Rozmyślając o Buforze, Opresywnej Cywilizacji i Nieprzystosowanych a więc Zbędnych, przypomniałem sobie pogodnych happenerów, którzy podczas znanej w całym postępowym świecie manifestacji na Krakowskim Przedmieściu karnie podskakiwali, by dać Systemowi świadectwo, że są przeciwko Buforowi. Okazją zaś do tego przypomnienia, był polecony mi przez kogoś następujący filmik
Filmik, jak filmik: nic nowego. Podskakują, krzyczą i bawią się pluszową kaczuszką – jak to dzieci. Ciekawie zaczyna się robić ok. 5.00 min. filmu. Oto jakaś dziewczyna wdrapuje się na latarnię, co staje się wystarczającym powodem, by zebrana wkoło wesoła gromadka zaczęła domagać się od dziewoi okazania swoich wdzięków. To samo pragnienie wyartykułował tłum „młodych i wykształconych” pod adresem jakiejś kobiety, która równolegle do dziewczęcia na latarni, pojawiła się w pobliskim oknie. Jak pamiętam, ten właśnie moment manifestacji był dwa miesiące temu dość obficie komentowany, ale dopiero teraz – dzięki wspomnianemu filmikowi – miałem okazję zobaczyć to na własne oczy. Zwróciłem uwagę na dwie rzeczy:
Po pierwsze, obydwie kobiety, choć w sposób ewidentny należały do grona podskakujących (bądź też z nimi sympatyzowały) i życzliwie machały rączkami i nóżkami do adorujących je „wielkomiejskich”, nie spełniły pragnień tłumu i swoje walory zachowały do swej prywatnej wiadomości.
Po drugie, pewnie nieświadomie jeden z obecnych tam panów wyraził obecne w Systemie od wielu pokoleń przeświadczenie (5.31 min.; myśl ta przez autora filmu podkreślona jest napisem), że jeśli istnieje niczym nieskrępowany, całkowicie nieograniczony dostęp do wyżej wymienionych walorów, to nic – nawet największa świętość – nie ma już znaczenia. W starciu z bezwstydnie i powszechnie oferowanym, oraz łatwo osiągalnym doznaniem seksualnym, Bufor (przepraszam za niestosowną dwuznaczność) na pewno przegra.
Przechodząc do adremu:
Mam kolegę, który jest zakochany w Czechach: w Czechach jako ludziach i Czechach jako kraju. Często wyjeżdża za południową granicę i cieszy się licznym gronem czeskich przyjaciół i znajomych. A gdy wraca i mamy potem okazję się spotkać, opowiada mi przeróżne, najczęściej urocze facecje o czeskich przypadkach. Bywa też, że owi Czesi przyjeżdżają do mojego kolegi i wtedy – jeśli akurat do niego zawitam – mam sposobność osobiście z nimi pogadać.
Akurat tak się złożyło, że gdy ostatnio odwiedziłem kolegę, gościł u niego jakiś Paweł (Pavel) z Ołomuńca, odznaczający się mocną głową, oryginalnym poczuciem humoru, dobrą polszczyzną, oraz tym, że nie lubi pewnych nacji. Paweł na przykład, choć sam Czech, to Czechów nie lubi, co tłumaczy względami zasadniczymi, oraz swoim słowackim (po dziadku) pochodzeniem. Słowaków też nie lubi, co w tym przypadku tłumaczy – poza względami zasadniczymi – swoim węgierskim z kolei (po którejś prababce) pochodzeniem. Nie będzie zaskoczeniem jeśli dodam, że i Węgrzy nie cieszą się sympatią Pawła, boć przecież i słowackie pochodzenie, i głupi, madziarski język, oraz oczywiście względy zasadnicze. Zresztą, owe względy (zasadnicze zawsze, a mniej zasadnicze niekiedy) powodują, że u Pawła na minusie są także (o czym niżej) inne narody. Jest za to – ze względów zasadniczych, tudzież innych (choć nie chodzi tu o babkę z Chrzanowa) – zachwycony Polakami.
