piątek, 3 grudnia 2021

Daria Bułka, czyli czyli parę kompletnie nieistotnych uwag na temat Nowego Polskiego Kina

 

      Myślę że już tu o tym wspominałem, ale na wszelki wypadek zacznę od uwagi, że tak samo jak uważam, że dzisiejsze kino w Polsce jest najprawdopodobnie najgorszym kinem na świecie, z takim samym zdecydowaniem, ile razy dowiaduję się, że oto lada chwila ma trafić na ekrany kin coś, co stanie się prawdziwym wydarzeniem, wmawiam sobie, że może faktycznie tym razem się nam uda. Nawet dziś, kiedy z dość głóśnym hukiem do kin wchodzi film o Jolancie Brzeskiej, staram się wierzyć, że to będzie coś znacznie lepszego od wszystkiego, co nam zaproponowało ostatnie czterdzieści lat polskiego kina. Staram się bardzo, a mimo to wiem, że i tym razem dostaniemy coś na poziomie „Smoleńska”, jeśli nie czegoś jeszcze gorszego.

       Od pewnego czasu w naszej okolicy, podczas codziennych spacerów z psem regularnie trafiałem na plakaty zapowiadające projekt zatytułowany „Kraj” i o tyle szczególny, że składający się z kilkunastu etiud nakręconych przez kilkunastu młodych reżyserów i od razu się przyznam, że i tym razem pomyślałem sobie, że to będzie to coś, przynajmniej w sensie włożonego w produkcję zawodowego, a kto wie, czy nie intelektualnego też, wysiłku. I oto okazuje się, że dziś ów film jest umieszczony pod zagranicznym tytułem „Land” na Netflixie. Obejrzałem trzy z tych etiud i opowiem teraz co to takiego.

       W pierwszej z nich widzimy duży supermarket i frajera w stroju roboczym, z dzidziusiem w foteliku, jak rozmawia przez telefon z żoną, która drze na niego mordę, że ma w ciągu dziesięciu minut oddać dziecko. Gdy tak rozmawiają, przechodzący typ niechcąco na niego wpada i wytrąca mu z ręki telefon, który wpada pod półki z towarem. Frajer na chwilę odkłada fotelik z dzidziusiem, żeby wyjąć spod półek telefon, a gdy się podnosi, okazuje się, że dziecka nie ma. Zaczyna więc biegać po sklepie tam i z powrotem wrzeszcząc: „Zosia, Zosia, Zosia...”, licząc jak rozumiem, że dzidziuś zaraz do niego przybiegnie. Na to nadchodzi ochrona i grozi frajerowi, że jesli się natychmiast nie zamknie, to oni wezwą policję. Ten wszystkim tłumaczy, że mu ukradziono dziecko, ale w tym momencie cały już sklep wyzywa go od pedałów i oszustów.  Nagle frajer widzi kobietę z jego dzieckiem, która usiłuje szybko przejść przez kasy, podbiega więc do niej, żeby mu oddała dziecko, ale w tym momencie robi się prawdziwe piekło, ochrona rzuca się na frajera, by go zaaresztować, a on wyciąga zza paska młotek i po kolei wszystkich zabija. Trup ściele się gęsto, podłoga spływa krwią, a on, sam podobnie cały we krwi, biegnie wśród tych trupów do kobiety z jego dzieckiem, ona mu dziecko oddaje, on patrzy w kamerę i to już jest koniec filmu.

         Teraz kolejny. Właśnie zwolniony ze stanowiska ministra rolnictwa gość zostaje dyrektorem państwowej galerii sztuki. Jego pierwszą decyzją na nowym stanowisku jest usunięcie z wystawy wszystkich obrazów, na ktorych są nagie kobiety. W tej sytuacji konfrontuje się z nim jedna z pracownic, była kochanka dyrektora, i oczywiście zwracając się do niego na ty, tłumaczy mu czym jest sztuka, na co on mówi jej, żeby ona go nie tykała, bo ona na ty jest tylko z kobietami, które „bzyka”. Kiedy sytuacja robi się nie do zniesienia, przychodzi sprzątaczka i przynosi dyrektorowi herbatę do której wcześniej dosypała środek przeczyszczający. On wypija herbatę i natychmiast dostaje straszliwej sraczki. Sraczka jest tak ogromna, że już po chwili cała galeria jest zasłana gównem. Na to przychodzi jedna z pracownic galerii, wyjmuje telefon komórkowy i nagrywa to gówno, mówiąc, że to jest dzieło Jacksona Pollocka. Koniec.

