czwartek, 18 sierpnia 2011

On się nazywa Pałasiński. Jacek Pałasiński

Ja oczywiście zdaję sobie sprawę, z tego, że ten typ skojarzeń ma się tu trochę jak pięść do nosa, jednak ze skojarzeniami już tak jest, że one są, i na to nic już nie można poradzić. Inna sprawa, że i tak akurat innych w zasięgu mojej pamięci nie ma, więc siłą rzeczy, tak jak jest, musi zostać. O co chodzi? Otóż w swoim „Roku 1984”, Orwell w pewnym momencie opowiada, jak to Winston próbuje sobie przypomnieć coś z czasów, kiedy świat był względnie normalny, i właściwie jego pamięć rozbija się już na samym początku o następujący dylemat: czy to co on sobie niby przypomina, działo się naprawdę, czy może mu się tylko tak zdaje. Ja tę niezwykłą powieść czytałem już bardzo dawno temu, a więc nawet w tej chwili nie umiem powiedzieć, czy to chodziło tylko o kasztany, czy aż o dzwony kościołów, niemniej problem był właśnie taki – że nowy świat jest już tak bardzo inny od tamtego, który został ostatecznie starty z powierzchni ziemi, a jednocześnie też robi wrażenie czegoś tak naturalnego, że istotnie, wszystko co kiedyś może i było, wydaje się dziś tak egzotyczne, że aż nierzeczywiste.
Przypomniał mi się ten Orwell na poziomie tak trywialnym i bylejakim, jak trywialny i byle jaki jest bohater tych refleksji, i, przyznam, że mam w związku z tym trochę wyrzuty sumienia, no ale skoro słowa płyną, nie należy im przeszkadzać. Nawet kiedy płyną wodą tak brudną i lichą. Mam otóż wrażenie, że był taki czas, kiedy dziennikarze zatrudnieni w najróżniejszych telewizyjnych stacjach, czy gazetach nie mogli brać udziału w reklamach zamawianych przez firmy zewnętrzne. A więc, jeśli ktoś taki jak na przykład redaktor Lis miałby ochotę za ciężkie pieniądze wystąpić w reklamie jakiegoś banku, czy towarzystwa farmaceutycznego, musiałby najpierw przestać być dziennikarzem TVP. O ile sobie przypominam, był nawet taki przypadek, że któraś z dziennikarek TVN-u wystąpiła w jakiejś zewnętrznej reklamie i z tej okazji została wywalona z pracy, a myśmy wszyscy sobie myśleli, że wiele na tym nie straciła, bo sobie pewnie jakąś nową pracę łatwo znalazła, natomiast co za tę reklamę dostała, to jej.
Czemu i skąd takie przepisy? Wydaje mi się, że powód dla ich wprowadzenia był tak samo oczywisty, jak fałszywy. Chodziło o to, by nie budzić podejrzeń, że dziennikarze publicznych mediów – publicznych w sensie tym, że kierowanych do opinii publicznej – są uzależnieni od jakichkolwiek innych od tej właśnie opinii agend i wpływów. Żeby nikt nie miał powodu sądzić, że taki, skoro już o nim mówimy, Tomasz Lis może w swojej publicznej misji kierować się interesem na przykład jakiegoś banku, który mu płaci za jego usługi. Jak mówię, reguła ta była tyle oczywista, co fałszywa, choćby z tego względu, że ostatnią rzeczą, jaką o sobie mogą powiedzieć tak zwani niezależni dziennikarze, jest to, że oni są właśnie niezależni, i to akurat wie każde w miarę choćby przytomne dziecko. No ale przepis był i wszyscy sobie z nim jakoś musieli radzić.
Dziś, kiedy widzimy tak bardzo wyraźnie, jak najprzeróżniejsi dziennikarze choćby takiego TVN-u, od Kuby Wojewódzkiego poczynając, przez Szymona Majewskiego, a kończąc na Tomaszu Zubilewiczu sprzedają się bez żadnych problemów wszystkim, niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z bankiem, czy firmą farmaceutyczną, czy wreszcie siecią komórkową, jedynym pytaniem, jakie możemy sobie zadawać, jest już tylko to, czemu jeszcze nie wzięli się za tę robotę Grzegorz Miecugow, czy Monika Olejnik. Bo to istotnie jest zagadka przedziwna.
