Jak niektórzy z nas wiedzą być może, kilka dni temu, jeszcze przed Świętami Bożego Narodzenia, francuskie Zgromadzenie Narodowe przyjęło ustawę, wedle której każda próba kwestionowania tureckiego ludobójstwa na Ormianach, będzie traktowana jak przestępstwo. Na historii, podobnie zresztą jak na większości popularnych zagadnień, osobiście znam się umiarkowanie, a więc nie orientuję się też dokładnie, jak to było z tymi Turkami wyrzynającymi Ormian. Tak się wprawdzie składa, że więcej zupełnie naturalnej sympatii czuję w stosunku do Ormian, niż do Turków, ale, jak mówię, sprawy nie znam aż tak dobrze, by móc ją oceniać w sposób bardziej autorytatywny.
Na historii się więc nie znam, na Turkach i ich dziejach jeszcze mniej, na dziejach Ormian też niewiele, natomiast co nieco wiem na temat Francuzów i tego, co im się zdarzało wymyślać przez bardzo wiele lat. I wiedza ta wcale nie sprawia, że muszę koniecznie myśleć o nich z przyjaźnią. A zatem, kiedy zabieram się do pisania niniejszego tekstu, sytuację mam dość jasną – w moim sercu zarówno Turcy, jak i Francuzi funkcjonują mniej więcej podobnie, Ormian nie znam, ale jakoś podświadomie im współczuję, a zatem jestem czysty jak wspomniany niedawno na tym blogu szron. I w tej czystości interesuje mnie już tylko jedno. Że, jak się dowiaduję, na wieść o tym, że Francja postanowiła nagle się odezwać w sprawie wciąż bardzo żywego konfliktu turecko-ormiańskiego, i to odezwać się tak, że Turcji się to bardzo nie spodobało, Turcja zawiesiła wszelkie kontakty z Francją – a mówiąc wszelkie, mam na myśli, naprawdę wszelkie – i oznajmiła, że to dopiero początek.
Jak mówię, nie mam pojęcia co tam między nimi tak naprawdę się działo, nie wiem też zupełnie, jakie tu interesy się nagle ujawniły między Paryżem a Ankarą, że Paryż – jak wiemy z historii, bardzo gorliwy obrońca chrześcijan przeciw wszelkiego rodzaju wymierzonych w nich prześladowaniom – nagle nabrał takiego szpanu, ale też nie wiem, co takiego kombinują Turcy, że w tej szczególnej sytuacji zrobili się tacy bohaterscy, natomiast wiem z całą pewnością, że odwołanie tureckiego ambasadora z Paryża i zawieszenie wszelkiej współpracy – politycznej, gospodarczej i wojskowej – świadczy o tym, że Turcja swoje interesy z pewnością ma, i do tych interesów jest bardzo przywiązana. Jak podaje Onet, premier Turcji, człowiek nazwiskiem Recep Erdogan, dowiadując się, że naród, który mu przyszło dziś reprezentować, został przez Francję potraktowany nieuprzejmie, powiedział co następuje:
„ Pragnę z mocą podkreślić. To jest dopiero początek. Zawieszamy pozwolenia na wszystkie przeloty, lądowania i starty francuskich samolotów wojskowych. Od dziś odrzucamy wnioski o pozwolenie na wpływanie do portów okrętów wojennych. Nie będziemy uczestniczyć w dwustronnych spotkaniach francusko-tureckiej komisji gospodarczo-handlowej”.
Jakiś czas temu – wspominałem już tu o tym – obejrzałem sobie dokumentalny film BBC o sytuacji nowych demokracji położonych na zachód od Niemiec i wspomnianej Francji. Była tam mowa między innymi o Polsce, ale też o Turcji. I z tego, co tam opowiadano, Turcja właśnie bardzo – ale to bardzo! – tyle że z wielu względów wciąż nieskutecznie, od lat aspiruje do tego, by stać się oficjalną częścią wspólnoty europejskiej. We wspomnianym filmie oglądamy współczesnych mieszkańców Turcji, słuchamy z nimi rozmów, widzimy ludzi nowoczesnych i myślących niemal po europejsku, a wszystko to z tym jednym przesłaniem – Turcja de facto jest już częścią świata europejskiego. I oto, w sytuacji, kiedy wydawałoby się, ci sami Turcy, którzy akurat powinni stawać na głowie, by w jakiś sposób zachęcić – a przynajmniej nie zniechęcać – silnych europejskiego świata do swojej kandydatury, na wieść o tym, że Francja wykonała ów nieprzyjazny gest wobec narodu tureckiego, z całą stanowczością, w osobie swego premiera, ogłaszają całej Europie, że owszem są sprawy ważne, ale nad nimi zawsze stoją sprawy ważniejsze.
