wtorek, 2 września 2025

Czyli wojna?

 

Gdy wczoraj w ciągu dnia telewizja Republika zamieściła na swoim profilu na platformie X zdjęcie pracownika którejś z niemieckich firm kurierskich, jak dostarcza wieniec w okolice niesławnego 30-tonowego głazu mającego rzekomo upamiętnić polskie ofiary niemieckiego ludobójstwa, komentując owo zdjęcie złośliwą uwagą, że oto niemieckie władze wysłali swojego przedstawiciela, by tam złożył odpowiedni wieniec, pomyślałem sobie o Tomaszu Sakiewiczu i całym tym paskudnym towarzystwie, to co myślę niemal od początku ich publicznej obecności. Przyznać jednak przy tym muszę, że – choć oczywiście nie miałem najmniejszych wątpliwości, co do tej ich brudnej gry – to przez chwilę miałem nadzieję, że w końcu się jednak okażę, że ponieważ żadnemu z nich nie chciało się tam pojawić osobiście, to wysłali ten wieniec kurierem płacąc temu biedakowi za dodatkową usługę w postaci złożenia tego wieńca, a nie rzucenia go gdzie popadnie. Dziś już wiem, że ten kurier najpewniej sam, z własnej inicjatywy, poczuł się w obowiązku, by ów wieniec złożyć, a nie nim walnąć i chwała mu za to, a jacyś Niemcy, tym razem już w garniturach, zjawili się na miejscu parę godzin później.

A zatem, co się stało? Wygląda na to, że nic, poza tym, że Republika, a za nią cała fala ogłupiałych komentatorów zrobili z siebie nawet nie głupców – bo oni wszyscy musieli na sto procent czuć, że ten chłopak w krótkich spodniach i rozjechanych trampkach nie jest w żaden sposób państwowym urzędnikiem, tylko kurierem w pracy – ale ludzi, o których swego czasu, w kompletnie innym kontekście, mówił Jarosława Kaczyński, że gdyby im TVN24 w najgorszy upał powiedział, że jest mróz, oni by natychmiast założyli kożuchy czapki i szaliki. I to nie dlatego, że oni by autentycznie uznali, że jest zimno, ale przez to, że oni bardzo by chcieli, żeby to była prawda.

A więc, jak mówię, nie stało się nic, a przynajmniej nie wczoraj. To o czym powinniśmy mówić mianowicie, to ten idiotyczny głaz, o którym ktoś również wczoraj bardzo ładnie powiedział, że taki można by było kupić z flaszkę u każdego chłopa na Podlasiu. Otóż ja – to wszystko zdarzyło się wczoraj – dowiedziałem się czegoś, o czym Bóg mi świadkiem dotychczas nie wiedziałem, a co wyjaśnia znakomicie, dlaczego Niemcy uznali za stosowne postawić tam ten ów kamień i podpisać, że to niby z tego żalu, jaki oni czują po tym, co narobili 80 lat temu. I to jest też coś, co, gdyby Sakiewicz i całe to nieszczęsne towarzystwo tworzące swoją idiotyczną propagandę pod nazwą Republika byli naprawdę przejęci Sprawą i gdyby i naprawdę zależało na sukcesie Polski i Polaków, omawialiby od rana do wieczora w kwestii niemieckiej odpowiedzialności za to co nam uczynili podczas wojny. Co mam na myśli? Tak się otóż zdarzyło, że w Tygodnika Solidarność trafiłem na tekst nieznanego mi wcześniej. Pawła Sokali. Pisze Sokala tak:


W wywiadzie dla Deutsche Welle z 29 sierpnia  2023 r. [jeden z inicjatorów postawienia głazu, niemiecki architekt Florian Mausbach] powiedział: „Można było wznieść pomnik w ciągu trzech, czterech lat... Ale nie ma takiej woli, unika się nawet słowa 'pomnik'”. Jego zdaniem 'pomnik' byłby wyrazem ‘uznania swojej winy’ przez Niemców. A tego, jak Mausbach zwrócił uwagę, Niemcy nie chcą w sposób wyraźny uczynić.

