środa, 12 września 2018

Moje życie w gąszczu kosmitów


       Wystarczył, proszę sobie wyobrazić, jeden dzień, kiedy nie pojawiłem się ze swoim nowym tekstem na portalu Szkoły Nawigatorów, a wydarzyły się dwie nadzwyczaj warte uwagi rzeczy. Pierwsza z nich to ta, że mój miły kolega, a jednocześnie administrator portalu, Parasolnikov, zagroził mi usunięciem z grona publikujących tam blogerów, druga natomiast to tak zwany coming out przeprowadzony na moim prywatnym blogu przez znanego nam tu bardzo dobrze kolegę Redpilla. Choć to co napisałem powyżej to szczera prawda, winien jestem pewne wyjaśnienie. Otóż rzecz w tym, że mimo iż Parasol faktycznie postraszył mnie ekstradycją, a Redpill w istocie rzeczy się fatalnie odsłonił, to ani jedno ani drugie nie było związane z brakiem mojej notki na SN, ale temu zaledwie towarzyszyło, jako komentarz do tak zwanego trollingu.
       Zacznę może od Parasola. Jak wiedzą Czytelnicy Szkoły Nawigatorów, przez te wszystkie lata kiedy prowadzę ten blog, nie było praktycznie dnia, kiedy wśród komentatorów nie pojawił się przynajmniej jeden, którego jedyną zasługą było skuteczne strollowanie mojej notki. Ja oczywiście w sytuacjach najbardziej drastycznych stosowałem pozostającą w mojej dyspozycji opcję blokowania, natomiast nie przypominam sobie, by kiedykolwiek w mojej obronie stanął wspomniany Parasol grożąc trollowi, że jeśli się nie uspokoi, to on go bez uprzedzenia wyrzuci na zbity pysk, a więc tym co obiecał zrobić ze mną. Czemu on zatem dla mnie akurat postanowił zrobić ów wyjątek? Powiem szczerze, że nie mam bladego pojęcia, zwłaszcza że Bóg mi świadkiem, nie poczuwam się do jakiejkolwiek winy. No ale stało się i będę musiał z tym zdziwieniem żyć.
       A teraz Redpill, a więc coś naprawdę dużego. Muszę jednak zrobić pewien wstęp. Otóż, o czym wiedzą bardziej czytelnicy bloga toyah.pl, charakter mojej oraz mojej żony pracy jest taki, że na życie zarabiamy przede wszystkim w ciągu roku szkolnego, natomiast z zarobionych w tym czasie pieniędzy staramy się odłożyć ile się da na dla nas pusty kompletnie czas szkolnych wakacji. W związku z tym, najgorszym finansowo okresem w ciągu roku jest dla nas regularnie koniec sierpnia i pierwsza połowa września. Pod koniec sierpnia pieniędzy na ogół brakuje nawet na comiesięczne rachunki, a domowy budżet zaczyna się wyrównywać najczęściej dopiero w połowie września. Zwykle jakoś tam dajemy radę, jednak w tym roku nastąpił jeden z tych kryzysów, który sprawia, że nagle okazuje się, że nie stać nas na przeżycie nadchodzących dni. Czemu tak się stało, my oczywiście wiemy, jednak to są już kwestie zbyt osobiste nawet jak na konfesyjny charakter tego mojego pisania. W tej sytuacji więc zrobiłem coś, co zdarzyło mi się robić już parę razy, a więc zaapelowałem na blogu toyah.pl do przyjaciół o wsparcie. I oto, proszę sobie wyobrazić, niemal natychmiast pojawił się komentator Redpill, człowiek który mnie zna wręcz osobiście od samego początku, z następującym komentarzem:
       To zwyczajnie nie wypada, żeby dorosły facet prosił o pieniądze, to jest wręcz wstyd, żeby w tym wieku nie mieć pieniędzy, ani pewnego źródła utrzymania. A bezczelnością jest prosić o wsparcie, bo się puściło kasę na wakacje. Może jednak idź w tę politykę, może byś dostał jakiś mandat, jak nie posła, to chociaż radnego, albo jakąś synekurę powinni Ci załatwić. Polityka to idealne miejsce dla pysznych nierobów”.
