środa, 29 września 2010

Zawodowcy

Przy okazji dyskusji, jak przetoczyła się przez ten blog i zainteresowane okolice, przypomniał mi się w pewnym momencie program Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”, w jakim swego czasu miałem przyjemność i zaszczyt wziąć udział. Gdyby ktoś nie pamiętał, Pospieszalski znalazł na moim blogu notkę, w której zaprezentowałem trzy zdjęcia Lecha Kaczyńskim z piłkarskim szalikiem, gdzie Prezydent przekłada ten szalik w dłoniach w taki sposób, by w końcu pięknie zaprezentować dumny napis ‘Polska’. Wspomniana notka dotyczyła faktu, że media pokazały tylko jedno zdjęcie z całej serii – zdjęcie na którym Lech Kaczyński trzyma przed sobą szalik z odwróconym napisem – i w ten sposób zaszczepiły w umysłach wielu informację, że nasz prezydent jest baranem, który nawet nie potrafi prawidłowo rozłożyć piłkarskiego szalika.
Pospieszalskiego poza samymi zdjęciami zainteresowało coś jeszcze. Otóż widząc, że cała manipulacja została na tym skromnym blogu ujawniona, Agora – jak się okazuje właściciel owej serii zdjęć – zażądała, by one zostały z tego blogu usunięte, co w obawie przed konsekwencjami prawnymi administracja Salonu24 skwapliwie uczyniła. Jan Pospieszalski uznał, ze ten przykład cenzury, przykrywany tą niby-wymówką prawną, zasługuje na spopularyzowanie, i zaprosił mnie do swojego programu. A konkretnie do jego edycji dotyczącej właśnie manipulacji.
Do debaty zostało zaproszonych jeszcze czterech znanych specjalistów, reprezentujących cztery bardzo mądre dziedziny zycia publicznego: filozof Jan Hartman, polityk Ludwik Dorn., specjalista od wizerunku Eryk Mistewicz i dziennikarz Michał Karnowski. Mojej wypowiedzi, w której miałem właściwie tylko przedstawić sytuację, i która trwała zaledwie parę minut, od początku do samego końca towarzyszyły nieustanne szyderstwa i dogadywania ze strony Hartmana, pomruki Mistewicza, znudzone spojrzenie Dorna i nerwowe wyczekiwanie Karnowskiego, że on też chce coś powiedzieć. Kiedy już wreszcie przestałem gadać, nikt – ani jeden ani drugi, ani żaden z nich – nie skomentował sprawy zdjęć inaczej jak albo przez kpiny, że mi się coś pomieszało w głowie (Hartman), lub przez kompletny brak zainteresowania (Dorn), czy wreszcie przez typowe rozkraczanie się na płocie Karnowskiego, kiedy to on uznał za stosowne poinformować wszystkich, że jego zdaniem jest tak, ale też trochę i tak, a w sumie jeszcze inaczej, bo w ogóle przecież bywa różnie.
To co mnie uderzyło, to fakt, że żaden z nich nawet nie mrugnął okiem ani na to kłamstwo mediów – kłamstwo wcale nie byle jakie, bo jedno z tych, które wieloletnią nienawiść do Lecha Kaczyńskiego wzniosło na poziom jeszcze wyższy niż dotąd – ani na to, że osoba tak wybitna i ustosunkowana, ktoś kto w mediach występuje niemal codziennie, jak Jan Hartman nie pozwala spokojnie dokończyć wypowiedzi komuś kto być może w całym swoim życiu ma te dwie minuty, do korzystania z nich nie jest ani zawodowo ani faktycznie przygotowany, a jeśli za to swoje mądrzenie się dostaje jakieś pieniądze, to tylko dlatego, że o nie grzecznie prosi. A więc nie dość, że żaden z nich nie uznał za stosowne powiedzieć Hartmanowi, żeby się zamknął i przestał dogadywać, bo to mu przynosi wstyd, to jeszcze doszedł do wniosku, że problem powszechnej manipulacji ani nie jest problemem powszechnym, ani w ogóle ciekawym. I Michał Karnowski wśród nich.