Oczywiście zapytałem Pawła, o te tajemnicze względy zasadnicze. Było mi miło, że jakiś Czech – właśnie Czech! – tak ciepło wyraża się o moim narodzie, ale sądziłem, że to po prostu kurtuazja Pawłem kieruje. Bo przecież skala przestępczości w Polsce, pijaństwo, liczba rozwodów itd., zbyt dobrze o nas nie świadczą. Gdy to Pawłowi powiedziałem, roześmiał się i oskarżył mnie o uleganie antynarodowej propagandzie. „Polacy – mówił – mają w sobie jakąś przedziwną skłonność, by dobre cechy widzieć tylko u innych, a u siebie tylko wady. Co się z wami dzieje? Macie powody, by być dumnym z siebie narodem, a wy ciągle, jak w obrazek, wpatrzeni jesteście w jakichś Niemców czy Żabojadów, siebie przy tym mając za nic. Poczytajcie sobie statystyki, to może wam przejdzie”. I zaczął podawać cyfry.
Nie pamiętam już w tej chwili szczegółów, ale przyznam się, że byłem zaskoczony. Bo chyba rzeczywiście ulegałem dotąd antynarodowej propagandzie i dość bezrefleksyjnie przyjmowałem pewne opinie o Polsce i Polakach. Z tego bowiem co Paweł mówił wynikało, że jesteśmy np. jednym z najtrzeźwiejszych społeczeństw w Europie. W spożyciu alkoholu na głowę mieszkańca, nie mieścimy się nie tylko w pierwszej dziesiątce, ale chyba nawet w pierwszej dwudziestce nas nie ma. Podobnie rzecz się ma z przestępczością w Polsce: środek, albo koniec europejskiej stawki (także jeśli chodzi o rzekomą polską specjalność w tym względzie, tzn. kradzież samochodów: Paweł strasznie ten mit obśmiał). Co czwarte małżeństwo w Polsce się rozpada. To bardzo niedobre zjawisko, zwłaszcza w katolickim kraju.. Ale wg. Pawła w większości państw europejskich rozpada się co drugi związek. I tak właściwie jest we wszystkich dziedzinach. „Statystyka pokazuje – mówił Paweł – że wcale nie jesteście najgorsi. Wręcz odwrotnie. Macie oczywiście problemy gospodarcze. No i olbrzymi problem demograficzny. Ale nawet pod tym względem nie odbiegacie w jakiś znaczący sposób od europejskiej średniej. Tyle tylko, że to wszystko jest bez znaczenia. Nie dlatego was lubię.”
„W takim razie dlaczego? – spytałem.
„Ze względów zasadniczych.” – odpowiedział.
„Ze względów zasadniczych.” – odpowiedział.
Okazało się, że owe względy zasadnicze są związane z kobietami, które jako „aktorki” robią karierę w tzw. branży porno. O owej branży Paweł dużo wie, ponieważ kilka lat temu, przebywając w Niemczech, pracował - jako fachowiec od oświetlenia – przy produkcji wiadomych filmów. Naoglądał się wtedy różnych rzeczy, a ponieważ wychowany został w kulcie ciepłej i matczynej Kobiety-Czeszki, takim go ta praca napełniła obrzydzeniem, męskim poczuciem winy, gniewnym współczuciem do grających w „pornosach”, kreowanych na „gwiazdy” kobiet, oraz złością na kupujący to gówno świat, że nie tylko rzucił tę robotę, ale zaczął organizować jakieś pikiety protestacyjne pod sex-shopami i porno-wytwórniami. Był na tyle upierdliwy, że Niemcy zasugerowali mu powrót do Ojczyzny, co w końcu – pozbawiony środków do życia – uczynił.
