sobota, 2 stycznia 2016

Zanim Kamil Dąbrowa zacznie na Krakowskim Przedmieściu stawiać Krzyż

Nowy rok, jak wie już to pewnie większość z nas, rozpoczął się od wielkiego sprzątania, czego najbardziej poruszającą oznaką stał się protest zorganizowany przez ustępujące władze I Programu Polskiego Radia, a polegający na regularnym i naprzemiennym graniu Mazurka Dąbrowskiego oraz Ody do Radości. Ja oczywiście nie wiem, czy ludzie zatrudnieni wciąż jeszcze w Polskim Radio mają wpięte w klapy swoich marynarek i bluzeczek oporniki, ani też, czy kiedy o każdej równej godzinie rozlega się ów polski, czy europejski hymn, oni klękają, stają w pozycji na baczność, czy może otwierają kolejną flaszkę, natomiast przyznaję, że i tak jestem pod wrażeniem. Tego bowiem poziomu skretynienia nawet ja nie byłem w stanie przewidzieć. Jest bowiem tak, że dylemat, jaki pojawia się za każdym razem, gdy stajemy wobec ludzkich zachowań, na które nie byliśmy przygotowani, a który sprowadza się do prostego pytania: „Czy on wie, że kłamie”, przeze mnie zawsze był rozstrzygany pozytywnie: Tak, on wie, że kłamie, jednak pewne nieznane nam interesy stawiają jednego z drugim w sytuacji bez wyjścia, no i mamy to co mamy. Tym razem, po raz pierwszy w życiu staję wobec sytuacji dla mnie całkiem nowej. Otóż oni są już po drugiej stronie i nie wiedzą już nic. Kiedy dyrektor radiowej Jedynki wydaje polecenie, by każde wiadomości były nadawane z opóźnieniem poprzedzonym polskim Hymnem Narodowym lub Odą do Radości, jest całkowicie szczery. Po raz pierwszy w życiu jest szczery. Szczery do tego stopnia, że jeśli jutro rano dowiemy się, że on w proteście przeciwko piso-bloszewicko-faszystowskiej juncie Jarosława Kaczyńskiego podpali się na ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie, ja osobiście się nie zdziwię.
Rzecz polega bowiem na tym, że zarówno dyr. Dąbrowa, jak i wielu innych przedstawicieli odchodzącego reżimu, będąc świadkiem nie tyle samych zmian, ale determinacji, z jaką one są wprowadzane, oraz ich nieuchronności, najzwyczajniej w świecie zwariowali. Po prostu – zwariowali. Ja naprawdę bardzo się staram, by znaleźć tam choćby cień wyrachowania, ale bez efektu. Dąbrowa puszcza tę Odę do Radości, a ja wręcz czuję, jak go ten obłęd pożera od środka. No a przecież to nie jest tylko on. Wczoraj na Twitterze znana wszystkim dziennikarka telewizyjna Katarzyna Kolenda-Zaleska poinformowała, że jej koleżanka, od czterech lat szefowa stacji TVP Kultura, Katarzyna Janowska opublikowała pożegnalną notę, którą ozdobiła zdjęciem jakiejś, o ile dobrze widzę, kaplicy z wywieszonym w środku transparentem, z napisem „Nie lękajcie się”. Sprawdziłem tę Janowską i okazuje się, że ona w roku 2011 na stanowisku dyrektora stacji zastąpiła poetę Krzysztofa Koehlera i od tego czasu funkcjonowała, jako p.o. dyrektora. Ja nie wiem, czemu władze telewizji nie chciały Janowskiej zrobić pełnym dyrektorem, ale faktem jest, że one w rzeczy samej trzymały ją przez cztery lata zaledwie jako p.o., i ja sobie nie przypominam, żeby Koehler, choć mu pewnie też nie było lekko, kiedy mu odbierali tę fuchę, wywieszał transparent z napisem „Nie lękajcie się”, no i wiem też, że każdy normalny człowiek, pomijając może papieża, wie, że jego zawodowa kariera nie ma charakteru objawionego. Tymczasem Katarzyna Kolenda-Zaleska uznała, że gdy rzecz dotyczy jej koleżanki Janowskiej, to tak właśnie jest. Sama jest bezpieczna, bo raz że pracuje w prywatnej firmie, a dwa że ma tam dobry towarzyski układ, ale koleżanki z publicznego radia będzie bronić ząbkami i pazurkami, a kto wie nawet, czy jako osoba religijna, nie zacznie wołać: „Niech zstąpi Duch Twój!”
I znów, ktoś powie, że Kolenda z Janowską są w zmowie i odstawiają ten cyrk w ramach akcji politycznej, która ma powstrzymać atak Prawa i Sprawiedliwości; że te transparenty i cała ta gadka o tym, jak to teraz, kiedy dyrektorem TVP Kultura zostanie jakiś pisowiec, nasze wspólne, ukochane dziecko umrze śmiercią gwałtowną, to zwykła propaganda. Otóż jednak chyba nie. Nie tym razem. Moim zdaniem, to wszystko w tej chwili jest już wyświetlane jak najbardziej na serio. Dziś, to z czym mamy do czynienia, to czysty i autentyczny obłęd. Janowska zobaczyła w telewizji, jak marszałek Kuchciński tym swoim okropnym głosem mówi: „Kto z pań i panów posłów…” i, podobnie jak wcześniej Kamil Dąbrowa postradała zmysły.
Dziś sobota, jutro niedziela, a od poniedziałku mam nadzieję oni zostaną zasypani taką ilością nowych wiadomości, że się spod nich już do końca świata nie wygrzebią. Powiem szczerze, że ich widok, jak się snują po mieście bez pracy i bez nadziei na jakąkolwiek przyszłość, wystarczy mi w pełni. Gdy chodzi o mnie, można ich już nawet nie wsadzać.

Książki są tak jak dotychczas do nabycia w księgarni na stornie www.coryllus.pl. Gorąco zachęcam.

2 komentarze:

  1. Pracę mam w tej firmie kłamstwa żelaza, kiedy mnie zwolnią, któż mnie przyjmie?

    OdpowiedzUsuń
  2. @karakuli
    Spokojna głowa. Wszyscy sobie poradzą.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...