środa, 15 grudnia 2021

Czy Seweryn Blumsztajn bywa w Katowicach?

 

        Ledwie co wczoraj ukazał się w sieci filmik, nie wiadomo jakiego pochodzenia, przez kogo i w jakim celu wrzuconego, na którym widzimy niesławnego Seweryna Blumsztajna, jak z grupą swoich znajomych, przy stole  zastawionym brudnymi talerzami i ogromną ilością alkoholu, na w pół deklamuje, a częściowo próbuje śpiewać znaną chyba nam wszystkim piosenkę o Janku Wiśniewskim, który padł, zamordowany przez milicjantów generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka. Można zauważyć, że jakakolwiek by to była okazja, oni wszyscy są tam wyraźnie mocno już osłabieni, siedzą więc przy tym stole, słuchając rapującego Blumsztajna i tylko od czasu drą mordy powatarzając za owym wodzirejem wciąż powracającą pointę. I pewnie można by było na ów ludzki upadek machnąć ręką, gdyby nie fakt, że tekst słynnej patriotycznej pieśni został zmieniony w ten sposób, że w miejscu gdzie ma się pojawić nazwisko Janka Wiśniewskiego, mamy... jakże by inaczej frazę: „Jarek Kaczyński padł”.

      Przyglądam się twarzom zgromadzonych imprezowiczów i poza Blumsztajnem rozpoznaję tylko Michała Broniatowskiego, znanego nam z wielu innych osiągnięć, ale dziś redaktora naczelnego serwisu Onetu „Politico”, jednak po zasięgnięciu zdania paru znajomych wiem już, że tam jest też cała kupa kiedyś nie mniej liczących się na post-ubeckim rynku osób niż sam Blumsztajn, a dziś już tylko gnijących w swoim zbydlęceniu. Siedzą więc tam oni nad tymi zaświnonymi jedzeniem talerzami i nie dopitym alkoholem, dopingują Blumsztajna, a ja sobie myślę, że świat zdecydowanie przyspieszył i Diabeł – nomen omen – jeden wie, dokąd nas to wszystko prowadzi.

        Jakiś czas temu wspominałem tu o scenie z filmu o Batmanie, która zrobiła na mnie wyjątkowo mocne wrażenie, kiedy to Joker w wykonaniu Jacka Nicholsona, wraz z grupą swoich totumfackich, idzie roztańczonym krokiem po muzeum i w rytm muzyki płynącej z ogromnego tranzystorowego radia metodycznie niszczy mijane obrazy i i pewnie tylko sam Nicholson wraz ze swoim aktorskim kunsztem mógł w tym momencie wyrazić ową straszną myśl: „Popatrzcie, kurwa, dupki, jak to wszystko, dla samej ludzkiej zabawy, nagle staje się niczym”.

        Chyba też wspominałem o Diable z „Mistrza i Małgorzaty” Bułhakowa, gdzie ten z kolei wszystko co robi, to niszczy każdą rzecz, ale też każdą ludzką duszę, w rytm nawet już nie muzyki, ale owej radości płynącej z przekonania, że nie ma nic piękniejszego jak chaos i śmierć. I nikt tak prezyzyjnie jak właśnie Diabeł u Bułhakowa nie pokazał mi bowiem tego czym jest wspomniany ledwie co wczoraj tu w tym miejscu dekonstruktywizm. No i dziś mamy Blumsztajna i jego ferajnę, jak dekonstruują w pewnym sensie wręcz świętą pieśń o naszej bardzo jeszcze świeżej polskiej historii.

       Jednak jest też coś jeszczcze. Oto, proszę sobie wyobrazić, tu gdzie mieszkam, Urząd Miasta opublikował na swoim oficjalnym profilu na Twitterze następujący komunikat: „Jutro o godzinie 19 w NOSPR odbędzie się koncert poświęcony pamięci ‘Dziewięciu z Wujka’, z okazji 40. rocznicy pacyfikacji Kopalni ‘Wujek’. W programie kompozycje Eugeniusza Knapika, Piotra Mossa oraz Karola Szymanowskiego.

Z tej okazji mamy dla was 10 podwójnych wejściówek. Aby je zdobyć wystarczy napisać na fun@katowice.eu, ilu górników poniosło śmierć w wyniku zamieszek? Czas start - liczy się kolejność zgłoszeń”.

       Oczywiście już chwilę po owej publikacji prezydent Katowic Krupa, kazał ten chlew usunąć i wyraził żal, że któryś z jego pracowników tak brzydko zaprezentował Katowice i jego władze i zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji. A ja w pierwszej chwili w swojej bezradności pomyślałem, że Urząd Miasta Katowice mógł z tej okazji wymyśleć parę innych konkursów, czyli na przykład zapytać nas, gdzie wówczas oberwał górnik Czakalski, albo odwrotnie, który z nich dostał prosto w serce. uznałem jednak, że nie stało się przecież nic szczególnego. Nawet ta, jak się okazuje, idiotka, która Krupa będzie teraz karał, jedyne co wie, to to, że wokół jest zaledwie nieustanny ruch i w nim takie zdarzenia jak śmierć górników w Kopalni „Wujek” są niczym innym jak zaledwie jego nieistotną częścią. A tak naprawdę, jedyne co się liczy, to jest kolejność zgłoszeń.

       Tuż obok katowickiego dworca została ustawiona wystawa upamiętniejąca wspomnianych Dziewięciu. Jest to zwykła, prosta instalacja, przedstawiająca każdego z nich z osobna, na której widzimy najpierw odpowiedni portret z nazwiskiem, następnie jakieś zdjęcie z albumu rodzinnego, a obok kilka słów od żony, czy dzieci zamordowanego. Wśród nich jest też jeden, mnie akurat szczególnie bliski, bo dobre kilka lat temu przez cały rok szkolny miałem okazję pracować z córką tego człowieka, Aliną Czekalską. Jest więc tam umieszczony portret Józefa Czekalskiego, zabitego przez jednego z nich strzałem właśnie prosto w serce, a tuż pod nim zdjęcie, gdzie on z żoną i jeszcze bardzo drobną Aliną wypoczywają gdzieś w górach. Obok wspomnienie, że gdy on umarł, one zostały nie tylko same, ale też samotne, ale to co się rzuca w oczy najbardziej to to, że gablota, w której umieszczono wspomnienie o śp. Józefie Czekalskim, ledwo została ustawiona, to została też przez kogoś, czy to kamieniem, czy to jakąś pałką, rozwalona.

        A ja się zastanawiam, kim mógł być ów performer. Czy tu przypadkiem w pewnym momencie nie zawitali Seweryn Blumsztajn z Michałem Broniatowskim?





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...