No ale przez to, że, z jednej strony, nasza świadomość tego, że żaden z nich nie jest ani obiektywny, ani niezależny, ani samodzielnie myślący, jest już naprawdę oczywista, a z drugiej, sami dobrze widzimy, co się tam wyprawia na poziomie tej niezwykłej już prostytucji, może się bardzo łatwo zdarzyć, że nagle, na wspomnienie czasów minionych, zaczniemy przecierać sobie oczy i pytać: „Czy to rzeczywiście tak było? Śmieszne.” A przed nami otwiera się przestrzeń wolności tak już szeroka, że nie ma właściwie absurdu, który nie mógłby zostać przyjęty, jako coś całkowicie zrozumiałego i naturalnego. Weźmy takiego Jacka Pałasińskiego. Załóżmy że któregoś dnia okaże się, że on zostaje zatrudniony jako pierwszy medialny doradca szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, i na zmianę, albo prowadzi ten swój zabawny program o świecie według Jacka, albo występuje na konferencjach prasowych i tłumaczy, dlaczego należy podsłuchiwać telefoniczne rozmowy Jarosława Kaczyńskiego, a robi to, dajmy na to, w takim stylu: „Niech się, pani redaktor szanowna, skurwysyn cieszy, że jeszcze żyje”. Po czym pędzi do studia, bo tam już na niego czeka któraś z jego koleżanek, by powiedzieć: „To o czym nam dziś opowiesz, Jacku?” A on na to: „Dziś, Agato, będzie o pięknej Krecie”.
Absurd? Pewnie że tak. Sam to nawet wcześniej powiedziałem. Tyle że to jest absurd w świecie, który powoli odchodzi w przeszłość. Dziś do Hiszpanii przyleciał Benedykt XVI i mieliśmy wszyscy okazję obejrzeć na ekranach naszych telewizorów bezpośrednią transmisję z tego wydarzenia. Telewizja TVN24 na tę okoliczność do pracy wysłała aż dwóch swoich zawodowców, w tym właśnie samego specjalistę od religii jednocześnie i spraw międzynarodowych, Jacka Pałasińskiego. Pałasiński tym razem wprawdzie ani razu nie użył wobec Ojca Świętego epitetu „kruchutki staruszek”, ani też o zmarłym Janie Pawle II nie mówił „późny”, ale myślę sobie, że to pewnie była jakaś instynktowna reakcja na to, jak on sam dostrzegł, jak ciężka demencja złapała za mózg jego samego. O tym jednak za chwilę, bo najpierw chciałbym dokładniej pokazać, kogo mamy przed sobą, kiedy mówimy o Jacku Pałasińskim. Otóż Jacek Pałasiński, o ile mi wiadomo, jeszcze w reklamach nie występuje, natomiast prowadzi swój blog. I, wbrew temu, czego ktoś mógłby się spodziewać, nie jest to blog o pracy dziennikarza, albo o wspomnieniach Pałasińskiego z pobytu we Włoszech, ale normalny, pełen autentycznego mięsa, blog polityczny, myślę, że pod wieloma względami jeszcze bardziej wyrazisty, niż ten nasz. Popatrzmy na następujący fragment. Jarosław Kaczyński przybył na Jasną Górę na spotkanie Rodzin Radia Maryja i powiedział, że przed sobą widzi Polskę. Pałasiński na to pisze tak:
Nie uwłaczając nikomu, to, Panie Premierze, na Jasnej Górze stała przed Panem Polska na zasiłku, Polska najmniej twórcza, Polska nie umiejąca produkować bogactwa, Polska niewykształcona, Polska zaściankowa, Polska nieprzygotowana do stawienia czoła wyzwaniom współczesności, Polska zabobonna, Polska czerpiąca swą siłę do przetrwania z chorobliwej nienawiści do wszystkiego co czyste, szlachetne i mądre, Polska, która podzieli się wedle własnego życzenia, Polska mentalnie zakorzeniona w komunizmie, Polska, która za Polskę nigdy się nie biła, Polska budująca dla Polaków małe, krzywe i szare domy, Polska nie potrafiąca nawet wybudować gładkiej szosy, Polska rozkradająca własność prywatną i publiczną, Polska z pochodów na 22 lipca, Polska szmalcowników i donosicieli, Polska podła i głupia. To Pan wybrał sobie taką Polskę i chce do niej przynależeć. My nie”.
Wbrew pozorom, na mnie największe wrażenie z tego potoku czarnych glutów, nie zrobił jego środek, lecz początek i koniec, a dokładniej to, otwierające całość, „nie uwłaczając nikomu”, i zamykające ją „my”. Oczywiście, owo „nie uwłaczając nikomu”, w swojej tu akurat szczególności, jest bardzo typowe. Ono należy do tej bezcennej skarbnicy polskiej postkomunistycznej obłudy, rozpoczynającej się jeszcze na początku lat 90. od oświadczenia któregoś z udeckich polityków o jedzeniu nożem i widelcem, a kończącej się na dniu dzisiejszym i tej tuskowej bablaninie o miłości i empatii. Jednak