Czy mnie to oburza? Owszem, bardzo. Czy dziwi? Ani trochę. Dlaczego? Dlaczego, że ja świetnie wiem, że oni wszyscy – wszyscy jak jeden mąż – to są w ten czy inny sposób kumple, i jeśli kiedykolwiek podejmą decyzję, by się zachować choć minimalnie niestandardowo, to wcześniej się zorientują, czy przypadkiem nie sprawią przykrości koledze. Ja ich widziałem przez kilka minut w telewizyjnej kawiarni przed programem. To są kumple, a my dla nich wyłącznie czymś co przeszkadza. System tworzy intrygę, która ma zniszczyć polskiego prezydenta, a społeczeństwo ogłupić i sprowadzić do roli tępych trybików w maszynie? Polskie państwo przestaje istnieć, a władza idzie w ręce lokalnych sitw i pojedynczych grup interesów? Jaki system? Jaka intryga? Co za trybiki? Jakie sitwy? I w ogóle co to kogo obchodzi? Jakiegoś blogera? Bez znaczenia. Jak będzie trzeba, to się zainteresujemy. Jak będzie trzeba.
Przypomniał mi się ten program i ten przykład kompletnej przepaści, jaka zionie między tymi dwoma światami, gdy otrzymałem informację, że na portalu wpolityce.pl ukazał się tekst autorstwa Michała Karnowskiego, gdzie ten beszta mnie za to, że miałem czelność przeprowadzić rozmowę z byłym członkiem sztabu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego http://www.wpolityce.pl/view/2212/Dziwny_wywiad_blogera_o_kulisach_pracy_sztabu_Jaroslawa_Kaczynskiego.html. Za co konkretnie? Czy może za to, że rozmowa sugeruje, że praca sztabu była bezużyteczna i przeciwskuteczna, podczas gdy Karnowski uważa, że to nieprawda? Nie. Czy może dlatego, że w tej rozmowie są jakieś kłamstwa i bzdury, których Karnowski nie może znieść i chciał zaprotestować? Absolutnie nie. W jego tekście nie ma jednego słowa na ten temat. A może poszło o to, że ta rozmowa jest przeprowadzona w sposób rażąco niekompetentny z dziennikarskiego punktu widzenia, i poczucie zawodowej estetyki nie dało Karnowskiemu spokojnie zasnąć? Tam o tym też nic nie ma. A więc o co chodzi? Jedyny argument jaki pada przeciwko samemu wywiadowi to ten zamieszczony już w samym tytule, a więc to że on jest „dziwny”, no i chwilę dalej, że to nie jest wywiad, lecz „wywiad”. Dlaczego? Tego już nie wiadomo.
Jest jednak coś, co, poza cytowaniem fragmentów moich i pawłowych wypowiedzi, Karnowski zechciał powiedzieć od siebie. To mianowicie, że on wie, dlaczego ja przeprowadziłem i opublikowałem ten wywiad. Otóż poszło o to, że ja jeszcze w czasie kampanii zamieściłem na swoim blogu wpis, który miałem nadzieję, że zostanie przedrukowany przez Gazetę Polską, a skoro przedrukowany nie został, a wybory zostały przegrane, to ja uznałem, że to wina Gazety Polskiej. Bo gdyby red. Sakiewicz w ramach walki o demokrację ten wpis zamieścił, Jarosław Kaczyński byłby dziś prezydentem. I dlatego właśnie dziś – chyba z tej zemsty na Sakiewiczu – wypuszczam tego naszego Pawła, żeby walił w Kluzik, Jakubiak i Poncyliusza.
