Długi weekend minął mi dokładnie tak samo jak długi tydzień i długi miesiąc, a więc tak sobie, tyle że może szybciej, niż działo się to jeszcze rok temu. Mogłoby to oczywiście świadczyć o tym, że się starzeję, ale mówią mi mądrzy ludzie, że życie stawia przed nami tyle ofert, a każda z nich ciekawsza od drugiej, że szybki upływ czasu wcale już nie dotyczy ludzi starszych, ale w ogóle każdego, kto jakoś tam w to życie się angażuje, włączając w to nawet małe dzieci. Inna sprawa, że ja tych ofert za bardzo nie widzę, no ale kto wie, czy one nie są jakoś tak sprytnie ukryte, że niby ich nie ma, a jednak są. I przyśpieszają to moje życie właśnie tak dyskretnie.
Wymieniłem sobie dziś mailową korespondencję z naszą koleżanką Marylką i poskarżyłem się jej, że gniję, na co ona zapewniła mnie o tym, że mnie świetnie rozumie, ponieważ kiedyś sama bardzo skutecznie przeżywała ów stan gnicia. Oczywiście zrobiło mi się raźniej, tyle że przy tym, nagle przypomniałem sobie coś z bardzo już zamierzchłej przeszłości i to wspomnienie stało się tak intensywne, ze nie dość, że podzieliłem się nim z samą Marylką, to wygląda na to, ze będę się musiał nim podzielić i z tymi, którzy jakimś cudem jeszcze czytają te wpisy.
Otóż jeszcze w pierwszej połowie lat 70-tych, kiedy nie dostałem się na studia, poszedłem pracować do takiego typowego peerelowskiego domu handlowego w Katowicach, gdzie przyszło mi sprzedawać obywatelom popsute telewizory, popsute radia i z jakiegoś jednak powodu na ogół sprawne magnetofony. Jeśli ktoś planuje od razu mi przypomnieć, że ja już o tym pisałem i powinienem szybko zmienić temat, to od razu odpowiadam, że wiem, tyle że ja dziś nie o tym, ale o czymś obok tego. Przyszedłem więc pierwszy raz do pracy, stanąłem ładnie przy ladzie, w takim bardzo gustownym granatowym fartuszku, pojawił się pierwszy klient i zapytał, czy są magnetofony ZK-120. Ponieważ nie wiedziałem, powiedziałem grzecznie, że zapytam, poszedłem do mojego kierownika, spytałem, czy są magnetofony ZK-120, on mnie na to z porozumiewawczym mrugnięciem poinformował, że są w magazynie, ja wróciłem do mojego pierwszego klienta, powiedziałem mu, że zaraz przyniosę, no i mu przyniosłem. Kiedy on już odchodził z dokonanym zakupem, włożył mi do kieszeni mojego granatowego fartuszka jakieś pieniądze. Trudno mi jest dziś powiedzieć, ile to było, bo w ogóle słabo pamiętam, jakimi sumami obracaliśmy w tamtych czasach, ale powiedzmy, że jakieś 20 zł.
Ja oczywiście, ani nie byłem przygotowany na coś takiego, ani tym bardziej nie liczyłem na to, że on mi w ogóle będzie dawał jakiekolwiek ekstra pieniądze, ale, jak się okazało, ten akurat klient był zaledwie pierwszym z całego szeregu klientów, którzy z jakiegoś powodu uznawali, że sprzedawcy należy dać napiwek za to, że ich uprzejmie obsłużył. Po pewnym czasie doszło do tego, że klienci wrzucali mi do kieszeni tego mojego fartuszka tyle pieniędzy, że ich wielkość zaczęła parokrotnie przewyższać to, co ja tam w tym sklepie zarabiałem oficjalnie. Przychodził więc człowiek, kupował telewizor o nazwie Beryl, wychodząc dawał mi te 50 zł, na drugi dzień wracał z tym telewizorem, bo mu się zepsuł, ja mu dawałem nowy, on mi wtedy dawał kolejne 50 zł, na trzeci dzień przychodził z następnym, i dawał mi złotych 20, a ja sobie nagle myślałem: „A co to ma znaczyć? Czemu tylko 20? A co mu się nagle nie podoba?”
