poniedziałek, 17 września 2018

Czy grupa Fratria jest współproducentem filmu "Kler"?


     Wygląda na to, że już niedługo publiczna aktywność Grzegorza Górnego stanie się pierwszym powodem prowadzenia przeze mnie tego bloga, a jego nazwisko będzie najczęściej wymienianym przeze mnie publicznie. Okropny we mnie budzi lęk świadomość tego, co się może stać, jednak nie będąc w stanie postępować wbrew sobie, będę musiał wziąć ten ciężar na klatę, na plecy i na swoją i tak już skołataną od przeróżnych niespodzianek głowę.
      Oto nie umilkły jeszcze echa ataku, jaki wspomniany Górny, bez żadnego wyraźnego powodu, poza oczywistą niechęcią do papieża Franciszka, a co gorsza, w oparciu o oczywiste plotki, przypuścił na tak zwaną „mafię pedofilską” w Kościele Katolickim, oraz przy okazji sam Kościół, jak ten sam dziwny człowiek postanowił uczynić następny krok i tym razem zajął się księżmi-homoseksualistami, którzy jego zdaniem stanowią problem jeszcze poważniejszy, niż pedofile w sutannach. Jak pisze Górny, pedofilów wśród osób duchownych na całym świecie jest, owszem, bardzo bardzo wielu, jednak jeśli spojrzeć na statystyki, jeszcze gorzej jest choćby wśród nauczycieli, a więc w tych zawodach księża zajmują dopiero drugie miejsce.
       A zatem pozostaje pedalstwo. Już sam tytuł tekstu, podobnie zresztą, jak to się miało w przypadku wcześniejszego tekstu Górnego o księżach, gwałcicielach małych dzieci, robi wrażenie. Tam mieliśmy „Wstrząsające świadectwo watykańskiego arcybiskupa o Franciszku i skandalu pedofilskim w Kościele”, tu natomiast jest jeszcze mocniej: „Tęczowa ośmiornica oplata Kościół”.
      Skąd Górny to wszystko wie? No przede wszystkim, jak już wspomniałem, z oficjalnych statystyk, ale przede wszystkim z publikacji najwybitniejszych w branży ekspertow. Popatrzmy, jak to wygląda w praktyce i zapewniam, że to nie jest żart:
      Eksperci mówią w tym kontekście o tzw. syndromie wampira (ktoś ukąszony przez takiego osobnika sam staję się wampirem i kasa innych). To sytuacja, w której ofiara z czasem przemienia się w sprawcę. Ktoś kto został wyjorzystany seksualnie jako ministrant czy kleryk, już jako ksiądz często uwodzi młodszych od siebie. W ten sposób orientacja może się reprodukować środowiskowo przez pokolenia”.
       (- Co pani mówi, droga pani Gwóźdź? Syndrom wampira? Toż to aż strach pomyśleć! I oni tak jak te wampiry wysysysają z tych kleryków krew?
       - Krew? Kochana! Jaką tam krew? Normalnie, spermę.
       - Jezusie Przenajświętszy! Tego nie da się słuchać! A skąd to pani ma takie informacje?
       - Jak to skąd? Czytałam w tygodniu „Sieci”?
       - A to przypadkiem nie jakaś żydowska prasa?
       - Ależ gdzie tam, żydowska? Nasza. Polska). 
       Wracajmy zatem do Górnego:
      Logika funkcjonowania niejawnego grona wtajemniczonych w ramach szerszej społeczności zawsze kończy się tym samym: uruchomieniem ukrytych mechanizmów kariery, awansu, czy kierunku zmian. Publicyści katoliccy w USA piszą wprost o ‘lawendowej mafii’, która przeżera Kościół od środka. Jak jest skala tego zjawiska? Naukowcy publikują wyniki badań, podając liczby trudne do uwierzenia. Piszą wręcz o 30 proc. homoseksualistów wśród amerykańskiego duchowieństwa. Dane te uznaje za prawdopodobne największy znawca tej problematyki w USA, ks. prof. Donald Cozzens”.
