Nie wiem, czy ów program MTV wciąż emituje, a tym samym, czy wciąż istnieje na niego odpowiednie zapotrzebowanie, ale kilka lat temu wśród naszej, a pewnie i nie tylko naszej, młodzieży szkolnej niezwykłą popularnością cieszyło się coś, co nazywało się „Jackass”. W języku angielskim, słowo „Jackass” oznacza osła – obecnie już tylko w znaczeniu potocznym – a pomysł programu, mówiąc bardzo krótko, polegał na tym, że grupa uczestników miała systematycznie robić sobie jakąś krzywdę, i to w taki sposób, żeby to wyglądało bardzo śmieszne. A więc tam albo ktoś walił z rozpędu łbem w betonowy mur, albo zeskakiwał z trampoliny na brzuch, albo wieszał się na języku… można wymieniać. Powiedziałem, że można wymieniać, bo w istocie rzeczy, tych rozwiązań było całe mnóstwo. Dość powiedzieć, że realizatorzy programu przez kilka dobrych lat, kolejne jego odcinki sprzedawali z sukcesem na płytach DVD.
O programie tym dowiedziałem się, pracując w szkole. Moi uczniowie oglądali ten program z prawdziwym zamiłowaniem, po każdym nowym odcinku wymieniali się wrażeniami, a w wolnych chwilach sami próbowali wymyślać najróżniejsze tego typu zabawy. Ja dziś akurat przypominam sobie z nich zaledwie parę, w tym na przykład walenie się pasem po gołym brzuchu, i rozwalanie sobie palców pięciozłotową monetą, ale naturalnie, ich było znacznie więcej, domyślam się, że wiele z nich odpowiednio przede mną ukrywanych.
Czemu oni to robili? Nigdy się nie dowiedziałem. Oczywiście pytałem ich o to, ale każdy z nich niezmiennie odpowiadał mi, że to jest taka zabawa, i właściwie to było wszystko. Daję słowo, że tę zagadkę próbowałem rozwikłać wielokrotnie, no bo z punktu widzenia kogoś takiego jak ja, jest czymś zupełnie niezwykłym zadawanie sobie bólu, czy w ogóle sprawianie przykrości wyłącznie dla zabawy, ale, jak mówię, niezmiennie okazywało się, że tak jak jest, jest dobrze, a ja i tak tego nie zrozumiem. Raz pamiętam, jak pewien Piotrek opowiedział mi, że w szkole się zrobiło trochę nerwowo, bo któryś z kolegów założył się z innymi o sto złotych, że w ciągu minuty wypije butelkę płynu hamulcowego na czysto, wypił i tę stówę wygrał, tyle że tu akurat chodziło o pieniądze, a poza tym, dla wielu z nich już wtedy rzyganie („party till you puke”) stanowiło niemal cotygodniową rozrywkę, więc nawet jeśli tu nastąpiło coś nieco gorszego, i tak nie stało się nic bardzo szczególnego.
Przypomniało mi się to MTV i moi uczniowie sprzed lat, przy okazji wydarzenia związanego z przestrzeleniem sobie policzka przez prokuratora pułkownika Mikołaja Przybyła. Kiedy już umilkły pierwsze okrzyki podniecenia, że oto ważny prokurator od Smoleńska, w proteście przeciwko ruskim kłamstwom, chciał dokonać publicznego samobójstwa, i okazało się, że tu publiczne nie było nic – ani samobójstwo, ani ten policzek, ani w ogóle cały ten teatr, choćby z tego względu, że to nie my byliśmy adresatem tego przedstawienia, tylko ktoś, o kim ani nie mamy pojęcia, ani pojęcia mieć nie powinniśmy – pozostał już tylko jeden problem. Mianowicie taki, że no dobrze, wiemy wszyscy, że to była taka tylko gra, gra dla nas niezrozumiała, ale włożyć sobie do ust pistolet i przestrzelić policzek, to nie jest chyba taka prosta sprawa? Przecież to jest i dziura w tym policzku, i ból i krew, później ta rana, ta blizna… no, jak by nie patrzeć, jakoś głupio tak zwyczajnie wziąć i dać się tak fatalnie zmasakrować. To już chyba lepsze są tunele w uszach. Owa niezdolność do przyjęcia takiej oto opcji, że dorosły człowiek, wedle wszelkich danych, sprawny umysłowo, zajmujący poważne stanowisko w służbie państwowej, w dodatku oficer Wojska Polskiego, nagle strzela sobie w policzek, nie po to by się zabić, ale żeby zrobić sobie w nim dziurę, w pewnym momencie stała się tak dojmująca, że niektórzy wręcz zgodzili się przyjąć jednak oryginalną wersję o nieudanym samobójstwie. No bo wprawdzie to samobójstwo jest podejrzane jak jasna cholera, no ale owa „Akcja Dziura” jest jeszcze mniej wyobrażalna.