       No i na koniec film trzeci, w pewnym sensie najważniejszy. Oto w mieszkaniu siedzi sobie młoda kobieta i nagle zostaje nawiedzona przez jakąś parę w towarzystwie policjanta i policjantki. Okazuje się, że ona od owej parki wynajmuje to mieszkanie, ale ponieważ od dwóch lat nie płaci czynszu, to oni przyszli z policją, żeby ją wyrzucić. Kobieta jednak informuje intruzów, że ona ma małe dziecko i w ten sposób jest nie do ruszenia. Policja natychmiast staje po jej stronie, a w momencie gdy para zaczyna się stawiać, policjantka pryska im w oczy gazem i ich aresztuje. Gdy zostaje sama, kobieta z dzieckiem rozbiera się do naga i w pełnej ekspozycji przechadza się tam i z powrotem po ekranie. Gdy chodzi taka goła, któregoś dnia przychodzi dwóch w strojach roboczych i mówią że są z gazowni. Kiedy ona nie chce ich wpuścić, przecinają łańcuch w drzwiach, wpuszczają do środka popryskanego wcześniej gazem frajera, wymieniają zamki w drzwiach i frajer zamieszkuje z gołą. Od tego czasu oana każe mu się zajmować dzieckiem, chodzić na zakupy, podczas gdy sama nie wychodzi z domu, tylko włazi na stół i tam całymi godzinami nago skacze. Na koniec frajer ją wyrzuca przez okno i w ten sposób odzyskuje mieszkanie, wraz z dzieckiem, które od teraz jest już jego.

       Dlaczego uznałem, że ten akurat kawałek jest najbardziej godny uwagi? Otóż ową gołą dziewczynę gra aktorka o nazwisku Daria Bułka, którą znam z tego tytułu, że jest moją sąsiadką i znajomą od psów. Muszę przyznać, że osobiście, od pierwszego razu jak ją poznałem, jestem nią zachwycony. Jest to moim zdaniem dziewczyna nadzwyczaj sympatyczna, wesoła, inteligentna i co warte podkreślenia, obiektywnie nadzwyczaj ładna. Teraz w dodatku, kiedy ją obejrzałem na tym Netflixie, uważam, że aktorsko ona w żaden sposób nie odstaje od najwybitniejszych polskich aktorek. To jednak co najważniejsze, w odróżnieniu od nich wszystkich, ona tak jak żadna przed nią zgodziła się – a wręcz złożyła deklarację – że jest gotowa brać role wymagające tak zwanej full frontal nudity, i to nie na chwilę, ale choćby i przez cały film. Uważam, że na dzisiejszym, tak trudnym przecież, filmowym rynku w Polsce, był to strzał w dziesiątkę. Rozmawiałem z nią jakiś czas temu i pytałem, czemu ona, tak wyjątkowo ładna i zapewne zdolna w wielu wymiarach aktorka, nie robi kariery ogólnopolskiej, na co ona odpowiedziała mi, że przede wszystkim musiałaby wyjechać do Warszawy, a i wtedy bez żadnej gwarancji sukcesu. I oto nie minęło pół roku, jak ona weszła na ową ścieżkę. I pomyśleć tylko, że wystarczył do tego ten jeden gówniany film. Otóż ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że już niedługo o Darii Bułce usłyszymy, i to usłyszymy nie jeden raz, tak jak choćby swego czasu usłyszeliśmy o Sharon Stone, po jej jakże skromnym występie w innym gównianym filmie pod tytułem „Nagi instynkt”.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...