Nie wiem, ile z osób odwiedzających ten blog to zauważyło, ale przez ostatnich parę dni prowadziłem pewien eksperyment, do którego zmuszony byłem wykorzystać portal Salon24. Pierwszym powodem, dla którego ów pomysł w ogóle przyszedł mi do głowy, był zbliżający się dzień dorocznego, od czasu jak na Pałacu Prezydenckim zostało powieszone czerwone serce, niemal państwowego, święta, o nazwie Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, i sposób, w jaki Salon24 do tego wydarzenia postanowił się odnieść. Otóż, z jakiegoś powodu, dla mnie nie do końca zbadanego, tegoroczny WOŚP wywołał w Salonie24 debatę, jakiej wcześniej na tym portalu nie było. Oczywiście, i rok temu, i lata wcześniej – choćby kiedy jeszcze sam miałem zaszczyt należeć do elity Salonu24 – pojawiały się tam bardzo przenikliwe analizy tego szczególnego zjawiska, niemniej, jak mi się zdaje, dopiero w tym roku, Salon24 temu tematowi poświecił osobny dział, a już z całą pewnością ten temat niemal ukradł Salonowi show.
To co mnie w tym zainteresowało jednak najbardziej, to fakt, że mimo iż, jak by się mogło wydawać, wszystko w temacie Owsiaka zostało powiedziane, nagle pojawiają się naprawdę bardzo poważni komentatorzy i, jak to mówią, biją pianę. Po co? Dlaczego? Co ich do tego gestu zmotywowało? Czyżby oni dopiero dziś zauważyli to zjawisko i uznali, że warto by się było wypowiedzieć? A może większość z nich dotychczas sądziła, że ten WOŚP to świetny pomysł i nagle doszli do wniosku, że jednak nie koniecznie? A może na odwrót? Nie wiem. Jednak to nie wszystko. Wrażenie na mnie zrobiło też to, że praktycznie każdy tekst dotyczący tej Orkiestry, jaki został w Salonie opublikowany, w sposób absolutnie idealny omijał jądro problemu. A zatem, z jednej strony, obrońcy Owsiaka tłumaczyli, że jest podłością kwestionować to co robi Owsiak, w sytuacji gdy dzięki niemu ratuje się życie małych dzieci, a z drugiej strony – tu już akurat argumentów było znacznie więcej – mamy jakiegoś oszusta, syna milicjanta, politycznego działacza, wroga Kościoła, no a poza tym, że to wszystko stanowi wymuszanie dobroczynności, w dodatku w niezwykle kiczowaty sposób. No i na to znów pojawiali się ludzie z serduszkami, i argumentowali, że co z tego, skoro ratuje się życie?
Ponieważ uznałem, że debata prowadzona w ten sposób, nie ma najmniejszego sensu, postanowiłem uruchomić w Salonie24 blog podpisany „Krzysztof Osiejuk” i zamieścić tam dwa swoje teksty, jeszcze sprzed lat, w których tłumaczyłem, że podstawowym błędem debaty „owsiakowej” jest to, że ten proceder opisuje się jako działalność dobroczynną, podczas gdy jest to zwykły biznes, który działalnością dobroczynną być nie może z samej zasady. A biznes, jeśli jest oceniany jako dobry, lub zły, to te dwa pojęcia występować tu mogą jedynie w kontekście praktycznym, a nie moralnym. A zatem, jeśli Owsiak dla pieniędzy pomaga chorym dzieciom – a to że on to robi dla pieniędzy, nawet jeśli osobiście jest człowiekiem pełnym współczucia i empatii – nie ulega wątpliwości, to ta działalność jest „dobra” tylko wtedy, kiedy on na tej działalności zarabia, a „zła”, jeśli traci. Jednak to „zło”, czy to „dobro” nie ma nic wspólnego ze „złem”, czy „dobrem” w tym znaczeniu, w jakim chce je widzieć popularna debata. Oczywiście, może się zdarzyć, że Owsiak ten swój biznes prowadzi w sposób nieetyczny, kradnąc i oszukując. Może też być tak, że on jest