czwartek, 27 listopada 2008

Do braci Lemingów

Ostatnio, głównie dzięki niezwykłemu wybrykowi marszałka Komorowskiego, zająłem się głównie problemem ludzi złych, zawistnych i pełnych nieopanowanej nienawiści. No i natychmiast zaczęły się odzywać przysłowiowe nożyce. Oczywiście, nie spotkałem nikogo, kto by przyznał - tak, zgoda, nienawidzę i jestem z tej mojej nienawiści dumny. Wszyscy ci, którzy uznali, że czynię aluzje pod ich adresem twierdzą, że przede wszystkim mają rację i wszelkie podstawy, żeby zachowywać się tak jak się zachowują. Przy tym jednak zapewnili mnie szczerze i solennie, że oni nie życzą nikomu nic złego, a jeśli niektóre ich wypowiedzi są zbyt może jednoznacznie agresywne, to oni albo żartują, albo ironizują, albo po prostu są spragnieni sprawiedliwości.
Jest też oczywiście druga strona tego konfliktu. Mam tu na myśli wszystkich tych moich czytelników, którzy mnie wspierają i dzielą moje niepokoje. Oni, z kolei, mają skłonność przypisywać drugiej stronie przede wszystkim kompletne zidiocenie, a ponadto zdradę i zwykły występek. To że uważam reakcje moich przeciwników za głupstwo, to naturalne. Muszę jednak oświadczyć, że, jeśli idzie o przyjaciół, też nie do końca się z nimi zgadzam. Przede wszystkim uważam, ze większość osób, którzy uważają prezydenta Kaczyńskiego i jego brata za durniów, a nawet większość z tych, którzy twierdzą, że skoro nie da się już obu panów wtrącić do lochów, to można nawet poprzeć jakieś inne - bardziej naturalne - rozwiązanie, prezentują osobowości o wiele bardziej skomplikowane. Oczywiście, są wśród nich zarówno prości idioci, jak i zwyczajnie ludzie podli, ale wydaje mi się, że ich odsetek nie jest wyraźnie wyższy, niż wśród fanów piłki nożnej, operetki, czy literatury science-fiction. Również od czysto politycznej strony, jestem pewien, że nawet wśród zwolenników partii tak uczciwej i solidnej, jak Prawo i Sprawiedliwość, też można bez problemu znaleźć zwykłych głupków, a może i nawet ludzi zwyczajnie złych.
Uważam, że problem leży zupełnie gdzie indziej. Jeśli w wielu kręgach naszego społeczeństwa zapanowała moda na chamstwo, a serca wielu ludzi zwyczajnie stwardniały, to wyłącznie przez, z jednej strony, podstawowy brak wiedzy, a z drugiej karygodną naiwność. Jestem przekonany, że gdyby problemem społecznie dyskutowanym stało się nagle zdrowie, albo budowa mostów, w jednej chwili ujrzelibyśmy całe tłumy rozentuzjazmowanych dyskutantów, z których każdy miałby tysiące recept i bardzo oryginalnych pomysłów na rozwiązanie dokładnie każdego problemu. A gdyby na dodatek, pojawiłaby się jakaś grupa interesów, która przyjęła by sobie za cel, doprowadzenie temperatury sporu to granic wytrzymałości, nie zdziwiłbym się gdyby nagle pojawili się potencjalni zabójcy, gotowi zlikwidować każdego, kto twierdzi, ze aspiryna pomaga na ból głowy, albo że mosty powinny być mocne i stabilne.
Proszę zwrócić uwagę, co się wyprawia z uczestnikami, z prowadzącymi i z oglądaczami programów typu You can dance. Wszyscy są tak nieprawdopodobnie nakręceni, że w pewnym momencie jedyne co są w stanie z siebie wydobyć to przyspieszone bicie serca i łzy. Wystarczy stworzyć odpowiednią oprawę, zebrać wokół grupę ludzi w pewien szczególny sposób wrażliwych, a następnie im wmówić, że to wszystko co widzą, przede wszystkim jest szalenie oryginalne, a oprócz tego niezwykle istotne dla ich życia. Czy ja sugeruję, że większość z fanów tego typu rozrywki to głupcy? Ależ gdzie tam! To są często ludzie dokładnie tacy sami jak my, tyle, że przez swoje lenistwo, czy właśnie przez pewnego rodzaju naiwność, dali się wciągnąć w pewną grę i uznali, ze to co widzą, tworzy coś autentycznie rzeczywistego.