Ktoś może pomyśleć, że ja mam z powodu tego mojego zachowania jakieś wyrzuty sumienia i że ten tekst jest już kolejnym w temacie takiej taniej ekspiacji za dawne grzechy. Otóż nie bardzo. Nie widzę tu żadnej swojej winy. Przede wszystkim było tak, że ja, jeszcze na początku mojej pracy sprzedawcy, bardzo się opierałem przed tym wkładaniem mi ręki do kieszeni, a więc to, że te pieniądze tam wciąż lądowały nie było ani moją inicjatywą, ani nawet moim współsprawstwem. Tyle wszystkiego, że faktycznie, kiedy nagle tych pieniędzy z jakiegoś powodu nie było, to mogłem bardzo wyraźnie zauważyć, jak wygląda porządna tresura. I każda refleksja związana dziś z tamtym ciągiem zdarzeń, z pewnego punktu widzenia może być niezbyt komfortowa.
Powód dla którego opowiedziałem Marylce o tamtych czasach był bardzo ściśle określony, natomiast nie będę go tu w tej chwili powtarzał, bo i jakoś mi niezręcznie, a poza tym to, że opowiadam o tym fartuszku i tej kieszeni teraz, ma przyczyny zupełnie inne i daleko bardziej prozaiczne. Jak już wspomniałem, ów miniony długi weekend zostawił mnie w tak fatalnej rozsypce psychicznej, że ja od rana myślę sobie, że wypada cos nowego napisać, i nic mi nie przychodzi do głowy. To znaczy, do głowy przychodzą mi różne rzeczy, tyle że żadna z nich albo nie jest na tyle ciekawa, by się nią tu chwalić, albo może i jest ciekawa, natomiast ja nie umiem z niej wykroić nic większego, niż to jedno, czy powiedzmy dwa zdania.
Wczoraj na przykład oglądałem troszeczkę uroczystość składania wieńców przed pomnikiem w Warszawie, patrzyłem na kolejne delegacje, słuchałem głosu tej pani, która informowała, że oto idzie prezydent Komorowski, a teraz idzie premier Tusk, a za nim idzie marszałek Schetyna, i tak dalej i tak dalej, i w pewnym momencie pojawił się wojskowy attache Ambasady Brytyjskiej w Polsce, niejaki Nigel Phillips, a owa kobieta przedstawiła go jako „nigiel filips”. Dokładnie tak. Nie „najdżel”, ale „nigiel”. Śmialiśmy się z moim synem troszkę, bo to „nigiel” zabrzmiało rzeczywiście zabawnie. On nawet w pewnym momencie zaczął się zastanawiać, jak to się stało, że ona wiedziała, jak się czyta słowo „Phillips”, ale uznaliśmy, że pewnie ma w domu telewizor marki Philips i ponieważ jej mąż zawsze mówi do niej: „Zapuść Filipsa”, to ona tego akurat się nauczyła. Natomiast ten Nigel ją zaskoczył.
A więc wymyśliłem sobie, że może warto by było wziąć ten incydent z Nigelem, i spróbować od niego wyjść i dokądś dojść, ale nic z tego mi nie wyszło. Dziś natomiast, już w pełnej desperacji, zajrzałem na Onet i tam zobaczyłem dwie informacje. Pierwsza to taka, że „‘Zadymiarz’ z ‘S chce kandydować z list PiS”, o tym, że działacz stoczniowej Solidarności Karol Guzikiewicz ma czelność pójść śladem ludzi tak poważnych i powszechnie szanowanych, jak Julia Pitera, czy Stefan Niesiołowski, i też kandydować do Sejmu. Druga natomiast to ta, że Platforma Obywatelska skonstruowała „tajną broń”, dzięki której Polacy mieszkający na Wyspach Brytyjskich dadzą jej kolejne cztery lata władzy, i że ta broń nazywa się Jan Vincent Rostowski. No ale i jedno i drugie nie zainspirowało mnie w najmniejszym stopniu, no bo przede wszystkim, jak można komentować sposób myślenia, za którym stoi przekonanie, że dla zadymiarzy w Sejmie miejsca nie ma, bo wszystkie dostępne zajęli polityczni chuligani i bandyci, no a nawet jak już ktoś przedstawi na to jakąś w miarę poukładaną logikę, to już zupełnie nie ma sposobu, by uznać, że brytyjska Polonia jest już tak durna, że skoro nie chcą się dać nabrać na Donalda, to się dadzą nabrać na Vincenta? Zacząć rechotać? Przepraszam bardzo, ale tu na to miejsca nie ma.