jego szczególność jest równie uderzająca, ze względu na osobę samego Pałasińskiego. Ale o tym znów, ale za to, w ramach wieńczącej całość konkluzji, za chwilę, bo teraz trzeba coś powiedzieć na temat tego „my”. Na początku tego wpisu pisałem o skojarzeniach. Otóż kiedy czytam ten tekst z blogu Jacka Pałasińskiego, nie mogę nie wspomnieć „niemieckiego” skeczu Monty Pythona, kiedy to któryś z nich, przebrany za oficera Gestapo, wyciąga do nas palec w czarnej, skórzanej rękawiczce i mówi: „Vee know vot you did. Vee have seen your acts. Vee vill make you suffer and beg for mercy”. Jakoś tak. I teraz czytam to “my” Pałasińskiego I słyszę to prześmiewcze “vee”. To jest oczywiście bardzo komiczne, ale pewien dreszcz po plecach, owszem, przechodzi. Trzeba tylko red. Pałasińskiego trochę przylizać, no i nieco inaczej mu przystrzyc ten ruski wąsik.
Oglądałem zatem w telewizji transmisję z przylotu Benedykta XVI do Madrytu i do moich uszu dotarł komentarz Jacka Pałasińskiego o takiej urodzie, że aż to wszystko postanowiłem specjalnie na potrzeby tego bloga spisać. Proszę się wczuć. Samolot ląduje, otwierają się drzwi i słyszymy relację Jacka Pałasińskiego:
Już szef ceremoniału… he, he… zszedł, no i teraz wreszcie moment klu. Benedykt XVI stawia stopę, za nim kardynał… no i powitanie z królem. Juan Carlos Bourbon, Juan Carlos Pierwszy, który swe dzieciństwo spędził w Rzymie, nota bene, na wygnaniu… eee… chciałoby się powiedzieć obok królowa Sofia, jako się rzekło spadkobierczyni… eee… dynastii królów greckich. No i takie dość jeszcze właśnie na schodach. Część purpuratów stoi jeszcze, to tak w stu procentach niezgodne z… eee… protokołem, no ale… he, he… mamy do czynienia z dniami młodzieży, więc tu tak często protokół… eee… niestety często nie wystarcza”.
Słuchaliśmy tego Palasińskiego, jednocześnie, zupełnie jak nie z tego świata, widzieliśmy na ekranie Króla, Królową, Papieża Benedykta, tych wszystkich kardynałów.. i wyliśmy ze śmiechu. A kiedy już nam przeszło, i śmy się uspokoili, ja sobie przypomniałem te wszystkie wcześniejsze występy tego kosmity i pomyślałem sobie, po jaką cholerę on prowadzi ten swój blog. Ja rozumiem Wojewódzkiego i tę jego reklamę komórek, albo Majewskiego z tym bankiem. No, to są autentyczne pieniądze, których głupio nie brać, jak dają. Ale blog? Czy on naprawdę nie ma co robić w domu, tylko pluć na Prawo i Sprawiedliwość i ludzi, którzy je popierają? Rozumiem, że Walter pozwala, a może nawet i wspiera takiego typu aktywność, no ale czyż on nie ma niczego innego do roboty? Myślałem tak sobie, myślałem, i przyszły mi do głowy dwie rzeczy, i to już nie wiem kompletnie, która dla Pałasińskiego jest bardziej okrutna. On może mieć faktycznie mentalność takiego gestapowca ze skeczu Monty Pytona i to „vee” go tak rajcuje, że nie jest w stanie się powstrzymać. W telewizji nie dają, to on pisze na blogu. Druga opcja jednak jest taka, że Pałasiński czuje jakoś pół-świadomie, że jest debilem, który, o ile mu czegoś nie napiszą na kartce, to nie da sobie rady. Jednak przez to, że był akurat na tej placówce w Rzymie, kiedy umierał Jan Paweł II i jakimś cudem złapał tę popularność za nogi, to teraz musi się męczyć, i wszyscy tę mękę widzą, i ją jakoś zapamiętują. I stąd się on tak rwie do tego pisania, żeby pokazać ludziom, że on naprawdę umie coś powiedzieć tak bardziej inteligentnie. Tak jak to robią jego inni wykształceni koledzy. No i stąd się wzięło to „nie uwłaczając nikomu”. A ja się tylko zastanawiam, czy mu ten wordowski korektor nie musiał poprawić „uwłączając”. W sumie ciekawe, prawda?
Ten blog, jak wiemy, od samego początku służy wszystkim chętnym ludziom dobrej woli. Za darmo i bez ograniczeń. Jednak jeśli ktoś ma możliwości i chęci, bardzo proszę o finansowe wspieranie go pod podanym obok numerem konta. Każdy gest przyjmę z najwyższą radością i wdzięcznością. Dziękuję.

