Wpadło mi dziś w oko coś, co właściwie nie powinno mieć najmniejszego znaczenia, a jeśli już zdarzy się to coś uznać za godne pewnego zainteresowania, to ostatnią rzeczą jaką można zrobić, byłoby wyciąganie jakikolwiek wniosków ogólnych. Mimo to, myślę o tym nieustannie, i czym dłużej myślę, tym bardziej jestem poruszony. Może to być spowodowane tym, że w ogóle od pewnego czasu tkwię w nastroju chorobliwie refleksyjnym, i nie zdziwię się, jeśli nagle któregoś dnia wstanę z łóżka, spojrzę na tę poranną mgłę i się rozpłaczę. Ale może też być tak, że za tym coś stoi. Jakieś głębsze znaczenie, które tym bardziej nabiera swojej głębi, im bardziej doświadczamy tego co nas otacza.
Żeby już dłużej nie utrzymywać tego zawieszenia, powiem, że mam na myśli list, jaki do premiera Tuska napisała jakaś dziewczynka z Łodzi i odpowiedź, jaką otrzymała z tuskowej kancelarii. Dziś – i jak znam życie tylko dziś – sprawa jest dość szeroko komentowana w mediach, więc pewnie część z osob, które czytają te słowa, wie o czym mówię. Na wszelki wypadek jednak opowiem. Otóż najpierw należy powtórzyć to co zostało powiedziane nieco wyżej: sprawa jest całkowicie prozaiczna. W Łodzi mieszka mama z dziesięcioletnią córką i z mężem, który odszedł. Mama jest matematyczką i nie ma pracy. Próbuje szukać jakiegoś zajęcia, ale nic z tego. Zero. Ponieważ rodzina klepie biedę, dziesięcioletnia córka tej pani, niejaka Natalia – dziecko uzdolnione, ambitne i jak na swój wiek mądre – wymyśliła, że ona napisze list do Donalda Tuska i go poprosi, żeby znalazł pracę jej mamie. Skąd jej taki idiotyzm przyszedł do głowy? Otóż, ponieważ, jak wspomniałem, ona jest dość wyjątkowa, gdzieś się dowiedziała, że ruski premier Putin dostał podobny list od jakiegoś dziecka i w try miga wszystko załatwił. A więc w pewnej chyba desperacji – możliwe, że widząc jak mama płacze – pomyślała, że taka inicjatywa może przynieść skutek, no i napisała ten list.
My tu na blogu jesteśmy strasznie mądrzy i naturalnie świetnie wiemy, jak tragicznie bezsensowny był ten jej gest, no ale raz, ze ona nie wiedziała, a dwa, że na jej list nadeszła odpowiedź i zrobiła się jednodniowa afera. Oto całe sedno tego wpisu, a więc coś, co można by było za Mrożkiem zatytułować „Dwa listy”, ale sobie tego typu żartów oszczędzimy. Proszę bardzo:
"Dzień dobry. Mam na imię Natalia. Mam 10 lat. Moja mama od roku nie może znaleźć pracy. Możecie jej pomóc? Mieszkamy w Łodzi. Moja mama jest nauczycielem matematyki i uczy się, aby być nauczycielem maluchów. Mój tata od 7 lat z nami nie mieszka (...). Moja mamusia się stara szukać pracy, ale jej nie wychodzi. Może Wam coś się uda. Natalia"
"Droga Pani!
My nie pośredniczymy w szukaniu pracy. Proszę poszukać na stronach www.praca.gov.pl.
Kancelaria Premiera".
Jestem w stu procentach przekonany, że powyższa wymiana – mimo całej swojej bezsensownej treści, a przede wszystkim zamiaru – robi wrażenie. Albo inaczej – może robić wrażenie. Ja na przykład zaczynam tracić głos, kiedy widzę to słowo „mamusia”. Komu innemu może zadrżeć warga, kiedy przeczyta, że „mój tata od 7 lat z nami nie mieszka”. Jeszcze ktoś może się autentycznie wzruszyć, kiedy zaledwie przeczyta to „Dzień dobry”, zamiast zwyczajowego „Witam”. Ten list robi wrażenie. I mam też niewzruszona pewność, że jeszcze większe wrażenie robi odpowiedź, jaka jakiś urzędnik z Kancelarii wklikał w klawiaturę swojego komputera. A może oni korzystali z Poczty Polskiej? Obojętne.