Jak mówię, z wielu najprzeróżniejszych względów, nie traktuję Turcji jako bytu w jakikolwiek sposób przyjaznego, czy nawet cywilizacyjnie i kulturowo mi bliskiego. Na historii znam się też w stopniu tak minimalnym, że aż wręcz wstydliwym, i mimo to, że raczej mniej, niż więcej wiem, czym było ludobójstwo Ormian dokonane przez Turków na początku XX wieku, to akurat wiem też, że jeśli dziś Turcy próbują w tej sprawie zabierać głos, wykazują się bezczelnością absolutnie porażającą. Wiem przy tym również, że przez to, iż to ludobójstwo było naprawdę masowe i naprawdę okrutne, aby zrobić wrażenie na Europie, Turcy naprawdę nie musieliby ani szczególnie wiele poświęcać, ani też szczególnie wiele oddawać. Bo, jak idzie o tę zbrodnię na biednych ormiańskich chrześcijanach, wystarczyłoby zaledwie coś tam stęknąć, by wszyscy byli zadowoleni. Więcej. W momencie więc gdy Francuzi, dla sobie tylko znanych powodów, uchwalają to nowe anty-tureckie prawo, choćby na dobry początek, Turcy akurat mogliby się na moment zamknąć. Tymczasem, nic z tego. Okazuje się, że kiedy dochodzi do zamachu na turecką godność i ich poczucie dumy narodowej, nie liczy się absolutnie nic, a o jakichkolwiek gestach nawet mowy być nie może.
Jestem pewien, że większość osób czytających ten tekst, wie już, do czego zmierzam. Bo na końcu tej refleksji musi się pokazać postać polskiego premiera, człowieka, który jakimś dziwnym zrządzeniem losu, wrócił znalazł znów swoje miejsce na tym blogu. Człowieka, który, z wyżej omawianych względów, w polskim kontekście, musi funkcjonować jako ciało całkowicie obce. Jak idzie o to, co się stało między Francją a Turcją, i wynikające z tego przesłanie, osoba Donalda Tuska i jego rzekoma polskość, jego rzekomy patriotyzm, wreszcie jego rzekoma służba interesom polskiego narodu są w najlepszym wypadku żartem, a tak naprawdę, ponurym przekleństwem. Jak idzie o tego typu gesty, kiedy nagle na wieść o tym, że poczucie narodowej dumy i godności zostało zagrożone, i trzeba dać świadectwo w imieniu narodu, Donald Tusk nie jest w stanie, nawet nie to, że wykonać jakiegoś podstawowego gestu, ale wręcz znaleźć w sobie zdolność do najbardziej podstawowej refleksji. A przecież nasza Polska nie ma na swoim sumieniu nawet drobnego ułamka zbrodni, o jakich możemy mówić w odniesieniu do Turków. Polska, z całą swoją historią i swoim dziedzictwem, może trzymać wysoko i bardzo uczciwie podniesioną głowę. Można więc sytuację odwrócić. To Polska właśnie – przez całą swoją historię i dziedzictwo – może żądać od innych wyłącznie szacunku. Tymczasem, jak wszystko na to wskazuje, ci którzy dziś Polską rządzą – w tym przede wszystkim Donald Tusk – uznali ze ich jedynym zadaniem jest już tylko reprezentowanie wszelkich roszczeń – ale też ewentualnych gestów – pojawiających się wobec Narodu ze strony interesów obcych.
Ja nie mam do Donalda Tuska pretensji o to, że kiedy, dajmy na to, środowiska żydowskie zarzucają Polakom udział w eksterminacji ich narodu, to on albo milczy, albo przeprasza. To akurat jestem w stanie zrozumieć, i to nawet nie przez wzgląd na moje przekonanie, że w istocie rzeczy Donald Tusk nie jest Polakiem. Jestem w stanie to zrozumieć, bo wyznaję zasadę, że wina – jakkolwiek by ona była nieznośna do przyjęcia – pozostaje winą i nic nigdy nie zaszkodzi jej pokorne wyznanie. Ja do Donalda Tuska – w tych nielicznych momentach, kiedy w ogóle mam jeszcze w stosunku do niego jakiekolwiek oczekiwania – mam pretensje o to, że on nie ma poczucia obowiązku wobec Polski nawet w sytuacjach zupełnie jednoznacznych. I znów, mam pewność, że czytelnicy tych tekstów doskonale wiedzą, o co mi chodzi. Bo, jak idzie o coś, co powszechnie nazywamy narodową krzywdą, można zapomnieć dziś wszystko, natomiast to, co się stało 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku, już na zawsze pozostanie raną, która się już nigdy nie zagoi. A Donald Tusk, jak wiemy, wobec tej rany zachował się, zachowuje się i – jak wszystko na to wskazuje – już zawsze będzie się zachowywał wyłącznie jak zdrajca.