Ktoś mnie pewnie spyta, czy ja sugeruję, że płk. Przybył odstrzelił sobie ten policzek w ramach jakiegoś zakładu z kolegami, dokładnie tak jak kolega Piotrka wypił tę flaszkę płynu hamulcowego? No właśnie, nie bardzo. Nie sądzę, żeby od tego czego się od nich po Smoleńsku wymaga, owi prokuratorzy dostali już takiego obłędu, że wpadli w nastrój w jakim parę lat temu były ich dzieci. Nie wydaje mi się jednak też, by ktoś prokuratora Przybyła do tego ruchu zmusił. Ja oglądałem w Internecie film z ostatnich sekund przed tym strzałem i z niego wynika dobitnie, że Przybył wcale nie jest jakoś do tego co robi zmuszany. On się ani przez moment nie zachowuje jak ktoś, kto za chwilę sobie wsadzi w usta pistolet i wpakuje sobie kulę w policzek. Wręcz przeciwnie – utrzymuje się w dość luźnym nastroju, nawet sposób, w jaki się porusza wskazuje na to, że jemu jest zwyczajnie lekko i radośnie. A więc, wygląda na to, że dla niego wpakowanie sobie kuli w policzek, to tyle co splunięcie. W dodatku splunięcie długo oczekiwane. Oczywiście, mogę się mylić. W tego typu sytuacji, w gruncie rzeczy całkowicie zamkniętej, możliwości jest dużo. Może się na przykład okazać, że Przybyła wcześniej ktoś tak nastraszył, że, wiedząc z jakiego to sznurka się właśnie urwał, mogąc wreszcie sobie strzelić, poczuł ów człek autentyczną ulgę. Może też być tak, że całe to strzelanie od początku do końca stanowiło kompletną fikcję, i tam nie było ani krwi, ani dziury, ani w ogóle nic, tylko banda przekupnych dziennikarzy i czyjeś nieznane interesy. No ale wtedy w ogóle nie ma o czym gadać, więc zakładam, że ta dziura jest jednak autentyczna.
Otóż mam na tę okoliczność pewną swoją teorię i z każdym kolejnym dniem odnoszę wrażenie, że jest ona stuprocentowo celna. Pozwolę sobie na chwilę wrócić do programu „Jackass”. Nie ulega wątpliwości, że większość współczesnej rozrywki, czy w ogóle tak zwanego popu, wyrasta intelektualnie i estetycznie z kultur patologicznych. Pisałem tu kiedyś o tych galach obfotografowywanych przez reporterów „Vivy” i publikowanych w błyszczących kolorach ku satysfakcji obywateli, że jeśli się im przyjrzeć – im i ich bohaterom – całe to towarzystwo robi wrażenie jakieś wspólnego kongresu ukraińskiego kurewstwa z ukraińskim sutenerstwem. Wszystkie te sesje fotograficzne, te pozy, ta cała oprawa – stanowi coś, co przypominać może najwyżej reklamę ekskluzywnych burdeli, wykupioną przez lokalnych gangsterów. A więc wygląda na to, że powszechnie dziś obowiązujący styl w znacznym stopniu został oparty na estetyce tradycyjnie kojarzonej z tak zwanym półświatkiem. I teraz, ja pamiętam jak kiedyś czytałem pewną książkę, która – dziś już nie wiem dokładnie – albo była napisana przez kogoś, kto spędził pewien czas w więzieniu, czy może tylko sobie na ten temat fantazjował, i on tam opisywał cały system związany z samookaleczeniem się szczególnie ciężkich przestępców. Pamiętam, że szczególne wrażenie – na tyle szczególne, że pamiętam to do dziś – zrobiła na mnie tak zwana „choinka”. Chodziło mianowicie o to, by skonstruować z ostrych elementów coś na kształt choinki i to połknąć. Oczywiście tym gładkim końcem, by to lekko weszło, ale za to, by już nie dało się łatwo tego czegoś wyjąć. Po co oni to robili? Dokładnie nie wiadomo, ale pierwszym celem było to, by trafić do szpitala. A tam – diabli wiedzą? – może kogoś zabić, albo załatwić jakiś interes, albo zwyczajnie uciec.