Oczywiście ci, którzy zajmują się tworzeniem tego złudzenia i ci, którzy tego typu projekty realizują, doskonale wiedza, co robią i o co w tym wszystkim chodzi. Ale podobnie jest z tymi wszystkimi specjalistami od tworzenia politycznych wizerunków, od analizowania politycznej sceny i od sączenia w ludzkie umysły najbardziej ohydnej propagandy. To są często najgorszego autoramentu szubrawcy, ludzie pozbawieni sumień i zasad, często najbardziej śliskie postacie, nawet nie zasługujący na to, żeby na nich spojrzeć. Inaczej już jest w przypadku często niewinnych ofiar tych wszystkich przedsięwzięć.
Według tego schematu, Bronisław Komorowski i Wojciech Maziarski nie mają absolutnie nic na swoje usprawiedliwienie. Podobnie jak poseł Graś, który właśnie gada mi za ścianą. Każdy z nich doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co się wokół dzieje i nawet jeśli doszedł w swoim życiu do tego momentu, kiedy nie pozostało już mu nic ponad nienawiść, kłamstwo i szyderstwo, to doprowadził się do tego wyłącznie sam i jeśli skończył tak jak skończył, pretensje może mieć tylko do siebie.
Ci jednak, których jedyną winą jest to, że postanowili znaleźć się w tej połówce naszego społeczeństwa, których w ogóle polityka interesuje, i którzy są troszkę bardziej nonszalanccy, zbyt pewni siebie i znacznie bardziej łatwowierni od przeciętnego mieszkańca podtatrzańskiej wsi na przykład, może zasługują choć na odrobinę współczucia, jeśli już nie zrozumienia.
Pamiętam, kiedyś czytałem wywiad z pewnym artystą rockowym, który, w swojej niechybnie wyższej od przeciętnej inteligencji i przy niewątpliwie wyższych ambicjach, niż to jest w przypadku wielu jego kolegów, powiedział, ze on ostatnio odszedł zdecydowanie od Kościoła, ponieważ dowiedział się, ze według rzymsko-katolickiej nauki, Jezus zbawi tylko właśnie rzymskich-katolików. A co z miliardem Chińczyków??? Ktoś powie, że ten muzyk, czy piosenkarz, jest zwyczajnym debilem. A to nie koniecznie musi być prawdą. On po prostu z jednej strony chciałby wiedzieć coś więcej, ale za to z drugiej strony, nie bardzo mu zależy, żeby wiedzieć, czy to co wie, to jest akurat prawda i czy to jest cała prawda.
Pamiętam, jak w czasach późnej komuny, kiedy już wrzało, a wokół co chwilę organizowane były jakieś demonstracje, jakieś protesty, jakieś strajki, duża część społeczeństwa lubiła mawiać: „A ciekawe, czy od tych strajków przybędzie nam towaru na półkach?" Czy te opinie były wyrażane wyłącznie przez idiotów i komunistów. Pewnie że nie. Często w ten sposób mówili ludzie, którzy po prostu sądzili, że coś wiedzą, a akurat tak się składało, ze nie wiedzieli.
Podobny błąd popełniają nawet osoby niezwykle wykształcone, bardzo inteligentne, szalenie oczytane i z pewnością niezwykle szlachetne. Mój nowy salonowy kolega o nicku FlyingOko, z zawziętym uporem namawia mnie, żebym przestał się zajmować głupstwami, a zamiast tego zainteresował się choćby przedwojenną Luxtorpedą i pytaniem, czemu coś takiego w dzisiejszych czasach jest nieosiągalne. Przy tym, FlyingOko przyznaje, że on nie ma pojęcia, kto to jest Morozowski, kto to jest Maziarski, ani nawet kto to taki ksiądz Cybula. Ja uważam, ze on popełnia w pewnym sensie dokładnie ten sam błąd, jaki popełniali ci właśnie wszyscy, którzy w latach 80. byli tak strasznie praktyczni, że ich, jeśli idzie o Adama Michnika, na przykład, interesowało tylko to, czy „ten wasz Michnik" sprawi, że będzie nas stać na nowe buty na zimę.