I proszę zwrócić uwagę, ja a priori odrzucam to taką oto ewentualność, że Donald Tusk nie może reagować na Smoleńsk inaczej niż reaguje, bo sam jest tej tragedii autorem. Odrzucam ją w tej dyskusji, bo wiem, że jeśli ją dziś przyjmę, w ogóle nie ma o czym pisać. W końcu co nas obchodzi Turcja? Ja zakładam, że Donald Tusk, gdyby tylko znał uczucie patriotyzmu, a słowo Ojczyzna, miało dla niego jakąkolwiek inną wartość, niż czysto słownikową, miałby wszelkie praktyczne możliwości, by wobec tego co się stało w Smoleńsku postąpić jak Polak. A więc zakładam, że Donald Tusk jest jednak człowiekiem jakoś tam wolnym, i to co robi jest wynikiem jego wolnej decyzji, a nie zwykłego zwierzęcego strachu.
Niedawno też w „Rzeczpospolitej” Marek Magierowski napisał tekst, w którym zarzucił Tuskowi, że on wcale nie jest zdrajcą, ale zwykłym durniem, który nie dlatego odwraca się plecami do polskich interesów, że reprezentuje interesy obce, ale dlatego, że on tych interesów w ogóle nie rozróżnia, a jeśli cokolwiek reprezentuje, to wyłącznie swoje głębokie przekonanie, że należy słuchać tych, co robią wrażenie od niego mocniejszych. A zatem – Magierowski tego tak nie formułuje, bo jest człowiekiem kulturalnym – ale ja to rozumiem tak, że charakter Premiera ustawia go w sytuacji uczestnika więziennego dramatu, w którym, zgodnie z tym szczególnym kodeksem, jedni służą innym. A więc, że – obejmując stanowisko premiera polskiego rządu – zgodził się wobec Europy i świata na przyjęcie tytułu tak zwanego cwela. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu. On zwyczajnie wierzy w to, że świat jest tak skonstruowany, że jedyna godność, to godność pana i godność sługi. I że albo się jest panem, albo sługą. A kiedy pozostaje bycie sługą, należy się podporządkować. Z godnością.
I ja biorę pod uwagę, że Magierowski ma rację, i że, wbrew złym podejrzeniom wielu Polaków, za tym wszystkim co robi Donald Tusk nie stoi żaden szczególny plan. Że kiedy on patrzy na ten samolot rozkładający się pomaleńku w tym smoleńskim błocie, to on sobie nie myśli, że szlag trafił ten samolot i jego pasażerów, lub – gorzej nawet – że dobrze że ten Kaczyński tam poległ, bo był gamoniem i bęcwałem, ale że on w ogóle sobie nic nie myśli. Ten samolot stanowi ewentualnie jego problem wyłącznie w kontekście jego własnej odpowiedzialności za to co się stało, i ewentualnej kary. Natomiast w całym pozostałym wymiarze tego nieszczęścia, on wszystkie swoje ewentualne emocje podporządkował emocjom tych, którzy jego zdaniem mają prawo głosu jako pierwsi, a więc w tym wypadku Rosjanom. A więc, że w swym podstawowym wymiarze, to co robi Donald Tusk nie jest w żaden sposób zdradą, lecz wyłącznie wyciąganiem łba po to, by pan go albo pogłaskał, albo skarcił. I że jeśli my nagle znajdziemy jakąś okazję ku temu, by Donaldowi Tuskowi powiedzieć, co o nim myślimy, to on będzie autentycznie zaszokowany, bo dla niego coś takiego jak zdrada zwyczajnie nie istnieje, o ile nie jest to zdrada swojego pana. Z tego prostego powodu, że z jego punktu widzenia on nie ma żadnych obowiązków poza obowiązkiem wykonywania poleceń silnych. I jeśli kiedyś przyjdzie taki moment, ze stanie on przed Trybunałem Stanu oskarżony o zdradę główną, autentycznie nie zrozumie, o czym mowa. I niewykluczone, że się nawet pobeczy ze wzruszenia. A chlipiąc, będzie wciąż powtarzał wciąż te same słowa: „Czego wy Polacy ode mnie chcecie?”