Myślę sobie więc, że ten cały „Jackass” został też oryginalnie pomyślany tak, by zaapelować do tego czegoś, co niewątpliwie stanowi współczesne poczucie estetyki, a jest jakoś tam związane z kulturą przestępczą. Autorzy tego programu prawdopodobnie przeprowadzili wcześniej jakieś badania rynku i doszli do wniosku, że prawdziwie może poruszyć młode emocje tylko coś co będzie pochodziło prosto stamtąd. Nie wiem, czy wśród tych wszystkich grepsów na tych dziesiątkach płyt DVD jest też owa „choinka”, ale myślę, że jest to bardzo prawdopodobne. No i wiem jeszcze coś, że zarówno dla bohaterów tego programu, jak i dla tych wszystkich okaleczających się więźniów, zrobienie sobie krzywdy nie stanowiło jakiegokolwiek problemu. Takie życie. Taka zabawa. A na tle tego wszystkiego przestrzelenie sobie policzka naprawdę nie robi szczególnego wrażenia.
Chciałem więc powiedzieć, że, jak sądzę, za tym co zrobił prokurator Mikołaj Przybył stoi jego przynależność do owej nowej grupy społecznej, która, wedle dziś obowiązujących kryteriów, stanowi zwykły, socjologicznie standardowy zespół ludzi i postaw, tyle że przez ostatnie lata – w pewnym szczególnym procesie, którego omawiać tu nie mam dziś możliwości – zajęła miejsce rozumiane jako establishment państwowo-rzadowy, i która cywilizacyjnie i kulturowo powtarza schemat znany nam z kultury przestępczej. Ja nie sugeruję, że oni są przestępcami. Ani mi w głowie! Niektórzy z nich może i tak, ale dokładnie na tej samej zasadzie, jak część czytelników "Vivy" to pewnie kurwy i złodzieje. Chodzi mi tylko o to, że dla członków owej grupy publiczne wsadzenie sobie pistoletu w usta i przestrzelenie policzka tylko po to, by sobie go przestrzelić jest czynnością może i nie codzienną, ale mieszczącą się stanowczo w estetycznym standardzie.
No i znów musi wrócić pytanie, czemu płk Mikołaj Przybył zrobił to co zrobił? Tego niestety nie wiemy i myślę, że nie dowiemy się nigdy, dlatego, że o ile sam akt strzelania odbył się niemal publicznie, to wszystko to co się działo później i dzieje wciąż, jest nie moją i nie naszą sprawą. Tyle wszystkiego, że prezydent Komorowski powiedział, że nic się w sumie nie stało. Ale to akurat my świetnie wiemy. Bez jego łaskawej pomocy.
Tradycyjnie zachęcam do kupowania książki o siedmiokilogramowym liściu, i do wspierania tego bloga pod podanym obok numerem konta. Dziękuję.
Ładnie to wszystko zebrałeś.
OdpowiedzUsuńMasz absolutna racje.Ogladalem wczoraj wspanialy program nadredaktora Sekielskiego w ktorym pokazywal naszego bohatera bawiacego sie w przywodce legionistow rzymskich.On byl tym,ktory biczowal Chrystusa.
OdpowiedzUsuńPrzy kolejnej inscenizacji bedzie sie pieknie prezentowal z ta blizna na policzku.
@redpill
OdpowiedzUsuńPowiem nieskromnie, że też mi się spodobało. Inna sprawa, że nie ma to jak solidna inspiracja. Dziękuję.
@tobiasz11
OdpowiedzUsuńPonieważ ja ostatnio ograniczyłem telewizję do niezbędnego zera, tym razem to Ty musisz mi opowiedzieć, o co chodzi z tym Sekielskim.
Wczorajszy program'czarno na bialym'.
OdpowiedzUsuńSekielski siegnal do tzw.historii plk.Przybyla.Pokazano zdjecia i krotki filmik z inscenizacji meki panskiej w ktorej nasz bohater bierze co rok czynny udzial.Przebrany za legioniste rzymskiego z grozna mina przewodzi oddzialowi rownych sobie.Zdaje sie,jesli dobrze zauwazylem,ze specjalizuje sie w biczowaniu.
W zamysle programu bylo przedstawienie go jako czlowieka czynu i pelnego fantazji Obywatela.
@Toyah
OdpowiedzUsuńTo co pisze tobiasz11 pokazuje, jak bardzo ten płk. Mikołaj jest sieknięty. I to nie tylko przez Siekielskiego. Grając w tej modnej teraz ustawce, nazywanej inscenizacją historyczną, grał tak przekonywująco, że pewnie skoczyłby do pustego basenu na główkę; na rozkaz oczywiście.
A dzisiaj jeszcze przekonał się, że zrobił z siebie skończonego idiotę. Otóż jego przełożony Parulski publicznie się jego wyparł, co więcej, powiedział, że zabronił mu tej konferencji.