przedsiębiorcą niezwykle uczciwym i solidnym. Może być wreszcie tak, że on, pomagając tym dzieciom, czuje dla nich współczucie, ale i tak, że on ich los ma głęboko w nosie, a na względzie ma wyłącznie swój zysk i swoją sławę. To wszystko jednak nie zmienia tego, że dzięki jego działalności jakieś dziecko nie umarło, lecz żyje. To jest podobna sytuacja jak z człowiekiem, który produkuje pasy bezpieczeństwa, czy foteliki dla dzieci. Gdyby prześledzić drogę takiego fotelika od fabryki do chwili, w której ów fotelik uratował życie dziecku, można by nagle powiedzieć, że człowiek, który ojcu tego dziecka sprzeda fotelik, czyni dobro, a to dobro jest oczywiście wynikiem miłości. Tyle że to nieprawda. Ale czy można też się unosić gniewem na producenta fotelików, bo on wcale nie prowadzi działalności dobroczynnej, tylko jest kapitalistą-krwiopijcą? Przecież skąd! Nie można nawet powiedzieć, że Owsiak nie ma w sobie miłości. Bo może ma jej więcej od nas wszystkich razem wziętych. Tylko że my tego wiedzieć nie możemy. A te serduszka rozdawane na ulicach nam tej wiedzy nie dadzą. Z tej prostej przyczyny, że to czy my jesteśmy dobrzy i czy potrafimy autentycznie kochać, nie jest kategorią biznesową i z tego nie da się zrobić plakatu.
Postanowiłem zamieścić oba teksty w Salonie24, by zobaczyć, czy Administracja uzna je za warte tej debaty. A tym samym, czy dowiedzie tego, że jej naprawdę zależy na tym, by dzięki tej debacie dojść do jakiegoś porozumienia, czy może tylko o to, by coś pozorować. Chciałbym podkreślić jeszcze raz. Ja nie sugeruję, że moje zdanie jest tu rozstrzygające. Oczywiście, jestem pewien, że to ja mam rację, ale dokładnie tak samo jak jestem tego pewien, biorę pod uwagę, że moja pewność może być wynikiem jakiegoś nieznanego mi błędu. W każdym razie, ponieważ zauważyłem, że od dwudziestu już niemal lat, debata na temat Owsiaka pozostaje tak dramatycznie nierozstrzygnięta, uznałem, że powodem tego może być początkowy błąd wynikający ze złego użycia języka… no i postanowiłem z tym zdaniem włączyć się w tę tak bezcelową dyskusję: co jest ważniejsze – życie dziecka, czy prawda?
Administracja oba teksty zlekceważyła niemal w stopniu kompletnym. To znaczy, oczywiście im nie wypadało tak zupełnie je zignorować, więc coś tam przez chwilę pomajaczyło, natomiast nie ma wątpliwości, że od razu można było zauważyć, że dla nich utrzymanie dotychczasowego kształtu tej dyskusji stanowiło bezwzględny priorytet. A więc – to już jest moje wnioskowanie – najwidoczniej, z punktu widzenia Administracji, nie jest wartością zakończenie tego gorszącego sporu, ale podtrzymywanie go na maksymalnie nakręconych obrotach.
Pomyślałem sobie więc coś innego. Ponieważ pod jednym i drugim tekstem zostawiłem informację, że jest do kupienia ta moja ksiązka z blogowymi tekstami, wziąłem pod uwagę taką możliwość, że Administracja Salonu24 nie życzy sobie służyć obcym blogerom jako darmowy słup ogłoszeniowy dla ich działalności zarobkowej, i zwyczajnie mnie tam z tą moją informacją nie chce. Zrobiłem więc jeszcze coś. Odnalazłem stare dość już świadectwo naszego księdza Don Paddingtona odnośnie Jerzego Owsiaka i, spróbowałem z niego zrobić osobny wpis, tym razem bez tej biznesowej adnotacji na końcu. Same świadectwo, z końcowym zastrzeżeniem, że ja biorę pod uwagę, że ktoś może to opowiadanie Księdza uznać za kłamstwo, ale skoro ono jest, to warto się z nim zapoznać.