Pracując i pikietując w Niemczech, Paweł odkrył pewne „prawo”, które można stosować jako kryterium ujawniające zasadniczą wg. niego cechę poszczególnych narodów, jaką jest stopień ich moralnego zepsucia/moralnej przyzwoitości.„Prawo” to brzmi następująco: „Im mniej mieszkańców danego kraju przypada na jedną „gwiazdę porno” kraj ten „reprezentującą”, tym stan moralny tego kraju jest gorszy.” Dlaczego gorszy? Bo Paweł tak to sobie założył, uważając na przykład, że „jakość” moralna społeczeństwa, jest w sposób wyłączny wprost proporcjonalna do „jakości” moralnej kobiet, które są tegoż społeczeństwa częścią (w sposób wyłączny tzn., że mężczyźni swoimi zachowaniami na tę jakość mają wpływ znikomy; tu się z nim nie do końca zgodziłem, ale Paweł miał swoje argumenty). Wyjaśniał przy tym, że owa „jakość” moralna kobiety jest wypadkową jej szacunku do siebie samej, oraz zewnętrznych uwarunkowań (związanych z religią, prawem, obyczajem), które owego szacunku bronią. Sama zaś gotowość jakichś kobiet do pracy w branży porno (a miał tu na myśli tylko te panie, które bez przymusu i świadomie w ten biznes wchodzą), jest wg. niego jawną oznaką, że te kobiety – cokolwiek by o tym nie mówiły – samych siebie nie szanują. Im więcej zaś w społeczeństwie kobiet, które siebie nie szanują (a praca w branży porno jest wg. Pawła najbardziej skrajnym przejawem braku szacunku do siebie samego), tym większy jest też moralny upadek tegoż społeczeństwa. „Te kobiety nie biorą się znikąd. – mówił Paweł – Przecież one są w jakiejś mierze produktem społeczeństwa, w którym wyrosły i ukształtowały się. One o tym społeczeństwie, o poziomie pewnych przyzwoleń społecznych, dają świadectwo.”
Państwo „rozumią”, że byłem przerażony słuchając tego rodzaju faszystowsko-seksistowsko-mizogyniczno-nienawistnych wypowiedzi, a przerażenie moje wzrosło, gdy Paweł wyjaśnił, że jak na porządnego Czecha przystało, patrzy na to wszystko jako zakamieniały ateista, a swoje kryterium kalibruje w oparciu o sytuację w Niemczech. Sytuacja zaś jest tam taka, że jedna legitymująca się niemieckim paszportem „pornogwiazda”, przypada na jeden milion mieszkańców. „I jest to już ten poziom społecznego zepsucia – mówił Paweł – który w mojej ocenie jest nie do zaakceptowania. Od tego poziomu zaczynamy: to co jest poniżej Niemców traktujemy in minus, a to co jest powyżej Niemców, traktujemy in plus”.
Straszne!
Straszne tym bardziej, że jeśli zastosuje się pawłowe „prawo”, to pod kreską pojawią się tak podziwiane przez nas narody jak Amerykanie, Brytyjczycy, Kanadyjczycy, Norwegowie, Holendrzy, Szwedzi, Francuzi, Finowie, czy nawet ozdobieni urodą swych pań Duńczycy. A do tego dochodzą wspomniani na wstępie Węgrzy, Czesi i Słowacy. Węgrzy i Czesi są zresztą zupełnie bezkonkurencyjni, bo u naszych południowych sąsiadów, jedna „gwiazda” przypada na trzydzieści tysięcy mieszkańców, a u bratanków jedna „gwiazda” na dwadzieścia tysięcy (ciekawe, prawda? Niemiecki poziom 1:1000000 jest już dnem, a tu od dołu ciągle pukają, pukających jest wielu, a na samym końcu Czesi z ich 1:30000, i Węgrzy z 1:20000).
Zapytałem Pawła, skąd czerpie te dane, na co wydął pogardliwie wargi i powiedział (po czesku; niestety nie potrafię dzisiaj tego powtórzyć): „To elementarne, drogi Watsonie”.
A gdzie w tym „rankingu” jest Polska? Według Pawła, Polska jest całkiem przyzwoita, wręcz nadspodziewanie przyzwoita, ponieważ u nas jedna „gwiazda” przypada na dwa miliony, dwieście pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców (1:2250000). Jesteśmy więc nad kreską i to zdecydowanie (w porównaniu np. z Rosją, Ukrainą, Szwajcarią czy Hiszpanią, których wynik oscyluje w granicach 1:1500000). Paweł mówi, że jesteśmy zdrowi i że to się czuje. I właśnie dlatego jest nami zachwycony.
