sobota, 16 stycznia 2016

Jerzy Owsiak, czyli człowiek z trąbą

Przedstawiam dziś tekst, który ukazał się we wczorajszej „Warszawskiej Gazecie” jako kolejny odcinek mojego cyklu „Posłuchaj to do Ciebie”:


Zakończył się kolejny festiwal kłamstwa, organizowany od lat przez Jerzego Owsiaka i zaprzyjaźnione instytucje, i wbrew nadziejom wielu z konfrontacji tej wyszliśmy na tarczy. To prawda, że z każdym rokiem przybywa tych, którzy coraz lepiej rozumieją szatański wręcz zamysł tego, czym jesteśmy zadręczani od tylu już lat, to jednak co się liczy na końcu i tak sprowadza się do ostatecznego komunikatu, że miłość i ludzka serdeczność zwyciężyły, Polska pokazała swą pozytywną twarz, a na konto Fundacji wpłynęła rekordowa suma.
Minęła ta straszna niedziela, a my znów zostajemy, z jednej strony, z tą wieczną prawdą, że każda próba traktowania dobroczynności nie jako indywidualnego gestu serca, lecz jako działalności biznesowej stanowi czyste zło, by nie powiedzieć – hołd złożony Szatanowi, a z drugiej z wciąż powtarzającym się argumentem: „Dzięki sprzętowi zakupionemu przez Jurka, żyje moja mała córeczka”. I tu znów stajemy wobec sytuacji, gdzie nie pozostaje nam jedynie zacisnąć bezradnie pięści i odejść w milczeniu.
A ja nagle sobie uświadamiam, że to jest coś naprawdę niezwykłego, że od tylu lat jesteśmy stawiani wobec owej nieprawdopodobnej wręcz hucpy, i w sytuacji, gdy zdawałoby się, że wszystkie argumenty są po naszej stronie, poddajemy się praktycznie bez walki. W każdej chwili pod ręką mamy owe kończące tu przecież wszelką dyskusję słowa Mateusza: „Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”. I czy naprawdę tak trudno jest zrozumieć, że w obliczu owej niezwykłej prawdy, nie ma najmniejszego znaczenia fakt, że ów obłudnik właśnie uratował komu życie? I czy naprawdę z kolei tak łatwo przychodzi nam uznać, że Mateusz może w tym co mówił jakąś tam rację miał, jednak nie wziął pod uwagę prostego faktu, że jedno dobro zawsze stwarza dobro nowe?
Otóż rzecz w tym, że podczas gdy rzeczywiście jedno dobro zawsze tworzy dobro kolejne, to w przypadku obłudnego żerowania na ludzkiej dobroci – choćby nie wiadomo jak szczerej i naturalnej – głównie dla zapewnienia sobie życiowego komfortu, to z czym mamy do czynienia, to żadne dobro, lecz czyste Zło, i to zło pisane z wielkiej litery. Jeśli zatem przed naszym domem pojawia się człowiek, który ciągnie za sobą wózek z napisem „dobroczynność” i z kolorową puszką na pieniądze, to choćby przy tym zapewniał nas, że jest zwykłym Jurkiem, takim jak my wrażliwym na los potrzebujących, to my powinniśmy wiedzieć znakomicie, że jedyne co możemy zrobić, to przeżegnać się i splunąć trzy razy za ramię. Nawet jeśli w tym momencie usłyszymy płacz dziecka. Zwłaszcza wtedy.


Wszystkich czytelników zapraszam do księgarni na stronie www.coryllus.pl, gdzie – poza „Siedmiokilogramowym liściem”, którego nakład został już wyczerpany – można kupować wszystkie moje książki. Polecam z głębi serca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...