Ja już pomijam kompletny idiotyzm argumentacji przedstawionej przez Karnowskiego. Pomijam absurdalność zarzutu, że ja uważam, że wybory rzeczywiście zostały przegrane przez brak mojego głosu w Gazecie Polskiej. Każdy kto zna historię mojej wymiany z Gazetą Polską najpierw dotyczącej ich oczekiwań wobec mnie, a następnie moich wobec nich, świetnie wie, jak było i o co poszło. Poza tym nie widzę najmniejszego powodu, żeby udowadniać jakiemuś dziennikarzowi, że nie jestem kretynem. Nie zależy mi. Chodzi o coś innego. Załóżmy bowiem, że ja rzeczywiście uznałem, że gdyby mój tekst broniący Jarosława Kaczyńskiego przed zarzutami Gazety Polskiej został przez Gazetę opublikowany, nie mielibyśmy dziś jako prezydenta tego Komorowskiego. Załóżmy, że ja faktycznie mam coś z głową. Jaki to jednak daje Karnowskiemu powód, żeby mnie poszturchiwać i kazać swoim czytelnikom się zastanowić, czy Toyah jest „pozbawionym emocji obserwatorem czy kimś, kto chce poprzez anonimową rozmowę dowieść swoich racji”. I jakie to ma znaczenie dla oceny mojej postawy ludzkiej, czy dziennikarskiej, czy ja wyrażam emocje, czy może – wręcz przeciwnie – chcę dowieść swoich racji? I co to wreszcie jest za kretyński dylemat??? I wreszcie, jak nędznie bylejakim trzeba być już nie tylko dziennikarzem, ale uczestnikiem zwykłej rozmowy, by wygadywać takie bzdury, tak kompletnie po nic?
Oto zawodowcy. Idą, cholera zawodowcy. Przez ten czas mojego blogowania miałem okazję kilku z nich poznać, nawet nie jako dziennikarzy, bo tych znają wszyscy, ale jako ludzi. I Semkę i Sakiewicza i Karnowskiego i Mistewicza i Ziemkiewicza, i paru jeszcze innych. Nie będę się tu nad nimi znęcał, bo raz że już to parokrotnie robiłem, a dwa, że tu już nawet nie chodzi o moje prywatne pretensje do ludzi, na których kiedyś wydawało mi się, że możemy liczyć. To są bowiem nasi zawodowcy. Cholerni profesjonaliści.
Wczoraj poszła informacja, że Ryszard Kalisz – jak z tego co sam mówi wynika, wybitny prawnik – podczas posiedzenia jakiejś komisji zadał pytanie Zbigniewowi Ziobro mniej więcej tak sformułowane: „Panie ministrze, dlaczego okłamał pan posłów”. Jak można sobie w normalnej głowie ułożyć takie pytanie? Jak można na takie pytanie w ogóle odpowiedzieć? Jeśli Ziobro powie, że nie okłamał, Kalisz mu powie, że on nie pytał „czy”, ale „dlaczego”. A jeśli Ziobro mu powie na przykład: „bo lubię kłamać”, to co Kalisz – powtarzam raz jeszcze, wybitny podobno prawnik – z tej odpowiedzi będzie miał? A czego on się dowie, jeśli Ziobro mu powie, że on kłamał, bo coś mu takiego wpadło do głowy i nie mógł się powstrzymać? Jaką wiadomość uzyska, jeśli Ziobro na to pytanie, pokaże mu język i powie „bo tak”? Kiedy usłyszałem tę informację o wymianie między Kaliszem a Ziobro, pomyślałem sobie, że gdyby to o mnie chodziło, to ja bym Kaliszowi powiedział, że najpierw może ja mu zadam na przykład pytanie, dlaczego on poprzedniej nocy odbył stosunek homoseksualny z posłem Wenderlichem. Tak bym zrobił ja. Niestety, Ziobro postąpił tak jak oni zawsze robią, a więc zaczął Kaliszowi nie wiadomo po co grodzic sądem i w ten sposób tylko dał TVN-owi powód do kpin.
Obawiam się, że poziom zawodowstwa prezentowany przez Kalisza, a i niestety w tym wypadku przez Zbigniewa Ziobro, jest taki jaki jest, z jednej strony dlatego że oni najczęściej są po prostu beznadziejnie kiepscy, a z drugiej – przypadek Ziobry – za bardzo zatopieni w rutynie i im się zwyczajnie już nawet nie chce. Nam tu na blogach wciąż zależy. My tu na blogach mamy wciąż to nasze życie i z niego korzystamy pełnymi garściami. Jesteśmy wolni i silni. Weźmy takiego Michała Karnowskiego. On czyta ten blog i wie, że minęły całe lata od czasu gdy on jeszcze tak potrafił. A i to w najlepszym dla niego układzie. On to wie i go trafia szlag. Tylko, przepraszam bardzo, cóż nas jego emocje – lub racje – mogą obchodzić?