A zatem, przejrzałem ten Onet i też stanąłem w miejscu. A pisać trzeba, bo, cokolwiek by o dzisiejszej sytuacji nie sądzić, to jakiejś oczekiwania wciąż wobec tego bloga istnieją. No i jednak pomyślałem sobie, że opowiem o tym niebieskim fartuszku i jego przepastnych kieszeniach, bo, wbrew pozorom, jest to opowieść wiele bardzo mówiąca nam wszystkim o nas wszystkich. I, jak ktoś chce, może ją nawet potraktować jako łamigłówkę. A skoro już System dostał cholery, że posłem może zostać solidarnościowy działacz Guzikiewicz, to przyszło mi do głowy coś jeszcze. Otóż proszę sobie wyobrazić, że o ile Guzikiewicz, jak sam mówi w wypowiedzi cytowanej przez Onet, jeszcze nie wie, czy się ostatecznie znajdzie na listach Prawa i Sprawiedliwości do Sejmu, bo on na razie jest tylko tak zwanym „kandydatem na kandydata”, to ja mogę powiedzieć, że jeśli idzie o mnie, to ja już jestem kandydatem niemal pełnym. Niemal, czyli jeszcze bez ostatecznego miejsca na liście. Ale owszem – będę kandydował w Katowicach do Sejmu z ramienia Prawa i Sprawiedliwości.
I teraz chciałem powiedzieć zupełnie uczciwie, że nie mam pojęcia, jak się ta walka skończy. Pewnie łatwo nie będzie. Ale jeśli jakimś cudem uda mi się do Sejmu wejść, to ci co ich mam w tej chwili w głowie, mogą się zacząć denerwować już bardzo naprawdę. Bo ani śp. Andrzej Lepper, ani dzisiejszy Guzikiewicz nie pokazali dotychczas nawet 10% z tego, co oni zobaczą, kiedy się ta kampania szczęśliwie dla mnie zakończy. Oni wtedy zobaczą, jak wygląda bezkompromisowość w wydaniu turbo. I zobaczą, jak to jest, kiedy rządzi lud. Lub jak mówią Anglicy gmin, czy ludzie zwyczajni.
Jest jeszcze coś. Podobnie jak wydanie przez mnie książki, najwyraźniej tylko pogorszyło moją sytuację finansową, może się zdarzyć, że powyższe oświadczenie też tylko mi zaszkodzi. W końcu posłom naprawdę nie trzeba sponsorować niczego. No ale, mogę jeszcze parę dni z tą wiadomością czekać, a w końcu i tak wszystko wyjdzie na jaw. A zatem, najuczciwiej jak potrafię, przypominam wszystkim zainteresowanym: ten blog jest w tej chwili jedynym źródłem mojego utrzymania. Bardzo więc proszę, kto chce i może, niech kupuje książkę – naprawdę warto – a kto już ja ma, niech łaskawie wspiera ten blog w inny sposób. Dziękuję.
@Toyah
OdpowiedzUsuńStarzejesz się. Ale nie jest to konstatacja pejoratywna. Żebyś się od razu nie najeżał.
A za tym faktem, niestety, podążają różne fizjologiczne fenomeny.
Twoja uwaga, że nie łapiesz wszystkiego, bo jest tego tak dużo, jest prawdziwa tylko po części. Dominujące jest zjawisko, że świat idzie dalej z tą samą szybkością, lecz my z wiekiem zwalniamy. Nasze percepcje, obserwacje, przemyślenia i ta przeklęta pamięć, są wolniejsze, stwarzając złudzenie przyspieszania otoczenia wokół nas.
Poza tym, będąc młodszym przyjmowałeś daną obserwację jak leci.