Czyli, obustronnie zdradzony płk. Mikołaj skazany jest na odstrzał, tym razem pociskiem dum-dum.
Hasło na dziś:
OdpowiedzUsuńŻuliki i wory
wiernitie wybory!
PS.
Prokurator Andrzej Seremet rozpoczyna dziś dwudniową wizytę w Moskwie.
Leci!!!!
Wygląda mi na to, że Przybył wcale nie strzelał. Jeśli policzek miał po tym zdarzeniu przebity, to zrobił to chyba gwoździem.
OdpowiedzUsuńAmunicja Luger 9x19mm Parabellum/9mm NATO to amunicja naddźwiękowa — inaczej mówiąc przy strzale rozlegają się 2 "klaśnięcia", których na filmie wcale nie ma. Nie ma też na tym filmie metalicznego dźwięku, jaki wydaje suwadło pistoletu, gdy po odrzucie sprężyna nawraca je do przodu z dużą szybkością, przez co suwadło w charakterystyczny sposób uderza o komorę. Tego dźwięku również nie słychać.
Wniosek?
Przybył odpalił więc samą spłonkę, tzw. nabój gabinetowy (proszę się nie śmiać, to jest termin techniczny)
Amunicja gabinetowa nie przeładowuje broni. Nawet półautomatyczny pistolet staje się więc wtedy jednostrzałówką. Niektóre odmiany naboi gabinetowych wystrzeliwują ze specjalnej lufy malutką kulkę łożyskową, podobną do tej jaką ładuje się do wiatrówki. Nic nie wiadomo o tym, że Przybył zainstalował wcześniej specjalną gładką lufę na kuleczki łożyskowe, najwyraźniej więc posłużył się zupełnie pozbawioną kuli odmianą naboju gabinetowego, posiadającego łuskę całkowicie pozbawioną prochu, wyposażoną jedynie w azydkową spłonkę, zamykaną papierową zaślepką.
Skąd wziął się pojedynczy huk? — Z azydkowej spłoneczki. Azydek jest na przykład w odpustowych korkach. Z korkowca też można huknąć, czyż nie? — Można, właśnie tak, jak Przybył. Bez naddźwiękowej fali uderzeniowej, która zawsze towarzyszy wystrzeleniu każdego prawdziwego pocisku 9mm NATO z każdego prawdziwego pistoletu.
Bez prochu nie ma podmuchu. Bez podmuchu nie ma niebezpieczeństwa. Profesjonalista z pana pułkownika Przybyła. Wkrótce (wspomnijmy tu panów generałów Janickiego, Parulskiego) jak mniemam generała Przybyła. Państwo zdało kolejny raz egzamin, obejrzeliśmy kolejny odcinek jackass show, więc awans mu się należy.
@orjan
OdpowiedzUsuńWszystko jedno. Tak naprawdę,to jest bez znaczenia. Jedyne co chciałbym zobaczyć, to jak wyglądają te ich rozmowy. Ale i to tylko raz.
@YBK
OdpowiedzUsuńJa się na tym co piszesz kompletnie nie znam, natomiast w pewnym momencie w ciągu dnia pomyślałem sobie, że te pociski chyba nie działają tak, że one sobie wlatują i wylatują, zostawiając małą dziurkę. Przecież to nie działa jak wbicie gwoździa. On by musiał chyba mieć rozerwany cały policzek?
Ale, jak mówię - nie znam się.
@YBK
OdpowiedzUsuńŚp. Barbara Blida też używała amunicji specjalnej:
Barbara Blida postrzeliła się śmiertelnie z rewolweru, w którym była tzw. bezpieczna amunicja - potwierdziła nieoficjalnie Polska Agencja Prasowa w źródle zbliżonym do ABW. Przy strzale z większej odległości taki pocisk może jedynie zrobić siniaka lub obezwładnić, ale przy wystrzale z bliska skutek postrzału jest tragiczny.
źródło:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Blida-postrzelila-sie-tzw-bezpieczna-amunicja,wid,8839999,wiadomosc.html?ticaid=1db8b
Pan prokurator się lepiej przyłożył. I kto tu mówi, że wojsko jest źle wyszkolone?
@Yagotta B. Kidding
OdpowiedzUsuńSpokojnie. Nie wykluczone, że powstanie kolejna komisja śledcza, więc i ten element zdarzenia będzie wyjaśniany.
A co do przyszłości p. Mikołaja, to uważam, że jest skończony. Nie ma nawet szans by zabłysnąć jak Weronika Marczuk. Nawet jak Felicjańska! Ba, Pociej albo Fogelman nie zatrudnią go w swych kancelariach nawet do parzenia kawy.