Co z tego wynika? Nie wiem czy z takiego dziwactwa może cokolwiek wynikać. Bo nie mam pojęcia, czy to jest prawda i czy w jakikolwiek sposób choćby dane na których Paweł się opiera, można zweryfikować. Ale bez względu na to, czy Paweł ma rację, czy też jej nie ma, podoba mi się jego sposób myślenia. Myślenie to sprowadza się do następującej konstatacji: dla istnienia państw i narodów (zwłaszcza narodów) ważniejsze są niekiedy drobne, na co dzień lekceważone rzeczy (np. to, jak szybko i jak chętnie - wobec obcego mężczyzny - kobieta rozpina guziki swej bluzeczki), a nie to, co z wielkim zadęciem jest przez ludzi jako ważne traktowane (np. to, w jaki sposób skonstruowany jest system podatkowy).
Chciałbym, byśmy w tym miejscu dobrze się rozumieli: nie chodzi o to, że kształt systemu podatkowego (czy jakakolwiek inna – w wymiarze politycznym, czy gospodarczym – podobna sprawa) jest czymś mało ważnym. Wręcz odwrotnie. To są bardzo istotne kwestie. Rzecz w tym, że jeśli z jakichś powodów owe ważne sprawy są w ruinie (jak mawiają w poznańskim: „istny syf i malaria”), ale społeczeństwo jest wewnętrznie zdrowe, to tak naprawdę nie ma się czym martwić. Zdrowe społeczeństwo poradzi sobie z każdym „syfem” i każdą „malarią”. O zdrowiu zaś społeczeństwa świadczy – wg. Pawła – zdolność kobiet do szanowania samych siebie.
W czasie ostatnich miesięcy działy się rzeczy straszne. Przypatrując się im, można popaść w głębokie przygnębienie: bo mgła nabrała konsystencji stali, bo „gówniarze” ze sztabu olali sprawę, bo prawicowi dziennikarze i najprawdziwsi prawicowi prawicowcy zdiagnozowali sytuację, bo 50% społeczeństwa wypięło się na własne państwo, bo burych suk się namnożyło, ruskich buców wysypało a młodzi i wykształceni z dużych miast w podskokach dali głos. Oprócz tego, w stanie przygnębienia utrzymują nas wydarzenia z ostatnich dni: 18 ludzi z Drzewicy zginęło - „bo nie mieli zapiętych pasów bezpieczeństwa”; dziewczynka zaginęła w lesie – „bo pochodzi z wielodzietnej, a więc patologicznej rodziny”; mama Natalii od roku nie może znaleźć pracy - ponieważ nie wchodzi na stronę www.praca.gov.pl.; „spokojny starszy pan z Częstochowy” wykopuje w Łodzi taboret spod pisowców - ponieważ nie można dłużej „z życia publicznego robić piekła negatywnych emocji”.
I w tym wszystkim przed naszymi oczami przechodzą „gwiazdy” w osobach Panów Sikorskiego, Grasia, Palikota, Tuska, Niesiołowskiego, Kutza czy Komorowskiego, że o innych nie wspomnę, bo i nie warto. Patrząc zaś na te „gwiazdy” konstatujemy nie tyle to, że dla tych Panów nie ma już niczego, co byłoby święte i uszanowania godne, lecz raczej to, że my nie mamy żadnego pomysłu, by skutecznie przeciwstawić się prezentowanemu przez nich nihilizmowi (a imię tego nihilizmu: „Legion, bo jest ich wielu” – nie tylko z Biłgoraju). Bo co my właściwie możemy? Poza podrapaniem się w nos, możemy co najwyżej - jak ongiś Tadeusz Rejtan - położyć się przed drzwiami, których otwarcie i przekroczenie oznacza podjęcie haniebnych, złych dla Polski i Polaków decyzji.
I tak właśnie na dobrą sprawę od 10 kwietnia robimy: leżymy, własnym ciałem zagradzając dojście do drzwi. I choć wśród otaczających nas przeciwników widzimy zdrajców, głupców, jurgieltników, czy nawet ludzi „o skrwawionych rękach”, mamy ciągle nadzieję, że się opamiętają, że Polska i zwykła ludzka przyzwoitość, okażą się dla nich być ważniejsze od władzy i pieniędzy. Niestety, nic z tego. Tak jak kiedyś po Rejtanie, tak i po nas przeszli, śmiejąc się wzgardliwie, kopiąc, szturchając i z pogardą plując nam w twarz.