I znów. Może nie tyle robi wrażenie, ale z pewnością może wrażenie robić. Ja, na przykład, dostaję jasnej cholery, kiedy widzę to „Droga Pani!” Kto inny, być może, zaciśnie dłonie w rządzy mordu, widząc ten internetowy adres www.praca.gov.pl. A jeszcze ktoś inny zwyczajnie przeczyta całość tej niezwykłej odpowiedzi i zaklnie najgrubiej jak tylko można sobie wyobrazić.
A ja, choć, jak wspomniałem, sam nie jestem tu bez winy, uważam wszelkie tego typu reakcje za kompletnie niesprawiedliwe i pozbawione sensu. W końcu wiemy wszyscy świetnie, że Polska jest postkolonialnym krajem rządzonym przez bandę pozbawionych najbardziej podstawowych zdolności zaprzańców. Ale wiemy też, że nawet gdyby dziś rządzili najwybitniejsi, najbardziej charyzmatyczni i najbardziej uczciwi politycy, to też żaden z nich, poza bezpośrednim politycznym interesem, nie jest w stanie w tego typu sprawie zrobić nic. Bo premier rządu – każdego i wszędzie – nie załatwia obcym ludziom pracy. No a urząd to urząd, i trudno się spodziewać, że tam ktoś w ogóle myślał. A mimo to, wciąż – czytając tę niezwykły dialog dwóch kompletnie obcych światów – czujemy, że tam jest jeszcze coś. Coś bardzo szczególnego, wręcz egzotycznego, coś kompletnie wyjątkowego, co sprawia, że to biedne dziecko całkowicie zatraciło swój kompas. Bo ona ten list powinna była napisać do mnie, a nie do Tuska. Ona mogła go napisać do mnie, bo ja bym przede wszystkim jej odpisał, adresując swoją odpowiedź „Droga Natalio”, a nie tym skurwysyńsko-burackim „Droga Pani”, a poza tym zaapelował na tym blogu, żeby może do czasu aż jej mama nie znajdzie pracy, pieniądze, które łaskawie wpływają na moje konto, wysyłać właśnie dla tych dwóch biednych kobiet.
Ktoś więc może się spytać, po jasną cholerę ja próbuję atakować ten rząd, uciekając się do czegoś tak niskiego. Czy nie mam innych powodów i innych argumentów? Oczywiście że mam. Argumentów i powodów, żeby gnoić tych kosmitów, mam całe mnóstwo, i nawet gdybym miał pisać dziesięć takich tekstów dziennie od rana do wieczora, nie zabrakłoby mi wyobraźni. To jest jednak znak. Ten list, a szczególnie ta odpowiedź, to znak. Niemal tak samo mocny i dźwięczny, jak niedawna katastrofa dostawczego samochodu z osiemnastoma niewolnikami w środku, czy też całkiem świeża wiadomość o tym, jak to prezydent Komorowski zapytany przez studentów o możliwość rządowej dotacji do mleczno-barowych obiadów, opowiedział wszystkim parę anegdot, jak to on za studenckich czasów nie chodził do żadnych głupich barów, ale normalnie – na piwo.
No i jeszcze coś. Gdyby taki numer jak z tą Natalią przydarzył się cztery lata temu polskiemu premierowi, lub prezydentowi, nie mam najmniejszej wątpliwości, że obok Irasiada, Borubara i odwróconego szalika, mielibyśmy jeszcze jeden super-greps do opowiadania przy stole w dużych polskich miastach, przez niezwykle starannie wykształconych Europejczyków z aspiracjami. I choćby ze względu na oczywistość tego przeczucia, warto było rzucić tym kamieniem. Z nadzieją, że trafi prosto w skroń. Lub przynajmniej w ryj.
@toyah
OdpowiedzUsuńPod ostatnim Twoim wpisem skojarzyło mi się w końcu "Nieme Kino" Mela Brooksa.
No, ale teraz to mnie pokonałeś. A Donald pokonał Mela.
Nieodwracalnie!