27 komentarzy:

  1. @toyah

    Wiesz co? To jest tak glupie, ze ja sie na to nie umiem oburzyc. To jest glupsze niz najglupsze.

    Tam w ogole jest niewiele komentarza, i juz o tym napisales, ale jeszcze ja cos o tym dorzuce. Wiec wlasciwie to sie sprowadza do podsumowania:

    "Ocenie czytelników pozostawiamy, czy jest pozbawionym emocji obserwatorem czy kimś, kto chce poprzez anonimową rozmowę dowieść swoich racji."

    Zwracam uwage na "Ocenie czytelnikow pozostawiamy...". To jest najstarszy, najbanalniejszy i najtrywialniejszy gazetowy trick, o ktorym myslalem ze sie go juz nie stosuje. To jest cos jak "oczywiscie byl tam wasz reporter" w radio. Albo dodawanie "wybor nalezy do Ciebie" przy roznych apelach perswazyjnych. Zawsze sie to robi w momencie, w ktorym wybor zostal juz czytelnikowi wloczony w glowe pod najwyzszym mozliwym cisnieniem.

    A wiec tutaj pozostawiaja Cie ocenie czytelnikow, akapit wczesniej piszac na Twoj temat najoczywistsze wstretne klamstwo, z ktorego wynika ze jestes rownie zarozumialy co glupi, i uwazasz sie za faceta ktory mogl zmienic biegi kampanii, no ale ten lajza Sakiewicz nie wydrukowal Twojego tekstu.

    A jednak powod dla ktoremu poswiecam temu tyle miejsca jest o poziom nizszy. Otoz oni dalej tam pisza "Ocenie czytelników pozostawiamy, czy jest pozbawionym emocji obserwatorem czy kimś, kto chce poprzez anonimową rozmowę dowieść swoich racji."
    Bardzo to ciekawa alternatywa: pozbawiony emocji obserwator vs ktos kto chce dowiesc swoich racji. Naturalnie toyah jest zly, tj chce dowiesc swoich racji. Jakby byl dobry, bylby "pozbawionym emocji obserwatorem".
    Co ciekawe, wykluczajacy charakter tej opozycji wskazuje ze pozbawiony emocji obserwator nijak nie moze miec zadnych swoich racji, a o ile juz je ma, to na pewno nie powinno mu zalezec na ich dowiedzeniu. Powinien byc bowiem - pozbawiony emocji.

    No wiec, cholera, ja tu jestem bezradny. Jak wspomniano - to jest za glupie. Z pewnoscia nie napisal tego Karnowski, tam siedzi u niego jakis stazysta i takie rzeczy musi smarowac. Problem z tym, ze kontynuujac wczesniejsze Twe mysli, zarowno Karnowski, jak i ten stazysta, to ani chybi sa "nasi". Wiec dlaczego ten mlody "nasz" od tych bzdetow na kilometr wydaje sie mniej zdolny i zaangazowany od naszego exkumpla Rzednika nr 5?

    Serdecznosci!

    OdpowiedzUsuń
  2. @LEMMING
    Myślisz że on jest tak ważny, że ma umyślnego pisarza? Że to nie on pisał? Że on umie lepiej? To by było ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Za głupie. Też tak myślę... tekst na poziomie wprawki stażysty. Poza tym zarzut, że wywiad jest do niczego, bo jest jednostronny to kuriozum. Do tego utyskiwania, że Tojah nie jest znany z imienia i nazwiska i ten tytuł... żal.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że cierpki komentarz ze strony M. Karnowskiego do wywiadu to wynik "prewencyjnego strachu" przed blogerami, bo oto okazuje się, że oni potrafią co najmniej (w przypadku Pana - lepiej) pisać od dziennikarzy "papierowych", i to oni zagarniają coraz więcej czytelników. Na razie być może nie ma to tak dużej skali, ale jest faktem. Pana nikt nie kupił, nikt nie sponsoruje, Pan wreszcie nie boi się, że ktoś Pana wywali jak Pan coś napisze nie po myśli. To Pan sobie wybiera forum a nie odwrotnie. Tego dziennikarze m. in. Panu zazdroszczą.

    Pod tym względem rozumiem też agresję Hartmana i jednobrzmiący chór potępienia w programie Pospieszalskiego. Oto bowiem naprzeciw tzw. "profesjonalistom" stanął facet, co najmniej tak dobrze piszący, któremu się CHCE. I on tym CHCENIEM odbija ambitnych czytelników. Dla mnie to proste jak drut.