A więc przyjmuję, że Magierowski może mieć rację, tyle że dla mnie to nie ma najmniejszego znaczenia. Tak naprawdę, to czy Donald Tusk jest zdrajcą z wyboru, czy zdrajcą z charakteru, nie znaczy dla mnie nic. Donald Tusk miał okazję zachować się jak Polak i się w ten sposób nie zachował. Premier Turcji miał okazję postąpić jak przedstawiciel swojego narodu i, z punktu widzenia interesów tego narodu, zachował się jak trzeba. Ten jego gest, jestem szczerze przekonany, przyniesie i jemu i Turcji wyłącznie korzyści. Prędzej czy później, dojdzie do tego, że Francuzi, nawet jeśli się oficjalnie ze swojej decyzji nie wycofają, będą zmuszeni wykonać serię odpowiednich gestów, które Turcji dadzą to, na co Turcja liczy, a prawdopodobnie skończy się na tym, że Senat ową uchwałę niższej izby zmieni. Z tego prostego powodu, że Francja ma w nosie zarówno turecką dumę, jak i ormiańskie cierpienia, natomiast zdecydowanie nie ma w nosie swoich spraw. A, jak widzimy, dla Turcji ich narodowa godność jest jednocześnie ich interesem i ani jej w głowie cos tu zmieniać. Co do Polski, wygląda na to, że dopóki na jej czele będą stali zdrajcy bez szkieletu, bez rozumu i bez ducha, nie będzie ona miała ani godności ani interesów. Jeśli oczywiście zgodzimy się, że polskim interesem nie jest w żaden sposób pokorne warowanie.
Jest bardzo prawdopodobne, że już jutro książka o siedmiokilogramowym liściu będzie do kupienia w Katowicach, w księgarni „Wolne Słowo” na ul. 3 maja. Bardzo polecam. No i tradycyjnie serdecznie proszę o finansowe wspieranie tego bloga pod podanym obok numerem konta. Dziękuję.
Ja mam dla Turcji pewien sentyment. Jak wiadomo - pokonaliśmy ich pod Wiedniem (do końca nie wiem, czy to wyszło nam na dobre). Wiem, że w czasach zaborów jedynie Turcja ich oficjalnie nie uznała i przez całe te 123 lata trzymała na wszelkich oficjalnych uroczystościach miejsce dla posła (ambaswadora) z Lechistanu. Nie wiem dlaczego wykonywali Turcy ten gest. Być może z szacunku dla swojej przegranej. To w myśl politycznego realizmu było swego rodzaju szaleństwem, ale to budzi mój szacunek.
OdpowiedzUsuń@Jan
OdpowiedzUsuńMożliwe że to z szacunku dla przegranej. Może to jest kwestia tej godności. Wprawdzie od tych zdrajców, co nas niszczą, wszystko jest lepsze, ale mimo wszystko... no sam rozumiesz. Turcja, kurcze... jakoś nie lubię. Wolę Ormian.
Ja też lubię Ormian, bo są mi bliżsi, jako naród żyjący przez setki lat w ucisku, z którego prawdę powiedziawszy nie wyzwolili się do tej pory.
OdpowiedzUsuńZ tego co czytałem Turcy rzeczywiście dokonali tej potwornej rzezi. Prawdą jest też, że niewiele by ich to kosztowało, gdyby choćby półgębkiem się do tej zbrodni przyznali.
Widocznie jednak nie leży to w ich poczuciu dumy ani w ich interesie.
Problem z masowymi morderstwami jest taki, że w historii było ich tak wiele, choćby rzezie dokonywane przez Mongołów za Czyngis-chana - jak na tamte czasy i ówczesne możłiwości były one ludobójstwem. Czy współcześńi Mongołowie powinni za nie przepraszać? Czy Macedończycy powinni przepraszać za zbrodnie i ludobójstwo dokonane przez Aleksandra Wielkiego?
Jaka jest granica czasowa i czy istnieje dla tych przeprosin, skoro Jan Paweł II przepraszał za błędy Kościoła? Nawiasem mówiąc moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie?
@Jan
OdpowiedzUsuńDla mnie, jak idzie o tych Turków, jest tu tylko jedno usprawiedliwienie. Trudno się podporządkować, jeśli pouczać nas zaczynają akurat Francuzi.
Z Twoim tekstem zgadzam sie w całości. To są najgorsi ludzie, którzy nami rządzą, jacy się mogli przytrafić. To już Gomułka (też zbrodniarz) potrafił się w imię polskich (co prawda komunistycznych) interesów przeciwstawić się wygrażającemu mu pięścią na lotnisku Chruszczowowi.
OdpowiedzUsuńTusk i cała jego zgraja budzi moje obrzydzenie.
Bywają politycy, których osobowe cechy ściągają w dół (z gówniarza orzeł nie wyrośnie).
OdpowiedzUsuńCzasem zdarza się na tyle pechowo, że taki stanie na czele takiego prądu politycznego, który jest wykastrowany z jakiegokolwiek własnego poczucia politycznego traktując je jako niepotrzebne względem swoich celów (kasa, Misiu, kasa!).
Często mówi się: Turcja to, Turcja tamto. Ale mimo przemian u schyłku XIXw., z całą pewnością Republika Turecka zachowała ciągłość dumy imperialnej. Być może nie jest teraz w stanie odgrywać strategicznie pierwszorzędnej roli, ale przynajmniej wymaga od otoczenia w stosunku do siebie samej.