@orjan
OdpowiedzUsuńNieme kino? No wiesz! To Ty masz jeszcze bardziej pomieszane w głowie niż ja.
@toyah
OdpowiedzUsuńBo ja słyszałem, że kręcą sequel i szukają zastępcę za tego w pilotce.
Czy Twoim zdaniem Donek się nadaje?
@orjan
OdpowiedzUsuńMarty Feldman? Jako kreacja? Tak. Poza tym, niech on już lepiej gra w tę piłkę.
Coś tam szwankuje w wydziale propagandy. Toż Don powinien wpaść do dowolnej łódzkiej podstawówki, chwycić za pysk dyra szacownej placówki i powiedzieć: Tu jest mama Natalii, będzie tu uczyła od dzisiaj matematyki, pełna pensja, dodatek taki i owaki oraz mundurowe czy coś tam. I, Panie, patrzyć jak rosną słupki.
OdpowiedzUsuńJa natomiast dzisiaj widziałem w Polsacie jak jakaś dziewczynka nie przyjęła od Dona tekturowego medalu i rozpłakała się, widząc premierowskie oblicze. Podobno dzieci od razu wyczuwają złych ludzi.
Nie znałem tej korespondencji, o której piszesz. Porażająca. To chyba sam Sławku Nowaku z Arabem ją zmontowali - bo ich duch unosi się nad tymi słowami.
Ukłony!
@toyah
OdpowiedzUsuńNiech gra w tę piłkę, ale w pilotce!
Na pamiątkę Smoleńska.
(FIFA sie już raz zgodziła, precedens jest!)
@Kozik
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała zobaczyć opisaną przez Ciebie scenę z Polsatu. To było w jakichś wiadomościach? Ale pewnie nie powtórzą. Taka dziewczynka to jakiś aniołek zemsty za tych ..., co odmawiali Prezydentowi.
Ciekawe czy blogosfera może więcej zrobić?
OdpowiedzUsuńSam był bym ciekaw czy jeśli kilku bloggerów zorganizowało by akcję szukania pracy dla tej Pani, czy by coś z tego wyszło.
Na prawdę nie mam pojęcia i raczej wydaje mi się ze bloggerzy też by nie znaleźli pracy dla samotnie wychowującej dziecko Pani matematyk.
Ale bardzo chętnie bym się mylił, bo to by znaczyło że te wszystkie wirtualne blogi mają jakąś moc oddziaływania na rzeczywistość!
W końcu coś jest w tym że każdego człowieka na globie łączy 6 osób z każdym innym! Albo jak zadasz jakieś pytanie na blogu, to jeśli odpowiedz jest dostępna w necie, to zawsze ktoś ją poda.
Także zadaje 2 pytania:
1. w jakim regionie ta Pani szuka pracy?
2. czy ktoś zna kogoś kto szuka w tym regionie pracownika z wykształceniem matematycznym?
pozdrawiam Toyaha
@Kozik
OdpowiedzUsuńto raczej duch worda i automatyzacji się unosi, jak dla mnie. Ale faktycznie też myślałem że będzie szopka propagandowa, ale to by wywołało tylko jeszcze większą falę podobnych listów i by był większy kłopot.
PS. Pytanie 1 już się rozwiązało - Łódzkie
@Marylka
OdpowiedzUsuńAno, pokazali tą dziewczynkę w polsatowskich wiadomościach ok. 19.00. Don jakieś przedszkole wizytował, czy cuś... (nie wiem, jednym, roztargnionym okiem patrzyłem - ale dziewczynkę się popłakała i tekturowy medal natychmiast zdjęła z szyi i oddała Donowi, jakby to było coś przerażającego).
Kłaniam się, czas spać, dobranoc!
@Kozik
OdpowiedzUsuńOczywiście że coś nawala. Czy można sobie wyobrazić coś lepszego, niż załatwienie tej pani pracy? Na prośbę tego dziecka? Że oni to wypuścili z rąk, to prawdziwa zagadka.
@PLK
OdpowiedzUsuńNie zdążymy. Jeśli Tusk się nie zreflektuje, z pewnością w styczniu tę pracę załatwi jej Owsiak. Tak że lepiej się nie podniecaj. Dobroczynność to poważny biznes.