Gdy coś takiego nas spotyka, tym czego najbardziej potrzebujemy jest nadzieja. Nadzieja, że KTOŚ, COŚ obroni nas, obroni Polskę, obroni świat. Potrzebujemy Buforu, który osłoni nas przed gniewem Nowego Wspaniałego Świata i zapewni nam czas niezbędny do przegrupowania i nabrania sił. I tak sobie myślę – wspominając rozmowę z naszym czeskim wielbicielem – że o istotnej mocy tego Buforu wcale nie decydują pomysły i działania Jarosława Kaczyńskiego i innych zacnych ludzi, ani nasze męskie - intelektualne, polityczne czy gospodarcze przewagi. Siła Buforu tkwi w tym, że jako społeczeństwo, dzięki przyzwoitości naszych Kobiet jesteśmy zdrowi. Siła buforu tkwi w tym, że jest nadzieja, której kobiecy, niezłomny kształt kiedyś nam Grottger wymalował. Skoro One są niezłomne, to Bufor wytrzyma i całe to systemowe kłamstwo, którym codziennie jesteśmy karmieni, wcześniej czy później trafi szlag.
Oczywiście, że można podać mnóstwo przykładów Polek, które źle się prowadzą. Ale – jak sądzę – owo „mnóstwo” i tak rozmywa się w morzu dzielnych Niewiast, na które „gwiazdy” rozmaitej proweniencji i profesji mają wpływ znikomy. I to jest nasz, duchowy i polityczny kapitał. I warto z tego kapitału zdać sobie sprawę właśnie teraz, gdy „nie tylko nas obrażają, ale zaczynają także zabijać”. Warto pomyśleć o wszystkich wspaniałych Kobietach – Polkach, które owszem: są na co dzień irytujące swoją przyziemnością, rozbrajające naiwnością i wdeptujące w ziemię życiową konkretnością. Jednocześnie jednak, Panie te szanują siebie, potrafią się wstydzić, uważają się za bezcenne, są pobożne, pracowite, bezinteresowne, swoim bliskim bez reszty oddane, słowem: przyzwoite. I w tym właśnie jest zalążek klęski tych wszystkich zjawisk, które dzisiaj napawają nas strachem, oburzeniem i obrzydzeniem.
Przyglądam się jeszcze raz tej dziewczynie z filmiku. To dziewczątko siedzące na latarni jest przecież głupie jak but, pewnie też w dużej mierze zepsute. Ale jest w niej jakaś siła, dzięki której – mimo usilnych nalegań – koszulki z siebie nie zdjęła. Czyli nie do końca jednak głupia. A może nawet mądra. Mądra mądrością, której – jak to ładnie Orjan powiedział – probierzem jest sumienie.
Polki rulez!
Podpisuję się.
OdpowiedzUsuńPatrzeć na wady i widzieć wielkość, a jeszcze szafować nadzieją - oby jej coraz więcej - to umiejętność, to dar, to gorzkie szczęście z podzielenia się obrazem po bitwie, gdy wiadomo, że jesteśmy przed nią. Dziękuję z głębi.
YBK
Toyahu,
OdpowiedzUsuńSłyszałeś o takiej absolutnie wspaniałej dziewczynie, która nazywała się Martynka Szwaba? Jak nie, kliknij w Google.
Wobec tej parszywej rzeczywistości człowiek szuka pomocy u Tego, który jest przy nas zawsze. Ja w tej rozpaczy trafiłam na stronę poświęconą Martynce.
Tu mnie Ksiądz dopadł i ma. Ciekaw byłem ogromnie jakich to argumentów (oczywiście nie z tej Ziemi) zechce użyć by tę i moją stalową mgłę beznadziei rozerwać i zdmuchnąć.
OdpowiedzUsuńWszystkiegom się spodziewał ale nie tego! Tym argumentem, przed którym i klęknąć mi za mało. Bo to argument najprawdziwszy a może i najważniejszy w moim życiu...Po prostu brak mi słów i niech tak zostanie.