Zasadność konkretnych wymogów nie ma nic do rzeczy. Ona wymaga i już. Toyah ma rację, że ostatecznie na tym Turcja wygrywa. W każdym razie, odpędza kozy, które chciałyby na nią skakać. W tym sensie Turcja zachowuje ciągłość dumy imperialnej.
Natomiast obecna polityka tutejszych warstw rządzących oparta jest o kapitulację z jakichkolwiek wymogów należnych Polsce i Polakom.
Również z tego wynika ta zapiekła nienawiść do śp. Lecha Kaczyńskiego, bo on przynajmniej chciał i starał się, mimo tych kundli obciążających mu nogawki.
Na zasadzie odrzucenia pamięci o Nim i celów, do których dążył odbywa się pogłębienie tej kapitulacji, aby czym prędzej zatrzeć pamięć postaw godniejszych.
Pechowo składa się, że ta kapitulacja jest podsycana z zewnątrz, wywołując psie łaszenie się (na, na, na pieseczku!) do tych ośrodków zewnętrznych, którym zawsze zależało na zniszczeniu nawet nie tyle Polski, co Polskości.
Co ja tu ciągle z tymi psami?
Paszoł won, kundle! Polskość jest wieczna i nieśmiertelna (J. Rymkiewicz).
Co do Ormian... Oni wiedzą, że my wiemy. Mało gdzie jest ta wiedza równie utrwalona w literaturze o formacie składającym się aż na poczucie narodowej tożsamości własnej.
OdpowiedzUsuńAle na miejscu Ormian chyba czułbym zażenowanie, gdyby ich spraw bronił ktoś, kto zaprzedał własne.
To dotycz władz i kasty salonowej, co do Polaków, to patrz akapit pierwszy.
@toyah
OdpowiedzUsuńTo ciekawe, co napisałeś. Nie wiem jak traktować tę wymianę "uprzejmości" między Ankarą a Paryżem. Chyba gdzieś w tle majaczy Iran i konflikt bliskowschodni, i cholera tam wie, o co tu chodzi.
Unijny komisarz, chwilowo zamieszkały w Warszawie, Donald Tusk, był na poczatku grudnia nad Bosforem i głosił przyjaźń i współpracę, namawiając do tego, żeby Turcja wsparła bliższy związek Rosji z NATO i UE. I takie tam jeszcze różne, sam zobacz:
http://www.euractiv.pl/rozszerzenie/artykul/tusk-w-ankarze-o-przyspieszeniu-negocjacji-akcesyjnych-z-turcj-002272
Na temat konfliktu Paryż-Ankara, Bruksela jeszcze nie zabrała głosu, w Berlinie też cisza.
@Jan
OdpowiedzUsuńNo tak. Są najgorsi. Bo, co by nie mówić, i Gierek i Gomułka byli - przynajmniej teoretycznie - polskimi komunistami. Ci nie są Polakami. W żadnym wypadku. Ani trochę. Nawet z nazwy.
@kazef
OdpowiedzUsuńUważam, że oni nie zabierają głosu, bo wiedzą, że ich głos nie ma żadnego znaczenia. Turcy ich głos - na tym poziomie - mają głęboko w nosie. Oni już to wygrali.
@toyah
OdpowiedzUsuńTo zależy, o co grają Francuzi. Możliwe, że o zablokowanie unijnych aspiracji Turcji.
Wprawdzie, wg mnie, Unia potrafi trwać tylko kosztem ekstensywnego rozszerzania się, jednak wejście Turcji oznaczałoby (m. zd.) upadek znaczenia Francji w Unii i to już od początku ew. procesu akcesyjnego.
Poza tym, skonfliktowanie na zewnątrz może być Sarkozji przydatne z wielu innych przyczyn wewnętrznych. Inaczej, po co by to robiła?
Od kiedy ona taka bezinteresownie empatyczna?
PS. Czy wiesz, że w polskiej literaturze korzenie ormiańskie miał m.in, Zbigniew Herbert?
@orjan
OdpowiedzUsuńNie wiedziałem, ale tym bardziej czuję sympatię do Ormian.
@toyah
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jakoś nie potrafię w naszych dziejach zlokalizować znanego Ormianina, który byłby nieprawym Polakiem.
@Toyah
OdpowiedzUsuńO ile wiem, Turkom i tak znudziło się już czekać na przyjęcie do UE, tym bardziej, że już dawno nie są biednym krajem. Przeciwnie, mogliby kupić całą Francję, i to nie nie dzięki ropie czy innym bogactwom naturalnym, ale bardzo sprawnej gospodarce. Podejrzewam, że francuska prowokacja to wybryk Sarkozy'ego, który chce się przypodobać Rosji. Francja już dawno przecież uchwaliła, że rzeź Ormian była ludobójstwem. Bo była. A Polska na ten temat zawsze milczy.