Panie, zmiłuj się nad nami
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego ten robocop z kancelarii premiera, zamiast strony internetowej, nie podał dziecku adresu M. Rosoła. Skoro rozczulił się on nad dolą Sobiesiakównej, to i matce Natalki na pewno by nie odmówił.
OdpowiedzUsuń10 letnia dziewczynka napisała cudny, naiwny list. Dlaczego? Bo ona jest jeszcze dziecięco niewinna i nieskażona. Ona nie wie do kogo pisze i ona wierzy w baśnie.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie tak dawno, gdy była wojna, król albo książę jechał i walczył na czele swojej armii. Aby dać przykład i wzór.
Teraz siedzi on w pancernym samochodzie dobrze ukryty, otoczony bandą bezwzględnych agentów.
Dawniej to zły czarodziej był ukryty w swoim mrocznym zamczysku, gdzieś w ponurych górach i kniejach.
Przywódca przeobraził się z mądrego i dzielnego króla w złego czarnoksiężnika.
Ale mała dziewczynka jeszcze o tym nie wie.
Już nie dobry kanclerz dostanie list dziewczynki, tylko plugawe demony - pomocnicy maga.
Jeden moment i piękny obrazek z dzieciństwa legł w gruzach wraz z odpowiedzią kancelarii premiera.
Oni ją rozdziewiczyli brutalnie i to bez dotykania.
=========================
Tak sobie rozmyślam o naszej małej skuteczności.
Wszyscy wołają - róbmy coś! Musi być sposób!
Jednakowoż widzę pewien mankament.
My mamy (i to bezspornie) wyższość moralną i intelektualną. Ale niestety, my tą wyższość moralną i intelektualną pokazujemy.
A tego nikt nie lubi.
Ci z grzechem, lub nieczyści, albo nie dosyć błyskotliwi wprost nienawidzą takich.
Dla drobnego cwaniaczka, małego krętacza, złodzieja spinaczy z biura i kierowcy i policjanta, gdy jeden drugiego zatrzymuje, a drugi podaje mu dowód rejestracyjny z włożonymi do środka 50 zł, bliższy jest ten koleś z gdańskiego podwórka, taki sam jak reszta - równy i swój.
On, tak jak i my przy grillu, czy w dyskotece, w dupie ma małe głupie dziewczynki.
A ci co naprawdę moralnie i intelektualnie są są wyżsi budzą tylko strach i niechęć.
Jak TO zmienić?
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńZa to, co (i jak!) napisałeś - padam waćpanu do nóżek.
Jak to zmienić?
Ewolucja!!!! Trwaj!!!!
Ale nie przegap szansy, jak się to wredne zagapi.
Niech się tymczasem tchórzliwie rozgląda i chora wyobraźnia niech mu pracuje.
Kiedyś była taki dowcip o Zomowcach, opowiadających sobie ichnie przewagi w bitwie z demonstrantami.
OdpowiedzUsuńJeden mówi: … i tak mu przyłożyłem, aż padł jak kawka.
Na to drugi: a ja swojemu tak, że aż mu kredki z piórnika wypadły.
Tej dziewczynce też chyba wypadły.
PS. Idzie jesień, wszystko opada. Gałęzie widać coraz bardziej.
@orjan
OdpowiedzUsuńDziękuję
____________________________
@All
W tej naszej dyskusji o współczesności, bo tym właśnie jest ten blog, nurtuje mnie jeszcze jedno pytanie:
Dlaczego głupota stała się taka modna?
Kult idioty.
Wynoszenie na ołtarze debili.
Kiedy to się stało i dlaczego?
@PLK
OdpowiedzUsuńPewnie, że gdyby Tusk w obecności kamer dał jej umowę o pracę, to na drugi dzień dostalby dziesięć kolejnych listów. Ale przede wszystkim - jak wiemy - liczy się pierwszy efkt, a poza tym niechby on nawet im pracy nie załatwiał, ale jeżdził z reporterami od domu do domu i się tam lansował. Jak przy powodzi. W końcu ma kupę wolnego czasu i nic do roboty. A jak by tego zrobiło się za dużo, podzieliłby się tą fuchą z Komorowskim. Wreszcie byśmy zobaczyli, czy utył, albo schudł, a może posiwiał. No i w ogóle, co tam u niego.