Gdyby ktoś nie wiedział, o co chodzi, krótko przypomnę. Swego czasu, podczas jednej z bardzo dużych fal powodziowych, jedna z parafii pod Opolem zorganizowała dla powodzian pomoc, i w ramach tej pomocy nagle ściągnęły na miejsce ciężarówki WOŚP. Ponieważ konwój zatrzymał się z drugiej strony Odry i dalej ani rusz, ksiądz wsiadł na rower i pojechał zapytać się, co się stało. Wtedy dowiedział się, że Owsiak osobiście kazał ciężarówkom czekać aż zjawi się ekipa telewizyjna, bo bez tego jemu się działać nie opłaca. Ksiądz wtedy ciężarówki przepędził i na tym sprawa się zakończyła.
Oto historia, którą chciałem opowiedzieć czytelnikom Salonu24. Oczywiście trochę z tą intencją, by pokazać, że ten nasz Owsiak nie jest wcale chyba taki słodki, jak nam się wmawia, ale przede wszystkim jednak po to, by jeszcze raz wskazać na to, że za tym co ten człowiek robi, stoi zwykły biznes. W końcu, jeśli jakaś firma postanawia skorzystać z możliwości podlansowania się na polu charytatywnym, trudno od nich oczekiwać tego, że będą to robić w milczeniu i z dala od reflektorów. W końcu, tam są zawsze jakieś wydatki, a jeśli są wydatki, to obok tych wydatków muszą być jakieś zyski. I to wszystko trzeba mieć zapisane. I tak prawdopodobnie było z tymi ciężarówkami Owsiaka. On oczywiście chętnie dostarczy pomoc dla miejscowej ludności pogrążonej w nieszczęściu, szczególnie że tam są małe dzieci, a dzieci – wiadomo – są takie miluśkie, i on to może zrobić całkowicie za darmo, w tym sensie, że nikt tam na miejscu nie będzie mu musiał za tę przysługę płacić, ale nie może być też tak, by ten wydatek ze strony Fundacji nie został zrównoważony jakimiś wpływami, choćby tylko na poziomie PR.
Opublikowałem ten tekst, licząc na to, że on, jeśli nawet nie rozstrzygnie całego sporu – no bo, jak mówię, ktoś może pomyśleć, że Ksiądz kłamie, albo że to i tak jest bez znaczenia, bo jednak te dzieci żyją – ale z całą pewnością, przynajmniej częściowo, sprawę wyczyści. Tymczasem tego tekstu Administracja nie opublikowała w ogóle. A ja sobie myślę, że tak się stało właśnie dlatego, że jej celem wcale nie jest czyszczenie, lecz zamulanie, i – zupełnie paradoksalnie – im bardziej pasowała obecność tej mojej reklamy książki, niż jej brak, bo jej obecność dawała argument przyjaciołom tego co Jerzy Owsiak robi od tylu już lat. Że ja niby jestem taki bojownik o czystość, a sam gadam o dobroczynności tylko po to, by zarabiać pieniądze na sprzedawaniu mojej ksiązki.
I to jest, uważam, coś niezwykle ciekawego, choć w pewien sposób trywialnie oczywistego. To tylko my się tym wszystkim tak bardzo emocjonujemy. My, którzy uważamy, że w tej działalności Jerzego Owsiaka jest samo kłamstwo, i ci, którzy twierdzą odwrotnie – że tam jest wyłącznie miłość i prawda. To tylko dla nas jest ważne, czy oni w tym roku pobiją zeszłoroczny rekord, i jeszcze więcej ludzi dobrej woli i czystego serca weźmie udział w tej kweście, czy może tym razem okaże się, że to oszustwo jednak wreszcie zostało zauważone? Czy znów się okaże, że w całej Polsce doszło zaledwie do kilku incydentów, czy może tych incydentów będzie dużo więcej? Dla Systemu – a Salon24, jest jak najbardziej bardzo mocną częścią Systemu – ważne jest tylko to, żebyśmy się wciąż żarli. Żebyśmy nieustannie utrzymywali się na poziomie nieustannej wściekłości. Żeby ta nienawiść wypełniała nasze serca i umysłu od rana do wieczora. Dla właścicieli Salonu24 cel jest tylko jeden – żeby ta dyskusja trwała i żeby była maksymalnie pobudzona. Oczywiście wiem, że te moje dwa teksty wiele by nie zmieniły, ale wiem też, że gdyby nagle wśród nas pojawił się ktoś o takiej sile perswazji i z największym bogactwem dowodów prawdy, i przedstawił te swoje dowody, wszystko jedno, komu – mediom oficjalnym, czy mniej oficjalnym, politykom, organizacjom tajnym, mniej tajnym i zupełnie otwartym, ale kształtującym opinię publiczną – zostałby w jednej sekundzie przepędzony i być może nawet unicestwiony. Za działalność antyspołeczną i antypaństwową.