Teraz, mając o wiele bogatsze doświadczenie, oraz przeżyte tysiące podobnych obserwacji, co w sumie nazywa się mądrością, a która to cecha, w odróżnieniu od inteligencji, wzrasta nieustannie z wiekiem, nie podchodzisz do nowego zjawiska ot tak, powierzchownie. Sięgasz głęboko do swojego zasobu, do swojej mądrości i szukasz najbardziej pasującego, optymalnego wyjaśnienia.
Z tego też powodu, co rusz przypominają Ci się różne sytuacje z młodości, ze studiów, czy nawet z dzieciństwa. Kiedyś odłożyłeś je na bok, na półkę. Nie miałeś dosyć materiału w głowie, aby to odpowiednio zanalizować zakwalifikować i wyciągnąć wnioski. Teraz możesz już się tym zająć.
Stąd twój ostatni ciąg odwołań do, jak to nazywają, młodości chmurnej i durnej.
@toyah
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, ze kandydujesz:)
I wierzę głęboko, ze się dostaniesz do parlamentu.
Bardzo, ale to bardzo Ci tego życzę oraz Polsce.
Pozdrawiam serdecznie
@Toyahu,
OdpowiedzUsuńBardzo dobra decyzja,gratuluje.
Turbo musisz wlaczyc juz teraz.
@Toyah
OdpowiedzUsuńNo właśnie.
tak się rozpędziłem z tą psychologią, że zapomniałem pogratulować.
Właśnie takich jak Ty, chciałbym widzieć w nowych elitach, o czym piszę na NE.
Serdeczności i trzymaj się!
@toyah
OdpowiedzUsuńCiesze sie ze to juz oficjalne.
Ja na dzien wyborow przyjezdzam do Katowic z oswiadczeniem ze swojej komisji wyborczej i wrzucam glos na Ciebie.
Marazm jest rzeczywiscie nieslychany. Ta moja bliska osoba, ktora jest mocno ustosunkowana w systemie niedawno rozmawiala z jednym z prominentow (jednym z tych ktorych tutaj piszesz malymi literami) - to podobno taki plan: dojechac do wyborow (mniej niz 8 tygodni) w ciszy i spokoju. W szczegolnosci nic nie mowic o zadnym kryzysie, problemach. Popatrz na media - kryzys byl w zeszlym tygodniu, w tym go juz nie ma. Frank jest po 3,65 dalej, no ale to przeciez wspaniale bo byl juz po 4. Skadinad wiem, kiedy ta konstrukcja zacznie sie walic: kiedy zacznie sie licytowanie mieszkan tych 700.000 ludzi - w ogromniej wiekszosci twaredego elektoratu PO - ktorzy pobrali kredyty we frankach. To juz niedlugo, jakkolwiek raczej na przelomie roku, bo to musi trwac.
A wiec za chwile jakas powazniejsza grupa tych ludzi przestanie byc w stanie placic za swoj dom (bo juz obecnie najpewniej nie jest w stanie, ale ma z czego dokladac), zaczna sie monity z banku, ostateczne wezwania do zaplaty. Na koniec eksmisje komornicze i licytacje, jak w USA. Oczywiscie wtedy siadzie rynek mieszkan (podaz przewazy nad popytem)... a potem bedzie juz z gorki. Wcale mnie to nie cieszy.
Serdecznosci!
@jazgdyni
OdpowiedzUsuńZ Ciebie psycholog jak z koziej dupy trąba. Ale to dobrze, bo jakbyś był psychologiem prawdziwym, to efekt byłby pewnie jeszcze gorszy. Moja sytuacja intelektualna bierze się stąd, że nie mam za co żyć i wciąż myślę tylko o pieniądzach. Wiek to pikuś. iej dupy trąba. Ale to dobrze, bo jakbyś był psychologiem prawdziwym, to efekt byłby pewnie jeszcze gorszy. Moja sytuacja intelektualna bierze się stąd, że nie mam za co żyć i wciąż myślę tylko o pieniądzach. Wiek to pikuś.
Ależ Toyahu,
OdpowiedzUsuńrobimy wszystko co się da. Któż nie miał ciężkich okresów.
Nie wpędź się tylko w depresję, bo nie będzie z Ciebie pożytku.
Serdeczności
@toyah
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
Chyba zrobię tak jak LEMMING i przepiszę się z rodziną do Katowic.