49 komentarzy:

  1. @Toyah
    Pałasiński to ścierwo.
    Właśnie w takim momencie doceniam to, że od ponad miesiąca nie oglądam telewizji - żadnej.
    Choć dla mnie - nałogowca - to dosyć ciężkie przeżycie ale jednak (jak się okazuje) do wytrzymania.

    OdpowiedzUsuń
  2. @raven59
    On w telewizji jest grzeczny. Głupi jak cholera, ale grzeczny.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Toyah
    wiem, jest już starczo grzeczny. Ja też swojego czasu przeczytałem coś na jego blogu - zauważyłem pewne podobieństwo do stetryczałego "profesora" - zadziwiająca zbieżność poglądów!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten Pałasiński wzbudził moje zainteresowanie. W szczególności ten jego nerwowy bluzg, co to ma "nie uwłaczać nikomu".

    No, mi on osobiście nie uwłacza, bo mnie ktoś taki nie dosięga. Ot, patrzę: małpa na drucie. Widać czegoś nieszczęśliwa, niczym ten tutejszy Ochujuk; ten sam poziom.

    Po głębszym zastanowieniu dochodzę jednak do wniosku, że odsiawszy te - jak Toyah barwnie określił - "czarne gluty", coś jednak jest na rzeczy.

    Przecież Pałasiński za gupi jezd, żeby wymyślić taki podział. Z wyżyn swojej mętalności nie był jednak uprzejmy wskazać, iż posługuje się podziałem określonym przez Rymkiewicza a kontynuowanym w opisie przez np. Marka Nowakowskiego i wielu innych "najmniej twórczych".

    Trzeba potwierdzić, że Pałasiński do tego podziału jak ulał pasuje po stronie, na którą zasłużył ciężką pracą. Niech tam zostanie. Tam, wśród swoich, nikomu nie uwłacza.

    Zostaje jednak sporo "przepodziałowych remanentów". Oto Pałasiński jest m.in. członkiem Stowarzyszenia Wolnego Słowa z siedzibą w Warszawie.

    Nie jest to stowarzyszenie szczególnie liczne. Na przykład, na literę "P" ma, zdaje się, tylko dwóch członków: właśnie Pałasińskiego i Jana Pietrzaka.

    Ciekawe, do której Polski Pałasiński przyznaje się, na wypadek, gdyby doszło do spotkania tych dwóch panów "P". W której z tych "Polsk" jego bluzg wyznacza miejsce dla np. Jana Pietrzaka?

    OdpowiedzUsuń
  5. Postscriptum:

    A gdyby przypadkiem doszło do spotkania Pałasińskiego z dowolnymi innymi członkami tego stowarzyszenia, to ile "Polsk" spotkałoby się?

    Np. taki zestaw: Pałasiński, Antonina Krzysztoń i Antoni Mężydło?

    Ileż ciekawych osobowych zestawień, w których Pałasiński może się "pięknie różnić"!

    Chyba pora prosić o wstawiennictwo Św. Antoniego Padewskiego patrona pojednań i nawróceń. O bliźnich bowiem chodzi. Polska i tak przetrwa, bo jest wieczna; ta nasza, nie ta jego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem za dużo o Jacku Pałasińskim.
    Nie wiem, bo taki jest mój wybór.
    Wiem, że tułał się gdzieś na obrzeżach międzynarodowej polityki i w końcu oddano mu, chyba codzienny, czy cotygodniowy program, by mógł katować widzów swoją postacią.

    I na tym moja wiedza o nim się kończy, bo mam alergię na niego. Natychmiast, gdy tylko go zobaczę, zmieniam program lub wyłączam telewizor.

    Należy on do grupy funkcjonariuszy aparatu, których nie trawię, jak oleju rycynowego. Jak wiadomo, po zażyciu tego ostatniego natychmiast człowieka czyści.

    Podziwiam orjana, że ma tyle samozaparcia, żeby jak biolog - badacz zajmować się takim okazem, który dla mnie jest odpowiednikiem wyjątkowo wstrętnego wija albo stonogi.

    Ja tyle samozaparcia nie mam i skasowałem go.
    To najzdrowsze rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń
  7. @orjan
    Od czasu jak kiedyś, jeszcze za starej komuny, widziałem w telewizji, jak na scenie prezentował się właśnie Pietrzak, a na publiczności świetnie bawił Jerzy Urban, pomyślałem sobie, że do niego jednak lgnie nie bardzo równe towarzystwo. Mam na myśli pana P. Bo Urbana nie lubię.

    OdpowiedzUsuń
  8. @jazgdyni
    Nie powinieneś mieć kompleksów. Z tego co piszesz, wynika, że o Pałasińskim wiesz dokładnie tyle co ja, i prawie tyle co Orjan.

    OdpowiedzUsuń
  9. @ toyah
    "On w telewizji jest grzeczny. Głupi jak cholera, ale grzeczny."

    Teraz tak. Ale kiedy rządził PiS, grzeczny nie był. Dobrze pamiętam te jego harce.
    Nawet ludzie z jego otoczenia twierdzą, że jego nienawiść do PiS ma wymiar zoologiczny. Ciekawe, co on ma sumieniu?

    OdpowiedzUsuń
  10. @tadeusz1965
    Mówiąc że on jest grzeczny, nie miałem na myśli tego, że on nie dogaduje PiS-owi, lecz tyko to, że nie używa przy tym wulgarnych obelg. To chamstwo wypełnia tylko jego blog.
    Natomiast jak idzie o to, co on ma ma sumieniu, myślę że widać wystarczająco na jego twarzy.

    OdpowiedzUsuń
  11. @ toyah
    OK. W TVN24 PiS-owi dogaduja wszyscy dziennikarze, ale JP sie na ich tle wyroznia. Nazwalbym go najmniej grzecznym. Nie wiem, czy tak jest dzisiaj, ale kiedys wiekszosc dziennikarzy z TVN24 prowadzila blogi na stronie tej stacji i dzialaly wg modelu bloga JP. Stanowily kontynuacje "linii politycznej" TVN, ale pisane byly znacznie bardziej agresywnym jezykiem. Ich wizja wyraznie ogranicza. Na blogu moga sie do konca zdeklarowac i do konca wypluc to, co maja do wyplucia.