@Kozik, Marylka, All
OdpowiedzUsuńProszę bardzo. Wszystko jak na dłoni:
http://www.youtube.com/watch?v=Gi9wmtv1pwM
@Silentium Universi
OdpowiedzUsuńKurcze! Ostatnio coś za często wracamy do tych słów.
@Tadeusz
OdpowiedzUsuńNo właśnie chodzi o to, że nad dolą tej pani by się nie rozczulił. Widziałeś Sobiesiakównę? Widziałeś Rosoła? Człowieku! To jest Brave New World!
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom, ona kombinowała całkiem dobrze. Tak jak napisalem wyżej, ona podobno usłyszała, że Putin na takie akcje jest łasy, więc wymyśliła, ze skoro Tusk się z nim koleguje, to może też zechce ruszyć głową.
A tu się okazało, że tam już kompletne bezhołowie.
@orjan
OdpowiedzUsuńNajpierw to Nieme Kino, teraz gałęzie. Ty, Mój Przyjacielu, niebezpiecznie ewoluujesz.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńJak idzie o ten kult głupoty, to ja się zbieram do tego od tygodnia. Może więc jutro coś mi wyjdzie. Choć nie obiecuję.
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńNikt nie chce, by inni widzieli jego głupotę. Im bardziej głupi, tym bardziej nie chce. Dlatego jest zadowolony z obniżania wymagań. Wtedy bez wysiłku osiąga mimikrę i już nie musi się wstydzić, ani krępować. Może uwierzyć w siebie takiego, jakim jest.
Wydobyć się z głupoty (czy z chamstwa) jest znacznie trudniej. Nie dość wysiłku, to jeszcze trzeba się samemu krytycznie oceniać.
Jednak głupcy, ilu by ich nie było, nie są w stanie sami obniżyć wymagań. To światłe zadanie obniżania należy do mądrzejszych, czy może do sprytniejszych. Oni oddzielają się w ten sposób od hołoty, zamykając jej drogę do wyrównania.
Przy okazji u siebie też obniżają standardy. Nad tymi stoją więc jeszcze sprytniejsi itd. ad finem.
Jaka jest głębokość szyku tej falangi, ja nie wiem. Rywin coś gadał do Michnika, że ten będzie "dopierdalał" z trzeciego szeregu. No, ale nad Michnikiem też chyba coś jest ...
W każdym razie, tak jak z macedońską falangą, nie pokonasz jej frontalnie. Musisz uderzyć od skrzydła.
Po prostu, trzeba odmawiać gry w ich grę. Dla nich jesteśmy tylko jak te pionki. Wyobraź sobie zatem szachy bez pionków. Figury zagryzą się.
@toyah
OdpowiedzUsuńJa niebezpiecznie ewoluuję?
To już u Ciebie o przyrodzie pisać nie wolno?
Jest taki stan oczekiwania, że coś się w końcu wydarzy. To wpływa na percepcję zdarzeń.
OdpowiedzUsuńNieodżałowany mniemanolog stosowany prof. Jan Tadeusz Stanisławski, jakoś tak "w środku gierka", skarżył się na tę percepcję. "Ilekroć w swoim skeczu (powiadał), potykam się pijany o krawężnik, to sala bije brawo, że o barykadę.
Wtedy to był śmieszny, skojarzeniowy kalambur, ale już za parę lat ...
Tak mi się to przypomniało, także pod wpływem Twojego wspomnienia o ówczesnym Smoleniu, o tym jak wracał po balu tramwajem.
Reportaż:
OdpowiedzUsuńAle jaja!
Po załatwieniu komentarzy najpilniejszych, poszedłem za tuskową radą i wklikałem to www.praca.gov.pl a tam tylko napis: strona została przeniesiona pod adres www.psz.praca.gov.pl
Wychodzi, że zatuskane kancelisty tego nie wiedzieli, albo dali komuś pracę przy przenoszeniu stron w interencie.
Mi się PSZ kojarzy z Polskie Siły Zbrojne. No, ale mogą być też Publiczne Służby Zatrudnienia, o ile komuś się nie popieprzy z Portalem Służb Zagranicznych (www.psz.pl).