To byłyby trzy głosy, z czego dwie szable :)
@All
OdpowiedzUsuńObywatele w RP nie wybierają, lecz oddają tylko swój głos, którejś z partii politycznych!
Toyahu na gratulacje jeszcze będzie stosowny czas. A teraz ad rem głównego wątku Twojego tekstu. Zapewne doskonale się orientujesz, że obecna nie pozycja, lecz sytuacja w RP większości obywateli - społeczeństwa, także wielu parlamentarzystów, czy innych osób stanowiących struktury dowolnej władzy, a nawet jedynie aspirujących, do zajmowania lukratywnych stanowisk w państwie, czy w terenie tj. mieście, czy na wsi. W aspekcie m.in. korupcji, łapownictwa,tylko fragmentarycznie przedstawionym w tekście wiodącym - jest taka sama lub podobna, jak wówczas Twoja - ekspedienta w fartuszku, także kierownika sklepu i potencjalnych klientów.
Ponieważ zamierzasz ubiegać się, o stanowisko ważniejsze, niż kierownik sklepu. Zapewne Twój status materialny ulegnie radykalnej zmianie i będziesz mógł myśleć nie tylko o pozyskiwaniu, dla rodziny, czy osób najbliższych walorów pieniężnych, lecz również o innych sprawach. Ciekawe o jakich?....
@Kazef
OdpowiedzUsuńDwie szable to już coś jest. Przynajmniej można wyjść z domu.
@toyah
OdpowiedzUsuńCzasem wystarczy silna wola, cel lub misja. Szabla nie jest niezbędna.
Jak u Tolkiena.
Chociaz to fakt, że podarowane później bohaterowi LOTR żądło przysłużyło mu się kilka razy.
@Zibik
OdpowiedzUsuńJak to o jakich? Mówiłem już. Trzeba będzie tępić faryzeuszy.
Hmmmm a powiedzcie mi, bo ja się na tym kompletnie nie znam. Czy da się zrobić tak, że ja mieszkając w innym regionie, jakoś korespondencyjnie czy coś, mógłbym oddać głos na Toyaha, zamiast kogoś tutaj u mnie?
OdpowiedzUsuń@Toyahu! Bardzo się cieszę z Twpojej decyzji kandydowania. Ja i cała moja ropdzina zagłosujemy na Ciebie. Pozdrawiam - galiusz
OdpowiedzUsuń@Obliveon
OdpowiedzUsuńMozesz wczesniej pobrac zaswiadczenie w swoim urzedzie gminy, i na jego podstawie w Katowicach wydadza Ci karte do glosowania. W tym celu, oczywiscie, niestety, trzeba sie udac do Katowic. Co kosztuje czas i pieniadze. Ja ich, jak raz, nie pozaluje. No ale mnie sam profesor Broda zaliczyl do hunwejbinow Toyaha, mam to na pismie. :)
Serdecznosci!
@Obliveon
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim musisz dostarczyć na piśmie zaświadczenie, że tu komentujesz co najmniej raz na tydzień. Bo inaczej Twój głos będzie nieważny.
@Toyah
OdpowiedzUsuńŚwietnie!
A pomysł z głosowaniem na Ciebie, jest też świetny. Jeśli u mnie nie będzie porządnych kandydatów, też przyjadę. Dotąd zawsze był Artur Górski.
@LEMMING
OdpowiedzUsuńJak zgubisz, nie daj Boże, ten papier, wstawię się za Tobą ustnie. Że jesteś moim hunwejbinem.
@Obliveon
OdpowiedzUsuńToyah Cię nabiera
@Toyah
OdpowiedzUsuńA gdzie moje dwa komentarze?
Witaj
OdpowiedzUsuńgratulacje
parę konkretów:
Ze swojej strony mogę zaoferować
pomoc w zrobieniu strony internetowej i plakatów.
Niestety głosuję w Krakowie.
Co do mojej aktywności to minie lato i może się jakoś przesili.
Ale powiem Ci, że wiadomość o kandydowaniu jest dla mnie niczym zapach rosy lub wiatr w letni skwar.
