piątek, 1 października 2010

Podziękowania, a potem o ćmach

Jak już kiedyś wspomniałem w jednym z wpisów na tym blogu, Wasza i tak zbyt duża uprzejmość w sposób naturalny powoli dobiega końca. Nieco, z mojego punktu widzenia, zbyt wcześnie, ale w końcu, kiedy to się wszystko zaczynało, nie tak się przecież umawialiśmy. A więc, żeby jakoś podsumować ten okres, Waszych gestów, a moich starań, by te gesty jak tylko potrafię odkupić, chciałbym podziękować:
Kozikowi
Marylce
Jarkowi
Ani
Joli z Sieprawia
Pawłowi
Państwu Wieczorkom
Januszowi z Gdyni
Joli z Warszawy
Marcinowi z Chełmka
Jackowi z Oświęcimia
Sławkowi z Warszawy...
i jeszcze raz wszystkim, którym już dziękowałem wcześniej.
Tradycyjnie dla Was wszystkich przypominam stary dziś już wpis, który niektórzy uważają za najlepszy. A ja nie protestuję. O ćmach. Niemal w temacie.


Proszę sobie wyobrazić, że obejrzałem dziś w TVN-ie krótki, może pięciominutowy fragment programu zatytułowanego Drugie Śniadanie Mistrzów. Program, o którym mówię, jest jedną ze sztandarowych pozycji sobotniej oferty stacji, ale – z jakiegoś powodu – dopiero dziś miałem okazję bliżej zobaczyć, o co w tym czymś chodzi. Piszę „bliżej”, bo, ogólnie rzecz biorąc, miałem na ten temat pewne pojęcie już wcześniej. Wiedziałem na przykład, że gospodarzem programu jest Marcin Meller, redaktor naczelny magazynu dla onanistów o nazwie Playboy. I również wiedziałem, że koncepcja programu polega na tym, że Meller zaprasza kilku aktorów, piosenkarzy, czy innych tzw. artystów, żeby oni gadali, a my żebyśmy wszyscy mieli okazję dowiedzieć się, co każdy z nich ma do powiedzenia na tematy, o których pojęcia mieć nie może z przyczyn, o których dalej. Może zresztą to własnie był powód, dlaczego przez tyle tygodni nie miałem serca, żeby choćby rzucić okiem na tę audycję. W końcu, kogo może interesować opinia Wojciecha Pszoniaka, czy Maryli Rodowicz na jakikolwiek temat?
Szczerze powiem, że nie bardzo wiem, jak to się stało, że od pewnego czasu, do udziału w najróżniejszego rodzaju debatach, zaczęto zapraszać przedstawicieli środowisk, których jedyna kompetencja zawsze ograniczała albo do odgrywania scen w teatrze, albo do tańczenia, albo do śpiewania, ewentualnie może do pokazywania magicznych sztuczek, czy choćby tylko do wyglądania. Mogę tylko spekulować, że ta moda pojawiła się wraz z opanowaniem przez kulturę popularną całej sfery publicznej. Myślę, że w momencie gdy okazało się, że w dobrym tonie jest, żeby profesor uniwersytetu chodził z kolczykiem w nosie i wytatuowanym smokiem na tyłku, ksiądz przebierał się w skórę i jeździł po parafii na motocyklu, a prezydent kraju biegał w majtkach po trawie i kopał piłkę, nie było też już żadnych przeszkód, żeby uznać, że każdy może wszystko, byle było fajnie i po linii. Premier zostanie piłkarzem, piłkarz premierem, a tancerz socjologiem.
Kiedy dziś zatrzymałem się przez chwilę przy telewizorze, przed kamerami stacji TVN24, oprócz Mellera, występował pan którego nie znam, piosenkarka Peszek, gitarzysta Hołdys i konferansjer Urbański. Tematem debaty był zbliżający się występ piosenkarki Madonny w Polsce i zaplanowany inteligentnie na 15 sierpnia, czyli w święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Chodziło o to, że ponieważ część środowisk blisko związanych z Kościołem Katolickim uważa, że jest bardzo nieładnie, żeby akurat w dniu tak wielkiego religijnego święta, Polska wypełniona została widokiem piosenkarki o imieniu Madonna kopulującej z krzyżem na konfesjonale, TVN24 postanowił spytać Peszek, Hołdysa i Urbańskiego i tego pana, którego nie znam, co oni sądzą na temat katolickich obsesji.
Jeśli wziąć pod uwagę, że Hubert Urbański głównie zasłaniał się talerzem i zapluwał z rozbawienia, Zbigniew Hołdys siedział z kamienną twarzą i uważał, żeby mu się nie przekrzywił kapelusz, Meller nastawiał ucha, co mu mówią do słuchawki, a nieznajomy mi pan coś mruczał pod nosem, to właściwie całą treść programu wypełniła piosenkarka Maria Peszek. Przyszła do studia zaopatrzona w wydrukowaną z Internetu listą najśmieszniejszych jej zdaniem imion ludzi świętych z całej historii chrześcijaństwa i odczytywała je z błyskiem w oku, wzbudzając – jak się domyślam – tumany śmiechu przed ekranami. I w ten sposób w naszej przestrzeni publicznej dokonał się swego rodzaju przełom. Oto w jednym z największych kanałów telewizyjnych, w samym środku sobotniego dnia, został w aurze pełnej bezkarności przedstawiony skecz, polegający na wyśmiewaniu największych męczenników Chrześcijaństwa, bo pewnej piosenkarce wydało się bardzo śmieszne, że oni mieli takie komiczne imiona.
Cóż więc można powiedzieć? Chyba tylko tyle, że w większości współczesnych religii, Maria Peszek za to co zrobiła, została by po prostu zamordowana, a siedziba TVN, wraz z jej swoimi pracownikami i właścicielami, zwyczajnie spalona. Ale o tym akurat, jak się dowiedziałem z opisanego programu, wie może nawet i sam Marcin Meller. Natomiast ja myślę sobie o czymś innym. W tej samej telewizji TVN24, niedawno pokazała się informacja, że do czasu gdy prezydentem Stanów Zjednoczonych został Barak Obama, coś takiego jak ekstremizm konserwatywny w ogóle nie istniało. Jeśli istniała prawdziwa wściekłość, to wyłącznie lewicowa. Ostatnio – prawdopodobnie częściowo w reakcji na pewne polityczne przesunięcia – coś bardzo niedobrego zaczyna się dziać. Na przykład niedawno, został zastrzelony lekarz dokonujący tzw. późnych aborcji. Coś się zdecydowanie dzieje.
Czy ktoś może wie, jaki jest powód, że ćmy tak bardzo lubią płonąć?