Bóg zapłać
I
Przepraszam za zwątpienie.
@Agnieszka Moitrot
OdpowiedzUsuńNie słyszałem. Dużo słyszalem. Tego nie. Czy to dziwne?
Ale słyszę od Ciebie.
"I wtedy zostałam moherekiem".
Zwyczjanie się pobeczałem.
@krzychoppp
OdpowiedzUsuńPopieram. Brak słów.
@Toyah
OdpowiedzUsuńMiałeś wielką rację, gdy napisałeś pod poprzednią notką:
"I to ma byc ksiądz! No nie! Co się dzieje z tym polskim katolicyzmem!
Szczęście, że mamy tych paru światłych biskupow"
Gdybyś to samo napisał pod dzisiejszą notką, miałbyś rację jeszcze więksiejszą.
@Don Paddington
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowo.
Ten Pavel całkiem przytomnie kombinuje, choć jego metody pomiaru i kwantyfikacji wydają się dość ... oryginalne.
On się chyba nieco spolszczył, bo gdzie indziej trudno mi sobie wyobrazić tyle szacunku dla kobiet.
On ten szacunek przejawił nie tym pomiarem, lecz samym ustaleniem, co trzeba mierzyć, czyli ustaleniem zasady, OD KOGO ZALEŻY jakość obyczajów, kultury, itd.
Także przetrwanie Polaków i tego co nas od maleńkości wyznacza (powtarzać za Bełzą nie będę, choć może trzeba).
Może jednak fragment jego mniej znanego Apelu:
"Młodzi polska! (...)
Tobie nasze strzec ołtarze
I nie puszczać korda z dłoni!
I stać wiernie przy sztandarze
Archanioła i Pogoni!
(...)
Frament ten cytuję pod wpływem świeżej, prasowej wiadomości ("Rz"), że w Krakowie, zdjęto krzyże w Szkole "Salwator".
Czy możliwe, proszę Księdza, że Zbawiciel w końcu obrazi się?
Nota Bene, szkołę tę prowadzi spółka prywatna "Alumnus".
Toyahu,
OdpowiedzUsuńTak. Ja też się popłakałam.
Ona umarła.Ae pomogła wielu ludziom.Nieraz, kiedy jesteśmy już całkiem pod ścianą, On nam Coś pokazuje. Ja odkryłam tego Mocherka.
Nie pozostaje nam nic innego, jak zbierać siły.
@X,AM,t
OdpowiedzUsuńNarpiew Xiądz, teraz Wy...
Przed chwilą wierni zakończyli różaniec w RM (ciekawe, czy ten ubek słuchał właśnie różańca i to go tak nakręciło?).
Co to za Kościół, co to za kapłani, co to za święci i co to za wierni?
@don esteban
OdpowiedzUsuńIch nakręca wszystko, więc słuchają jak leci.
Teraz juz mają tak, że wystarcza im ton głosu.
@Don Paddington
OdpowiedzUsuńNie przez przypadek Polska jest w naszej tradycji niewiastą lub narzeczoną - a nie dziwką, jak swą ojczyznę lubią nazywać Francuzi.
I chyba nie przez przypadek na naszą płeć nakierowana jest w Polsce tak potężna siła rażenia ogłupiaczy. Gdzieś (chyba w Rzepie) był niedawno artykuł o wydawnictwach prasowych dla dziewczynek - czyste porno wtłaczają im do głów.
A jednak ciężko im to idzie.
@Orjan
OdpowiedzUsuńOdpowiedziałam Ci dopiero co pod poprzednim tekstem.
@Orjan
OdpowiedzUsuńI jak wyżej.
@Don Paddington
OdpowiedzUsuńJako człowiek bywały w świecie muszę powiedzieć, że czeskiemu Pawłowi coś się solidnie popieprzyło.
Lubię wprawdzie knedliczki i Złotego Bażanta, ale od czasów Szwejka namnożyło się tyle czeskich filozofów, że można by zapełnić nimi ze dwa porządne uniwersytety. Knedliczki i piwo są cool, ale czescy filozofowie (może raczej używać staropolskiego i mówić o nich mędrkowie) już raczej nie za bardzo.