@Toyah
OdpowiedzUsuńPonieważ nie chcesz dostatecznie zmienić się w sferze mentalnej, tzn. choćby trochę poprawić i nadal usiłujesz być tym, kim wcześniej byłeś i w pewnym sensie nadal jesteś tzn. sprzedawcą, a potem studentem i belfrem. Ponadto - jak rozumiem zamierzasz nadal trwać w błędzie i traktować po swojemu m.in z swoistą dezaprobatą i pogardą - nie kogoś rozpoznane złe czyny, tzn. ewentualne absurdalne wpisy, czy komentarze albo irracjonalne argumenty, lecz akurat świadomie wybrane osoby.
To śmiem twierdzić, że Twoje szanse nie tylko na karierę polityczną, ale również dowolną stałą pracę zawodową - maleją proporcjonalnie, do rozmiaru procederu, jaki nie od dziś uprawiasz w blogosferze i prawdopodobnie w innej przestrzeni publicznej.
Takie osobistości, czy indywidualności raczej nie znajdują pożądanego uznania u zbyt wielu ludzi, a szczególnie u ewentualnych protektorów, czy pracodawców lub zwierzchników. A zatem m.in. stąd Twoje problemy z znalezieniem stałego dochodowego zajęcia i zapewnieniem stabilnego, przyzwoitego bytu egzystencjalnego rodzinie.
Może zamiast publicznie wyzywać innych "faryzeuszami", czy ich traktować lekceważąco, bądź z pogardą - warto wreszcie skupić się i poważnie zastanowić, co oni naprawdę chcą?...... i dlaczego ze mną jeszcze konwersują?.....
Ps. Czy Pan Jezus albo bł.JPII "tępił faryzeuszy"?.....
W związku z podjętą decyzją kandydowania, do parlamentu RP. Komentarze wybranych osób są teraz specjalnie monitorowane i moderowane, dlatego nie zawsze będą zatwierdzone i udostępnione innym, przez autora bloga - Krzysztofa Osiejuka.
OdpowiedzUsuń@Toyah
OdpowiedzUsuńCzy Pan Jezus lub bł. JPII "tępił faryzeuszy"?....
@Zibik
OdpowiedzUsuńNapisz jeszcze parę komentarzy, a pęknę z dumy, że Cię tak fantastycznie wyczułem niemal na samym początku Twojej tu obecności.
Chociaż właściwie wystarczy mi to oświadczenie w sprawie moderacji, które tu wkleiłeś w moim imieniu. Niedługo zacznę podejrzewać, że Ty i ten "ochujuk" to jedna osoba.
@Marylka
OdpowiedzUsuńO nie! Stawiam wszystko na to, że ten Artur Górski to pomyłka.
@Marylka
OdpowiedzUsuńOn wie, że to żart.
@Marylka
OdpowiedzUsuńJuż, jak widzisz, są. Włączyłem moderacje, bo pojawił się ten obłąkaniec "ochujuk", a ja chcę tu mieć względnie czysto.
@Cmentarny Dech
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobrą ofertę. Zobaczymy, jak się sprawa rozwinie. Na razie wiem tyle, że Prezes mnie z tej listy nie usunął. A to już coś znaczy.
Panie Pośle, zaczyna Pan od cenzury wolneg słowa? To bardzo do Pana pasuje.
OdpowiedzUsuńNie mogę głosować w Katowicach. Pozostaje mi dopingowanie i trzymanie kciuków. Mam nadzieję, że Katowiczanie są mądrzejsi niż platformerska warszawka.
OdpowiedzUsuńPiszę to, choć moi rodzice i ja sam urodziliśmy się w Warszawie, kocham to miasto i wstyd mi za jego mieszkańsców.
Gratuluję decyzji. Mam nadzieję, że Ci szabel nie zbraknie.
Całe Katowice za Panem staną. I pół Sosnowca.
OdpowiedzUsuńWyznaję tym razem i ja uległem emocjom, bo po napisaniu w/w wpisu uznałem, że wskutek moderacji nie będzie udostępniony innym.
OdpowiedzUsuńStąd dwa następne - za co przepraszam i jednocześnie proszę o ich skasowanie, bo są bezzasadne i zbędne.
Ps. Proszę również jednak mnie nie utożsamiać z trollami.
