środa, 13 stycznia 2016

Dzień jest jasny, a noc ciemna, czyli czego nas uczy David Bowie

Po raz kolejny rozdane zostały tak zwane Paszporty Polityki i nagrodę w kategorii „pop” uzyskał jakiś Kuba Ziołek. Ja o tym Ziołku wcześniej nie słyszałem, ponieważ jednak otrzymał tę nagrodę, a w informacji w tvn24.pl podane było, że ona przyznana mu została za „wyjątkowe, autorskie i zawsze rozpoznawalne podejście do muzyki z kręgu rocka, folku czy elektroniki, za niebywałą pracowitość, konsekwencję i talent w łączeniu różnych muzycznych środowisk”, poczułem znany mi skądinąd swąd siarki i postanowiłem się Ziołkowi przyjrzeć nieco bliżej. Na youtubie nie ma jego pojedynczych utworów, natomiast są długie jak jasna cholera albumy: „Zamknęły się oczy ziemi” i „Cień chmury nad ukrytym polem”, z tego co dałem radę usłyszeć, zawierające wyłącznie bardzo nieudaną próbę skopiowania muzyki, którą od 30 już lat tworzy Michaela Gira, w dodatku tej jej części, do której wyprodukowania wystarczy jedno tanie urządzenie elektroniczne i palec, który będzie naciskał guziki. Tyle zatem, jeśli idzie o „wyjątkowość” i „autorskość” twórczość Kuby… o cholera, już zapomniałem – Ziołka.
Następne co zrobiłem, by zbadać, skąd tym razem dochodzi ów smród „kręgu folka i elektroniki”, to zobaczyłem jak Ziołek wygląda w akcji. No i tu zaskoczeń nie było. Jakaś odrapana piwnica, estrada trzy na pięć, stół mikserski, a za stołem jakiś typ z bródką i gitarą. Standard.
W końcu więc pomyślałem, że skoro Ziołek nie potrafi zagrać, zaśpiewać i zatańczyć, niech no może coś powie. I oto proszę, jest cały wywiad, a w nim takie smaki jak:
Oczywiście w tym utworze jest jawne nawiązanie do black metalu, a nie death metalu, który jest dla mnie w 99 % niestrawny. ‘Broń nas od złego’ to napis na kapliczce przy jednej z ulic w Tleniu – 6km od Starej Rzeki. Sam błąd w tej nazwie jest interesujący, mówi się raczej ‘chroń nas od złego’ lub ‘zbaw nas od złego’. Poezja Chalfi’ego niesie w sobie ogromny ładunek niepokoju, będąc jednocześnie daleką od klasycznej europejskiej poezji, nie ma w sobie nic z barwności, stylowości czy urody. Jest prymitywna i twarda… jak napis ‘Broń nas od złego’”.
Albo:„Nie wnikam w historię szaleństwa Hölderlina, nie jest ona istotna przy interpretacji jego poezji. Żałuję, że tak słabo znam język niemiecki i nie mogę czytać swobodnie w oryginale Hölderlina, ani tym bardziej Heideggera, którego twórczość jest właściwą inspiracją dla tego utworu, jak i dla całej płyty. Jestem wciąż pod wielkim wpływem myśli tego filozofa, chociaż brak znajomości języka niemieckiego bardzo mi przeszkadza. Dlatego zapewne nigdy nie pokuszę się o żaden teoretyczny tekst poświęcony Heideggerowi, choć kiedyś bardzo chciałem takowy popełnić”.
Czy wreszcie:
Dla mnie wieś to przeniknięte energią elektryczną i spalinami gospodarstwa, w których od czasu do czasu cichaczem ubija się świnie, żeby je potem w drugim obiegu nielegalnie wprowadzać do sprzedaży. Wieś to napisy ‘Smoleńsk to był zamach. Pamiętamy’ i Internet w co drugim domu. Współczesna wieś, tak jak ją widzę, to taka dziwna hybryda. I może tylko czasem jakiś mały demon zawieruszy się w trawie. Ale tylko taki mały demonek. No i gwiazdy widać… Daleki jestem od idealizacji i mitologizacji wsi, choć uwielbiam ‘Malowanego ptaka’, poezję Czechowicza, zbiory Haupta, opowieści Stasiuka. Nie ukrywam, że coś mnie ciągnie w tę stronę”.
A zatem mamy takiego Kubusia, który najpierw oświadcza, że nie death metal, ale black metal, by za chwilę się żalić, ze nie zna niemieckiego, więc mu jest trudniej siebie wyrażać. A ja już tylko sobie myślę, jak to wszystko się fantastycznie układa. Ledwie w Krakowie zakończył się – z różnymi perypetiami, ale jednak – festiwal Unsound, gdy okazuje się, że jest jeszcze kolejna, równie pojemna, nisza o nazwie „Brutaż” i tam się dzieją rzeczy równie ciekawe. Organizatorem przedsięwzięcia jest niejaki Jacek Plewicki i niech nikogo nie zwiedzie fakt, że ani o tym „Brutażu”, ani tym bardziej o Plewickim nikt nie słyszał. Ci co mieli słyszeć, słyszeli, choćby bywalcy świeżo zamkniętego i nowo otwartego w Katowicach muzycznego klubu o nazwie „Prepar”. Co ja się będę zresztą rozpisywał. Plewicki, choć od Kuby Ziołka jest znacznie młodszy, też, podobnie jak on, potrafi mądrze mówić:
