czwartek, 8 października 2009

Fala

Sekwencja ostatnich wydarzeń zmusiła mnie do parokrotnego zabrania głosu. Od razu muszę jednak zastrzec, że, ponieważ od początku mojego tu pisania, miałem większe ambicje niż prowadzenie kroniki policyjnej, moje ostatnie wpisy umieszczam tu bardzo niechętnie. No ale trudno milczeć. Tyle wszystkiego, że to co przychodzi mi do głowy w kwestii zdarzeń bieżących, staram się zmieścić na bardzo niewielkiej przestrzeni. Bo, jak mówię, komentowanie zjawisk występujących na poziomie czy to walki gangów, czy to drobnego złodziejstwa, nie wymaga w żaden sposób analiz filozoficznych.
To właśnie podejście do zagadnienia sprawiło, ze nawet administracja Salonu się pogubiła i uznała najprawdopodobniej, że ja sobie stroję żarty. No ale co robić? Nie będę zawracał ludziom głowy kilkustronicowymi refleksjami na tematy, które refleksji wymagają dokładnie w tym samym stopniu, co zdarzenie takiego rodzaju, że ktoś po pijaku dał komuś w łeb i ukradł mu telefon komórkowy. I nawet jeśli czasy są takie, że uczestnikami tej tandety okazują się premier rządu i jego ministrowie, nikt mnie nie zmusi do tego, żeby to co się dzieje traktować równie poważnie, co choćby postać Pawła Kukiza.
A więc, dziś kolejna, bardzo krótka refleksja. To że Donald Tusk zachowuje się tak jak się zachowuje, jest dla mnie całkowicie zrozumiałe. On walczy o życie. On wie, że jeśli przegra tę walkę, która – nawet on to widzi – jest praktycznie nie do wygrania, to na końcu tej drogi jest już nawet nie polityczny niebyt, ale już tylko więzienie. Podobnie, nie dziwię się tym jego kolegom i przyjaciołom, którzy, kierując się tą samą kalkulacją, walczą w gruncie rzeczy o przeżycie. Natomiast nie jestem w stanie zrozumieć, jak to się dzieje, że ludzie znajdujący się w tym samym kręgu, ale którzy mają jeszcze czas i możliwości, by dać świadectwo, brną dalej, zupełnie jakby stracili naturalną każdemu normalnemu człowiekowi busolę.
Jedyne wyjaśnienie dotyczące tej zagadki, jakie mi przechodzi do głowy, to takie, że proces intelektualnej i czysto ludzkiej korupcji, jaka opanowała ten rząd, tę partię i to towarzystwo, zaszedł tak daleko, że oni już nie są w stanie zachowywać się jak ludzie. Świat w jakim oni się znaleźli, to świat gdzie zasady obowiązujące w cywilizowanej przestrzeni już nie istnieją. I dla nikogo – podkreślam, dla nikogo z uczestników tego projektu – nie istnieje już ani poczucie naturalnego porządku, w którym czyny mają swoje konsekwencje, a za błędy ponosi się karę, ani choćby zwykłe, ludzkie uczucie niepokoju. Przez swoje zanurzenie w tym zepsuciu, nikt z nich nawet nie dopuszcza do siebie myśli, że za to co robi, spotka go kara. Prędzej czy później, ale kara nieunikniona.
Donald Tusk, premier rządu, za to co dotychczas zrobił i co wciąż robi, poniesie odpowiedzialność. Oczywiście, on sam ma nadzieje, że nie. Ale on jest w stanie pełnej – i oczywiście zrozumiałej – histerii. To że, chyba po raz pierwszy w historii, szczury nie uciekają z tonącego statku, to zjawisko niezwykle interesujące.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...