        Myślę, że ci z nas, ktorzy znają wcześniejsze komentarze Redpilla, podobnie jak znają ów kojarzący się z nimi image wrażliwego intelektualisty, mogą poczuć pewne zaskoczenie. Dla nich mam zatem coś jeszcze lepszego. Otóż zapewne dla podkreślenia intensywności swojej do mnie pogardy, obiecał mi Redpill, że sam mi wyśle „parę groszy”, a kiedy mu napisałem, że cokolwiek mi przyśle, ja mu natychmiast odeślę, otrzymałem informacje, że on mi te pieniądze wyśle z obcego konta, tak bym nie wiedział że to od niego, i je jak ten idiota przyjął.
       %f####@+???zzzzz!
       Czy wszyscy widzą to co ja widzę? Czy ktoś ma może jakąś nazwę dla tego, co tu się właśnie wydarzyło, poza tym co ja tu od lat powtarzam, że Internet to miejsce podwyższonego ryzyka, spowodowanego tym, że jesteśmy nieustannie otaczani przez prostych wariatów, przebranych jedynie za osoby lubiące sobie pogadać w możliwie ciekawym towarzystwie? Oto przed nami internauta Redpill – ten Redpill i żaden inny – i owa erupcja ektoplazmy. Ja się zwracam do swoich stałych i najbardziej wiernych czytelników, a często przyjaciół – a robię to bardzo dyskretnie na swoim prywatnym blogu – o ewentualne wsparcie nas w nagłej biedzie, na co na scenę wbiega Redpill i z szyderczym śmiechem obiecuje mnie do końca upokorzyć, wysyłając mi, roztropnie, jak przystało na prawdziwego mężczyznę, zaoszczędzone przez siebie pieniądze. A kiedy ja mu mówię, że ich nie przyjmę i mu je natychmiast odeślę, wpada na pomysł, by mi tę jałmużnę wcisnąć na tyle podstępnie, bym nie wiedział, że to od niego i w ten sposób nie zauważył jak ona mnie oblepi wiecznym wstydem.
      Po co to wszystko piszę? Otóż wcale nie po to, by się skarżyć na podłość niektórych z nas, ani tym bardziej dla zwykłej ludzkiej zabawy, jakiej dostarczamy tu sobie praktycznie każdego dnia. Ja przedstawiłem ów coming out kolegi Redpilla, żeby pokazać tym, którzy wciąż się łudzą przekonaniem, że my tu sobie tak miło spędzamy czas z ludźmi często sobie obcymi, ale jednak zawsze bliskimi w sensie wspólnoty pasji i często też wartości, że jest o wiele wiele gorzej. I to stąd – gdyby ktoś mnie o to pytał – w moich komentarzach pojawia się ostatnio dość często owa nieufność i idące za nią zniecierpliwienie, które niekiedy nawet przechodzi w apele do Coryllusa o większe skupienie. Bo daję słowo, że są chwile, kiedy ja już tylko czekam aż po Redpillu zaczną się ujawniać kolejni i wtedy dopiero się wszyscy zdziwimy.
       Na koniec jeszcze wrócę do kolegi Parsola. Nie gniewaj się, Stary. Ja o Tobie tu wspomniałem bez szczególnego powodu i tak naprawdę nawet nie mam do Ciebie żalu. Chodzi o to, że każdy tekst, jeśli ma być dobrze skomponowany, musi mieć odpowiednią formę, no a przede wszystkim w miarę interesujący początek. Ta historia ze mną jako trollem, to czysty zabieg formalny. Ja wiem, że Ty nie miałeś na myśli nic złego. Jest okay.

Przypominam że moje książki są do kupienia w księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl. Tu u siebie w tej chwili mam już tylko kilka egzemplarzy swojej korespondecji z prof. Zytą Gilowską, parę sztuk „Listonosza”, oraz pokaźną kupkę „Podwójnego nokautu”. W przyszłym tygodniu powinienem też mieć kilka egzemplarzy „Biustonosza” oraz „39 wypraw”. Ach, i jest szansa na parę egzemplarzy „Elementarza”. Mój adres: k.osiejuk@gmail.com.
      
     

1 komentarz:

  1. https://novusordowatch.org/2018/09/francis-great-accuser-uncovering-bishops-sins-scandal/

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...