piątek, 22 stycznia 2016

Rubikoń vs. Borubar, czyli Archipelagi Kłamstwa

Część z nas zapewne pamięta jeszcze, jak podczas Mistrzostw Europy w piłce nożnej w Austrii, komentując przegrany przez polski zespół mecz i oceniając grę naszych piłkarzy, prezydent Kaczyński powiedział „No i dobry był też Boruc bardzo” i wtedy, ktoś, kto już pewnie do końca świata pozostanie niezidentyfikowany, uznał, że zdaniem „tego durnia” polski bramkarz ma na nazwisko Borubar, ową wiadomość puścił w świat, a świat ją z wielką satysfakcją i radością przyjął. Od tego dnia owa przedziwna, i jakże absurdalna przecież, plotka, zaczęła robić zawrotną karierę we wszystkich możliwych środowiskach, do tego stopnia, że pewnego dnia podczas wakacji nad morzem byłem wręcz świadkiem, jak ojciec z dzieckiem grają w piłkę, a dziecko woła wesoło do taty: „Teraz ja kopię, a ty jesteś Borubar”. Mało tego. Ja do dziś pamiętam, jak w maju roku 2010, już po śmierci Prezydenta, występowałem w programie Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”, naprzeciwko siebie miałem Jana Hartmana, Eryka Mistewicza, jednego z braci Karnowskich, oraz Ludwika Dorna, próbowałem im zwrócić uwagę na ten typ jakże strasznej, niczym nieusprawiedliwionej manipulacji, a oni wszyscy uśmiechali się do mnie z pobłażaniem i apelowali, bym przestał bronić czegoś, czego obronić się nie da, bo Borubar był i kropka.
Ja to wszystko pamiętam i myślę, że, choć podobnych manipulacji i kłamstw, jakie zostały sprokurowane przez reżimową propagandę przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu była cała masa, numer z Borubarem zachowałem we wspomnieniach, jako perfidny w sposób szczególny, gorszy nawet od pamiętnego rysunku Andrzeja Mleczki, przedstawiającego prezydencką limuzynę, ciągnącą za sobą budkę na kółkach z napisem „toi toi”. W końcu to akurat, że pewnego dnia prezydent Kaczyński odwołał jakieś swoje obowiązki ze względu na „kłopoty żołądkowe”, było faktem, a więc też ktoś o mentalności wyznaczanej przez umysł Andrzeja Mleczki, w istocie rzeczy mógł wpaść na pomysł, że mamy prezydenta, który cierpi na regularne ataki sraczki i że to jest bardzo śmieszne. W przypadku Borubara jednak, wszystko nie dość, że było wymyślone, to, jak już wspomniałem, opierało się na pomyśle wręcz obłąkanym. Każdy bowiem normalnie myślący człowiek wiedział, że nie tylko prezydent kraju, ale nawet głupia baba ze wsi, nie mogli uznać, że może istnieć coś tak kosmicznie nieprawdopodobnego, jak nazwisko Borubar. A mimo to niektórzy jeszcze dziś nawet z wielkim upodobaniem, wspominając Lecha Kaczyńskiego, używają owego szyderczego imienia.
Przypomniały mi się owe czasy nienawiści, jakiej świat nie znał i już chyba nie pozna, dziś właśnie, kiedy wszyscy szydzimy z Ryszarda Petru. Nie ulega wątpliwości, że on akurat sobie na ów parszywy los w całej rozciągłości zasłużył, zarówno swoim faktycznie niezbyt wyostrzonym intelektem, no ale również, i to może przede wszystkim, ową niezwykłą wręcz, nawet jak na standardy do których zostaliśmy przyzwyczajeni przez minione osiem lat, bezczelną butą. Zasłużył sobie, więc i jest dziś wyszydzany, czy to za pamiętnych „sześciu króli”, czy za Rzymskie Imperium, które upadło „w szczycie swej największej chwały”, czy za nazwanie „sejmu niemego” „sejmem głuchym”, czy wreszcie za sugestię, że zamach majowy miał miejsce już po śmierci Marszałka. Należy więc też zrozumieć, że internauci, którzy w swojej przeważającej liczbie Petru nie lubią, z najwyższą uwagą przysłuchują się jego wypowiedziom, by wyłapywać kolejne równie smakowite kąski. Można też rozumieć, że śmiejemy się wszyscy nawet z tego, czego on jeszcze nie powiedział, ale co z niekiedy fantastycznym wręcz poczuciem humoru antycypujemy, organizując akcje typu „historia według Petru”, czy „geografia według Petru”.
Nie widzę natomiast żadnego usprawiedliwienia dla sytuacji, gdy owa świadomość zwycięstwa doprowadziła nas do takiej pychy, że uznaliśmy, że cóż nam prawda i cóż nam przyzwoitość, skoro po drugiej stronie mamy jakiegoś śmiecia. A to się właśnie od paru dni dzieje na naszych oczach, gdy prawicowa część Internetu najpierw kolportuje żarty na temat Petru, jako prawdę, a następnie sama zaczyna w nie wierzyć. Doszło do tego, że na prowadzonym przez braci Karnowskich portalu wpolityce.pl ukazał się wielki tytuł: „Petru do dziennikarza: ‘Kaczyński przejechał się już na Rubikoniu’. Na czym? ‘No na Rubikoniu, tak jak Cezar’”, natomiast z samego już tekstu wynika, że ani Petru nic takiego nie powiedział, ani nawet nie było takiej rozmowy, natomiast owa „wpadka” została wyjęta z tekstu w „Rzeczpospolitej” właśnie na temat fali internetowych szyderstw z Petru, a wspomniany Rubikoń, to wyłącznie jedno z nich. Zabawnych, ale wyłącznie jako żart.
No i teraz mamy owego nieszczęsnego Borubara sprzed lat. Tam też na początku najprawdopodobniej mieliśmy tylko żart, który w pewnym momencie ktoś postanowił przedstawić jako fakt, a następnie ktoś inny rozpuścił go w formie okrutnej plotki, która stając się ostatecznie częścią czegoś, co dziś nazywamy „przemysłem nienawiści”, doprowadziła do 10 kwietnia. To było dawno, ktoś powie, a poza tym nie ma takiego zagrożenia, że ktoś z naszych będzie próbował, czy to Ryszarda Petru, czy któregoś z jego partyjnych kolegów, zamordować. Wrogowie, jakich miał Lech Kaczyński, to nie byli ci sami ludzie, którzy dziś powtarzają sobie nawzajem, jaki to ten Petru jest głupi. I to jest prawda. Petru może spać spokojnie. Wśród tych, którzy z niego szydzą, nie ma morderców. Tu są sami łagodni, pobożni ludzie. Nie zmienia to jednak faktu, że nie ma najmniejszego powodu, byśmy akurat my szukali wzorów po tamtej stronie, choćby tylko w ramach codziennej rozrywki dla rozluźnienia nagromadzonych przez lata emocji, bo to jest po prostu wstyd i żal. No a poza tym – o czym my prawicowi konserwatyści w odróżnieniu od nich dobrze wiemy – grzech.