Niezależnie od tego, że uważam, że tę straszną zbrodnię trzeba potępić, i przy całym moim szacunku i podziwie dla polskich Ormian, o Ormianach armeńskich mam złą opinię. Nie chodzi o ludzi, tylko o polityków. Najwierniejsi z wiernych wobec Rosji, zawsze w służbie jej interesów, jako podwykonawcy polityki divide et impera. I nigdy ich naród na tym nic nie zyskał.
Po prostu - Tuski.
@Marylka
OdpowiedzUsuńJak by nie patrzeć, zawsze wychodzi na to, że najlepiej kończą ci, którzy wiedzą co to godność i narodowa duma. Nawet jeśli to są jacyś Francuzi czy Niemcy.
@Toyah
OdpowiedzUsuńTo coś najbardziej naturalnego. Tylko niewolnicy nie mają z czego być dumni, nie mówiąc już o godności.
Zgadzając się z tym co piszesz, chciałbym jednak troszeczkę twoją diagnozę zmodyfikować. Tusk zachowuje się nie jak cwel tylko jak kapo w obozie koncentracyjnym.
OdpowiedzUsuńO ile cwel stoi najniżej w hierarchii więziennej, o tyle kapo, wysługując się Niemcom, był jednocześnie panem życia i śmierci dla ludzi, którzy mu podlegali.
Tak samo Tusk - włazi w tyłek Merkel czy Putinowi, a jednocześnie zachowuje się jak ostatni skurwysyn wobec ludzi, nad którymi ma przewagę (wdowy smoleńskie chociażby).
I to jest jego właściwa funkcja - taki oberkapo III RP.
@karakuli
OdpowiedzUsuńTeż bardziej mi pasuje kapo niż cwel.
@Marylka
OdpowiedzUsuńAle popatrz, ta ich, powiedzmy, rusofilia odstawiana w Armenii w żadnym przypadku nie jest kontynuowana, gdy są np. w Polsce.
Nie może to być zatem jakiegoś rodzaju nastojaszcza liubow' mieżdu nacjami, lecz jakieś poczucie konieczności, która istnieje tam, lecz w diasporze natychmiast ustaje.
Przecież, gdyby jakaś tego rodzaju prorosyjska skłonność związana była z osobową naturą lub, gdyby wręcz tkwiła w kulturze Ormian, to w Polskiej diasporze robiliby przy Rosjanach o wiele lepszą karierę, niż, dajmy na to, niektórzy Żydzi z polskiej diaspory.
Jednak na istotne świadectwa nielojalności polskiej diaspory ormiańskiej po prostu nie potrafię znaleźć przykładu zarówno w ich postawach zbiorowych, jak w indywidualnych.
Jest natomiast wiele przykładów, że bez wahania dzielili z nami nasz los, a właśnie to czyni Polakiem.
Nie wiem jak było i jest w diasporze francuskiej z odpowiednim stosunkiem do Rosji. Zdaje się, że występuje pewien sentyment kulturalny (np. Aznavour), lecz i tam chyba nie ma wyraźnie zaznaczonego sentymentu politycznego.
Ciekawe byłoby o tym usłyszeć od Ormianina; kto tu z blogerów ma nick z końcówką ...icz?
Wątpię jednak, aby jakiś prąd lub wpływ ormiański spowodował omawianą tu polityczną akcję Sarkozji. Mógł biernie posłużyć za jej uzasadnienie, względnie pretekst, ale chyba to nie Ormianie Sarkozym kierują.
@toyah
OdpowiedzUsuńPrzy okazji. Czytam np. na wp.pl, że
Gen. Adam Rapacki, od 2007r. wiceminister spraw wewnętrznych odpowiedzialny za Policję i służby resortu spraw wewnętrznych - ma odejść z rządu. Podobno złożył dymisję wskutek domniemanej różnicy zdań z ministrem Cichockim.
Na czym ta różnica zdań ma polegać, tego nie wiadomo, ale wątpliwe, aby dotyczyła rządowych planów wobec statusu funkcjonariuszy. Wątpliwość spowodowana jest tuskowymi, publicznymi obietnicami majątkowego dopieszczenia Policji i funkcjonariuszy osobiście.
Ja bym na rybkę obstawiał, że poszło o granice lojalności wobec rządowych zamiarów względem społeczeństwa. Warto to obserwować jako możliwą kontynuację wydarzeń z 11.11.
@karakuli
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja tu od lat mam z nim kłopot. Zasadniczo uważam, że to cwel. I wtedy przychodzi ktoś i mnie informuje, że nie cwel, lecz kapo. Ja to przyjmuję, a potem mija jakiś czas i ja znów myślę, że jednak cwel. I tak w koło macieju.