OdpowiedzUsuńPrzybył must have loaded his handgun with a blank of the so called cabinet variety. In doing so he performed very professionally indeed, fooling many into an entirely false belief.
Reuters on the other hand is not a news agency, but a bunch of idiots. I am reading today at Reuters that "Colonel Mikolaj Przybyl shot himself...". Of course not.
How do we know that he did not shoot at all?
9mm para cracks TWICE; one time when the projectile leaves the muzzle, and another when it strikes the target. Thereafter a third sound must have been heard, that of the gun slide stripping another cartridge from the magazine lips and loading it into the battery of the gun. With or without another cartridge the gun slide slamming home produces a very loud sound, far louder than the sound heard when Przybył loads his blank into battery.
Lo and behold: neither sound can be discerned. There is no shooting crack. There is no loud thud of the bullet hitting its target. The THIRD sound of the slide slamming home is absent as well. It means that Przybył did not shoot himself at all. He must have been using some other method to severe his cheek. Shooting cabinet blanks, which are very special blanks, cannot possibly have wound him.
Dear toyah, it looks you are into something when you say that Przybył first talks some gangsta rap, then gives a jackass show.
@YBK
OdpowiedzUsuńDrobna uwaga. "Shoot" po angielsku nie oznacza "zastrzelić, ale "strzelić". "Zastrzelić" jest "shoot dead".
@toyah 11 stycznia 2012 18:22
OdpowiedzUsuńJestem od wczoraj wściekły na korespondentów pewnego Tytułu Prasowego dezinformujących z Warszawy, bo się nie tylko nie odezwali, ale i usunęli moje wpisy z baz danych do których mam dostęp jako autor, i to "od zawsze" (długa historia). Nawet nie chodzi mi już o to, że mieli szansę i zmarnowali ją, bo w końcu nie jestem dziennikarzem.
Usunięcie danych z archiwum prasowego, do którego mam writing rights to najgorszego gatunku świństwo.
Zejdźmy jednak z wyżyn dziennikarskich sztuk magicznych, jakie odstawiają od kwietnia 2010 roku dosłownie wszyscy, cała ta menażeria, na ziemski padół.
9mm BALL ammunition of the NATO type przeszedłby przez policzek dość gładko, uszkadzając jednak Przybyłowi przy okazji słuch.
Jeśli więc on teraz udziela wywiadów inaczej niż na migi, czytając pytania z kartki, to znaczy że nie strzelał.
Simples!
@toyah 18:39
OdpowiedzUsuńBut of course. We'll give them a fine lesson, shall we?
@YBK
OdpowiedzUsuńFakt. To mi nawet nie przyszło do głowy. Co za ciemnota że mnie!
@orjan 11 stycznia 2012 18:23
OdpowiedzUsuńWiem o tym. Weź proszę poprawkę na to, że PAP bredzi nie gorzej niż Reuters - patrz wyżej - nazywając ślepaki, jakimi Blida nabiła swoją astrę, "bezpieczną amunicją". Oczywiście one nie są pod żadnym względem "bezpieczne". Już mówię.
Naboje rewolwerowe Blidy miały wprawdzie zredukowany ładunek prochowy i jakąś zaślepkę z plastiku, drewna, lub sproszkowanego tlenku metalu, ale nie były przez to wcale bezpieczne. Tego ostatniego (materiału zaślepki) nawiasem mówiąc nie znam. Naboje użyte przez Blidę wyprodukowały falę uderzeniową, która nie odbiegała wiele od tej, jaką wytwarza rewolwer przy strzale ostrą amunicją (ang. live munitions). Przy wystrzale z przyłożenia do głowy efekt jest prawie taki sam, niezależnie od tego czy podmuch wyniesie z lufy pocisk, czy zaślepkę. Oczywiście filmu ze strzelania Blidy nie widziałem.
Natomiast o "wystrzale" Przybyła piszę to, co słyszałem na filmie, mianowicie że tego wystrzału w najbardziej oczywisty sposób nie było, bo prawdopodobnie nie było wcale w tej łusce prochu, a jedynie spłonka, kapiszon, korek. Przybył wcale nie strzelał. Reuters kłamie jak z nut.
Chodzi o to, że samo napisanie "strzelił" jest w przypadku performersa Przybyła zupełnie bez sensu. Przybył jedynie huknął jak z korkowca, nie produkując żadnej fali uderzeniowej. To jest profesjonalista; on się nie ustawia tak jak Blida.
