niedziela, 15 czerwca 2014

O amuletach, rytuałach, znakach i o nas - ludziach we mgle

Oczywiście, wczorajsze wydarzenia związane z kolejną odsłoną wojny między Służbami, robią wrażenie, niekiedy wręcz odbierając nam wszelką nadzieję na to, że to co obserwujemy od kilku lat kiedykolwiek się w ogóle skończy, a ja już naprawdę resztkami sił staram się wierzyć w to, że oni nie mogą być aż tak ukryci i tak silni.
Widziałem wczoraj okładkę najnowszego „Wprostu”, na której oni, zupełnie, jakby chcieli nam pokazać, że my już naprawdę nie mamy na co liczyć, przedstawiają tego Orła spadającego na zbity dziób, a ja mam wrażenie, że to jest obraz jeszcze straszniejszy, niż wszystko to, co on ma ilustrować.
Chciałbym więc może jeszcze raz skomentować to, co się być może dzieje, a być może wcale się nie dzieje, tylko komuś zależy, byśmy sądzili, że się dzieje, i przychodzą mi do głowy tylko dwie rzeczy. Pierwsza z nich to pogrzeb arcyksięcia Otto von Habsburga sprzed dwóch, czy trzech lat, a dokładnie ów jego fragment rytualnego wprowadzenia trumny do kościoła wiedeńskich kapucynów. Stoi ten orszak przed drzwiami kościoła, podchodzi jakiś człowiek i puka. Z drugiej strony stoją ci kapucyni z brodami i zapalonymi świecami i pytają, kto stuka. Człowiek odpowiada recytując niemal w nieskończoność wszystkie możliwe atrybuty ziemskiej władzy zmarłego arcyksięcia, a kiedy kończy tę litanię kapucyn odpowiada: „Nie znamy go”. Człowiek spod bramy zaczyna więc wymieniać wszelkie możliwe czysto ludzkie zasługi zmarłego Habsburga, niestety kapucyn znów odpowiada: „Nie znamy go”. No i wreszcie, zgodnie z odwiecznym rytuałem, człowiek pod bramą woła: „Otto von Habsburg, człowiek grzeszny”… no i w tym momencie otwiera się brama i można wnieść trumnę.
I to jest pierwszy obraz. Drugi to reklama którejś z rumuńskich sieci komórkowych, której opisywać nie muszę, bo wszystko widać jak na dłoni i każde dodatkowe słowo jest zbędne. Któryś z bardziej wrażliwych komentatorów tego bloga zechciał nam ją tu uprzejmie pokazać, a my już tylko mamy w głowie te dwa słowa: Rumunia i Polska, Polska i Rumunia.
No i wreszcie pojawia się ta knajpa, o której w wydanym dziś oświadczeniu jej właściciel mówi, że oni zawsze się starali o to, by ważni goście byli odpowiednio traktowani i że oni są zdeterminowani, by ów standard dalej trzymać… no i te taśmy, te twarze, te słowa.
I to wszystko. Proszę zechciejmy obejrzeć w skupieniu obie opisane przez mnie wcześniej sceny, i proszę módlmy się za naszą Ojczyznę, tak jak to robili ci, których już z nami nie ma sto, dwieście i trzysta lat temu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...