@orjan
OdpowiedzUsuńToyahowa jest z domu -icz. Ale to akurat -icz sięga zaledwie do Lwowa.
@orjan
OdpowiedzUsuńNależy przypuszczać, że jeśli dochodzi do takich ruchów w firmach o takim poziomie dyscypliny i lojalności jak PO, coś się musiało stać.
@toyah
OdpowiedzUsuńLwów to dobry kierunek.
@orjan
OdpowiedzUsuńWiem.
@Toyah
OdpowiedzUsuńZaczynasz usuwać moje wpisy !?
już kompletnie straciłeś poczucie humoru?
Nie wolno się z Tobą droczyć?
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńNie, nie wolno. Przynajmniej nie Tobie. Powiem więcej. Jak idzie o Ciebie, nie wolno Ci się ani się ze mną droczyć, ani żartować, ani ze mną polemizować, ani udzielać mi jakichkolwiek wskazówek. Znalazłeś się w tej sytuacji ze względu na swój parszywy charakter, a może jeszcze coś, o czym nawet nie mam pojęcia i nawet tego specjalnie nie żałuję.
@Toyah
OdpowiedzUsuńO parszywy charakter, wybacz, ale to ty jesteś podejrzewany. Długo nie chciałem wierzyć.
Cóż, myliłem się.
Wiem, że dla ciebie jestem przeklętą, małą glizdą, którą powinno się wbić na pal.
Tak, tak, znawco ludzkich charakterów i Władco tolerujący tylko pochlebców.
Żenada Toyah, żenada!
http://studio.wp.pl/mid,1222701,wideo.html
OdpowiedzUsuńpijany raczej nie był, więc co?
@Ulver
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, ale ten link zawiera chyba jakiś błąd. Możesz to sprawdzić?
Drobiazg z Tuskiem w roli głównej mi się przypomniał. Lato ostatnie lub wcześniejsze.
OdpowiedzUsuńW dzienniku telewizyjnym pokazali Tuska, który zapowiadał utworzenie muzeum Józefa Piłsudskiego. Jak bony dydy. Przy czym Tusk dodał, że to ważne jest dla osób starszych. I powiedział to takim tonem, jakby się usprawiedliwiał.
@Juliusz Wnorowski
OdpowiedzUsuńPoważnie? Przepraszam, ale ja wciąż jeszcze mam tę słabość, że się dziwię.
@Juliusz Wnorowski
OdpowiedzUsuńTen drobiazg to typowy tuskoidalny odprysk. On tym pryska na prawo i lewo przy każdym swoim wystąpieniu. Można się łatwo dać ochlapać, jak się mózgu nie uruchomi. A lemingi przecież nie uruchamiają. Bo i po co?
Wtedy w Sulejówku (15.08.2011) Tusk powiedział jeszcze tak:
"Myślę, że wszyscy też naszą dobrą emocją, naszym zaangażowaniem pomożemy, aby budowa muzeum w Sulejówku stała się takim narodowym przyjemnym obowiązkiem"
Czuję bezradność przy komentowaniu tego typu wypowiedzi. Bo znów: ona nie jest do mnie. Ja mogę tylko kląć. To są słowa na poziomie kumpla z piaskownicy. Podobnie horrendalne do tych wspomnianych przez Ciebie. Impuls dla tysięcy onetowych trolli komentujących bezmyślnie w necie takie stale serwowane im odpryski. Tusk daje im oto jasny sygnał, jak należy skomentować całą sprawę, i gdzie w istocie mają mieć cały ten "narodowy przyjemny obowiązek".
@Toyah, u mnie ten link działa, ale wklejam z innego źródła w takim razie: http://www.youtube.com/watch?v=3TWocF5TgL8
OdpowiedzUsuń@Juliusz Wnorowski
OdpowiedzUsuńNiewiarygodne jest to, jak on został nakręcony. Ta 'nasza dobra emocja'... Jak ja słyszę coś takiego, mam ochotę już tylko walić w ryj.
@orjan
OdpowiedzUsuńU nas diaspora ormiańska to głównie stara emigracja z Kresów plus potomkowie Ormian z jeszcze dawniejszych czasów. Trudno mówić o jakichś ich związkach z Rosją, to prehistoria. Łączy ich wyznanie, tradycje,sieć pokrewieństw i ksiądz Isakowicz-Zalewski (tylko po matce Ormianin). Poza tym są oni stuprocentowymi Polakami. Nowa emigracja to emigracja zarobkowa i inna klasa ludzi, oni właściwie żadnej diaspory nie tworzą i nie są raczej przez starych specjalnie hołubieni.
No a poza tym jest cała masa Ormian, którzy dawno się rozpłynęli w tzw żywiole polskim, o ich pochodzeniu czasem tylko mówi nazwisko. Oprócz "-icz" musi w nim być jeszcze imię przodka, zwykle biblijne (Isakowicz czy Isakiewicz np. od Izaaka, jeśli się nie mylę).