Z poważaniem - Zbigniew
@toyah
OdpowiedzUsuńja szczerze mówiąc tez nie mam na kogo głosować, chyba, żeby p. Andrzej Melak wystartował, bo on z mojej parafii.
Jeszcze raz gratuluję:)
@Jan
OdpowiedzUsuńObawiam się, że tu akurat Katowice nie są bardzo w tyle za Warszawą. Choć mam parę dobrych, nowych refleksji, o których jednak już w kolejnej notce.
@molier
OdpowiedzUsuńSkąd wiesz, ze nie masz na kogo głosować? O ile wiem, te listy nie są jeszcze do końca gotowe. Sam jestem wciąż w sytuacji jak najbardziej nieoficjalnej.
@Kevin
OdpowiedzUsuńNie jestem posłem. Nie cenzuruję. Po prostu dbam o to, by na tym blogu nie robiono kup.
Swoją drogą, polecam odrobinę wstrzemięźliwości w ocenach, zwłaszcza gdy się nie jest zorientowanym w temacie.
@toyah
OdpowiedzUsuńJa Ci oczywiście życzę miażdżącego zwycięstwa. Wcale nie dlatego, że Ciebie lubię, a Twój blog podziwiam. To mi daje tylko orientację, do czego i jak będziesz dążył nie "jeśli", lecz "kiedy" zostaniesz wybrany.
Jest bowiem bardziej ciekawa przyczyna, dla której należy Ci życzyć zwycięstwa. Otóż byłby to chyba pierwszy przypadek parlamentarzysty polskiego mającego tak szczególne dotarcie do ludzi.
I pomyśleć, że o szansie tak ciekawego doświadczenia społeczno-politycznego dowiadujemy się akurat dziś, w 20-tą rocznicę internetu w Polsce!!!
Dobra wróżba?
@Kevin
OdpowiedzUsuńProszę gospodarzowi nie dostarczać powodów na niezbyt przychylne, czy życzliwe traktowanie gości, a mój wpis z 18:02 traktować, jako nieuprawnioną dezinformację. Natomiast nieco wydłużony czas oczekiwania na zamieszczane wpisy, czy komentarze chyba należy uznać za standard, bądź konieczność.
@Zibik
OdpowiedzUsuń:)
@Toyah
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że jeszcze kilka słów odnośnie ewentualnego "zwalczania faryzeuszy".
Dawniej faryzeusze w dobrej wierze, pragnąc zachować jedno z przykazań Bożych, odmawiali ludziom uczynków miłosierdzia. Dzisiaj ich postawy i role zmieniły się radykalnie, bo współcześni ich następcy ignorują wszystkie przykazania i wolę samego Boga, by zaspokoić własną żądzę pieniędzy i władzy.
Czy wśród swoich gości naprawdę dostrzegasz takich?....
@Toyah
OdpowiedzUsuńWitam, cieszę się z tego że zdecydowałeś się a jeżeli zostaniesz wpisany na listę kandydatów to ucieszę się podwójnie.
Myślę, ze taki poseł jak Ty byłby wartością dodaną dla sejmu.
Daj Boże, że będzie to sejm z większością pozwalającą PiS'owi rządzić samodzielnie.
Jak zauważyłeś ostatni zaniedbałem Twój blog, co nie znaczy, że nie czytywałem. Nie bardzo jednak byłem w nastroju i "w ochocie" komentować.
Wydaje mi się, że znakomicie rozumiem Twój nastrój i jego przyczynę, choć niektórym musiałeś to wyartykułować - wprost.
Pozdrawiam
PS. Czasem zastanawiam się ile jest we mnie 'faryzeizmu"?
@raven59
OdpowiedzUsuńW Tobie? Nie zauważyłem. A czemu?
@Toyah
OdpowiedzUsuńNie sądzi Pan, że ten obszerny fragment o braniu łapówke może być niecnie wykorzystany przeciw Panu. PiS podobno zwalcza przecież takie zachowania.
@Zibik
OdpowiedzUsuńUprasza się nie drażnić śląskiej lokomotywy wyborczej PiS.
@Kevin
OdpowiedzUsuńPrzeciwko mnie może być wykorzystanych znacznie więcej rzeczy. I znacznie słuszniej. To jest akurat nic. Nawet w PiS-ie.
