sobota, 14 czerwca 2014

O patriotyzmie zdrajców

Kiedy syn mój przyszedł do mnie z informacją, że Latkowski otrzymał od służb taśmy, które nam już w poniedziałek odtworzy i wszyscy będziemy mogli sobie posłuchać, jak na niemal wszystkich strategicznych poziomach, gawędzą ze sobą politycy Platformy Obywatelskiej i związani z nią biznesmeni, przyszły mi natychmiast do głowy trzy rzeczy. Pierwsza, związana bezpośrednio ze wspomnianym Latkowskim, że teraz już chyba mamy pełną wiedzę, jak to się dzieje, że człowiek, na którym ciąży publicznie sformułowany zarzut udziału w mafii a nawet morderstwa, jest naczelnym redaktorem jednego z głównych tygodników opinii w Polsce i sytuacja ta nie staje się nawet tematem szerszej publicznej debaty. Druga refleksja to taka, że chociaż w tej sytuacji ja bym od Prawa i Sprawiedliwości oczekiwał, że będzie spokojnie czekało na rozwój wydarzeń i nie dało się sprowokować, z całą pewnością się tego nie doczekam, a zamiast tego zarówno prawicowi politycy, jak i media już za chwilę uczynią taki rwetes, że już nikt nie będzie wiedział, kto zaczął, kto tu jest człowiekiem, a kto świnią. No i wreszcie refleksja trzecia: już za parę dni minister Paweł Graś ogłosi, że Donald Tusk się naprawdę wściekł, że zwołał wewnętrzne konsultacje, że tym razem już głowy z pewnością polecą, w tym momencie reżimowe media sprawę zamkną i już tylko wszyscy będziemy rozmawiać o kolejnych kompromitacjach Krystyny Pawłowicz, czy Marka Kuchcińskiego. Potem przyjdzie lato i wakacje i jedynym efektem tego całego zamieszania będzie to, że Latkowski umocni się na zajmowanych przez siebie pozycjach i zacznie już na spokojnie porządkować kolejne taśmy.
Tak sobie myślałem, kiedy zobaczyłem, że dokładnie to samo, tyle że krócej i bardziej ogólnie, napisał będący ostatnio moja obsesją senator Libicki. Dokładnie rzecz biorąc, Libicki, jak najbardziej słusznie, zauważył, że teraz rozwój zdarzeń będzie zależał od tego, „co jest społecznie silniejsze: strach przed Smoleńskiem i Macierewiczem czy oburzenie na treść tych taśm”, no i, naturalnie, wyraził nadzieję, że strach przed Macierewiczem wygra.
Proszę zwrócić uwagę na to, co się dzieje. Latkowski ujawnia te taśmy, jako jeden z pierwszych pojawia się przedstawiciel reżimu, z tym swoim triumfującym, śliskim uśmiechem, mówi nam, że nie mamy się co cieszyć, bo on doskonale wie co dalej będzie, a my, jak na zawołanie, zamiast wzbudzić w sobie choćby podstawowe refleksje i się przynajmniej zasmucić, robimy dokładnie to co zawsze, czyli obrzucamy Libickiego kolejną serią najbardziej prostackich obelżywości, z komentarzami Sowińca na czele, które w momencie gdy czytam te słowa, stanowią niemal dokładnie połowę (24/50) wszystkich komentarzy.
I powiem szczerze, że w tym momencie czuję kompletny brak sensu walki prowadzonej na wybranym przeze mnie w tych dniach poziomie. W tym momencie ujrzałem chyba najbardziej dokładnie, że to wszystko odbywa się poza nami i ani ja, ani nikt z nas, nie mamy najmniejszego wpływu na to co oni z nami robią. I już w następnej chwili poczułem wstyd, że w ogóle kiedykolwiek przyszło mi do głowy, by pisać o Sowińcu, o blogerze Onionie i o samym Libickim. Prawda bowiem jest taka, że my tam nie mamy co szukać. Oni tak naprawdę są z siebie i z sytuacji, w jakiej się znaleźli bardzo zadowoleni, i tak już musi zostać. A zatem, obiecuję, że od dziś ja już się tych miejsc naprawdę będę wystrzegał. Niech zatem pierwszym moim gestem na nowe czasy, będzie wczorajszy tekst z „Warszawskiej Gazety”. Myślę, że szczególnym zbiegiem okoliczności, on tu nawet robi dość adekwatne wrażenie:

Gdy siedemnastolatka z Gorzowa, Marysia Sokołowska, zapytała Donalda Tuska, dlaczego udaje patriotę, skoro jest zdrajcą, można było sobie pomyśleć, że jej pytanie jest przede wszystkim bez sensu, no a poza tym, że mieliśmy do czynienia ze zorganizowaną przez grupę lokalnej, patriotycznie zorientowanej młodzieży, zgrywą i że już jutro po zdarzeniu nie będzie nawet wspomnienia. Tymczasem, jak wiemy, już po kilku dniach, kiedy tylko zdołał się otrząsnąć z szoku, Premier udał się ponownie do Gorzowa, by udobruchać kwiatami znarowioną nastolatkę, a ta mu te kwiaty wepchnęła w rozdziawioną twarz, mówiąc, że od zdrajców kwiatów nie przyjmuje. I wtedy już wszyscy wiedzieliśmy, że jest znacznie poważniej, niż nam się mogło wcześniej wydawać.
Dziś, kiedy piszę ten tekst, Marysia Sokołowska jest na okładce tygodnika „W Sieci”, natomiast w sieci realnej toczy się wielka dyskusja, czy poważne konserwatywno-prawicowe media powinny w ogóle zwracać uwagę na zjawisko tak w gruncie rzeczy niepoważne i sztuczne, jak jakaś bzdura rzucona przez dziecko nie wiadomo skąd. Główny argument jest taki, że słowa gorzowskiej licealistki, że Tusk to zdrajca, nie stanowią argumentu w dyskusji, lecz są jedynie tanią obelgą i że jeśli pozwolimy, by tego typu gest stał się elementem publicznej debaty, będziemy się już wkrótce musieli pogodzić z tym, że inni nastolatkowie, z innych regionów Polski będą obrażać słowami jeszcze brzydszymi Jarosława Kaczyńskiego.
Otóż uważam ten argument za fałszywy podwójnie. Przede wszystkim, jeśli ktoś powie Kaczyńskiemu, że jest zdrajcą Polski, to nikt na to nie zwróci uwagi, bo raz, że do niego tego typu zarzut obiektywnie nie pasuje – może idiota, ale nie zdrajca – a poza tym, po tym co powiedziano o nim dotychczas, trudno już naprawdę szokować. A więc to jest jeden fałsz. Drugi natomiast jest taki, że słowa, jakie skierowała do Tuska Marysia Sokołowska nie były tak naprawdę obelgą, lecz bardzo merytorycznie postawionym pytaniem. Przypomnijmy je raz jeszcze: „Dlaczego udaje pan patriotę, skoro jest pan zdrajcą Polski?”
Ona nie cisnęła mu w twarz słowa „zdrajca”, nie pytała go, dlaczego zdradził, nawet nie mówiła do niego per ty – zaledwie – i aż – zadała mu pytanie, czemu udaje patriotę? A ja, kiedy już minęło tyle czasu od tamtego wystąpienia i wszyscy zdążyliśmy sobie tamte słowa przemyśleć, myślę, że to jest, pod względem merytorycznym kwestia może najważniejsza. Dlaczego on udaje patriotę, skoro nie powinien?
I jeszcze z jednego powodu podoba mi się to pytanie. Na nie Premier mógł zareagować tylko na dwa sposoby. Albo odpowiedzieć dziecku rzeczowo, albo dać sygnał do ataku. Wybrał atak, a dla nas to jest coś, o czym mogliśmy tylko marzyć i to nie tylko dlatego, że dzięki temu, choćby tylko obserwując profil owej Marysi na portalu ask.fm, ale również widząc tę bezsilność Systemu, mogliśmy nabrać wiedzy nowej, a więc bezcennej.

2 komentarze:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...