A więc znów jest niewesoło. Na pocieszenie mogę tylko podzielić się bardzo sympatyczną obserwacją. Mimo że te trzy teksty nie zostały specjalnie wybite przez Administrację Salonu24, mimo że to wszystko trwało zaledwie trzy dni, i mimo że one tam nie były publikowane jako Toyah, lecz zwyczajnie, jako Krzysztof Osiejuk, wszystkie trzy zebrały ponad 3 tys. odsłon, a przez brać salonową zostaliśmy powitani z pełnymi honorami. Pierwszy stawił się kolega Mireks, po nim redaktor Warzecha, po nim profesor Bukowski, a na koniec zaszczyciła nas swoją obecnością nawet pani Rudecka. W dodatku, muszę się pochwalić, że kolega Mireks, po tym jak go zapytałem, czy już się dowiedział, co prezydent Lech Kaczyński robił dwa dni przed śmiercią, mnie zbanował. A więc moc wciąż jest z nami. Przy okazji, zachęcam do kupowania książki, od niedawna również do nabycia w księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach, i do wspierania tego bloga wolnymi datkami na podany obok numer konta. Dziękuję.
@toyah
OdpowiedzUsuńZauważyłam wczoraj Twoją obecność w Salonie i od razu uznałam, że to jakiś sprawdzian. Swoją drogą przykro patrzeć, jak Twoja notka gdzieś tam szybko znika z boku, a na pudle królują denne teksty o niczym.
Masz rację, Salon stał się częścią Systemu i całkowicie się dostosował do tego poziomu, zarówno pod względem formy, jak i treści.
Z rozrzewnieniem można wspominać chwile, kiedy na pudle królowali FYM, Toyah i Freeman (ten dawny, jeszcze sprzed zeszłorocznej przedziwnej przemiany).
Toyahu,
OdpowiedzUsuńkomentarze pod Twymi tekstami w wiekszosci obrzydliwe.W tamtym miejscu chodzi juz tylko i wylacznie o obrzydliwa walke kto kogo jak nalpodlejszymi srodkami.
I po co tam lazisz?Na cholere Ci takie eksperymenty?
Pomyślałem, że się ucieszysz jak się dowiesz, że już jutro gościem Janke i Kozaka będzie Lejb Fogelman. Właśnie to Janke z dumą zapowiedział. Tak więc jak zwykle, masz rację. Metoda jest prosta. Już to kiedyś cytowałem:
OdpowiedzUsuńThe smart way to keep people passive and obedient is to strictly limit the spectrum of acceptable opinion, but allow very lively debate within that spectrum - even encourage the more critical and dissident views. That gives people the sense that there's free thinking going on, while all the time the presuppositions of the system are being reinforced by the limits put on the range of the debate.
@Marion
OdpowiedzUsuńMyślę że się mylisz. Tam zawsze była dość przykra nierównowaga między tym co wartościowe, a tą całą nędzą. Kiedy ja stamtąd odchodziłem, królował tam bloger, którego nicku już dziś nie pamiętam. Wyjątkowe dno pod każdym względem. Przy nim Stary, czy nawet Rudecka, to autentyczna pierwsza liga. On pisał codziennie i codziennie wchodził na pierwsze miejsce. Dzień w dzień. I widać było, ze to jest kwestia towarzyska, administratorzy rozgrywają tam własne interesy, a Janke dba wyłącznie o biznes.
A więc, nie bardzo nawet jest o czym gadać.
@tobiasz11
OdpowiedzUsuńChciałem wykazać, że to jest jedno towarzystwo. I wykazałem.