    OdpowiedzUsuń
  12. @tadeusz1965
    Przyznaję że nam tu słabą bardzo orientację. Wydawało mi się, że ten blog to jednak bardziej zwiastun nowych czasów, niż echo czegoś starego. Podobnie jak reklamy.
    Tak czy inaczej, tego typu praktyki są dla mnie bardzo interesujące. I właściwie zamykające wszelką dyskusję.

    OdpowiedzUsuń
  13. Toyahu

    Takich gnid jak Pałasiński, niestety, jest dużo więcej.

    Ps. Mocno kibicuję Twojemu kandydowaniu.



    Pozdr.
    -------------------
    GW nie kupuję.
    TVN nie oglądam.
    TOK FM nie słucham.
    Na Rysiów, Zbysiów i Mira nie głosuję.

    OdpowiedzUsuń
  14. @Przemo
    Jestem pod wrażeniem. Ledwo co Schetyna zapowiedział, że oni by sobie marzyli o poparciu Bono. Zgoda. Dla nich może być Bono, a ja za to już mam Ciebie, i jedyne co mogę do tego dodać, to to, że każdy ma poparcie takie jakie sobie wypracował. Jak idzie o mnie, nic więcej mi już nie jest potrzebne. I to bez względu na wynik tego starcia.
    Dziękuję i bądź zdrów.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Toyah
    W Krakowie wielka radość, że będzie Pan posłem. Kilka osób zamierza napisać list do Jarosława Kaczyńskiego, aby dał Panu jeśli nie pierwsze, to drugie miejsce na katowickiej liście PiS.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  16. Skasowales mój wpis Toyahu? :(((

    OdpowiedzUsuń
  17. @krakowiaczekjeden
    Tak. Podobno nawet krakowski klub Gazety Polskiej zagroził bojkotem wyborów, jeśli ja nie dostanę jedynki.

    OdpowiedzUsuń
  18. @Toyah

    Napisałem Ci wczoraj gratulacje z powodu "doniesienia" Coryllusa i wpis zniknął. Coś się widocznie wali na tym blogowisku bo wpis widzialem.

    OdpowiedzUsuń
  19. @toyah
    ja nie na temat...
    Chciałam mianowicie Cię namówić na powrót z publikacjami na Nowy Ekran.
    Przedwyborczy czas naprawdę temu sprzyja. A po publikacjach coryllusa na Twój temat możesz się przekonać o życzliwości dla Ciebie i Twojej postawy.
    Naprawdę bardzo Ciebie nam brakuje.
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  20. @Molier

    NE to dziwne zjawisko. Nie dziwię się że Toyah nie ma zaufania.

    OdpowiedzUsuń
  21. @Bendix
    Dziwne. Blogger czasem automatycznie wrzuca niektóre komentarze do specjalnego folderu ze spamem. Na ogół zresztą zupełnie bez sensu. Twojego komentarza tam też jednak nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  22. @molier
    No właśnie słyszałem. Że wielu osobom moich wpisów tam - w Salonie też - brakuje. Nie pozostaje mi nic innego jak powtórzyć, im właśnie, ten adres: www.toyah.pl.
    No a tym którym brakuje tych tekstów szczególnie, polecam książkę. Sprzedaje ją Coryllus, więc mają blisko.

    OdpowiedzUsuń
  23. @Toyah
    Cieszę się, że nie opuszcza Pana poczucie humoru, jako że z wytrawnej ironii rodzą się często polityczne talenty.
    Niech Pan teraz uważa na wszystkie swoje działania, bo skoro po internecie rozeszła się już wiesc o Pańskim kandydowaniu (wkrótce pewnie także w mediach), na pewno wrogowie (z PO, ale nie tylko) będą wyszukiwać Panu różne potknięcia, jak choćby niespecjalnie udany występ w "Warto rozmawiać". Mam nadzieję, że da sobie Pan z tym radę.
    Jestem pewny, że jako legalista odprowada Pan podatek od dochodu z tego bloga i z książki wydanej przez Coryllusa, ale niech Pan gromadzi kwity w tej sprawie, bo z tej strony na pewno zechcą się do Pana dobrać.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  24. @Bendix
    Ale właśnie Nowy Ekran dał czołówkę z tekstu Corrylusa o niemal pewnym mandacie poselskim Toyaha.

