egzaminem jest jak Noc Wigilijna - nie śpisz i czekasz na cud, Im mniej wiesz tym lepiej śpisz, Śpisz? Nie, oglądam sobie powieki, ”Shit man, I jus forgot wat I was about to tell you!'', je ne comprends comprends pas comment ont peut aimer ne rien faire, Men on Fire, Eat shit and die :), Wkurwia mnie, gdy nie wiem kto mówi w domofonie, Im dłużej myślę, tym bardziej nie wiem, Wali mnie to, Nie znoszę gdy Internet zamula, Lubię sery, Peja, Nie znoszę chrapania!, Jak uzbieram na czołg to macie przejebane, No i would NOT like a detention. Are you f*cking retarded??, EPIC FAIL, zrobię Ci z dupy jesień średniowiecza, Weź się ogarnij, bo tak mnie wkurwiasz, że Ci zaraz wpierdolę, Nienawidzę gdy się produkuję, a ktoś odpisuje tylko lol lub aha, Pozdrawiam wrogów środkowym palcem, Boże daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę to ich wszystkich rozpierdolę, ‘Chuj z tym’ jako wyraz całkowitej rezygnacji, Tak mam dzisiaj wqrw, Ty mi tu nie pierdol., Nie pierdol, polej, Kobiety to same problemy, a z problemem najlepiej się przespać, "Pan życia i śmierci"/"Lord of the war", Wrzuta.pl, Nike”.
Wprawdzie, wśród ulubionych grup tego dziecka – niech mu będzie Bartek – nie znalazłem nic na temat Zbigniewa Hołdysa, ale, owszem, są tam jak najbardziej ACTA – w postaci grupy „Jebać Acta”, no i wolności Internetu. A z tego wnioskuję, że Bartek należy do tej części świadomych obywateli, którzy są przeciwko inwigilacji Internetu. On zdecydowanie był jednym z tych, którzy ostatnio, mimo mrozu, poszli krzyczeć przeciwko Tuskowi.
A zatem opowiem pewną historię, którą usłyszałem od znajomych znajomych. Otóż ich syn – bardzo porządny, inteligentny i spokojny chłopak – pewnego wieczora siedział przed swoim komputerem i nudził się jak pies. Siedział oczywiście na Facebooku, i po raz sześćdziesiąty ósmy oglądał te same miejsca. W pewnym momencie – z tych właśnie nudów – wszedł na stronę jednej z posłanek do Sejmu, i postanowił sprawdzić, czy będzie miał kłopot z włamaniem się do jej skrzynki mailowej. Okazało się, że hasło zabezpieczające było tak trywialnie proste, że nie mógł się powstrzymać, by tego nie sprawdzić. No i skorzystał. Wlazł więc jej do skrzynki, zostawił tam pewien bardzo skromny ślad – tak jak pies zostawia kupę – i o sprawie zapomniał. Nie narobił tam żadnych szkód. Ani nikogo nie obraził, ani nikomu nie groził, ani nic nie poniszczył. Zwyczajnie postanowił się zabawić. I zostawić swój adres IP. Jeden jedyny z tysięcy. Do czasu. Już bowiem po krótkiej chwili w jego domu zjawili się panowie z policji i uruchomili odpowiednie procedury. Z wszelkimi tych procedur konsekwencjami.
Kiedy go spytano, dlaczego on – taki inteligentny, spokojny i nieskłonny do sportów ekstremalnych chłopak – nie wziął pod uwagę tego, że on równie dobrze mógłby wyjść na środek ulicy i się rozebrać do rosołu, odpowiadał niezmiennie, że nie wie. Po prostu siedział sobie w swoim kąciku i klikał. Ale dlaczego nie pomyślał, że jeśli owa posłanka się tym czymś zdenerwuje – a ponieważ jest zaledwie głupią posłanką, zdenerwować się może bardziej, niż któraś z jego koleżanek – to go bez najmniejszego problemu wytropi, wzruszał ramionami i odpowiadał biedaczek, że o tym w ogóle nie myślał. On sobie tylko siedział przy swoim biurku – dokładnie tym samym, przy którym na co dzień się pilnie uczy – i klikał. Ale czy nie przyszło mu do głowy, że to jest gra naprawdę ostra? On nic nie sądził. Nudził się i klikał. Koniec, kropka. A później o wszystkim zapomniał. Proszę pamiętać, nie mówimy tu o idiocie. Nie tu.