Cuś to bajzlem podśmierdywa.
No, ale co to są te Publiczne Służby Zatrudnienia. Konkretnie kto, to jest, kto odpowiada, kto zarabia, itd. Żeby zaraz nie okazało się, że to jakiś senator Misiek (nazwisko celowo zaszyfrowane z obawy o represje).
Na dole strony głównej jest wskazanie praw kopyrajtowych dla Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. No, ale to nie równa się autoryzacji strony i przyjęciu odpowiedzialności przez owo ministerstwo.
Kto zatem w internecie przerabia te granty, na które naganiają Natalię te zatuskane kancelisty?
Nie widzę też żadnej zakładki typu „kontakt”. Musi jakaś w tym ochrona danych osobowych na poziomie konspiracji służb państwa.
Może już okupacja (Podziemne Służby Zatrudnienia!, a ja przegapiłem.
No dobra, ciekawe co dalej miałaby kliknąć mama Natalii? Na górze strony głównej jest zakładka dla „poszukujących pracy”. Klikam raz, nic. Klikam drugi, nic! Robię doubleclick, NIC!!!! No pewnie, że nic, bo nawet się „łapka” nie robi.
Ja wymiękam, może mój compjuter się popsuł, albo ja szkolenia u posła Miśka nie przeszedłem. Może ktoś mądrzejszy spróbuje, ile była warta ta rada dla mamy Natalii.
O kurczę, jaki ja ślepy! Jest niżej klawisz: „OFERTY PRACY”. No to włażę i wypełniam kwestionariusz: „nauczyciel matematyki, Łódzkie”.
Odpowiedź: „Nie znaleziono żadnych ofert pracy odpowiadających podanym kryteriom wyszukiwania.”
Może ta strona ma serwer w Berdyczowie?
Czy wszystko teraz musi przemieniać się w gnój?
@orjan
OdpowiedzUsuńU mnie można o wszystkim. Tylko ciekawe, co zrobisz, jak oni za to gadanie o przyrodzie wezmą Cię za krawat.
@toyah
OdpowiedzUsuńWezmą za krawat?
No właśnie. To jest strategiczny temat dla blogowiska, a nie jakieś tam ...
Jak mawiał mądry rabbi Ben Akiba, niewątliwie dobrze przewidujący pomysły dzisiejszych ośrodków dobrze zorientowanych: WSZYSTKO JUŻ BYŁO!
Nie aż tak dobrze oświecony lud polski, przetłumaczył tę mądrość w spostrzeżenie: HISTORIA KAŁEM SIĘ TUCZY.
Wyposażeni w ten naukowy warsztat rozpoznawczy (student, gdzie jesteś?) łatwo zauważymy analogie między tym, co widać w porównaniu, z elementami dorobku intelektualno organizacyjnym na lewo i na prawo od Polski w latach 30-tych. I wcale mi tu nie chodzi o zawężanie do porównań Mela Brooksa z kinem radzieckim, ani jego balecików z berlińskimi.
Parę twoich wpisów temu, opowadając o ruchach Browna, przeprowadziłem chyłkiem test historyczny. Zmałpowałem trzy kluczowe przepisy jednej z trzech kluczowych (tej środkowej) ustaw norymberskich.
Chodziło mi o tło ostatnich nawoływań publicznych w sensie: "Niech mnie ktoś w końcu uwolni od tego PiSa".
(O cholera, znowu zagadki historyczne)
Więc, czy mogą brać za krawaty (albo w krawat)? No pewnie, że mogą. Stać ich na to. Conajmniej organizacyjnie.
Całkiem jak z sikaniem na znicze, choć tu akurat doszło do karygodnej dyskryminacji kobiet.
@orjan
OdpowiedzUsuńTwoje ostatnie komentarze są tak intensywne, że ja stoję wobec nich bezradny i milczący. Ale mów. Mów. Ja będę słuchał. To na pewno.
Droga Pani!