Nazwa „Brutaż” pochodzi od francuskiego słowa bruitage i oznacza udźwiękowienie (przedstawienia, filmu) lub po prostu ‘efekty dźwiękowe’. Bruit to po francusku zarówno hałas, jak i dźwięk. Poza tym to słowo fajnie brzmi. Podobają mi się skojarzenia, które przywołuje w języku polskim. Jak praktyki sadomasochistyczne, które mogą mieć znaczenie uwalniające, w takim sensie, że teraz to człowiek może decydować o tym, kim chce być, jak chce być traktowany, czy chce być ‘panem’ czy ‘niewolnikiem’ – tak i ‘brudna’, i pozornie brutalna i odarta z uczuć muzyka może pomóc wyzwolić się od codziennych obyczajów i moralności, które nie wynikają z wewnętrznych potrzeb, tylko zostały narzucone. I bynajmniej nie chodzi tutaj o to, że obcowanie z taką czy inną muzyką elektroniczną jest doświadczeniem bolesnym”.
Ktoś mnie spyta, skąd ja to wszystko wiem i po jasną cholerę mi ta wiedza. Otóż ja to wszystko wiem z Internetu. Podobnie jak to miało miejsce w przypadku Unsound, żeby dowiedzieć się kim jest Kuba Ziołek, jak on wygląda, co robi i czego od nas chce, wystarczyło zapamiętać to nazwisko i klikać, klikać, klikać. Podobnie jest z tym gówniarzem kursującym między Berlinem i Warszawą. Jak on wygląda, czym się zajmuje i o co mu chodzi, można znaleźć w Internecie. Wystarczy parę kliknięć – tam wszystko jest. Kiedy zajmowaliśmy się festiwalem Unsound, wielu z nas się zastanawiało, jak to się stało, że oni przez siedem lat bezkarnie profanowali dwa krakowskie kościoły i nikt o tym nie wiedział. Jedyne co ludzie widzieli, to jakieś czarne, nic nikomu nie mówiące, plakaty. A to wszystko było takie proste. Wystarczyło wpisać w wyszukiwarkę Googla nazwę David Tibet, wejść w grafikę, a następnie na Facebooka, by zobaczyć wszystko jak na dłoni. I by przy okazji nagle trafić do maleńkiej wioski o nazwie Rakowiska pod Biała Podlaską i zobaczyć młodą, bardzo ambitną i niezwykle zdolną poetkę i jej chłopaka.
No i to jest odpowiedź na ewentualne drugie pytanie: po cholerę?
Zmarł David Bowie i pożegnał się z nami swoim ostatnim albumem pod jakże wymownym tytułem „Blackstar”, prawdopodobnie najwybitniejszym osiągnięciem we współczesnej historii muzyki popularnej. Słuchałem wczoraj Bowiego przez cały dzień i w pewnym momencie tego było już tak dużo, że się zwyczajnie zacząłem bać. Nie dość bowiem, że nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się wejść w stan, gdzie zwykła muzyka zaczyna przybierać wręcz fizyczne kształty, to w dodatku tak fizycznie poczuć to, co kiedyś tak pięknie określił słowami „tępy smród śmierci” Morrissey. Słuchałem tego Bowiego i nagle zrozumiałem, jak straszny go spotkał koniec. Osiągnął największy sukces artystyczny w życiu i umarł mając przy sobie wyłącznie Szatana. Kto ma odwagę, niech tego posłucha i zobaczy, w czym rzecz. Niech zrozumie, że mamy wojnę, w której nie istnieje jakakolwiek odmiana szarości i wszystko jest albo czarne, albo białe. Śmierć Davida Bowie pokazuje nam to najbardziej wyraźnie.



Zapraszam do księgarni pod adresem www.coryllus.pl, gdzie są do kupienia moje książki. Polecam z czystym sercem.

5 komentarzy:

  1. Witam. "Słuchałem tego Bowiego i nagle zrozumiałem, jak straszny go spotkał koniec. Osiągnął największy sukces artystyczny w życiu i umarł mając przy sobie wyłącznie Szatana." Pracował ciężko na ten "sukces" całe swoje życie.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i jak to jest, że ta muzyka im mroczniejsza tym bardziej porusza...
    http://www.fronda.pl/a/david-bowie-czy-artyscie-wszystko-wolno,42040.html
    No przecież jak się poczyta o tych nazwiskach i zespołach to można w siebie zwątpić słuchając ich muzyki. No ale jak tu słuchać non stop the Mission i Arki Noego...

    OdpowiedzUsuń
  3. Obejrzałem Blackstar. tensukinkot nie przepuścić żadnej okazji on tam jest w tak namacalny sposób, że być może muzycznie jest to nieprawdopodobne i niezwykłe ale ja już się tego nie tknę. I te miliony wyświetleń.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Bronek Bronkowski
    To właśnie chciałem powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  5. @betacool
    Ja tego od tamtego dnia nie słuchałem.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...