FlyingOko zatem jest głęboko przekonany, że ja tracę czas na pierdoły, podczas gdy tyle rzeczy jest do zbadania. On również uważa, że jemu do stawiania diagnoz absolutnie nie jest potrzebna informacja o tym, kto to taki Kazimierz Kuc, czy ksiądz Zalewski. On wie, kim była Zyta Gilowska, kim jest Kazimierz Marcinkiewicz i wie oczywiście, jak się nazywa obecny minister finansów. Ale on wie jeszcze coś - on wie, że Gosiewski wybudował dworzec we Włoszczowej, że Tadeusz Ryzyk to ksiądz, który posiada silne katolickie medium o nazwie Radio Maryja, wie też, że Gosiewski u tego Ryzyka był „nawalony jak Kruk".
Dlaczego on nie wie więcej? Dlatego, że postępuje trochę tak, jak przywódcy państw, prezesi wielkich firm, czy na przykład też księża. Oni swoją wiedzę czerpią z dwóch źródeł - z własnego życiowego doświadczenia i z tzw. prasówki. Mówiąc o ‘prasówce' mam na myśli nie tylko same medialne doniesienia, ale również osobiste kontakty ze swoim najbliższym, codziennym otoczeniem. Każdy dzień utwierdza ich w przekonaniu, że to co myśleli wczoraj, zachowuje swoją ważność i dziś. Rozmawiają wciąż z tymi samymi ludźmi, czytają wciąż tylko te same gazety, na myśl o kontakcie z przeciwnikiem czują zmęczenie i czym są starsi, tym trudniej im jest przyjąć, że mogą czegoś po prostu nie wiedzieć.
A co najważniejsze, nigdy nawet nie dopuszczą do siebie myśli, że w międzyczasie, zupełnie niechcąco, stali się przedmiotem najbardziej wyrafinowanej manipulacji. Oni? Nigdy!
I znów można spytać. Czy oni są głupi? Czy oni są źli? Czy oni są podli? Absolutnie nie. Oni po prostu w pewnym momencie uznali, ze wszystko co widzą jest na tyle uporządkowane i logiczne, ze nie ma mowy o jakimkolwiek nieporozumieniu. A co się z nimi dzieje dalej - to już jest absolutnie inna sprawa. I tu dopiero możemy - choć wcale nie musimy - mieć do czynienia z indywidualną głupotą, czy czystym ludzkim złem.
Oczywiście, w różnych miejscach, w tym również na moim blogu, pojawiają się postacie absolutnie odrażające. Podejrzewam, ze wielu z nich, to są zwykli wariaci, którzy albo autentycznie przepełnieni są taką najprostsza, chorą nienawiścią do człowieka. I oni głównie plują i rechoczą. Czasem ich wycinam, niekiedy ich lekceważę, czasem próbuję coś powiedzieć. Ale obawiam się, ze on są absolutnie nieroformowalni i zresztą jakakolwiek reforma jest im dalece obojętna. Ale są też tacy, którzy uważają, że ja mam pomieszane w głowie, że z tej miłości do Kaczyńskich zupełnie zbzikowałem i próbują mnie jakoś ustawiać. Ja nie mam co do nich żadnych złudzeń; uważam, że się mylą, że nie mają pojęcia i że ten ich stan jest co najmniej dziwny. Nawet jeśli są bezsensownie agresywni, a nawet niekiedy schodzą poniżej zwykłego poziomu, wciąż ich uważam za partnerów i nie mam w sumie z nimi żadnych problemów.
Oni wiedzą, że o nich mówię. I to do nich mam dziś pewne przesłanie. Kompletnie się mylicie. Jesteście w ciężkim błędzie. Ale cieszę się, że tu wpadacie. Mam głęboka nadzieję, że w ten Wasz smutny, często niepotrzebnie agresywny świat, tak okropnie jednowymiarowy i tak fałszywie jednoznaczny, te moje słowa będą mogły wnieść pewną bardzo ożywczą odmianę. I że dzięki nim, w końcu przejrzycie na oczy. Bo już najwyższy czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...