@Kevin
OdpowiedzUsuńCzy Pan wie, na czym polega demokracja? Między innymi na tym, że każdy może się angażować w życie polityczne i może z tym zaangażowaniem łączyć jakieś nadzieje.
Co do śląskiej lokomotywy, prawdopodobnie będzie nią posłanka Maria Nowak. Proszę zapamiętać to nazwisko i na nią głosować. Maria Nowak.
@Toyah
OdpowiedzUsuńFaktycznie, branie łapówek nie jest w naszej kulturze specjalnie naganne. Trudno się dziwić, że żadna partia nie podejmuje więc walki z tak rozpowszechnionymi zwyczajami.
Pisząc "lokomotywa" miałem na myśli nie pierwszą osobę na liście, lecz faktycznego jej lidera, a tym może być tylko najlepszy bloger w Polsce, bo przecież żyjemy w erze internetu.
@Kevin
OdpowiedzUsuńTo o czym pisałem w poprzedniej notce, to nie była łapówka, lecz tzw. napiwek. Napiwki są traktowane jako występek być może w kulturach bardziej wschodnich. A zatem, niech się Pan w ogóle nie martwi. Jeśli zdarzyło się Panu kiedyś za miłą obsługę dać kelnerce parę złotych, może Pan spać spokojnie. Nawet po ewentualnym zwycięstwie Platformy Obywatelskiej. W najgorszym wypadku oni ją za to opodatkują.
@Toyah
OdpowiedzUsuńSpadł mi kamień z serca. Ale rządami PO proszę mnie nie straszyć. Oni już pójdą do domów, o czym tak pięknie i przekonywująco Pan wywodzi na swoim blogu.
Czy nie powinien Pan produkować się na jakimś popularnym portalu, np. w Salonie 24 lub w Blogmedia24? Pomogłoby to Panu w kampanii.
"Czasem zastanawiam się ile jest we mnie 'faryzeizmu"?"
OdpowiedzUsuń"W Tobie? Nie zauważyłem. A czemu?"
Obserwując Twoją dyskusję z Zibik'iem nie bardzo rozumiem przyczynę Twojej agresji - chyba, że są jakieś przyczyny dla innych czy dla mnie ukryte?/niewidoczne?
Nie podoba się mi Wasza wymiana zdań - to tylko moja opinia i stąd wynikający mój smutek i to na ile czasem ja jestem podobny do Zibik'a. A jeżeli tak - to czy ja czasem nie jestem "faryzejski"?
@raven59
OdpowiedzUsuńOwszem - ukryte i niewidoczne.
Co do podobieństw, one są na tyle minimalne, że nie stanowią problemu.
@Toyah
OdpowiedzUsuńOK. Ty tu rządzisz.
@Raven59
OdpowiedzUsuńProszę zauważyć, że jesteś kolejną osobą, która mimo wszystko zdecydowała się Toyahowi napisać, co jej "nie podoba się".
Ponieważ Pan Krzysztof nadal nie chce, ani nie musi respektować, uznawać artykułowanych zastrzeżeń, a tym bardziej ujawniać rzeczywistych powodów swoich wg. mnie bezpodstawnych uprzedzeń , czy animozji, do wybranych osób. Dlatego bywa tak, jak jest.
Znaczącą jest chyba również, w tym przypadku postawa Twoja i innych tj. jednej strony naturalny szacunek wobec osoby, także praw gospodarza, oraz jednocześnie przesadna grzeczność, czy tolerancyjność, a nawet uległość, także pobłażliwość i akceptacja (OK) Jego wybryków.
Natomiast akurat, dla mnie bardzo wymowna jest udokumentowana wpisem upragniona i przedwczesna "radość Toyaha" z mojego błędu, występku tj. ostatniego wpisu.
Nikt z nas, nawet Pan Krzysztof autor, twórca i gospodarz, tego bloga - wg. mnie nie jest współczesnym "faryzeuszem", ani uprawniony "tępić faryzeuszy", czy personalnie osądzać innych, a tym bardziej oskarżać, postponować, czy pomawiać jedynie na podstawie wpisów, czy komentarzy.
Pozdrawiam Ciebie serdecznie, bądź dobrej myśli - Zbigniew