    OdpowiedzUsuń
  25. @Bendix, @Toyah
    Komentarz z gratulacjami:
    "Bendix pisze...
    Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę z dzisiejszej dobrej nowiny którą przekazał Coryllus :-)))
    http://coryllus.nowyekran.pl/post/24200,toyah-mlot-na-dziennikarzy
    Strasznie Ci dopinguje i serdecznie pozdrawiam Toyahu drogi :-)
    19 sierpnia 2011 16:43"

    jest ale pod wpisem:
    http://toyah1.blogspot.com/2011/08/o-zyciu-na-dobrych-falach.html
    nic nie zginęło - zagapiłeś się Bendix ;-)))
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Zjawisko demonstrowania własnych i to bardzo zdecydowanych poglądów u dziennikarzy TVN zauważyłem już dawno i kiedyś o tym pisałem. W moim przypadku na przykładzie bloga redaktora Kuźniara, ale jest to tam zjawisko powszechne. Przytoczę nawet fragment, który zwrócił moją uwagę: "Znam trzy odmiany ust prezydenta. Jego własne, głównie zaciśnięte, stęsknione uśmiechu. Ustakamińskie, pełne napięcia, lekko spocone, zakochane w sobie oraz ustakownackie, wiecznie z grymasem wymuszonego uśmiechu, otoczone niezadbaną brodą. Każde z nich są w kłopocie. Dotąd, niezależnie z których politycznych ust wydobywał się pisk zafrasowania sprawami obywateli czuć było nieszczerość. (...)"

    Podzielam spostrzeżenie Toyaha - kiedyś takie zachowania dziennikarzy były w zasadzie nie do pomyślenia. Ale nawet więcej. Tamta strona nadal rozlicza z poglądów wszystkich "niepoprawnych" dziennikarzy. Wystarczy przypomnieć nagonkę na Jana Pospieszalskiego. A przecież ci "niepoprawni" dziennikarze nigdy nie posunęliby się do oczywistego zaangażowania po jednej stronie. Przeciwnie - są oni wręcz demonstracyjnie obiektywni. Mamy więc sytuację, w której reżim mówi "nam wolno więcej". Wrócę jeszcze do tej konstatacji.

    Zwyczaj, zgodnie z którym dziennikarze telewizyjni szanują swój wizerunek, nie afiszują się z poglądami i zachowują bezstronność w swojej pracy, należy uznać za zdrowy i pożądany dla społeczeństwa. Sytuacja przeciwna, w której dziennikarze najbardziej wpływowego medium, jakim jest telewizja, sprzeniewierzają się funkcji bezstronnego informowania publiczności, można dosadnie określić jako dziennikarską prostytucję. Blogi dziennikarzy TVN nie mogłyby powstać bez aprobaty kierownictwa. Jest już zupełnie nieistotne, który z nich nienawidzi prawicowej opozycji bardzo, a który tylko trochę, a który wylewa w swoich wypocinach najwięcej jadu. Przecież oni właściwie nie mają poglądów. Na skinienie szefów oplują własnych rodziców. Są oni bez wyjątku dziennikarskimi prostytutkami. Śmieszą też te ozdobniki "nie uwłaczając nikomu". Kuźniar zastrzega się tak: "Ten tekst to wyraz moich osobistych poglądów, nie należy go identyfikować z linią programową redakcji TVN24." Czyżby?

    Osoby te zarabiają duże pieniądze i mają podpisane ze swoimi stacjami rozbudowane tajne kontrakty, które spokojnie mogłyby zakazywać im takiego demonstrowania poglądów, gdyby komuś na tym zależało. Ale przecież oni nie piszą tych śmiesznych blogów dla własnej satysfakcji. Właściwe pytanie brzmi więc: dlaczego system tak demonstracyjnie pokazuje swoją złą stronę? I tu pozwolę sobie na zaprezentowanie własnej teorii.

    Otóż, uważam, że jest to jeden ze sposobów, w jaki system pokazuje swoją siłę: "nam wolno więcej", a właściwie "nam wolno wszystko". Oni mówią w ten sposób dalej: my możemy was medialnie zlinczować za nic, a sami możemy przekroczyć każdą granicę, mamy rząd dusz. Demonstrują pogardę dla swoich przeciwników. Cel jest praktyczny i skalkulowany: demoralizacja przeciwnika, czyli nas - tych, którzy zauważają, co kryje się poza medialnym show i nie poddają się tresurze i praniu mózgów. Gdyby akurat ten środek przestał spełniać swoją funkcję, to te nieszczęsne blogi znikną z sieci jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Trzeba odczarować Pałasińskiego, Kuźniara i resztę - nie polemizować z nimi. Oni są tylko prymitywnymi narzędziami. O ile mnie pamięć nie myli, to za komuny ludzie zaprzedanych dziennikarzy nazywali szmatami.

    Ja w takim rozumowaniu poszedłem jeszcze dalej i doszedłem do wniosku, że słynne wpadki Komorowskiego też są zgodne z pewnym zamysłem. Ich celem jest upokorzenie Polaków - pokazanie nam: "jesteście nic nie wartym narodem; tylko na takiego prezydenta zasługujecie - prostaka, nieuka, głupawego wiejskiego gawędziarza". Rozumiejąc te zagrania systemu, łatwiej się im przeciwstawić. Z drugiej jednak strony ta pewność systemu, łatwość z jaką umieszcza prostaka na stanowisku prezydenta czy otwarcie stronniczych dziennikarzy w głównych mediach - to niepokoi.

