środa, 24 czerwca 2020

Polityka, czyli o chorobach psychicznych typu bezobjawowego


Dzisiejszy tekst chciałbym zadedykować wszystkim tym, którzy w minionych dniach zechcieli wesprzeć mnie w mojej potyczce z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. Wyniki owej akcji przerosły moje najśmielsze oczekiwania i dziś mogę powiedzieć, że moje zaległości wobec ZUS-u zostały niemal w pełni pokryte przez ten blog i jego czytelników. Bardzo wszystkim dziękuję, a każdy z nas z pewnością wie, że to jest kierowane specjalnie  do niego. Bardzo proszę, bądźcie ze mną, a ja, póki jakoś ciągnę, będę z Wami.


      Jak niektórzy pewnie wiedzą, po tym jak z domu wyfrunęła najpierw nasza starsza córka, a potem syn, zostaliśmy tu w trójkę, a ja osobiście w swoim egoizmie mam nadzieję, że tak już zostanie. Tym razem jednak chciałem opowiadać nie do końca o tym, a wręcz w pewnym sensie nawiązać do bohatera mojej wczorajszej notki. Otóż, proszę sobie wyobrazić, że moje najmłodsze dziecko podczas jednej z naszych jak najbardziej poważnych rozmów, wyraziło opinię, że każdy kto ma choćby odrobinę rozumu powinien mieć świadomość, że aby zostać, jak najbardziej słusznie zresztą, zakwalifikowanym jako pierwszej klasy zboczeniec, wcale nie trzeba być gejem, lesbijką, czy innym pedofilem. Jej mianowicie zdaniem, gdybyśmy tylko mieli możliwość zobaczyć co się dzieje za ścianą choćby mieszkania obok, moglibyśmy się bardzo zdziwić. Zdaniem mojej córki, cała masa ludzi jak najbardziej heteroseksualnych, a często owymi „zboczeńcami” zwyczajnie gardzących, w swoim domowym zaciszu odstawiają takie sztuki, że wielu z owych przebierańców poczułoby niekłamaną zazdrość.
       Pisałem zresztą już o tym, że moim zdaniem istnieją dwa żywioły, które jeśli tylko wymkną się spod kontroli, mogą prowadzić do absolutnie najgorszych wynaturzeń, a mam tu na myśli religię i seks. To właśnie seks i religia mają w sobie tak nieprawdopodobną moc, że w odpowiednim ujęciu mogą doprowadzić do śmierci... co ja mówię do śmierci? Wręcz do masakry. Przykłady znamy z mediów.
        A zatem, tu sprawa jest jasna: różnego rodzaju wariatów jest u nas pod dostatkiem i, powtórzę to raz jeszcze, by się zakwalifikować do owej dziwnej drużyny nie trzeba być tak zwanym gejem.
       Jeśli natomiast ktoś mnie spyta, co sprawiło, że postanowiłem tu dziś wspomnieć o moim dziecku, to już chętnie odpowiadam. Wcale nie chodzi ani o nią, ani tym bardziej o tych zboczeńców, ale o politykę, jak zawsze. Otóż stało się tak, że, jak słyszę, w telewizji TVN24 wystąpił, ostatnio już chyba pełną gębą profesor, Ireneusz Krzemiński, swoją drogą powszechnie znany gej, i ogłosił że kandydat w wyborach na prezydenta Robert Biedroń jest osobą psychicznie chorą, ponieważ zamiast wycofać się z kandydowania i przekazać swoje głosy Rafałowi Trzaskowskiemu, on z uporem godnym lepszej sprawy próbuje wciąż bez sensu walczyć o jak najlepszą polityczną pozycję. Dziennikarz, który prowadził z Krzemińskim rozmowę, znany nam aż nazbyt dobrze Andrzej Morozowski s.Mordechaja Mozesa, zamiast zwrócić Profesorowi uwagę na niestosowność jego wystąpienia, poparł go w całej rozciągłości i potwierdził, że faktycznie Robert Biedroń, nie rezygnując z kandydowania na rzecz Rafała Trzaskowskiego, musi być osobą psychicznie chorą.
        Dziś – niestety głównie tylko Internet – żyje owym wydarzeniem, a część wyborców Andrzeja Dudy wręcz wieści nieuchronną klęskę jego największemu rywalowi Rafałowi Trzaskowskiemu, który ni stąd ni zowąd okazał się kandydatem osób psychicznie chorych. A jeśli ktoś mnie spyta, o co chodzi, chętnie odpowiem. Otóż w moim mniemaniu, problemem największym wcale nie jest Robert Biedroń, który – a ja tu jestem jak najbardziej otwarty na dyskusję – jak najbardziej może zostać zakwalifikowany jako osoba ciężko zaburzona, ale cała masa innych, pozornie jak najbardziej ułożonych polityków i osób związanych z branżą obu płci, których twarze codziennie oglądamy w telewizji i których słów z mniejszą lub większą irytacją wysłuchujemy w jednej czy drugiej telewizji. Otóż moim, nadzwyczaj zresztą pewnym swego zdaniem, oni wszyscy są nie mniej, a kto wie czy nawet nie znacznie bardziej, psychicznie zaburzeni niż wspomniany wcześniej Robert Biedroń. Oczywiście, ja biorę też pod uwagę taką możliwość, że część z nich doskonale panuje nad miejscem, w którym się znaleźli i kiedy to się już wszystko skończy, oni wrócą do swoich zwykłych zajęć i znów staną sie normalnymi ludźmi, podejrzewam przy tym jednak, że wśród nich – a jest ich z całą pewnością znaczna większość – znajdują się pierwszej klasy wariaci. I w tym momencie, jestem gotów przyznać nawet i to, że zarówno prof. Krzemiński, jak i red. Morozowski mają absolutną rację twierdząc, że Robert Biedroń jest osobą psychicznie chorą, natomiast nie ma absolutnie najmniejszej szansy, by oni choćby wspomnieli coś w tym temacie, że również oni, jak jeden mąż, są najprawdopodobniej ludźmi ciężko umysłowo zaburzonymi.
        W czym rzecz? Opisywałem tu niedawno sytuację, kiedy to poseł Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki wszedł na sejmową mównicę i zwyczajnie zemdlał. Poinformowałem tu przy tej okazji, że gdybym to ja był posłem do Parlamentu i to mnie by się zdarzyło nagle walnąć na swój pisowski ryj – przy okazji, pozdrowienia dla pisarki Nurowskiej, jeszcze jednej z owej wesołej gromadki, której poświęcony jest dzisiejszy tekst –  podczas sejmowego wystąpienia, moja żona i dzieci zrobiliby wszystko, bym się w to gówno dłużej nie angażował. Poseł Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki natomiast w jednej chwili się pozbierał i wrócił do swoich codziennych zajęć, a na dowód tego że czuje się świetnie, oświadczył że jest wciąż w lepszej formie niż polski rząd.
        Jeśli ktoś wciąż nie rozumie, do czego zmierzam, pragnę oświadczyć że, moim zdaniem, znaczna część osób zaangażowanych w bieżącą politykę – czy to po stronie samej polityki, mediów, czy trybun – to są ludzie ciężko psychicznie zaburzeni. A w tej sytuacji, mam już tylko jedną uwagę, a przy okazji i apel, do tych wszystkich, co się obrazili na Roberta Biedronia: odpieprzcie się od pedała, bo jest całkiem możliwe, że on jest wciąż jeszcze najbardziej normalny z was wszystkich.





        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...