9 komentarzy:

  1. Witam Toyah`u, długo tu u Ciebie nie byłem lecz nie znaczy że nie chciałem.
    "Kupa" materiału do przerobienia, zwłaszcza propagandowego lub jak kto woli przysłowiowego "prania mózgu".
    Od dawna już TVN`ki nie oglądam chodź dobrze jest wiedzieć co knuje elyta dzisiejsza i jej tu...matołki do której jest kierowany przekaz często zatytułowany "wstajesz i wiesz" od samego rana.
    Nie mam za wiele teraz czasu, lecz powiem tylko tyle, nawet jeżeli tego nie widzisz (nie widać) jestem z Tobą , czytam twoje teksty ( podoba mi się twój styl, nie ze wszystkim się zgadzam lecz w większości chodzę twoimi śladami) i myślę, z tym ostatnim staram się samodzielnie!!! chodź "konsultantów" poprawnego kreowania mojej świadomości jest niestety stała liczba, co mnie bardzo martwi ponieważ to moi najbliżsi oraz koledzy z pracy.
    Powiem tyle TO wszystko się sypie, trzeba nam czasu, który w wielu wypadkach działa na naszą niekorzyść, lecz jak wspomniałem szwagrowi: dom z piasku nigdy się długo się nie ostoi. Mam tylko cichą nadzieję i szczerze, modlę się o to co by "TO" nie pochłaniało więcej istnień ludzkich, zwłaszcza tak wartościowych,jak w minionym czasie i jeszcze wcześniej, których deficyt w dzisiejszym kręgosłupie moralnym ludzi, Polaków i innych nacji świata, brakować zaczyna. Pozdrawiam serdecznie i uciekam może szwagier też tu zaglądnie, dodam iż też mu pasują twoje teksty.
    Na razie