    OdpowiedzUsuń
  5. 1. Jakiś bloger śmiał swoim wywiadem ("wywiadem" - bo jakie bloger ma prawo wykonywać dziennikarską robotę) wywołać cholerne poruszenie.
    2. Słuchajcie, słuchajcie, trzeba dać jakiś odpór, bo to co ten gość napisał, godzi w najsympatyczniejsze koleżanki i kolegów z PiS-u. Może Michał coś szybko machnie, już dzwonię do niego.
    3. Kurczę, Michał, nie wiesz co napisać? weź sobie pomyśl, jakbyś ty ten wywiad zrobił albo ja. Cholera, zmarnował temat, wywalił wszystko na stół z tym swoim informatorem, a my moglibyśmy po troszeczku cedzić, ciągnąć tygodniami, kaska by leciała, każdy by miał okazję się wypowiedzieć, a w końcu by wyszło, że Kaczor nimi manipulował korzystając z ich żałoby i sam wiesz. Tylko broń Boże nie pisz o problemie, a o blogerze. Informatora za bardzo nie atakuj, tym się już inni zajęli. Zresztą wszystko jedno, co tam napiszesz, ludzie cię lubią, bo jesteś obiektywny, kupią to i będzie z głowy.

    OdpowiedzUsuń
  6. @toyah
    On sie pod tym portalem podpisuje soba calkiem jak Janke pod S24. Ale ten tekst o ktorym piszemy bankowo napisal kto inny. On jest podpisany "zespol wpolityce.pl", co jest skadinad innym smaczkiem (podpisywanie tekstow "zespol" jest calkiem jak pozostawianie oceny czytelnikowi).
    Natomiast teksty samego Karnowskiego sa oczywiscie z szacunkiem oznaczone.
    To odpowiedz na pytanie czy to nie on pisal - bankowo nie on.

    Na pytanie "czy Karnowski umie lepiej" odpowiadam jednak - no, I don't think so :)

    Dobranoc!

    OdpowiedzUsuń
  7. @LEMMING
    Nie rozumiem. Pod tym co ja widzę, jest podpis pedro/kam. Kto to jest ten pedro to nie wiem. Natomiast kam, jak słyszę, to Karnowski.
    Ale diabli wiedzą.
    A skąd Ty wziąłeś ten zespół?

    OdpowiedzUsuń
  8. @Toyah
    @Lemming
    Wystarczy, że Karnowski jest redaktorem naczelnym. Może zlecać temat, skreślać teksty, decydować o podpisie itd. I odpowiada za to, co się pisze w jego piśmie.

    OdpowiedzUsuń
  9. @Toyah
    A tymczasem Jarosław Kaczyński daje nam znów powód do dumy:
    http://lubczasopismo.salon24.pl/czerwono-zieloni/post/233895,poslanie-kaczynskiego-do-ambasadorow-i-europoslow

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurcze,
    jednego nie mogę zrozumieć:
    skąd ta wewnętrzna potrzeba u Toyaha (i paru innych na tym blogu) pozytywnej akceptacji przez środowiska dziennikarskie i inne opiniotwórcze, gdy w innych wpisach oceniamy ich (prawidłowo) jako grupy pożytecznych idiotów albo cynicznych manipulatorów.
    Czy ktoś może powiedzieć (byłem jestem i chcę być daleko od warszawki), że Karnowski to uczciwy, rzetelny i profesjonalny dziennikarz?

    To mi wygląda na to, że znakomity bloger, jakim jest Toyah, człowiek o świetnym piórze (czemu dawałem nie raz wyraz, zachęcając do pisania książek), tak na prawdę, w podświadomości zazdrości dziennikarskim miernotom ich statusu. Bo przecież niemożliwe by marzył on, aby stać się członkiem Salonu.
    Przecież to zapiekli wrogowie. I Toyah często pisze co sądzi o każdym z osobna. Mimo to wyczuwam ukrytą chęć zmierzenia się z nimi jak równy z równym i poczucie bycia tylko blogerem (choćby i najlepszym) nieco go dołuje.

    Zacytuję klasyka - nie idź tą drogą Toyahu!

    I zrozumialem wpis bardzo dobrze, a to o czym piszę jest między wierszami.

    OdpowiedzUsuń
  11. @Marylka
    Ale się wściekli, co? Podobno znowu cały świat się z nas śmieje. A nam jest wstyd. Przed tym całym światem.
    Chciałem coś napisać o Olejnik, ale trochę się boję, że nasz kolega znów mi powie, że ja jej zazdroszczę statusu.