A więc ja uważam, że to jest właśnie to, co Internet robi z ludźmi. On oczywiście daje nam przeróżne możliwości poszerzania wiedzy, uczy tego wszystkiego, czego ani ja, ani inni moi rówieśnicy kiedyś nawet nie mogliśmy sobie wymarzyć, i, niewykluczone, że sprawia, że nasze dzieci są tak nieprawdopodobnie sprytne i inteligentne. Jednak przy okazji, w pewnym bardzo szczególnym zakresie, robi z nich na ten jeden niewinny moment kompletnych bałwanów. W tym mianowicie, że one całkowicie tracą instynkt samozachowawczy. Ale mało tego. Bo gdyby przy podobnych jak wyżej opisana okazjach, te dzieci się zreflektowały i uznały, że trzeba koniecznie coś z sobą zrobić, bo po drugiej stronie czyhają takie niebezpieczeństwa, że normalny człowiek sobie z nimi nie poradzi, jakoś by mogły z tego wyjść. Natomiast one postępują wręcz odwrotnie. Głoszą mianowicie swoje niczym nieograniczone prawo do swobodnej ekspresji, z uporem maniaka twierdzą, że owa ekspresja jest chroniona nie tylko prawnie, ale też faktycznie – przez pełną anonimowość mianowicie – i oczywiście są gotowe wyjść na ulicę na samą myśl o tym, że ktoś im na tym biurku próbuje inaczej poukładać to, co oni tam tak ładnie przecież poukładane mają.
Popularna opinia jest taka, że ów gniew internautów, z którym mamy dziś do czynienia, a który okazał się tak wielki, że zwrócił się aż przeciwko dwóm wiecznym bohaterom współczesnej Polski – Donaldowi Tuskowi i Zbigniewowi Hołdysowi, jest związany głównie z obawą, że oni nie będą mogli ściągać za darmo piosenek, filmów i oglądać pornografii. Otóż uważam, że nie o to poszło. Wystarczy spojrzeć na listę grup, które polubił nasz Bartek, by mieć pewność, że dla nich filmy, piosenki i pornografia stanowią maleńki ułamek tego, co ich interesuje tak naprawdę. Dla nich filmy, piosenki, czy wreszcie te dupy są niemal bez znaczenia. Oni już wszystko słyszeli i widzieli, a sposób na życie, jaki dla siebie wybrali sprawił, że większość z nich i tak stała się rzeczywistymi impotentami, więc seks ich zwyczajnie nie interesuje. Ich zresztą już nie interesuje nic, poza gadaniem na wszelkich możliwych forach. Oni na uwadze mają już tylko „shit, man” i „wali mnie to”. A więc nic. Ich już nie obchodzi nic, z wyjątkiem tej szczególnej złości, która wcześniej została odpowiednio ukierunkowana. I uważam, że jeśli oni dziś się tak zdenerwowali, to dlatego, że dostali cholery na wiadomość, że ktoś na nich będzie patrzył, jak oni sobie tam siedzą i klikają. Rodziców – pomijając fakt, że oni i tak często mieszkają w akademikach – już ze swojego pokoju skutecznie wypędzili, i ci mają tam prawo wchodzić tylko wtedy, gdy dziecko jest w szkole, lub na uczelni, a to i tak tylko po to, by wynieść kubki, talerze, kartony po pizzy i puste flaszki po coca coli. Wypędzili stamtąd swoje rodzeństwo, a z kolegami w realu nawet już nie potrafią rozmawiać. I teraz oni jedynie sobie konsekwentnie nie życzą, by ktoś im się tam kręcił i patrzył, co oni robią.
