sobota, 18 października 2014

"Listen you fuckers!", czyli gdy nadchodzi zło

Myślę, że każdemu z nas przynajmniej raz w życiu zdarzyło się, że będąc świadkiem jakiegoś niewyobrażalnego zła, wyrzucił z siebie owo sakramentalne: „Zabiłbym s…syna”. Każdy kto zna mnie i te teksty wie, że ja akurat tego typu emocje traktuję jak chleb powszedni, jednak wczoraj przydarzyło mi się coś, co chyba po raz pierwszy w życiu wzbudziło we mnie uczucie, którym choćby najbardziej okrutne zabójstwo nie oddałoby sprawiedliwości. Mam na myśli uczucia, gdzie właściwie już nie pozostaje nic, jak tylko owo pragnienie, by spojrzeć w to zło, przyglądać się mu, kontemplować je tak długo aż ono zacznie wrzeszczeć o litość. I wtedy dopiero je zdusić jak karalucha.
Kiedy nieco wyżej użyłem określenia „po raz pierwszy w życiu”: chyba troszeczkę przeholowałem. Pierwszy bowiem raz w życiu miałem do czynienia z tego typu emocjami, kiedy usłyszałem o tych dwóch… no nie wiem, jak ich nazwać, którzy pewnego dnia zainteresowali się pewną dziewczyną, którą spotkali w pociągu i ją sterroryzowali do tego stopnia, że ona przez całą noc i dzień musiała im dostarczać rozrywki, a kiedy już się jej towarzystwem znudzili, to ją z tego pociągu wyrzucili i ona umarła. Przez te niekończące się godziny, oni wysiadali z jednego pociągu, wsiadali do następnego, z tamtego znów wysiadali i przesiadali się, by jechać dalej, wokół było pełno ludzi, a to biedne dziecko było tak przerażone, że nawet nie miało siły zwrócić się do nikogo o pomoc, no i w końcu zmarło wypadając z pędzącego pociągu. Pamiętam, że wtedy sobie pomyślałem, że ja bym tych dwóch ani nie chciał zabić, ani nawet w jakiś szczególny sposób dręczyć, ale zwyczajnie ich zmusić, by siedzieli grzecznie dzień za dniem na jakiejś odpowiednio twardej ławce i znosili mój wzrok.
Też sobie przypominam ów szczególny rodzaj zła, który wywołuje w nas tak szczerą bezradność, że nie ma sposobu, by ją skutecznie zaspokoić, kiedy parę lat temu dotarła do nas informacja, że pewna Ala, czy Natalia z Łodzi wysłała do premiera Tuska list, w którym napisała, że siedem lat temu odszedł od nich ojciec, mama jest nauczycielką matematyki bez pracy, jest im bardzo ciężko i czy Premier nie mógłby coś zrobić, by mama dostała pracę. Na to urzędnik z Kancelarii napisał mniej więcej, jak następuje;
Szanowna Pani! Informujemy, że nie zajmujemy się pośredniczeniem w poszukiwaniu pracy. Z Pani problemem radzimy się zwrócić pod internetowym adresem www.praca…”, itd. itd.
I oto wczoraj pewien mój przyjaciel, człowiek, który już wielokrotnie pomógł mi tu na blogu, gdy było naprawdę ciężko – i nie mam tu tylko na myśli pomocy finansowej – przysłał mi link do artykułu z dziennika „Fakt”, z którego się dowiadujemy, że oto w Gdyni został rozbity gang zajmujący się sutenerstwem. Artykuł, jak przystało na „Fakt”, jest ilustrowany odpowiednimi zdjęciami, jednak to co najciekawsze można już sobie przeczytać:
Zmuszali do prostytucji, używali przemocy wobec wykorzystywanych kobiet, bogacili się na ich krzywdzie, a najwierniejszym tatuowali na ciele m.in. takie napisy: ‘Własność Pawła’, ‘Wierna suka Leszka’, ‘Niewolnica Pana Olka’… Policja rozbiła gang 3 braci B. z gdyńskiego Witomina. Przez 4 lata na przestępczej działalności zarobili prawie 6 mln zł.
Do Sądu Rejonowego w Gdańsku trafił właśnie akt oskarżenia przeciwko gangsterom. Na ławie oskarżonych zasiądzie w sumie 21 osób, którym zarzucono m.in. czerpanie korzyści z prostytucji, handel narkotykami, nielegalne posiadanie broni i udział w zorganizowanej grupie przestępczej.
Założycielami gangu byli trzej bracia: 31-letni Aleksander B., 26-letni Leszek B. i 34-letni Paweł B. W kontrolowanych przez braci agencjach pracowało blisko 70 kobiet. Większość z nich była zmuszana do prostytucji. Były jednak też takie, które prawdopodobnie godziły się na współpracę z przestępcami. To właśnie na ciałach tych kobiet tatuowano m.in. takie napisy: ‘Własność Pawła’, ‘Wierna suka Leszka’, ‘Niewolnica Pana Olka’”.
Ponieważ „Fakt” to „Fakt”, wspomniane wcześniej zdjęcia są takie jak trzeba i wszystko potwierdzają w najdrobniejszych szczegółach tak by nikt z nas nie miał wątpliwości, że to się dzieje naprawdę.
Jak czytamy, oskarżonych w sprawie jest 21 osób, ale mnie najbardziej interesują ci trzej: Olek, Leszek i Paweł, a więc ci, którzy wykazali się taką fantazją by tym dziewczynom kazać wytatuować te właśnie teksty, z tą poetyką i z tym przesłaniem. No i ci, którzy widząc te swoje sześć baniek, rozkoszowali się zapewne myślą, że tak jak im, one nikomu się nie należą – przez ten ich szyk, ten bigiel, no i to przede wszystkim to poczucie humoru, zapisane w tych tatuażach.