Blida faktycznie wystrzeliła, i dlatego podmuch rozkurzył jej mózg. Well, she indeed shot a blank, and, by the same token, she shot herself dead. Sh1t happens. Our happy Przybyl fared far better than her because he is a true gun professional. No pun intended. I know that others make jokes at him, yet I am not inclined to do the same. He knows how to shoot, and how to make others believe that a shooting took place, when it had not.
Oszustwo Reutersa to jest poważna sprawa. Oni mają speców znających się na broni, więc bezczelne rozpowszechnianie jawnej nieprawdy o przypadku Przybyła dyskredytuje tę firmę nie tylko w moich oczach, ale obiektywnie rzecz biorąc też.
@zawiślak 18:25
OdpowiedzUsuńCzy "...powstanie kolejna komisja śledcza"? Chyba jednak nie powstanie. Takie spodziewanie się uważam (przy całym szacunku dla Pana) za czystej wody polityczną naiwność.
Polecam znakomity tekst toyaha traktujący właśnie o tym zjawisku — o nas naiwnych, rozgrywanych dowolnie przez bandę układaczy scenariuszy. Przez przypadek jest to poprzedni tekst, czyli ten:
http://toyah1.blogspot.com/2012/01/jak-zbaraniec-demokratycznie.html
Świetny! Idealnie ilustruje zjawisko zastawiania pułapek, w jakie NIE POWINNIŚMY SIĘ DAĆ ŁAPAĆ.
Wie Pan, jak widzę takie inscenizacje jak ta urządzona przez pana Przybyła, to zimno mi się robi. Tu nie chodzi u kawę. Pokazując teraz te kapiszony reżyserowie zdarzeń testują społeczną reakcję na prawdziwą strzelaninę. Tak też trzeba im odpowiedzieć. Albo oni, albo my; tu nie ma żadnego trzeciego wyjścia, żadnej trzeciej drogi. Mówiąc jeszcze jaśniej powiem, że zagrożenia się likwiduje, a jeśli tym zagrożeniem jest jakiś bandycki reżyser, to jego się likwiduje. Inaczej nikt z przyglądających się, że tak to enigmatycznie sformułuję, nie weźmie nas więcej na poważnie. Właściwie to już teraz nikt nie bierze nas na poważnie.
@YBK
OdpowiedzUsuńTy wiesz co? Pisz jednak po polsku. Większość Cię nie czyta, bo to jest za trudne, ja tego też nie czytam, bo używam angielskiego tylko wtedy gdy muszę, albo gdy ktoś mi za to płaci, a Dembiński powinien ćwiczyć polski.
@toyah
OdpowiedzUsuńZgadzam się, niech więc ćwiczy!
@Toyah
OdpowiedzUsuńSorry, ja czytam.
I mam wątpliwości.
Czy to jest całkiem poprawne:
"...because he is a true gun professional."
Chodzi o "a".
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńNo tak. Idealnie. Dokładnie tak samo, jak "He is a professional", lub "He is a soldier".
Zapewniam Cię jednak, ze tam są inne problemy, ale, jak mówię, ja jestem po pracy.
@YBK
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie istnieje bezpieczna amunicja, ale istnieje bezpieczne używanie amunicji. Do tego potrzeba wyszkolenia i pułkownik je zapewne ma.
Śp. Blida nie miała i stąd różnica skutków zdarzeń. Powstaje jednak nie zbadana przez kaliską komisję śledczą wersja, czy ona przypadkiem nie strzelała będąc wcześniej zapewniona, że tylko wyrwie się pisowskim oprawcom do komfortowego szpitala, gdzie zostanie hiper-celebrytką.
Być może jej strzał miał być odpowiednikiem połyku ostrego w kit, ale ją oszukano korzystając z jej strzeleckiego dyletanctwa. Czy tak było, należało obowiązkowo zbadać. Taka wersja byłby interesująca nawet dla R. Ludlum'a (pisarz), a co dopiero dla komisarzy śledczych.
Z kolei wyobraźmy sobie jakościowo podobne oszustwo wobec śp. A. Leppera, że - mianowicie - namówiono go do wyhuśtania, ale zdradził go wspólas - przecinak. Wszystko by elegancko pasowało w obrazie, który nam, maluczkim przedstawiono.
Kto nie zdążył, ponownie zachęcam do zapoznania się z właściwym know-how i z fachowym słownictwem na:
http://www.grypserka.tvn1.pl/index.php?id=68&id2=45
Jak to z ostrożności procesowej mówią prawnicy, my tu ex post zajmujemy się tzw. historią alternatywną i projektujemy nowe wątki literatury sensacyjnej. Z tym, że od podobnych projekcji, tyle, że ex ante, rozpoczyna się również każda zbrodnia.