Mausbach dotknął w tej wypowiedzi kwestii niesłychanie istotnej. Sednem sporu o pomnik nie jest bowiem sam fizyczny monument, a problem trudnej do zaakceptowania z polskiego punktu widzenia polityki pamięci RFN. W Berlinie istnieje cały szereg pomników „ofiar narodowego-socjalizmu” - od memoriału Holokaustu, przez pomnik ofiar pochodzenia romskiego, aż po miejsca upamiętnienia ofiar niepełnosprawnych i - osobno - ofiar prześladowanych ze względu na tożsamość seksualną. Ta lista nie jest przypadkowa. 4 wymienione tu miejsca upamiętnienia stanowią lustrzane odbicie standardowego modelu polityki historycznej RFN. Jest to swego rodzaju kanon pamięci. To właśnie te 4 grupy ofiar wymieniane są zawsze przez najwyższych funkcjonariuszy państwowych przy okazji uroczystości rocznicowych upamiętniających wojnę. Co w takiej sytuacji nie zaskakuje, są to także dokładnie te grupy ofiar, które utkwiły w świadomości społecznej, co potwierdzają regularne badania sondażowe. Najistotniejsze z punktu widzenia naszych rozważań jest jednak to, że te same badania potwierdzają równocześnie prawie kompletny brak świadomości na temat skali oraz charakteru zbrodni dokonanych przez Niemców na Polakach. Problem nie ogranicza się zresztą tylko do szerokich mas społecznych. Nawet wśród historyków niemieckich nie brakuje takich, którzy relatywizują ludobójczą politykę III Rzeszy wobec etnicznych Polaków, usiłując zamknąć ją w formule bliżej nieokreślonych „zbrodni wojennych”, popełnionych często „w reakcji na działania ruchu oporu”. Stan rzeczy dobrze oddaje chyba opinia byłego dyrektora Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich Dietera Bingena. Historyk ten określił stosunek Niemców do polskich ofiar wojny, jako „ofiary drugiej kategorii”.


O co mi chodzi? O to mianowicie, że jeśli Sokala mówi prawdę o tych „czterech grupach ofiar niemieckiego ludobójstwa”. Czterech i tylko czterech, a więc Żydów, Cyganów, osób chorych i homoseksualistów, to znaczy że Karol Nawrocki wczoraj faktycznie, jak to dziś określił pewien mój przyjaciel, wypowiedział Niemcom wojnę. Jeśli to że Niemcy faktycznie nie zamierzają uznać swojej odpowiedzialności za zbrodnie na Polakach wynika bezpośrednio z ich narodowej doktryny i to do tego stopnia, że objawia się to w ich ostatecznej odmowie postawienia polskim ofiarom choćby jednego pomnika, to znaczy, że oni tego już nie zrobią. Bo gdyby zrobili, to – tak jak oni to rozumieją – runąłby z hukiem cały sens ich istnienia.

Na tym blogu, ale również tu i tam w sieci, kilka razy przypominałem zdjęcie pewnej dziewczynki o nazwisku Czesia Kwoka, Polki i katoliczki, zamordowanej przez Niemca w Auschwitz. Ze szczególnym zaangażowaniem zamieszczałem to zdjęcie, gdy w jakiejkolwiek sprawie zwracałem się bezpośrednio do Niemców, licząc na to, że w ten sposób zamknę im choć na chwilę te bezczelne twarze. Ostatnio uczyniłem to zaledwie wczoraj, tyle że tym razem chcąc wskazać na to, jak Żydzi - prawdopodobnie w duchowym porozumieniu z Niemcami - widząc to zdjęcie, próbują wmówić światu, że Czesia Kwoka to było dziecko żydowskie, a nie polskie.

Czekając na to, aż odezwie się też ruch LGBT i ogłosi, że Czesia Kwoka to była lesbijką, zaczynam jeszcze lepiej rozumieć, że dopóki my tego 30-tonowego głazu w jakiś sposób na łeb im nie spuścimy, to wypowiedziana wczoraj przez Prezydenta wojna się nie skończy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Czyli wojna?

  Gdy wczoraj w ciągu dnia telewizja Republika zamieściła na swoim profilu na platformie X zdjęcie pracownika którejś z niemieckich firm ku...