Chociaż z drugiej strony Czesi muszą mieć coś do powiedzenia w sprawach damsko-męskich, jeśli nawet ich premier (czy były premier, czy jakoś tak) prezentuje się w czasie swoich włoskich wojaży nago, z kutasem w wzwodzie.
Ale do rzeczy, albo ad remu jak mówi Don Paddington.
Jest taki kraj gdzie panienki nawet bez dużej zachęty zadzierają bluzki do góry i (dzieci zamknąć oczy) rozkładają nogi.
I jest to wbrew tezie Pawła kraj ludzi przemiłych, lecz jednocześnie dumnych i honorowych. Jest to Brazylia.
W odróżnieniu od takiej Tajlandii i innych krajów tego regionu, gdzie od najmniejszego dzieciństwa dziewczynki są wychowywane i uczone by służyć i sprawiać przyjemność mężczyznom, Brazylia jest spontaniczna. Tam nawet pachnie seksem. I nikt nie ma za złe.
Ktoś, kto tak jak Paweł, profesjonalnie parał się sprawami związanymi z seksem w Niemczech (!!!), kraju Beaty Use i Teresy Orlowski, gdzie niemiecki sex jest przedmiotem kpin całego świata (ja, ja... gut, gut... sznelle, sznelle...) nie może już potem być całkiem normalny.
Dlatego też, całkiem prawdopodobnie, czeskim zwyczajem, jak nasz dobry wojak Szwejk, wziął się za mędrkowanie.
Z szacunkiem
Wasz Niestrudzony Obieżyświat
Pesymistycznie, czy może ostrzegawczo: aborcja jest chyba narzędziem OC nie tylko w wymiarze 80:20, ale i właśnie w kwestii tutaj przez Księdza poruszonej.
OdpowiedzUsuńTym bardziej potrzeba leczenia poranionych sumień - doprowadzania ich do przebaczenia.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńWprawdzie to było nie do mnie, lecz do Księdza, ale mam małą uwagę.
Oczywiście jest bardzo możliwe, że objaśnianie upadku społeczeństw rozwiązłością jest płytkie i głupie. Niewykluczone też, że w związku z tym - jak sugerujesz -cała refleksja Księdza jest funta kłaków warta. Może być nawet i tak, że ta kobieta z filmiku w youtube mogłaby równie dobrze zdjąć tę bluzkę, i w ten sposób zademenstrować swoją dumę, honor i spontaniczność. Tyle że, przepraszam Cię bardzo, Twój komentarz w żaden sposób tego nie dowodzi. On nawet tego nie sugeruje. Wiesz dlaczego? Bo socjologicznie jest kompletnie chaotyczny, intelektualnie pusty, a więc w efekcie, to co z niego pozostaje, to tylko zwykłe szwejkowskie mędrkowanie, i dwa - o zdecydowanie niemieckiej estetyce - grepsy na temat seksu.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńCo do szwejkowego filozofowania powiem tak:
Wspomniana wyżej rozmowa rozpoczęła się od kłótni mojego kolegi z Pawłem. Mniejsza o co poszło, dość że efektem tej kłótni były jakieś pogardliwe prychnięcia kolegi pod adresem Pawła - prychnięcia z nieodłącznymi pepikami, knedliczkami, mędrkowaniem, Szwejkiem i piwem. I wówczas Paweł zgasił kolegę jednym krótkim: "Miarkuj się Polaczku! Wolę być Szwejkiem z knedliczkami, niż brudnym, zapijaczonym, leniwym złodziejem samochodów." I dalej potoczyła się ta rozmowa w kształcie, który mniej więcej zaprezentowałem: o stereotypach, o społecznym zepsuciu, o kobietach (wynika więc z tego, że nasze spotkanie też było stereotypowe: wszak każda męska gadanina, wcześniej czy później musi "zejść na baby").
Co do reszty, wyręczył mnie Toyah. Ja tylko ze swej strony chciałbym dopowiedzieć, że Paweł wcale nie twierdził, że najbardziej zepsutym narodem na świecie są Czesi, albo Węgrzy. On tylko przedstawiał pewne dane - z akcentem na tzw. pornobiznes - które dotyczyły bezpośrednich sąsiadów Polski, oraz krajów naszego kręgu kulturowego. W porównaniu z tymi krajami, Polska - wbrew rozpowszechnionym stereotypom - nie ma powodu do wstydu.
