środa, 25 czerwca 2008

Lezą chłopcy z tamtych lat, lezą chłopcy...

Być może niektórzy wciąż jeszcze pamiętają nazwisko Adam Słomka.
Adam Słomka był działaczem Konfederacji Polski Niepodległej, i wszelkich możliwych KPN-u przybudówek, jeszcze jako młody chłopak, w latach 80-tych. Demonstrował, ganiał się z esbekami, szedł siedzieć, wychodził z więzienia, głodował, znów szedł siedzieć, później znów demonstrował.
Zwykły, prosty życiorys bojownika o wolną Polskę.
Kiedy nastał pierwszy wolny parlament, Adam Słomka został posłem i tak już był sobie tym posłem przez całe lata dziewięćdziesiąte.
W roku 1992, razem z Lechem Wałęsą, komunistami, PSL-em, Unią Demokratyczną, czy jak się tam Geremek z kolegami wtedy nazywali, obalając rząd Jana Olszewskiego, zabił Adam Słomka w Polsce demokrację.
Dlaczego Adam Słomka wówczas zdradził? Bezpośrednim powodem było to, że jego szef, Leszek Moczulski, znalazł się na liście Macierewicza, obok Lecha Wałęsy i paru innych ważnych agentów.
Zdrada KPN-u była szczególnie ohydna, bo to właśnie na KPN stawiał przede wszystkim Jan Olszewski, szukając wsparcia dla swojego rządu. Wbrew Jarosławowi Kaczyńskiemu i wbrew wielu przeciwnikom tej koncepcji, ludziom o wiele potężniejszym, niż Leszek Moczulski i jego patriotyczna drużyna.
Od roku 1992 upłynęło wiele lat. KPN praktycznie przestał istnieć, Leszek Moczulski został oficjalnie potwierdzonym agentem, a Adam Słomka jest niby przewodniczącym niby KPN-u i tak się snuje po Katowicach i okolicach. Parę razy chciał zostać prezydentem, ostatnio całe miasto obwiesił ręcznie zrobionym rysunkiem swojej głowy w czapeczce z orzełkiem, bo chciał być senatorem.
Kiedy przed kilkoma miesiącami sąd w Katowicach skazywał zomowców z Wujka po raz pierwszy, Adam Słomka stał przed budynkiem sądu w grupie paru wiecznych działaczy KPN-u, śpiewając piosenki patriotyczne i opowiadając, jak to kiedyś uciekał esbekom.
Niedawno widziałem go dwukrotnie, raz podczas spotkania z Antonim Macierewiczem, drugi raz na spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim.
Kiedy zobaczyłem go w tłumie na spotkaniu z Macierewiczem, zapytałem Macierewicza, jak myśli, dlaczego tacy ludzie, jak Słomka, albo dziś Wojciech Wierzejski, potrafią zachować się tak podle.
Antoni Macierewicz odpowiedział krótko: dla władzy i pieniędzy.
Może tak, może nie. Może to nie są pieniądze, może to przede wszystkim brak potrzebnej w polityce mądrości i przenikliwości, w połączeniu ze zwykłą bufonadą. Ale może i faktycznie, tylko władza i pieniądze.
Faktem jest, że parę miesięcy później, Adam Słomka przyszedł na spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim, a ja się zastanawiałem, po co on tam lezie? Czy chce się czegoś dowiedzieć, czy może tylko pokazać; a może liczy, że ktoś go nagle wyłowi z tłumu i zatrudni jako jakiegoś asystenta, albo kogoś podobnego?
No i zastanawiałem się, jak mu nie wstyd?
Przypomniał mi się ten Słomka, gdy dziś w Salonie, zauważyłem kolejnego niedobitka z wojny, która mogła być wygrana, ale została przegrana właśnie przez jego butę, nieroztropność, brak wyobraźni. Mam tu na myśli wspomnianego już Wojciecha Wierzejskiego.