OdpowiedzUsuńOdpowiadając na wiadomy list liczymy na to, iż pojmie Pani, że nigdy nie będzie taka jak My. I już nigdy, ale to nigdy nie pomyśli, że może zwracać się do Nas w swoich prostych słowach, zupełnie tak, jakby mogła zaistnieć między Nami a Panią jakaś wspólna przestrzeń - nie tylko porozumienia, ale jakakolwiek wspólna przestrzeń w ogóle, w każdym znaczeniu. Była Pani łaskawa wyciągnąć zbyt daleko idące wnioski z faktu dzielenia z Nami jednego języka, co samo w sobie jest czymś w najwyższym stopniu przypadkowym.
Będziemy szczęśliwi, jeżeli nasz list ułatwi Pani zrozumienie różnic, które nas dzielą. I pomoże tym samym odnaleźć się w życiu, w miejscu do tego przeznaczonym.
Pozostajemy etc.
Ps. To tak w wolnym tłumaczeniu.
Ps.II Te noże w kioskach na dworcu okropnie drogie - 24 złote! Nie kupiłam. Ale za to kupiłam nowego Rymkiewicza.
@Latinitas
OdpowiedzUsuńTo zdrożały. Dobrze z tym Rymkiewiczem.
@All
Byście widzieli, jak nasza Latinitas pięknie dyga!
Po pierwsze, dziesięcioletnie dziewczynki niezwykle rzadko mailują do kancelarii premierów. Po drugie kancelarie premierów niezwykle rzadko odpowiadają na podobne maile, no bo jak na taki mail można odpowiedzieć? Po trzecie, jak już zdarzył się tak wyjątkowy przypadek, że dziesięciolatka było tak rezolutna, że wpadła na swój pomysł, a kancelaria premiera tak pełna atencji, żeby jej odpisać, to musimy dodać jeszcze jedną szóstkę w lotto - dziewczynka nie tylko była nad wiek rezolutna, ale i nad wiek roztropna. Bo i naczej jak cała historia znalazłaby się w Super Expressie?
OdpowiedzUsuńNie przekonałem Cię? Ciągle wierzysz w tę historię? To wykonaj proste ćwiczenie. Wyobraź sobie, że Super Express doniósł o Natalii, która napisała do kacelarii premera i otrzymała następującą odpowiedź: "Droga Pani, pracownik Urzędu Pośrednictwa Pracy jest już w drodze do szanownej mamusi Pani."
Toyah, pamiętasz dziewczynkę, która myślała że w Budapeszcie gada się po francusku?
@Devil
OdpowiedzUsuńJa to ujmę w taki, dwupunktowy sposób:
"Ludzie listy piszą ..." [cytat: Skaldowie]
Nie tylko rynek ma niewidzialną rękę. Rząd też ma.
Z empatią nie wiem, jak jest.
@Devil
OdpowiedzUsuńA czemuż to nie napisałeś, że za tym stał Kaczor?
Chciałeś być oryginalny? Że też ci się chciało! A może kazali czy zapłacili?
JJSZ pisze: "A może kazali czy zapłacili?"
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne: tobie na oryginalność silić się na nie chciało.
@Devil
OdpowiedzUsuńA niby po co?
Ja się tylko dopasowałem to twojego poziomu.
@Devil
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, pewnie że niezwykle rzadko. Cóż to za odkrycie?
Po drugie, skąd wiesz, że kancelarie odpowiadają na takie maile "niezwykle rzadko"? Jakieś badania?
Po trzecie, jej mama mogła zadzwonić do Super Expressu. Ja bym zadzwonił. A gdybym był redaktorem odpowiedzialnym w tym Super Expressie, bym to wykorzystał.
A zatem spróbuj jeszcze raz. I może bardziej się postaraj.
A skoro już mówimy o wyobraźni, to ja, w ramach czystej bezinteresownej uprzejmości, odpowiem Ci, jak ja bym jej odpisał:
"Droga Natalio!
Jest mi bardzo przykro z powodu sytuacji, w jakiej znalazła się Twoja mama. Zapewniam Cię, że rząd premiera Tuska robi wszystko, żeby nieszczęścia takie jak przez Ciebie opisane, zdarzały się jak najrzadziej. Niestety, musisz wiedzieć, że ani pan premier, ani jego urzędnicy nie są w stanie dziś Wam pomóc. Mam nadzieję, że to zrozumiesz".
I jak? Coś drgnęło?