O bardzo dobrym i inspirującym spotkaniu w Opolu napiszę jutro. Dziś musiałem załatwić to. Jak zawsze zapraszam do księgarni pod adresem www.coryllus.pl i do kupowania książek.

8 komentarzy:

  1. Dzień Dobry, nawiązując do nazwiska Kuczyńskiego, czy nie sądzi Pan, że warto byłoby na bieżąco sporządzać poczet zdrajców naszej ojczyzny Polski, problem - otóż aby rozpoznać takiego zdrajcę trzeba patrzeć w telewizor, ślepić w podłe portale, słuchać łże radia, co niestety człeka umniejsza, wątpliwości zawsze są ale przecież nikt nie wątpi np. w zdradę Judasza czy zdradę ostatniego króla Polski, więc może to by było warte zachodu i ryzyka, zresztą nie wiem.
    Pozdrawiam
    Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
  2. ale Borubar był:
    https://www.youtube.com/watch?v=gtg7Otj14rE
    nie wiem co powiedzieć...

    OdpowiedzUsuń
  3. @JP z Wr
    Można, tyle że po co?

    OdpowiedzUsuń
  4. @leaf427
    No więc nie był. Ja znam tę wypowiedź. Powyższy tekst jest o niej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przesłuchałem w zwolnionym tempie i usłyszałem... Lo and behold! : "...Artur Boruc był". Nie wiem co powiedzieć :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobry Wieczór! O zmarłych tylko dobrze albo wcale, ale kiedy już będzie wolno mówić prawdę o dalekosiężnych skutkach decyzji politycznych i innych zamordowanego prezydenta, skutkach podobnych skutkom 10 letniej prezydentury prezia?
    Pozdrawiam
    Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
  7. Leaf427. Załóż słuchawki albo zrób sobie audiogram. Co prawda Lech Kaczyński miał fatalną wymowę, mówił niedbale, ale w tym konkretnym fragmencie powiedział "...ale dobry był także nasz bramkarz, Artur Boruc bardzo". Co do Pereiro się pomylił, to oczywiste. Powiedział coś na kształt "Roger Pereiro".

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...