    OdpowiedzUsuń
  27. @Toyah
    Jest Pan znakomitym ironistą, a to bardzo przydaje się w polityce.
    Ja nie jestem zaangażowany w działalność polityczną, więc mam znajomych w różnych partiach. Kiedy dzisiaj poinformowałem jednego z nich z PO, że Pan kandyduje w Katowicach najpierw zaniemówił, a potem powiedział: "Rany boskie. Naprawdę? No to nasi koledzy na Śląsku mają prawdziwy kłopot. Szczęście, że u nas nie ma kogoś takiego".
    Jak widać, jest Pan popularny nie tylko w swoim środowisku i w blogosferze. To dobrze wróży.

    OdpowiedzUsuń
  28. @Raven59

    Upiłem się z radości. Możliwe że nie wiem co robiłem. Ale i tak nadal się cieszę.

    Pozdrawiam Was wszystkich

    OdpowiedzUsuń
  29. @Bendix
    mógłbyś rozwinąć myśl o nE, jako o dziwnym zjawisku?
    Tylko prosiłabym nie powtarzać opinii czarnego PR, tylko własne przemyślenia.
    TVP, prasa mainstremowa, to też dziwne zjawiska, a Toyah np. przyjął zaproszenie, żeby się pokazać w TVP. Wprawdzie w programie Pospieszalskiego, ale na Nowym Ekranie nie musi brać udziału w czyjejś publikacji. Występuje pod własną firmą.

    OdpowiedzUsuń
  30. Co ja Tobie kobieto mogę napisać... NE - nie ufam :(((

    OdpowiedzUsuń
  31. @filozof grecki
    Ten cytat to Kuźniar? Mocne. Teraz rozumiem że kiedy on się 10 kwietnia pobeczał publicznie, to jemu chodziło wyłącznie o to, że taka piękna rosyjska maszyna została tak okrutnie potraktowana przez jakichś polskich pilotów.

    OdpowiedzUsuń
  32. Toyah posłem - piękne marzenie
    Szkoda ze mieszkam tak daleko bo poleciał bym głosować na Ciebie w twoim okręgu.

    OdpowiedzUsuń
  33. @molier
    Nie ma żadnego porównania między moim występem w TVP u Pospieszalskiego, a publikowaniem w Nowym Ekranie. Zapewniam Cię, że gdyby mi ktoś zaproponował autorską audycję w TVN-ie, potraktowałbym tę propozycję tak samo jak propozycję pisania dla Nowego Ekranu. Odmownie. Z tego prostego powodu, że w najmniejszym stopniu nie zależy mi na sukcesie ani jednego ani drugiego. Bo sukces jednego lub drugiego oznacza porażkę tego wszystkiego w co wierzę i o co walczę.
    To już prędzej bym był skłonny wrócić na Salon24, który przynajmniej stwarza pozory niezależności. A i to przecież, swoją drogą, też nie wchodzi w rachubę.

    OdpowiedzUsuń
  34. @krzychoppp
    Wystarczy, że będziesz trzymał kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  35. Podaj prosze konto wyborcze na tym blogu
    Te kilka złotych to minimum tego co moge zrobić byś spełnił moje marzenie

    OdpowiedzUsuń
  36. @toyah
    niestety, a może na szczęście TVN nigdy nie postawiłby na Ciebie, jako twórcę ich sukcesu. Właściwie wręcz przeciwnie. Twoje zrównanie Nowego Ekranu z TVN to zapewne środek artystycznego wyrazu.

    OdpowiedzUsuń
  37. @toyah
    Ten Kuźniar może ma takie zdolności aktorskie? Jest aktorem dobrym, ale nie doskonałym. Nie doskonały - bo nie umiał ukryć, że popłakał się ze szczęścia, gdy zginął nasz prezydent; ale dobry - bo zagrał, że to łzy smutku.

    A może było jeszcze inaczej i tego dnia rozpylili w studio TVN delikatną dawkę gazu łzawiącego dla pewności.

    OdpowiedzUsuń
  38. @molier
    Nie. To nie jest środek artystycznego wyrazu. Podobnie jak nie byłoby środkiem artystycznego wyrazu zestawienie Artura Zawiszy z... ja wiem? Andrzejem Olechowskim. Lub czołowej gwiazdy Nowego Ekranu, niejakiego Fiatowca, z jego ulubioną dziennikarką - Marszałek. Lub z Tomaszem Wołkiem.
    Bo, trzeba Ci wreszcie zrozumieć, zło ma wiele twarzy. A ja nie widzę powodu, żeby wierzyć, że jeśli niektóre z nich są ładniejsze od innych, to mnie to do czegokolwiek zobowiązuje.

    OdpowiedzUsuń
  39. @Molier
    Doceniam Twoje szlachetne intencje, lecz zamiar i dążenie, do pożądanej popularności, czy pokojowej koegzystencji z wieloma osobami, bądź kompromisu lub tzw. świętego spokoju - nie powinny determinować i warunkować prawego postępowania i zachowania, ani eliminować z świadomości faktu istnienia złoczyńców i ich podłych, nikczemnych myśli (intencji) i czynów.
    Pan Krzysztof to doskonale wie i rozumie, dlatego nie da się zwieść, uwikłać, ani oszukać innym.