O, cholera, tu przypomniała mi się powieść J. Grady'ego "Sześć dni kondora".
Dla toyaha i innych movie-fanów może być film "Trzy dni kondora" z obsadą przy której tutejsi aktorzy wymiękają.
Blida postrzeliła się niepenetrującą amunicją woreczkowo-śrutową polskiej firmy Mesko, można zobaczyć w sieci, takie z plastikowym niebieskim płaszczem przypominającym połówkę kapsułki z lekiem. Wygląda to jak okrągła torebka ekspresowej herbaty, tyle że z nylonu, wypełniona drobnym śrutem. Po wyjściu z gwintowanej lufy na niewielkim dystansie siła odśrodkowa rozwija woreczek i uderza dużą, rzędu kilkunastu cm2, powierzchnią, nie przebijając odzieży ani skóry. Nie należy celować tym w głowę, tylko w korpus lub nogi. ~Blida strzeliła sobie w klatkę piersiową w okolice mostka, niestety Z PRZYŁOŻENIA. Pocisk się jeszcze nie rozwinął i przebił klatkę piersiową, a gazy prochowe zrobiły resztę, uszkodzona została tętnica i desperatka zmarła.
OdpowiedzUsuńW sprawie pułkownika zgadzam się w zupełności, nie ma tam przeładowania zamka po strzale, przez co trudno zidentyfikować broń, chociaż wcześniej słychać odciągany zamek, a więc nie jest to rewolwer. W dodatku "strzał" pada o wiele za szybko, aby można było broń odwrócić, włożyć do ust, wycelować i nacisnąć spust. huk jest też niewielki, typowy dla samej spłonki. Nic dziwnego, że ktoś pomyślał, że wywróciła się kamera. Nie słychać, żeby pułkownika walił się na podłogę, upada chyba tylko broń. Teatralna inscenizacja.
@orjan
OdpowiedzUsuńPamiętasz scenę w windzie?
@redpill
OdpowiedzUsuńSzkoda. Myślałem, że to jednak choinka, a to po prostu Rosja.
Inna sprawa, że moi uczniowie nawet z tą spłonką by chyba jednak nie ryzykowali.
@toyah
OdpowiedzUsuńRedford i von Sydow? - jak przez mgłę, może przypomnij.
Wiesz, ja takie demonstracje jakoś kojarzę z tą słynną "rosyjską duszą", w naszej, chrześcijańskiej cywilizacji jest to raczej niespotykane. Co innego tam. To chyba nie przypadek, że mówimy o rosyjskiej ruletce, a nie o polskiej, niemieckiej czy francuskiej. W naszym kręgu cywilizacyjnym takie kurioza nie powstają. Poza subkulturą więzienną oczywiście.
OdpowiedzUsuń@orjan
OdpowiedzUsuńTo ja w takim razie opowiem wszystkim. Redford jedzie windą i nagle widzi, że ma obok siebie Von Sydowa, który jest najbardziej bezlitosnym zabójcą, jakiego święta ziemia nosiła, i przed którym próbuje się ukryć. Jadą tą windą, jedyni wysiadają, inni wsiadają, a więc ani przez moment nie są sami. Redford czuje, że już po nim, ale do windy znów wsiada cała kupa rozkrzyczanej młodzieży. Von Sydow stoi obok I uśmiecha się do siebie, jak miły staruszek, który sobie nagle przypomniał swoje dzieciństwo. W końcu gówniarze wysiadają, i oni zostają sami. Redford się żegna z życiem, Von Sydow uśmiecha się rozmarzony, i w tym rozmarzeniu mruczy pod nosem: 'Dzieciaki...' I też wysiada.
Później się okazuje, że w międzyczasie zlecenie na Redforda z jakiegoś powodu zostało anulowane. A więc biznes... Jak zawsze.
@toyah
OdpowiedzUsuńPiękna scena.
Ja tę fabułę wspomniałem ze względu na podstawę intrygi. Polega ona na istnieniu w ramach CIA specjalnego, a tajnego departamentu, który zajmuje się analizą pomysłów wywiadowczych i zbrodniczych, jakie przychodzą do głów autorom i wszelkiego sortu twórcom na świecie (co tysiąc głów, to nie jedna).
Gdyby J.Grady napisał to dzisiaj, to zapewne kazałby podobnym monitoringiem objąć wszelkie blogosfery (co milion głów, to nie tysiąc). Można sobie wyobrazić jak, takim sposobem, dochodzi do konwergencji znajomości metod pomiędzy ćwierć, pół i światkiem, a także pomiędzy ćwierć, pół i całymi głupkami.
Jak już się dorwą do władzy, to niby skąd mają czerpać natchnienie i know-how, jeśli nie w ramach konwergencji.