I to jest właśnie to coś, co świadczy o tym, że oni są kompletnie chorzy. Weźmy wspomnianego wcześniej Bartka. Dlaczego on apeluje – wspólnie z innymi swoimi znajomymi z Facebooka, by „jebać ACTA”? Nie dlatego, że im nie wolno będzie robić tego, co robią dotychczas, ale wyłącznie dlatego, ze kiedy oni będą to robić, ktoś ich będzie obserwował. Ale skąd mu przyszło do głowy, że dotychczas, skoro on tam siedział sam ze sobą, to pozostawał tak idealnie anonimowy? Dlaczego on, jak się domyślam, uważa, że jeśli ja dziś znam jego nazwisko, wygląd i miejsce, gdzie go mogę znaleźć, to tylko dzięki ACTA? Odpowiedź jest prosta. Bo jest durniem. Zwykłym, solidnie wykształconym durniem, który dał sobie wyprać mózg i nawet tego nie zauważył.
Na koniec jeszcze jedno pytanie. Co z tym Wałęsą? Po co nam on? Po co ja o nim w ogóle wspomniałem? Otóż Wałęsa jest tu bardzo ważny. On, zabierając głos w sprawie ACTA w taki sposób, w jaki to zrobił, potwierdził autorytatywnie, że tu nie chodzi o wolność słowa i chamstwo, jakie ta wolność dopuszcza. To akurat zostanie nietknięte. Tu nic nikomu się nie stanie. Jak ktoś będzie chciał „jebać Jarka” – będzie to mógł robić bezkarnie, dokładnie tak jak dotychczas. Podejrzewam, że nawet będzie mógł – w określonych warunkach – „jebać Hołdysa”. Nie wolno natomiast będzie „jebać Komorowskiego”. No ale znów – to już chyba było, prawda?
Natomiast, faktycznie, może się zdarzyć, że te filmy i piosenki trzeba będzie ściągać z Chin. I to, jak wiemy, dla niektórych może stanowić zmartwienie. Tyle że, jak już wcześniej zostało powiedziane, to jest naprawdę margines, a zatem w istocie nie ma o czym gadać. To jest tylko koniec świata. Tak się właśnie kończy świat. Nic naprawdę wielkiego.
Proszę, jak zawsze, wspierać ten blog, albo wrzucając na co kogo stać do puszki, albo kupując książkę. Wszystko co jest do tego potrzebne, znajduje się tuż obok po prawej stronie. Dziękuję.
@toyah
OdpowiedzUsuńDobry tekst. Potwierdzam z autopsji zdania dotyczące młodocianych internautów.
@kazef
OdpowiedzUsuńJak dobry, to dobrze. Cóż więcej? No, cóż więcej?
Cóż więcej?
OdpowiedzUsuńWięcej na temat Twojego tekstu ma do powiedzenia mój syn - maturzysta, któremu tekst dałem do czytania.
Przestudiował uważnie i mówi tak:
1. Dobrze odmalowany portret mentalny młodego internauty, jego koledzy klikają, nawet nie patrząc w co - byle klikać
2. Jednak nie do końca jest to klikanie "w byle co", facebookowe strony, których nazwy cytujesz, to jakby kanon internauty. Oni wszyscy wchodzą mniej więcej na te właśnie strony a nie inne.
3. Z tych stron czerpią poczucie humoru, trywialne dowcipy, są w tym do bólu powtarzalni, podobni do siebie, sztampowi, nawet o tym nie wiedząc
4. To właśnie na tych stronach zaczął sie ruch antyActa, tam poszły nawoływania do buntu, tak jakby komuś chodziło o dotarcie właśnie do tych "klikaczy"
5. Syn nie podziela twojej opinii, że oni się wkurzą, bo ktoś ich obserwuje. To jest grupa młodych ludzi, którym nie zależy już kompletnie na niczym, zwisa im, czy ktoś na nich patrzy, byle im nie przeszkadzał
6. Wszyscy oni ściagają filmiki z sieci, ściagają gry i programy, dlatego tu ich nowe prawo poważnie ruszyło
7. cały ruch przeciw Acta koncentruje się na przepisach uderzających w net, podczas gdy wejdzie mnóstwo przepisów ograniczających wolny rynek, niemarkowi producenci butów, koszulek,leków, części samochodowych prawnie zostaną wykoszeni z rynku, podobnie jak znikną z rynku podróbki i tanie produkty z Chin.