Co do jakości niemieckiego przemysłu erotycznego, nie potrafię się wypowiedzieć. Odniosłem jednak wrażenie, że dla Pawła każde porno, bez względu na to czy zapakowano je do niemieckiej skrzynki na narzędzia, jedwabnej francuskiej pończoszki, czy amerykańskiego plastiku, jest zawsze takim samym gównem.
Pozdrawiam serdecznie.
@Toyah
OdpowiedzUsuń@Don Paddington
Widzę, że Ksiądz pochwycił, a Toyah niezupełnie.
Świadomie użyta konwencja passentowo-krotochwilna miała podkreślić ważność stereotypów, przekonań i uprzedzeń.
Badania socjologiczne, czy tam jakie, robione aby "uchwycić" duch danego narodu, uważam za absurdalne i bezsensowne.
Wprawdzie język rodzimy, którego się używa na co dzień, ma duży wpływ na pewne cechy charakteru, a przede wszystkim na świat emocjonalny, wrażliwość i empatię, ale nie na tyle by powodować zasadnicze różnice między ludźmi z różnych krajów.
Oczywiście, jeżeli poruszamy się w kręgu tej samej cywilizacji.
Zatem oświadczam, że mój wpis był prowokacją i to udaną, jako że Toyah dał się nabrać i srogo mnie opiórkował. O prowokacji świadczył m.in. głupi podpis.
Przepraszam zatem publicznie i stwierdzam, że pewne aspekty dialogu, takie jak na przykład lubienie czegoś, poczucie humoru, pytanie - kim jestem, wymykają się opisowi i wzajemnemu zrozumieniu.
Poprawię się od zaraz.
@ Obieżyświat i Reszta Prowokatorów
OdpowiedzUsuńWreszcieście (wreszcie żeście) mnie sprowokowali, dwa dni wytrzymałam i milczałam, jak na niewiastę przystoi. Teraz palnę mówkę w stylu protestanckich rekolekcji... Uwaga!
Jazgdyni prawdę napisał, poświadczoną przez wielu innych Niestrudzonych Obieżyświatów. Dla mnie wynika z tych kulturowych smaczków jedna i ta sama pointa:
Kobieta sama siebie ani nie obroni, ani nie wychowa, jest na to zbyt zależna emocjonalnie; więc jej szanowanie siebie jest mocno zagrożone zachowaniami kulturotwórczymi samców homo sapiens. Jeśli on szanuje Boga, uszanuje i niewiastę, co wybitnie zmniejsza zapotrzebowanie na "rozkładanie nóg" i inne pozycje. I w końcu - widząc, jak on szanuje Boga i ją, ona jest bardzo zainteresowana byciem atrakcyjną w sposób, który jest akceptowaną i współtworzoną przez niego normą kulturową.
A więc:
Tam, gdzie duchowość kobiety kształtuje ojciec i ukochany, mężczyźni mają się dobrze.
Tam, gdzie duchowość mężczyzny kształtuje matka i żona - oni są wiecznymi chłopczykami, lekceważącymi Ojca - w każdym sensie tego słowa.
I to nie jest tylko polski problem...
Yo - postawię ci pomnik!
OdpowiedzUsuńInteligencja emocjonalna i intuicyjna kobiet bije na głowę naszą samczą.
Szacunek
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńWolałabym drinka niż pomnik. Daj znać, jak będziesz w Warszawie...
@Yo
OdpowiedzUsuńŚwietnie.
Robię dobre mojito i wściekłego psa
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńOjej! A to mnie nabrałeś. Ty żartowałeś, a ja myślałem, że się mądrzysz. I to jeszcze po niemiecku. Mam nadzieję, że nie czujesz się zbyt rozczarowany. W końcu dla kogoś o tak wybitnej inteligencji, kontakt z idiotą musi być bardzo stresujcy.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNikt nikogo nie chciał nabierać.
Przykro, że tak czujesz się tak urażony.