PS. Całymi głupkami są ci, którzy podziwiają i popierają półgłówków u władzy.
@redpill
OdpowiedzUsuńAbsolutnie! To jest Rosja bez dwóch zdań. Ja zresztą napisałem o tym cały tekst dla Warszawskiej Gazety. Będzie jutro.
@orjan
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że wspomniałeś te historię. Raz że to jest naprawdę świetny film, a dwa - no, ta historia.
@YBK
OdpowiedzUsuńWe wpisie, na który odpowiedziałem postawił Pan tezę popartą szczegółami dot. broni. Szczegóły te przedstawione były w sposób wskazujący na Pana ponadprzeciętną wiedzę w tym temacie. Chciałbym wyjaśnić, że moja odpowiedź w założeniu miała być ironiczna i uspokajać, że takimi szczegółami zajmie się zapewne sejmowa komisja. Cóż, jak widać mój żarcioch się nie udał, Pan potraktował to poważnie, zarzucając polityczna naiwność. Doszło zatem do nieporozumienia, bo w tej akurat sprawie nie mam żadnych oczekiwań. Powiem więcej, nie specjalnie mnie ona zajmuje, bo jest tak groteskowa jak stare wodewile. Zgadzam się z Panem co do postulatu, że powinniśmy się pilnować, by nie wpadać w gierki systemu. Ciężka to jednak sprawa,zapewne sam Pan o tym wie. Co do ostatniego akapitu Pana wpisu do mnie, to chociaż zapewnia Pan, że stara się jasno wyrażać ja z tego niewiele zrozumiałem.
@zawiślak
OdpowiedzUsuńDziękuję za Pański komentarz. W ostatnim akapicie mojego chodziło mi o to, że nie mamy już dziś możliwości ucieczki od medialnej oprawy rzeczywistości.
W sprawach politycznych, kiedyś mówiło się "posłuchajmy BBC" albo wymieniało się interpretacjami zdarzeń jakie rozgłaszała Wolna Europa, VoA, czy co tam kto słuchał po pracy («Говорит Москва»). Proszę zwrócić uwagę, że dziś te wszystkie instytucje, o ile jeszcze istnieją, rozpowszechniają podobną propagandę. Jak to było z tymi zwierzętami z folwarku? Zaglądały przez okno do izby, a tam już się nie dało z wyglądu ani z zachowania odróżnić knura od człowieka. O to zjawisko mi chodzi.
Moskiewska propaganda różni się dziś od bostońskiej miejscem nadawania, niczym więcej.
Państwem do likwidacji, traktowanym niepoważnie już trzecie pokolenie, nie jest wcale koniecznie Polska, lecz Francja, obecnie resztka dawniej wpływowego imperium, przytulająca się do Niemiec - zresztą państwa założonego przez tę właśnie Francję, wiele wieków temu.
To był przykład polityczny na znikające państwo. Dam jeszcze jeden, z trochę innej dziedziny.
Kiedyś czytywałem sobie bostoński CSM, ale gdy wczoraj przeczytałem tam jawnie trockistowski komentarz, postanowiłem że odpocznę sobie od chreścijańskich z nazwy mediów. Powszechnie przepada pamięć o prymacie naturalnej etyki wśród pisarzy. To już nie są dziś rolnicy lecz jakaś miejska żulia dla której prąd jest w gniazdku, a woda w kranie.
Wie Pan, do czego ta żulia jest zdolna? Tworzą dowolnie choroby, manipulują całymi społeczeństwami aby te się bały, aby posłuszne propagandzie płaciły podatki zbawicielom fałszywym, którzy bez ograniczeń parlamentarnych obsługują się majątkiem narodowym takich państw jak USA. Przykład tu:
http://www.youtube.com/watch?v=fELMm5mAeXU
Dr Peter Duesberg, A Cautionary Tale - ReThinking AIDS
@orjan
OdpowiedzUsuńWłaśnie obejrzałem sobie "3 dni Kondora" po latach.
Spieprzyłem tę historię. To znaczy, sens jest, tyle że to są dwie różne sceny. Czas. Wiek.
@YBK
OdpowiedzUsuńCSM to chyba Mormoni, czy się mylę?
Pisałem Orjanowi o 3 dniach Kondora. Tam jest bardzo dobra scena finałowa, kiedy Redford się cieszy, że on o wszystkim poinformował New York Times, i nagle zaczyna myśleć, że co będzie, jak oni nie napiszą. A tamten drugi mu mówi: 'Będziesz najbardziej samotnym człowiekiem na świecie.' Oto zapowiedź apokalipsy.