Tyle mój syn. Wrócił już do pogrywania na gitarze i równoczesnego ściągania z netu wykładów prof. Jaroszyńskiego (uważa, że one znikną z sieci, zostaną przez obecną ekipę ocenzurowane).
Aha - te wykłady w sieci są oczywiście legalne i można ściągać.
OdpowiedzUsuń@kazef
OdpowiedzUsuńTo ja w takim razie będę utrzymywał, że to jest przez nich nieuświadomione. Oni - tego jestem pewien - są przekonani, ze pozostają anonimowi. I sama myśl o tym, że tę anonimowość mogą stracić, ich doprowadza do szału.
Pozdrowienia dla syna!
@Toyah
OdpowiedzUsuńPowiedz no, jeśli wolno spytać, czy Twoje dzieci, kiedy z nimi rozmawiasz, bo, zdaje się masz dzieci w wieku, gdy na takie tematy się już rozmawia, jak one wyobrażają sobie życie w Polsce za lat kilka, kilkanaście, kiedy ich rówieśnicy zajmą miejsce Tuska, Palikota, Olejniczaka, Hofmana, Kamińskiego. Jak wyobrażają sobie funkcjonowanie w rzeczywistości, kiedy Bartek czy Grzesiu będą- bo przecież nie wykluczymy, że nie- ciągnąć ten wózek zwany Rzeczpospolitą? Mają jakieś refleksje?
@zawiślak
OdpowiedzUsuńJa nie chcę robić wrażenia bardzo zarozumiałego ojca, ale moje dzieci są zdecydowanie ponad to. Ja wiem że to jest w dużym stopniu moja wina, ale tak to wygląda. One z jednej strony wiedzą wszystko, co wiedzieć powinny, a z drugiej strony są ponad to. Gdybyś im zadał to pytanie osobiście, wzruszyliby ramionami. Zazdroszczę im tego bardzo.
Nie wiem, jak inaczej mogę Ci to przedstawić. One się bardziej troszczą tym, że ja umrę z powodu choroby wieńcowej. I nie będą mieli z kim porozmawiać.
@toyah, @zawiślak
OdpowiedzUsuńJak ja miałem 16-20 lat, nie myślałem co będzie w Polsce za 10 czy ileś lat. To przychodzi poźniej, na pewno gdy już się ma własne dzieci, trzeba utrzymać rodzinę czy tylko siebie.
Mój syn też raczej nie myśli co będzie, na razie się uczy.
@Toyah
OdpowiedzUsuńSpodziewałem się takiej odpowiedzi. A może liczyłem na taką?
Pozdrowienia:)
@Kazef
OdpowiedzUsuńJa w ogólniaku już myślałem o przyszłości, ale ja wówczas chciałem iść w politykę, poza tym z rodzicami mnóstwo gadaliśmy na te tematy. No i facebooka nie było...
@kazef
OdpowiedzUsuńWłaśnie tak. Człowiek zaczyna się zajmować głupstwami przed śmiercią.
@zawiślak
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego!
@Toyah
OdpowiedzUsuńA nasz Europejski Mędrzec Wałęsa to jakie stanowisko zajął?
Muszem wiedzieć - za a nawet przeciw?
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńTak jak napisałem. On jest jak najbardziej za wolnością wypowiedzi i przeciwko chamstwu.
@ALL
OdpowiedzUsuńJednak "wolność wypowiedzi", a szczególnie jej dowolność nie eliminuje sformułowań "chamskich", wulgarnych, grubiańskich, prostackich, ani myśli fałszywych, pozornych, odniesień personalnych, czy sformułowań zbyt subiektywnych, intencjonalnych, a nawet zniesławiających, bądź obraźliwych. A zatem L.Wałęsa i wielu podobnych użytkowników internetu opowiada się za tzw. wolnością słowa, a jednocześnie bagatelizuje, czy ignoruje to, że komuś bardzo zależy, aby przede wszystkim eliminować, bądź kontrolować i ograniczać artykułowane w sferze publicznej, także necie, czy u Toyaha wypowiedzi prawdziwe, wiarygodne, prawe, sprawiedliwe - prawomyślne.