I to jest właśnie ten moment, kiedy w obliczu takiego zła, ja już bym sobie życzył tylko jednego: żeby mi ich tu wszystkich dostarczyć, a ja już bym całą resztą się odpowiednio zajął. I wcale nie mam na myśli znanej nam ze słynnego filmu Tarantino „jesieni średniowiecza”. O nie – ja jestem człowiekiem wyjątkowo łagodnym. Ja bym chciał się tylko odpowiednio długo i dokładnie przyjrzeć. I zapewniam, że bym im przez ten czas dawał i jeść i pić i pozwalał spać. A kiedy by się budzili, widzieliby już tylko moje spojrzenie. I mam nadzieję, że ono by ich zabiło. A jeśli nie, to daję słowo, że tylko ich strata – Pawła, Leszka i Olka z Gdyni.
Ktoś się zapyta, dlaczego ja tych trzech aż tak nie lubię. Przecież takich jak oni, a nawet gorszych jest cała masa, a tu jeszcze mamy ten „Fakt”, a więc coś, co już na samym początku należy podzielić przez dziesięć. Przecież nie ma praktycznie dni, byśmy nie usłyszeli o jakichś zaćpanych durniach, którzy zatłukli swoje maleńkie dziecko na śmierć, czy o jakimś starym durniu, który regularnie gwałcił swoją maleńką wnuczkę, czy wreszcie o jakichś bałwanach w kapturach, którzy zadźgali nożem swojego kolegę lub koleżankę – w czym oni są od Olka, Leszka i Pawła lepsi? Otóż oni moim zdaniem od Olka, Leszka i Pawła lepsi w tym sensie, że każdy z nich padł jednak ofiarą czegoś, czego on ani nie wybierał, ani na co nie miał żadnego wpływu. I nawet jeśli uznamy, że ich w wymiarze jak najbardziej podstawowym nie usprawiedliwia nic, to jednak jest coś, co tu akurat ich znacznie przewyższa i przy czym oni naprawdę z tym swoim zgłupieniem nie maja nic do gadania. Jeśli chodzi o Leszka, Olka i Pawła, oni zamieszkują krąg najwyższy, lub, zależy jak na to spojrzymy, najniższy. Kiedy czytam zacytowany tekst z „Faktu” i oglądam te zdjęcia, które redaktorzy „Faktu” zapewne za ciężkie pieniądze kupili od któregoś z policjantów w Gdyni, nie mam najmniejszych wątpliwości, że ci trzej tworzą coś, co musimy nazwać złem ostatecznym. I nie ma najmniejszego znaczenia, że te dziewczyny być może były bardzo zadowolone, że Leszek, Olek i Paweł zażyczyli sobie, by każda z nich została otatuowana od dołu do góry tymi autografami, to nie one bowiem są tu oskarżone. Nie chodzi nawet o to, że oni w ogóle uruchomili ten tak bezwzględny i nieludzki biznes: świat w końcu stoi burdelami. Rzecz w tym, że tu przed sobą mamy ludzi, którzy to wszystko potraktowali aż tak osobiście; że oni doszli w tym swoim upadku do tego punktu, gdzie ani ich już nic nie tłumaczy, ani nikt ich w tym wyścigu nie wyprzedza. To jest ten punkt, gdzie ja na przykład już nic więcej nie chcę, jak spojrzeć im prosto w oczy i patrzeć tak długo, aż któryś z nich mi powie, bym go zabił.
Przedmowę do mojej nowej książki o Diable napisał samozwańczy duszpasterz tego bloga ksiądz Rafał Krakowiak i zechciał porównać mnie do bohatera filmu Scorsesego „Taxi Driver” Travisa. Powiem szczerze, że mam tu odczucia ambiwalentne, bo z jednej strony, ja się bardzo z tym co on czuje i jak te swoje uczucia przekłada na wymiar praktyczny, utożsamiam, ale z drugiej strony mam bardzo mocne podejrzenie, że Travis to zwyczajny wariat. Tu jednak, kiedy czytam doniesienia „Faktu” na temat Olka, Pawła i Leszka, trzech gdyńskich sutenerów, przypominam sobie scenę ze wspomnianego „Taksówkarza”, kiedy to Travis tłumaczy Iris, jakim to złym człowiekiem jest Sport i mówi, że on jest najgorszy, i w tym momencie, zamiast użyć jakiegoś pięknego literackiego porównania, by to zło opisać, zaplątuje się i już tylko bezradnie powtarza w kółko to słowo: „the worst”.
A ja sobie przypominam scenę znaczenie wcześniejszą, kiedy on, Travis, przygotowuje się do czegoś, czego jeszcze ani nie zna, ani tak naprawdę nie rozumie i mówi „Listen you fuckers! Here’s the man who couldn’t stand it…”. Otóż w tym momencie przyznaję rację Księdzu. Gdyby tak ich wszystkich, a więc i tego Pawła, Leszka i Olka zwyczajnie powystrzelać, świat – w tym świat naszej polityki – by się stał lepszy. Tyle że wcześniej trzeba by było im odpowiednio długo popatrzeć w oczy. Tak, byśmy już do końca wiedzieli, jak wygląda czyste zło.

Zapraszam wszystkich do kupowania moich książek, które są głównie do nabycia na stronie www.coryllus.pl. Zapewniam, że każda z nich jest trochę jak piwo Carlsberg, a więc „prawdopodobnie najlepszą literaturą na świecie”, a pewnie jeszcze bardziej bardziej, bo z tym Carlsbergiem akurat sprawa wcale nie jest taka oczywista. Bardzo proszę o wsparcie dla tego bloga. To już są ostatnie chwile, ale bardzo, bardzo nerwowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...