Kiedyś moja kuzynka z Białej Podlaski opowiadała mi, że były poseł Wierzejski, kiedy jeszcze chodził do szkoły, był bardzo wybitnym uczniem, bardzo, bardzo wybitnym. I ja w to wierzę. Ale tym bardziej, teraz się zastanawiam, jak mógł ten zdolny człowiek doprowadzić się do tego stanu?
Z kolei wczoraj chyba, ze swoim wpisem, wyskoczył tu Krzysztof Bosak.
I dalej się zastanawiam, czemu oni tu lezą? Po co się pokazują publicznie, na co liczą? I jak im nie wstyd?
Ludzie, którzy są przecież inteligentni, często bardzo elokwentni, czasem chyba nawet politycznie zdolni, no i przede wszystkim wielokrotnie bardzo odważni.
A jednocześnie ludzie, którzy stracili wielokrotnie swoją szansę nie dlatego, że ktoś przeciw nim uknuł jakąś intrygę, albo postanowił ich zniszczyć, albo po prostu ich oszukał.
Nie. Stracili swą szansę nawet nie przez wierność jakimś zasadom.
To wszystko są ludzie, którzy sami, bez najmniejszego przymusu, najpierw zdradzili, a później wyrzucili się poza główny nurt polityki. Istnieli, byli ważni, byli wpływowi i nagle popełnili polityczne samobójstwo.
To jest tak, jakbym ja, na przykład, otrzymał ofertę wspaniałej, dobrze płatnej, lekkiej, wygodnej, uczciwej pracy. Pracy na wiele lat, w świetnym towarzystwie, z możliwością awansu - i odrzuciłbym tę propozycję, dochodząc do przekonania, że ja to po prostu załatwię sam i to dużo lepiej.
A oni tak właśnie postąpili. A teraz przychodza, bo chyba chcą pogadać. Tego, przyznaję, jednak nie rozumiem.
I dopóki tego nie zrozumiem, to obecność tu, w Salonie zarówno Krzysztofa Bosaka, jak i Wojciecha Wierzejskiego będę traktować, jak powietrze.
PS:
Już w czasie dyskusji nad tym wpisem, poszukałem i znalazłem piękny stenogram wystąpienia Słomki w Sejmie w tę czerwcową noc. Wpisałem go w komentarze, ale teraz przyszło mi do głowy, że jest to wystąpienie tak ważne, że warto je tu też upamiętnić. Voila!
"W trakcie rozmów wtorkowych o poszerzeniu koalicji rządowej - zaproszono właśnie Konfederację do tych rozmów - minister spraw wewnętrznych poprosił członka władz najwyższych KPN [...] i na osobności poinformował go, iż przywódca Konfederacji jest agentem Słuzby Bezpieczeństwa [...]
Chcę również poinformować, że dzisiaj udostępniono mi oraz posłowi Michałowi Janiszewskiemu wszystkie te dokumenty, które miały rzekomo świadczyć o współpracy Leszka Moczulskiego ze Służbą Bezpieczeństwa - 600 stron maszynopisu i rękopisu - [...] i chcę powiedzieć, iż nie ma tam niczego, co by w najmniejszym stopniu dawało podstawę do stwierdzenia, że Leszek Moczulski był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Panowie z rządu, mieliście pełną świadomość tego faktu i jest rzeczą obrzydliwą moralnie, iż podejmowaliście [...] próby wyłączenia przewodniczącego KPN z życia politycznego [...] że robiliście rzeczy nie tylko politycznie obrzydliwe, ale moralnie niegodziwe. I z tych powodów, mimo że przecież reprezentujecie centroprawicę, formację nam zbliżoną... Tak, taka jest prawda. [...] Jeszcze dzisiaj, do godziny 20 czułem na pewno większą przyjaźń do was, niźli do tamtej strony sali, ale po tym, co zobaczyłem... Ale po tym, co zobaczyłem, muszę powiedzieć, iż komuniści w stanie wojennym nie posuwali się do tak obrzydliwych metod, do jakich się tutaj posunięto".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...