    OdpowiedzUsuń
  12. @jazgdyni
    Nic mi o tym nie wiadomo. No ale skoro piszesz moja zazdrość jest podświadoma, to niewykluczone że marz rację. No bo weźmy Ciebie. Jeśli Ty na przykład tak bardzo znosisz zdrajców z Solidarności i tak często tu to potwierdzasz, to może być że tak naprawdę przez Ciebie przemawia zawiść. Oczywiście nieuświadomiona. I też tego wiedzieć nie możesz. Jeśli natomiast idzie o to co na wierzchu i uświadomione, chciałem Ci powiedzieć, że ja mam przeczucie, że to nie ja im zazdroszczę , lecz oni mi. Właśnie statusu. A jak w końcu spłacę wszystkie długi, to mi już będą zazdrościć wszystkiego. Oni mi. Nie ja im.
    No ale diabli wiedzą jak to w rzeczywistości wygląda. W mojej podświadomości. Ty zdaje się masz tu jakąś wiedzę.

    OdpowiedzUsuń
  13. @jazgdyni
    Nie znosisz oczywiście zdrajców. Nie znosisz jak najbardziej. Świadomie.

    OdpowiedzUsuń
  14. @Toyah

    Masz w tym względzie zupełną rację - nie znoszę uzurpatorów i zdrajców.
    I z podświadomością też masz rację - tak na prawdę nigdy dokładnie nie wiemy jakie są nasze ukryte pragnienia.

    Przepraszam, jeżeli niepotrzebnie cię zdenerwowałem. Ale musiałem. Stawianie na piedestałach pewnych ludzi i tworzenie fałszywych autorytetów doprowadza mnie do szału. Nagle się ogłasza, że taki cwaniak jak Michnik jest wielkim autorytetem. Albo taki głupek jak Żakowski.

    Jak w żadnym słowie nie twierdzę, że ty bierzesz w tym udział. Ale jakoś tak zgadzasz się z tą ustaloną przez Nich hierarchią.

    Może mam wrodzone geny anarchisty lub co najmniej rewolucjonisty, ale wydaje mi się, że to całe towarzystwo należy rozpirzyć w drobny mak. I nie przejmować się ich opiniami.

    Tak chyba właśnie robi codziennie Prezes, mając w dupie całą prasę, Karnowskich, Mistewiczów i innych.

    Ps. Napisz o tej Olejnik - nie daj się prosić.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Jazgdyni
    Przecież blogowanie Toyaha to walka z kłamstwem. Jak mógłby nie pisać o dziennikarzach, którzy kłamstwem zarządzają w mediach? A szczególnie wiele oczekujemy od dziennikarzy tzw. prawicowych, którym zaufało wielu ludzi, a którzy zawiedli i kręcą prawdą. Nie da się ich zlekceważyć. Ich mącenie jest szczególnie niebezpieczne.

    OdpowiedzUsuń
  16. @Marylka

    Zgadzam się z tobą całkowicie.
    A nawet więcej. Uważam, że tych wszystkich manipulatorów oraz te bezwiedne, głupie narzędzia trzeba napiętnować.
    Za niemieckiej okupacji golono takim głowy. Jest jeszcze ostracyzm.
    Ale niestety to oni są w ofensywie. To oni decydują na polu opinii publicznej, kto jest cool a kto out.

    Mącenie w głowach będzie im wychodzić bardzo dobrze jeśli nie będzie przeciwwagi i ostrego punktowania każdego kłamstwa i każdego fałszu.
    Nie ma miejsca na relatywizm.

    I Toyah jest zbyt dobry aby miał się on przejmować opiniami Karnowskich i Mistewiczów.

    OdpowiedzUsuń
  17. @jazgdyni
    Hierarchia właśnie taka jest, że Komorowski jest prezydentem, Tusk jest premierem, Nitras jest politykiem, Hartman wybitnym filozofem, Markowski uznanym socjologiem, Joanna Mucha znaną pięknością, Zbigniew Hołdys wybitnym muzykiem, Waltz prezydentem Warszawy, Graś rzecznikiem rządu, Nowak ministrem, a Karnowski wybitnym dziennikarzem. Ja nie mogę tej hierarchii nie zauważać. Ją mogę nad nią ubolewać, ewentualnie się nad nią pastwić. Natomiast nawet jeśli jeszcze razy mi powiesz, że to jest wynik moich ukrytych kompleksów, nie powiem chaos nie istnieje.

