piątek, 31 grudnia 2021

To nie jest tekst o Chelsea Clinton, część ostatnia

 

Nie jestem pewien, czy publikowanie eseju Tuckera Carlsona na temat kapitalizmu w wersji turbo jest najlepszym sposobem na zakończenie tego roku, jednak mam bardzo smutne wrażenie, że to co możemy wyciągnąć z tego tekstu bardzo mocno pokazuje nam naszą teraźniejszość i niestety też przyszłość. A zatem, czemu nie? Zawsze pozostaje nadzieja, że ich wszystkich w końcu diabli wezmą, czego sobie i Państwu na ten nowy rok życzę. Część czwarta i ostatnia.  

 

 

     „New York Times” zwiastował to przyjście obszernym tekstem zatytułowanym „Dziś na Twitterze: Chelsea Clinton, bez cenzury”. Autor artykułu określił ją najwyższym możliwie komplementem jako „złośliwą i zaczepną”.

      CNN ową ocenę tylko potwierdził: „Wreszcie uwolniona z więzów politycznych ambicji matki”, głosiła telewizja, Chelsea „pojawiła się na portalu, bombardując scenę serią absolutnie wykjątkowych, niekiedy wręcz bezczelnych opinii, i wygłaszając je tonem, jakiego Ameryka w całej swojej historii nie słyszała”.

      Autorka „BuzzFeed”, Lauren Yapalater, prowadząca tam celebrycki kącik, niemal mdlała z ekscytacji: „W ostatnich tygodniach Chelsea komentuje każde krajowe wydarzenie w tweetach z jednej strony subtelnie zrównoważonych, a z drugiej okrutnie bezlitosnych”, dodając, że tweety Chelsea „oczyszczają nasze duszę”.

     Gdy chodzi jednak o zwykłych użytkowników Tweetera, nie zdziwiłaby reakcja całkiem przeciwna. Większość zamieszczanych przez Chelsea komentarzy nie różniła się bowiem praktycznie niczym od najbardziej banalnych, znanych nam aż nazbyt dobrze z codziennych wystąpień licznych przedstawicieli tak zwanych elit. Niektóre z nich były wręcz agresywnie prostackie.

      Jeden z przykładów: „Słowa bez czynów... nie znaczą nic. Puste słowa są... tylko słowami. Słowa wbrew czynom to... hipokryzja”. 

       Gdzie indziej coś takiego: „Wczoraj zobaczyłam człowieka w dżinsach i t-shircie jak jechał na desce. Temperatura była poniżej zera. Bogu dzięki, miał na głowie kask”.

       Faktycznie bezczelne. Oczyszczające duszę.

       Były jednak chwile kiedy Chelsea faktycznie potrafiła pokazać lwi pazur, zwłaszcza gdy współużytkownikom Twittera należało przypomnieć o Zasadach. W marcu 2017 roku, pewna firma jubilerska rozwiesiła żartobliwe billboardy: „Czasem nie jest źle obrzucić dziewczyny kamieniami”. Chodziło oczywiście o diamenty.

       Reakcja Chelsea: „Dowcipy o biciu dziewcząt nigdy nie są śmieszne. Nigdy”.

      W trakcie pierwszych miesięcy prezydentury Trumpa, doradca Białego Domu Steve Bannon zapytany o małą liczbę telewizyjnych briefingów, zażartował, że rzecznik prasowy Sean Spicer „nieco się roztył”. Chelsea natychmiast ruszyła do akcji:

       Biały Dom, wykorzystując otyłość jako usprawiedliwienie, stosuje szyderczą stygmatyzację. Mamy rok 2017”.

       Gdy inny użytkownik Twittera zwrócił jej uwagę, że Bannon tylko zażartował, Chelsea pokazała jak potrafi być bezczelna. „A to okay”, napisała. „A więc szydził z otyłości tylko w żartach, po to tylko by uniknąć konieczności odpowiedzi na zadane pytanie. Jasne. Mamy rok 2017”.

        Tego typu pyskate wymiany „New York Times” potraktował jakby oto właśnie odnalazł nieznaną powieść Prousta, i opublikował specjalny artykuł na temat czytelniczych zwyczajów Chelsea, wraz z polecanymi przez nią tytułami i autorami. Również „Elle” w jednym z wydań zamieściło entuzjastyczny tekst zatytułowany „Chelsea Clinton o dziewczynach Obamy, o pokonywaniu nieśmiałości i o tym jak należy dodawać sił młodym dziewczętom”.

      „Variety” z kolei umieściło Chelsea na okładce i przedstawiając ją jako eksperta od mediów społecznościowych, przeprowadziła z nią obszerny wywiad. Poziom zadawanych pytań mogło wyznaczać choćby takie: „Jak to się stało, że jest pani aż tak samodzielna?”

      Czy „Kiedy była pani dzieckiem, co było pani ulubionym jedzeniem?

       Tu zresztą odpowiedź jakiej Chelsea udzieliła, ujawniała wiele na temat tego jak mogło wyglądać jej dzieciństwo: „Lubiłam zdrowe jedzenie, bo tak naprawdę rodzice nie pozwalali mi jeść niczego innego”.

      Pod koniec roku 2017 Chelsea pojawiła się na łamach „Teen Vogue”, gdzie opublikowała otwarty list do dzieci, który w najgorszym razie mógł się zaczynać jak późnowieczorny elaborat na Facebooku i w żadnym wypadku nie brzmiał jak coś, czego byśmy pragnęli dla naszych dzieci, ani nawet jak coś, co one same miałyby ochotę czytać. „Teen Vogue” zdecydował się jednak to coś opublikować.

      W owym liście Chelsea Clinton atakowała Donalda Trumpa, oraz agresję w szkołach, występowała przeciwko zmianom klimatu by wreszcie wylać z siebie całą złość na to, że US Army nie przyjmuje w swoje szeregi osób transpłciowych. To był początek, na końcu zaś Chelsea zaznaczyła, że ochrona dzieci nie jest cudzym obowiązkiem, lecz obowiązkiem nas wszystkich – nawet jeśli Prezydent uważa inaczej.

        Z punktu widzenia czytelników, tam nie było absolutnie nic nowego. Interesujące jest natomiast to, czego Chelsea nie napisała. Nie wystąpiła jednym słowem przeciwko zastanemu porządkowi świata, ani nawet nie zauważyła jego istnienia. Nie zastanowiło ją, jak to jest coraz mniejsza liczba Amerykanów ma wpływ na coraz bardziej rozszerzający się podział narodowego majątku. Nie zapytała, dlaczego średnia klasa stopniowo wymiera, ani dlaczego amerykańskie społeczeństwo jest coraz bardziej podzielone. Nawet na moment nie zainteresowała się tym, jak to możliwe że ktoś tak przeciętny jak ona sama mógł zyskać sławę i majątek w kraju, który wręcz szczyci się że wyrósł dzięki indywidualnym osiągnięciom.

       Jeśli system zwany merytokracją rzeczywiście gdzieś istnieje, dlaczego „Teen Vogue” udaje, że list tak dramatycznie bylejaki jest wart rozpowszechnienia? To by było dobre pytanie.

      Chelsea jednak go nie zadała. Tu akurat odpowiedź na nie jej nie interesuje. I ona nawet nie ma pojęcia, że powinna.

      W świecie w jakim Chelsea Clinton żyje, nie ma nikogo kto jej powie, że się myli.



 

2 komentarze:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...