    OdpowiedzUsuń
  40. @Bendix
    Zdrowie Toyaha!

    OdpowiedzUsuń
  41. @Zibik
    Nie wiem dlaczego, ale zaintrygowało mnie nagle, ktoś Ty taki. Czy mógłbyś mi opowiedzieć coś o sobie? Ile masz lat, czym się zajmujesz, gdzie mieszkasz, czy masz jakąś rodzinę? No wiesz, takie tam. Wszystko to co wiesz o mnie. Pytam z czystej ciekawości.

    OdpowiedzUsuń
  42. @Toyah
    A jednak.....owszem mogę wiele opowiedzieć o sobie, w odróżnieniu od tych, co zwykle czynią z tego szczególną tajemnicę, lecz nie koniecznie na forum. Akurat to, o co pytasz wysłałem e-mailem.
    Natomiast teraz mogę wszystkim zaniepokojonym oświadczyć, że nie zamierzam z nikim konkurować, ani rywalizować tzn. w najbliższych wyborach być aspirantem na kandydata, czy protegowanym kandydatem, przez dowolną partię, do sejmu, ani senatu RP.

    OdpowiedzUsuń
  43. @Molier, Toyah, Bendix

    Swoje wątpliwości odnośnie, między innymi NE, wyraziłem w mojej notce o końcu okresu dziewictwa blogosfery.

    Przekonany jestem, że Toyah to doskonale czuje, więc realizuje się na swoim własnym, autorskim blogu.
    Lecz Toyah to jest firma, za którą klienci pójdą na koniec świata.

    My maluczcy skazani jesteśmy na Salon, NE, czy niezależną.

    Co nie znaczy, żebym smrodku nie wyczuwał

    OdpowiedzUsuń
  44. @Jazgdyni
    A może już warto uwolnić się, od tego "smrodu" i rozważyć integrację, konsolidację, przecież wcale nie przypadkowo rozproszonych sił i wreszcie stworzyć w blogosferze - unikalny portal, tzn. kolejne konkurencyjne "imperium", dla lewaków i ich sojuszników. Oczywiście pod przewodnictwem, czy patronatem ludzi, bądź środowisk nie tylko powszechnie znanych, a także wiarygodnych, a osób światłych, utalentowanych, prawych i sprawiedliwych m.in., takich choćby znakomitości, jak Toyah, Coryllus, Jazgdyni i zapewne inni.
    Proponuję za aprobatą i zgodą zainteresowanych, oraz mam nadzieję Pana Krzysztofa Osiejuka - zgłaszać na forum propozycje, kandydatury innych osób tj. ewentualnych założycieli i współtwórców nowego portalu.
    Szczęść Boże!

    OdpowiedzUsuń
  45. @jazgdyni
    Ależ ja nie mam do nikogo pretensji o to, że publikuje to tu, to tam. Ja tylko nie rozumiem, dlaczego tyle osób namawia mnie do pisania w Salonie czy Nowym Ekranie, i to w dodatku z argumentacją taką, że za mną tęsknią. Cóż to za problem wpisać w wyszukiwarkce toyah.pl i sobie czytać do woli? To że tyle osób tak bardzo lubi czytać ten blog, tyle że pod warunkiem, że on jest częścią Salonu lub Nowego Ekranu, jest dla mnie zagadką nie do rozwiązania.

    OdpowiedzUsuń
  46. Toyahu, jak się z tobą skontaktować? Wysłałem maila na adres podany w na stronie. Mógłbyś go odebrać i odpisać? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  47. @Kairos
    Odpiszę Ci pod wieczór, bo teraz jestem w pociągu po weekendzie w Przemyślu i na Ukrainie. Zielonej.

    OdpowiedzUsuń
  48. Toyahu przecież wiesz, że obecność, czy uczestnictwo, bądź aktywność wybranych osób w danym towarzystwie, czy środowisku jest lub może być szczególną formą nobilitacji, afirmacji, a nawet sposobem satysfakcjonowania i uwiarygadniania siebie lub innych, również tych, którzy absolutnie na to nie zasługują.
    Ponadto ich obecność, czy zaangażowanie i uczestnictwo np: systematyczny wysiłek intelektualny, oraz twórczość publicystyczna, czy aktywność edytorska lub inna działalność tzn. nie wszystkich, lecz ludzi dobrej woli, a jednocześnie wybitnych i światłych, czy tylko prawych, uczciwych i utalentowanych zapewniać może właścicielom portalu lub innego medium również pożądaną frekwencję, popularność, czy tzw. klikalność tj. wcale nie małe zyski.
    Dlatego trudno się dziwić, że akurat ich autonomia i osobista rezygnacja z obecności, uczestnictwa w/w miejscach może być różnie rozumiana i traktowana.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

The Chosen, czyli Wybrani

          Informacja, że PKW, po raz kolejny, i to dziś w sposób oczywisty w obliczu zbliżających się wyborów prezydenckich, odebrała Prawu ...