    OdpowiedzUsuń
  18. @jazgdyni
    Nie gniewaj się, ale tam u Ciebie chyba mocno kołysze. Jak ją nam jednocześnie obnażać ich nędzę i nie przejmować się ich opiniami? Czy nie jest przypadkiem tak, że Ty jesteś trochę mało precyzyjny.

    OdpowiedzUsuń
  19. @Jazgdyni

    Chyba Cię poniosło, ale z dobrych pozycji, bo zalecasz:

    „… nie przejmować się ich opiniami (…) mając w dupie całą prasę, Karnowskich, Mistewiczów i innych.”

    To jest w tej chwili postępowanie optymalne i - jak piszesz - z pewnością rozumie to Jarosław Kaczyński. Optymalne, nie znaczy w tym przypadku najbardziej upragnione, ale najlepiej dostosowane zważywszy wszystkie elementy.

    Ale co oznacza mieć ich we wiadomym poważaniu? Otóż oznacza:

    1) nie wdawać się z nimi w żadne partnerstwo, współzawodnictwo, pomoc, dyskusje i w cokolwiek, co oznaczałoby akceptowanie ich jako partnerów, lub nawet godziwych przeciwników (tj. żadnych kumpli, powietrze, ręki nie podawać!).
    Usprawiedliwieniem jest ich stała praktyka, w ramach której nieustannie i uporczywie obierają godność nam, żądając byśmy - jako niegodni - ich godność tym bardziej uznawali. Odmawiają choćby tylko tolerancji naszego społecznego i obywatelskiego współistnienia, zatem i im nasza tolerancja jest zbędna. Jak Kuba Bogu, itd.

    2) jednak, kto na drodze widzi g..no, ten powinien je oflagować, by nie wdeptywać (vide pkt 1). Dlatego podoba mi się jak i co pisze toyah. Jeśli bowiem ich mowa pochodzi od złego, to trzeba ją pokazać jako przedmiot. Po(d)miotem zaś nie warto się zajmować.
    W ten sposób pozostaniemy przy ważnych sprawach bez nieważnych, choć nadętych farmazonów.

    PS. Nie istnieje taki balon, z którego w końcu nie zejdzie jego nadęcie.

    OdpowiedzUsuń
  20. @orjan

    U mnie rzeczywiście za mocno kiwa.

    Ale od czego jest wsparcie kolegów?
    Wyraziłeś precyzyjnie mój tok rozumowania i moje emocje.

    OdpowiedzUsuń
  21. @Jazgdyni

    Gdy już, kiwajęcy, musisz na burtę, to stosowniejsza jest lewa :o

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  22. @orjan

    zgadzam się, choć mówisz po szczurzemu (tzn. lądowo). Nie ma prawej czy lewej burty.
    Tu niestety brak tej lewej.

    OdpowiedzUsuń
  23. @Jazgdyni

    Ale, gdy powiem "portside", to niechcący wyjdzie kierowanie wiadomego odruchu w stronę np. Gdyni. A ja przecież w żadnym wypadku ...

    A na lewiznę, owszem!

    No to, na prawy hals, proszę!

    OdpowiedzUsuń
  24. @toyah
    To jest w zasadzie bez znaczenia. Jednak na stronie glownej Twoja notka wyglada tak
    http://www.wpolityce.pl/search/?search=blogera
    i jak widzisz w kategorii: autor jest "zespol".
    Kam to rzeczywiscie brzmi jak "KArnowski Michal". Wiec moze i to on. Jak slusznie zauwaza Marylka, jest naczelnym, wiec i tak ponosi odpowiedzialnosc za to co tam pisza. Skadinad ze na Ciebie wybrzydzaja zes anonimowy, a sami sie nie podpisza to tez jest ogromnie zabawne. W rzeczy samej, to wszystko o czym pod ta notka piszemy jest ogromnie zabawne, co mnie dosc cieszy, gdyz omawiana przez nas rzeczysitosc, jak wiemy, jest raczej malo zabawna.
    Serdecznosci!

    OdpowiedzUsuń
  25. @LEMMING
    Zachwycające jest to, że oni wykroili tak króciutki tekst, a tyle w nim głupstw. Od samego tytułu po podpis. Nieprawdopodobne!

    OdpowiedzUsuń
  26. Dzisiaj w Radio Maryja będzie Jarosław Kaczyński na żywo. O 18:15 i w drugim bloku ok. 21:40. Będzie uczta.

    OdpowiedzUsuń
  27. Trzymaj zawsze taki poziom i styl.pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...