@redpill
OdpowiedzUsuńCiekawe. To by świadczyło, że on tu zaczyna grać ważne skrzypce, i że poniższa opinia - nie mogę Ci powiedzieć, czyja, ale zapewniam, że z wyższej półki niż mógłbyś sądzić - jest niebezpiecznie słuszna:
"Warto więc mieć na uwadze, że ten Lejb bywa w ciekawych rozdaniach, jest w jakiejś nomenklaturze biznesowo-światowej".
Dla mnie to oczywiste. To, że jest to bufon i mitoman, nie oznacza jeszcze, że pajacuje tu bez powodu. Za dużo go wszędzie. Tzn. tam gdzie trzeba.
OdpowiedzUsuń@toyah
OdpowiedzUsuńTo jasne, że Janke od początku robił biznes, ale kiedyś w tym całym morzu badziewia można było poczytać kilku wartościowych autorów, a i komentatorzy też się bardziej starali.
Teraz jest kompletne dno na każdym poziomie. Ostali się już tylko Coryllus i Rolex, dla których warto tam w ogóle zaglądać.
@Marion
OdpowiedzUsuńJanke do dziś chyba myśli, że robi biznes, ale Krawczyk od początku robił walki w klatce, według recepty, którą wcześniej, za Noamem Chomskym przytoczyłem. Tak jak wcześniej robił to w Onecie.
@Marion
OdpowiedzUsuńNo tak. To jest fakt. Tam w tej chwili, niemal jedyni, którzy potrafią napisać gramatycznie poprawne zdanie, to zawodowi dziennikarze. I to też nie wszyscy.
@redpill
OdpowiedzUsuńOstatnio wpadam w nastrój, który każe mi powtarzać tę starą myśl, że każdy orze jak może.
@Toyah
OdpowiedzUsuńCiekawy ten eksperyment z S24.
Jak to jest, że z miejsca odzywają się dyżurni. Rzeczywiście to po to by jątrzyć i zwiększać klikalność by interes się kręcił.
@raven59
OdpowiedzUsuńNie sądzę. Ja uważam, że to są prawdziwki. Takie czasy.
@All
OdpowiedzUsuńTo ja Wam opowiem ciekawą historię. Janke w Salonie zamieścił informację o tym, że jutro w tej ich telewizji będzie wywiad z Fogelmanem i że to będzie bardzo ciekawe, bo Fogelman to żyd, a jednocześnie przyjaciel Kaczyńskich. Na to, zostawiłem tam komentarz zawierający tylko link do mojego tekstu sprzed kilku dni: http://toyah1.blogspot.com/2011/12/lejb-fogelman-czowiek-z-koszerna-busola.html. Tyle.
Komentarz ten został przez Administrację Salonu dwukrotnie usunięty.
@Toyah
OdpowiedzUsuńwłaśnie chciałem zaproponować aby zadać Lejbowi pytanie np. o przyjaźń z Kaczyńskimi posiłkując się wywiadem dla Mazurka a potem Wprost - to która to relacja jest prawdziwa?
@toyah
OdpowiedzUsuńWłaśnie to jest "to strictly limit the spectrum of acceptable opinion" z recepty, według której działa ten portal.
A jeśli ktoś myśli, że chodzi w rym o jakiś biznes, czy klikalność, to jest zwyczajnie naiwny. S24 pod pozornie nędznym i ubogim layoutem ma niezwykle rozbudowane funkcje śledzenia i rejestrowania tego, co robią użytkownicy. Ilość samych cookies, jakie się z niego instalują, jest rekordowa w skali światowej. Blokowanie IP, anonimowych proxy i logowania przez software zapewniające anonimowość, np Tor, też jest na najwyższym poziomie.
Toyahu, czy możesz dać namiary na tekst o akcji "powodziowej" w Opolu?
OdpowiedzUsuń@Toyah!
OdpowiedzUsuńTeż dałem linka do artykułu o Lejbie pod tym anonsem. Na razie jest :)
Na pytanie tytułowe odpowiedź brzmi tak - to chyba jasne.
I tu właśnie zachodzi ciekawa analogia między S24 i Owsiakiem. Jak napiszesz parę prawdziwych słów o Salonie24 - jesteś przeciwnikiem wolnej debaty i wolności słowa, jak wyrazisz trzeźwą opinię o przedsięwzięciu pana Owsiaka - jesteś wrogim chorych dzieci, znaczy, dzieciaków.