@Juliusz Wnorowski
OdpowiedzUsuńNa wezwanie Tuska będziemy tworzyć muzeum Piłsudskiego w Sulejówku - on chyba zamajaczył. W Sulejówku jest muzeum Piłsudskiego. Dyrektorem jest wnuk, Krzysztof Jaraczewski. To muzeum ma się w pełnym wymiarze otworzyć w 2014 roku, ale od dawna są tam i zbiory, i wystawy.
@All
OdpowiedzUsuńMoja dobra znajoma, arystokratyczna Maryjka Piradoff (wybaczy mi zapewne, że ją tu użyłem) jest szlachetną Polką i cudowną Ormianką.
Przez nią, między innymi, tak jak przez wodę Borżomi do Gruzji i koniak Ararat, mam niesłychaną sympatię do Armenii.
Chociaż usłużni donoszą mi, że sporo jednych i drugich to niezłe gagatki.
@Ulver
OdpowiedzUsuńKompletnie pijany i do tego na kacu.
@Marylka
OdpowiedzUsuńPo mojemu mogli po rozbiorach ulec czarowi cara Rosji, jak uczyniło wielu z innych narodowości tutaj. Tak samo mogli ulec czarowi moskiewskiej komuny, a jednak o tym nie słychać.
Ci z nowej emigracji jeszcze nie musieli zdawać podobnych egzaminów. Chwilowo nie ma też jak sprawdzić, ilu głosowało na Tuska, co byłoby prognozą zachowań dalszych.
@Juliusz Wnorowski
OdpowiedzUsuńMoże mu po prostu Giertych chwilowo podpadł i (jako histoeryk) przygroził Piłsudskim?
Boże, chroń Sulejówek!
@Ulver
OdpowiedzUsuńMówił po głębokim namyśle.
@orjan
OdpowiedzUsuńCi nowi nawet nie mają przeważnie statusu uchodźcy, więc o głosowaniu nie ma co mówić. Prawa obywatelskie można uzyskać po 10 latach posiadania statusu, meldunku i legalnej pracy.
@Ulver
OdpowiedzUsuńFantastyczne!!! Ciekawe tylko, dlaczego, tak czujni wobec posłanki Kruk, koledzy z TVN24, nie rzucili się na niego z mikrofonami: "A co pan pił, panie redaktorze?"
@toyah
OdpowiedzUsuńJakie: "co pił?" - "co chłeptał?"
@Marylka
OdpowiedzUsuńNo, to na kogo głosowaliby, gdyby mogliby?
Im też opluwają chaczkary.
@orjan
OdpowiedzUsuńMyślisz, że on już sunie z miski?
@toyah
OdpowiedzUsuńw każdym razie, na pieska.
@orjan
OdpowiedzUsuńKto wie, czy ich obchodzą chaczkary. Tyle pokoleń w komunie. Możesz iść na targ, gdzie sprzedają budziki i czajniki i spytać.
@Marylka
OdpowiedzUsuńA niech to, utraciłem poprzednią pewność przypominając sobie o nazwisku:
ARŁUKOWICZ
@Marylka
OdpowiedzUsuńNawiązując, było ponoć takie zdarzenie autentyczne w studium wojskowym pewnej warszawskiej uczelni, więc jeszcze za komuny.
Rzemiosło Marsa wykładał tam ponoć także pułkownik o nazwisku Długoszowski.
Pewnego razu studenci zadali mu pytanie: czy to prawda obywatelu pułkowniku, że waszym krewnym był Bolesław Wieniawa-Długoszowski?
Ten się zasępił i dopiero po chwili oświadczył:
Tak, obywatele podchorążowie, to prawda, ale w każdej rodzinie może się znaleźć czarna owca.
Na to, z tylnych ławek dobiegło głośne:
FAKT!
@Marylka, orjan
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że się niemal nie wtrącam, ale tak sobie fajnie gawędzicie, że nie mam sumienia.
@Toyah
OdpowiedzUsuńA co tam sumienie, wtrąć się.
@orjan
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy ktoś zebrał różne historyjki ze studium wojskowego?
Mój brat miał wykładowcę, który się żalił: "Panowie, ja wam robię na rękę, a wy mnie wbrew" (w brew).
Nie wiem, czy Arłukowicz to ormiańskie. Widział kto w Biblii jakiegos Arłuka? Ale prawdę mówiąc nie wiem więcej na temat Ormian niż dotąd napisałam.
@Marylka, @toyah
OdpowiedzUsuńAlbo może być z polskich Tatarów (jarłyk - arłuk?),
ale tu ja protestuję, w imieniu "Tatarskiego" 1-go Szwadronu 13 Pułku Ułanów Wileńskich:
Kęsim, kęsim!