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyczytałam bodajże wczoraj, że jest jeszcze coś gorszego niż ,,zapateryzm" (ci opisani przez Ciebie pod to mi podlegają - otwarta walka z kościołem choćby przez szyderstwo) - ,,OBAMIZM".

    http://www.fronda.pl/news/czytaj/adamski_obamizm_grozniejszy_od_zapateryzmu

    To takie rozmiękczanie chrześcijaństwa poprzez rzekome przyznawanie się do niego przy równoczesnie całkowicie sprzecznej z chrześcijaństwem postawie życiowej i poglądach (np. odmowa prawa do życia dzieciom, które mimo wszystko przeżyły aborcję).

    Jakie lekarstwo? Ja np. wg. zasady: ,,Zło dobrem zwyciężaj" od lat prowadzę duchową adopcję dziecka poczętego (modlitwa należy w kościele do środków ,,ubogich", ale jednak bardzo skutecznych).

    P.S Lubię ,,oglądać" TVN Twoimi oczami (sama nie mogę zdzierżyć i nie zatruwam się}. Ale przefiltrowany przez Ciebie z tego sk...kiego jadu wydaje się taki dobroduszny :}

    OdpowiedzUsuń
  3. Powód? Kiedyś ćmy traktowały naturalne światło księżyca jako punkt odniesienia, według niego ustalały trajektorię lotu. Tak podobno było przez tysiące lat. Wraz z pojawieniem się światła sztucznego ulegają złudzeniom i owemu światłu zawierzają jak niegdyś księżycowi. Bywa że z fatalnym skutkiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Łukasz
    Bardzo Ci dziękuję za obecność i dobre słowo. No i nie traćmy wiary.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Gemma
    To oczywiste. Kłamstwo im bardziej złośliwe, tym bardziej niebezpieczne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Toyahu!

    Po pierwsze: to ja dziękuję. :)

    Po drugie czyli do adremu:

    To jest jedno z ciekawszych zjawisk dzisiejszych czasów: autorytetami zostaje nie duchowny, nie naukowiec. Nikt nie chce słuchać a już na pewno nie oglądać ludzi mądrych. Za to mamy ekspertów od wszystkiego typu Doda, Powiatowy czy inny Kutz.
    Życiowe rozbitki instruują gawiedź jak żyć. Chamowate półmózgi uchodzą za elitę kulturalną. Wzorem odwagi stają się obśliźli koniunkturaliści.

    I najgorsze, że prawdopodobnie ani Kasia Cichopek ani Szymon Majewski nie skończą jak ćmy. Chociaż... w kontekście wczorajszego wpisu... Może faktycznie są coraz bliżej płomienia.

    A tak na marginesie - to chyba właśnie pod tym tekstem na S24 pojawił się komentarz: "Od aktora głupszy jest już tylko tancerz".

    Howgh.


    aaaa - jeszcze słówko do Don Estebana, jęśli można. Ćwiekaś mi zabił, przezacny. I nutę czułą trąciłeś. Jadnakowoż pozostanie jak jest. Wierzę, że chociażby to, co tu uprawiamy pod wodzą Mistrza to też zasiew jakiś.
    Poza tym, "śpiewak ciągle był sam".

    Ukłony!

    OdpowiedzUsuń
  7. @Kozik
    Zauważyłeś może to bardzo ciekawe zjawisko, że te dopalacze zaczęły zabijać tak jakoś tydzień temu. Codziennie ktoś kituje. Wcześniej były jak najbardziej bezpieczne.

    OdpowiedzUsuń
  8. @toyah, Kozik

    No właśnie, akurat TERAZ, "nieoczekiwanie" pokazują swą zabójczość.

    Ale kto: tylko dopalacze, czy platforma też?

    Jest w tym jakaś przedziwna korelacja śmierci i śmieci: tu dopalacze, a tu POodoo Tanz (albo odwrotnie, czyli korelacja dwukierunkowa).

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...