To zresztą taki już klasyczny, bolszewicki szwindel - podczas II WŚ ci, którzy byli przeciwko bolszewikom, automatycznie, za sprawą tychże, zaliczani byli w poczet faszystów.
Ukłony!
@Eliza
OdpowiedzUsuńhttp://osiejuk.salon24.pl/379310,swiadectwo
@raven59
OdpowiedzUsuńJestem pewien, że zadadzą. W swoim znanym stylu.
@redpill
OdpowiedzUsuńNic z tego nie rozumiem, ale robi wrażenie.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNo to aby uprzedzić warto zapoznać się z tą wypowiedzia Lejba: http://wpolityce.pl/wydarzenia/5831-olbrychski-kaczynskich-w-dziecinstwie-koledzy-bili-skad-wie-tak-slyszal-ale-to-nieprawda-oto-relacja-lejba-fogelmana
@Eliza
OdpowiedzUsuńAleż ja cały ten tekst - to był dawny komentarz Don Paddingtona - opublikowałem wczoraj w Salonie: osiejuk.salon24.pl
@Kozik
OdpowiedzUsuńMasz rację. Ciebie nie ruszyli. Nie wiem, czy wiesz, ale w tym momencie stałeś się podejrzany. Moje było tam zaledwie parę minut.
@raven59
OdpowiedzUsuńFajnie że to przesłałeś, ale zwróć uwagę, że to jest styczeń 2011. Od tego czasu minęły wieki.
Ale podejrzany przez kogo i o co?
OdpowiedzUsuńTeraz mamy tam do towarzystwa jeszcze człowieka, który ma dokument potwierdzający obrzezanie braci Kaczyńskich. Może to jest właśnie najskuteczniejsza metoda walki z takimi jak my....
@Kozik
OdpowiedzUsuńTy wiesz, co jest ciekawe? Od czasu jak ten Twój link tam zostawili, odsłony tego bloga wzrosły o 100%. Ci bolszewicy jednak wiedzą, czego się bać.
@Toyah
OdpowiedzUsuńwiem że 2011 ale Lejb jako prawnik musi być odpowiedzialny za słowa...
Ha, ha, ha - sam się z tego uśmiałem co napisałem....
toyah
OdpowiedzUsuńraven59
Dzięki serdeczne. Jakoś nie zauważyłam wczoraj, choć tekst pamiętam sprzed lat.
Wiesz, Toyahu, ja jestem w końcu handlowiec a szczególnie specjalizuję się w promocji. To, m. in., kształtuję moją optykę w kwestiach opisanych w dzisiejszym wpisie.
OdpowiedzUsuńJednak boję się, że ściągniemy tu kolegów RLeszczyńskiego (W ogóle komentarz Mireksa na Salonie bardzo mi się z nim skojarzył). Więc nie wiem, czy takie linkowanie to dobrze czy źle.
@raven59
OdpowiedzUsuńJa też.
@Kozik
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze. Świetnie.
Absolutne minimum wiedzy o Fogelmanie tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://forum.ojczyzna.pl/read.php?f=3&i=16165&t=16145
@Kazef
OdpowiedzUsuńNo to jeszcze ten link:http://politynka.blogspot.com/2006/05/artyku-red-stanisawa-michalkiewicza.html
@raven59
OdpowiedzUsuńNie żebym wyżej stawiał "swój" link, ale artykuł Pawła Siergiejczyka z "Naszej Polski" ukazał się 31.01.2005 r., czyli ponad rok przed felietonem S.Michalkiewcza, opublikowanym w "Najwyższym Czasie!" 18 marca 2006 r. Michalkiewicz korzysta z ustaleń Siergiejczyka, na dodatek, niestety, pisze o Fogelmanie w charakterystyczny dla siebie sposób. Zdecydowanie wolę rzeczowy tekst Siergiejczyka.
Pozdrawiam.
@Kazef
OdpowiedzUsuńZgodzę się - tylko, że Siergiejczyka czyta się okropnie, cholernie nieczytelny przez to formatowanie i znaczki
@raven59
OdpowiedzUsuńU mnie z formatowaniem i znaczkami w porządku - bez zakłóceń.