      (- Jak pani mówi, pani Gwóźdź? Koza? Donald? To tak jak ten rudy, co to go wywieźli do Brukseli. On mi zawsze patrzył na pedała.
      I tak to się plecie przez cały tekst Grzegorza Górnego, zamieszczony – tak, tak, tym razem już nie na portalu wpotylice.pl, lecz jak najbardziej w pierwszym prawicowym tygodniku IV RP, „Sieci”).
      No dobra, ktoś powie, kiedy już poznaliśmy statystyki i zdanie „największych znawców tej problematyki w USA”, czas chyba na konkrety. A więc proszę uprzejmie, konkrety są jak najbardziej:
       Dziś wielu hierarchów katolickich otwarcie wspiera kulturę ‘gejowską’. Na przykład kard. Christoph Schönborn urządził niedawno w wiedeńskiej katedrze uroczyste nabożeństwo dla homoseksualistów z przemówieniami aktywistów gejowskich, głoszących, że ‘nie ma znaczenia, kogo kochamy, lub w kogo wierzymy’. Tego typu przykłady można mnożyć [oba podkreślenia moje]”.
       (- Co pani powiada, pani Gwóźdź? Że nie ma znaczenia w kogo wierzymy? Tak ten Schönborn powiedział? Że na takich, droga pani, nie ma kija! Ja na Święta jadę do Wiednia do syna, to pójdę do tego Donalda i mu wszystko wygarnę. Wampir jeden! No ale opowiadaj pani dalej, jak to jest z tymi przykładami?
      - No, wie pani, pani Drut, oni tam piszą, że tu by trzeba było usiąść i je pomnożyć, a ja z mnożenia, wie pani, jestem nie bardzo.
      - Oj szkoda! Ale zapytam syna, to mi policzy. On umie nawet liczyć po niemiecku).
      W tych dniach, na tle dyskusji na temat wchodzącego już niedługo na ekrany kin filmu „Kler” Wojciecha Smarzowskiego, niedawno jeszcze pierwszego bohatera wyobraźni redaktorów tygodnika „Sieci”, minister Gliński wydał oświadczenie, że on osobiście nie dał na ten film złamanego grosza, a w tej sytuacji pojawia się pytanie, skoro nie on, to kto? No i tu ja mam podejrzenie, że to mogłaby być grupa medialna „Fratria” wydawca między innymi wspomnianego tygodnika. Ale jest coś jeszcze, równie ciekawego. Otóż, jak się okazuje, współautorem scenariusza do wspomnianego filmu jest niejaki Wojciech Rzehak, wicedyrektor prywatnej szkoły ewangelickiej w Krakowie. To ja już sobie tylko myślę, że skoro mamy  jedną część tego teamu, czy jest zatem możliwe, że drugim z autorów owej wesołej historii jest sam red. Grzegorz Górny? W końcu czemu nie? Toż to człowiek nadzwyczaj pobożny.

W tej chwili już mam u siebie tylko „Rock and roll, czyli podwójny nokaut”. Tylko i aż. Bardzo łatwo można się przekonać: k.osiejuk@gmail.com

      


1 komentarz:

  1. Ciekawe rzeczy pan tu pisze... Najgorsze wlasnie, ze to idzie z tzw. "prawej" strony... Podejrzane to towarzystwo, a mordki takie poczciwe...wargi ulozone w kurza dupke, oczami mrug-mrug, i nadaja :-) Tekieli, Dominik Tarczynski, Grzegorz Gorny... Pomyslec tylko, ze kiedys sie dawalem na to nabierac. Jakos tylko Terlikowskiego od razu odrzucilem, tam za kilometr wialo hipokryzja i glupota. Troche trwalo zanim tę trójkę rozgryzłem, nie obeszlo sie bez pomocy Twojej, Toyahu, i Coryllusa.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...