@kazef
OdpowiedzUsuńMoje pretensje do Fogelmana sprowadzają się do tego, że kiedy Lech Kaczyński umarł, jego zestaw anegdot na temat swego dawnego kolegi poszedł w bardzo charakterystycznym kierunku. To że on się kręci wokół wszelkiej władzy nie ma znaczenia. To że on już się znajomością z Kaczyńskimi nie szczyci, to też typowe. Nawet to, że ewidentnie zmyśla, nie robi
na mnie wrażenia. Chodzi mi tylko o charakter i intencje tych wymysłów. A za link dziękuję.
@kazef
OdpowiedzUsuńStyl Michalkiewicza może się nie podobać, ale dla mnie znacznie sympatyczniejsze jest, kiedy on pisze, że Lejb F. "potrzebował" urodzić się w Legnicy, niż nieustanne powtarzanie przez Siergiejczyka słów "żydowski prawnik".
@Toyah
OdpowiedzUsuńNie wiem czy pamiętasz, ale kiedyś działalność Owsiaka była przedstawiana w taki sposób, że on nie tylko ratuje te biedne małe dzieci, ale wychowuje niegrzeczną młodzież dając jej szansę zrobienia czegoś dla innych - przez zbieranie datków do puszek. Dla mnie zawsze było najdziwniejsze, że, o ile od czasu do czasu jakiś naiwny dziennikarz próbował zgłębić kwestię rozliczania się Owsiaka i jego biura z zebranych pieniędzy, to nikt nie pytał o kontrolę nad puszkami. Parę lat temu szłam za dwiema dziewczynami, które wracały ze zbiórki w galerii Mokotów i usłyszałam, jak jedna tłumaczyła drugiej, jak z kumplami dzielą ustaloną między sobą część pieniędzy i że ona co roku zgarnia przynajmniej tysiaka. A ta druga, nowa, zapytała naiwnie: To tak można? na co usłyszała proste wyjaśnienie, że przecież wszyscy tak robią.
Dla mnie szokująca była tylko otwartość tej dziewczyny. Że ta cała zabawa służy wychowywaniu do złodziejstwa, nikt chyba nie ma wątpliwości, z wyjątkiem może paru ubogich staruszek. A jednak ma trwać "do końca świata", bo to jest samo jądro systemu, w który wdepnęliśmy.
@Toyah
OdpowiedzUsuńŚwietnie to Twoje porównanie Tuska z Owsiakiem. Że też tego nikt inny nie zauważył. Owsiak od początku musiał być wzorem. Tusk przecież zdobył sobie ludzkie serca wezwaniem do miłości, a dalej wszystko poszło po wytyczonej ścieżce.
@All
OdpowiedzUsuńzapraszam Toyaha i zainteresowanych do Klubu:
http://jazgdyni.nowyekran.pl/post/47278,klub-dyletanta-poczatek
@Marylka
OdpowiedzUsuńJa o tym kiedyś pisałem na blogu. Jak pracowałem w pewnym gimnazjum, w "poorkiestrowy" poniedziałek całe klasy dzieliły się informacjami, kto ile na tym zbieraniu zarobił. I mógłbym nawet uznać, że to były tylko takie dziecięce przechwałki, gdybym nie widział tych pieniędzy na własne oczy. Oni je sobie fizycznie pokazywali.
Pytałem te dzieci, jak to jest zorganizowane, że można sobie brać ile się chce. One wręcz nie rozumiały pytania. Normalnie. Się ma. Się bierze. Nikt nawet tego nie sprawdza. Pod koniec dnia przynosi się te puszki do punktu, tam się je zostawia i koniec. Kropka.
http://niepoprawni.pl/files/images/Tusk%20na%20Wo%C5%9Ap.jpg
OdpowiedzUsuń@Toyah
OdpowiedzUsuńCały ten system kojarzy mi się z PGR-em. Rozmawiałam kiedyś ze staruszką ze wsi popegieerowskiej. Tak ładnie opowiadała o przedwojennych czasach, że zapytałam, kiedy było lepiej, wtedy czy po wojnie? Zadumała się, potem oko jej błysnęło i powiedziała: - Jednak lepiej było za pegieeru, bo można było kraść, a za dziedzica trzeba było uczciwie...