piątek, 7 sierpnia 2020

O samotnej Oli i gumowych oczach starszych panów


      Miałem wprawdzie na dzisiejszy dzień trochę inny plan, ale stało się coś, co zmieniło nieco bieg spraw i pomyślałem sobie, że może pokontynuuję nieco wczorajszy temat. Zanim jednak przejdę do sedna, chciałem się podzielić pewnym wspomnieniem. Otóż mam szkolnego jeszcze kolegę, który na początku lat 90-tych postanowił pójść w tak zwaną działalność i otworzył miejscowy punkt fotograficzny. Ponieważ zawsze interesował się fotografią i miał tu pewne umiejętności, interes ruszył. Niestety, niedługo po tym, jak grzyby po deszczu, zaczęły się pojawiać supermarkety, a potem galerie handlowe, klienci w sposób naturalny zaczęli wybierać opcję finansowo bardziej korzystną, no i mój kolega zaczął się pogrążać w kryzysie. Jakby tego było mało, z nieznanych mi powodów, został przepędzony z domu przez żonę i dzieci, i ostatecznie znalazł się na tak zwanym  lodzie. Rozmawialiśmy na ten temat trochę, więc mu powiedziałem, że jako człowiek inteligentny, przystojny – swoją drogą przystojny jak jasna cholera – a i poza tym w ogóle towarzysko nadzwyczaj atrakcyjny, powinien sobie znaleźć jakąś kobietę i rozpocząć nowe życie. A on mi odpowiedział mniej więcej tak: „No wiesz, myślałem o tym. Mam tu w punkcie pracownicę, taką Olę, bardzo fajną dziewczynę i pomyślałem, że może spróbuję wybadać, jak się mają sprawy po jej stronie. A więc któregoś dnia zapytałem: ‘Pani Ola, czy ma pani chłopaka?’ A ona mi na to: ‘Panie Wojtku, niech pan sobie wyobrazi że nie mam i to jest coś okropnego. Ja już mam 24 lata i nigdy nie miałam chłopaka. Ja jestem tak zdesperowana, że jestem gotowa nawet pójść za starego”.
      Słysząc te słowa mojemu koledze z liceum zaświeciły oczy i serce zaczęło mu bić szybciej, gdy w tym momencie owa Joasia postanowiła rzecz uściślić: „Może mieć nawet i 30 lat”.
      Gdy chodzi o mnie i mojego szkolnego kumpla – podczas tej rozmowy mieliśmy chyba po lat 55, a w tym roku i on i ja przechodzimy na emeryturę – przyznaję, że owa historia postawiła mnie na nogi do tego stopnia, że dziś, kiedy mi jakieś dziecko ustępuje miejsca w tramwaju, nawet nie mrugnę okiem. I oto pojawia się temat, który zaczepiłem troszeczkę w związku z wybrykami paru upadłych gwiazd, ale który też wyznacza pewien bardzo istotny cywilizacyjny trend. Ale też gdy myślałem, że to co wczoraj napisałem wystarczy, wyskoczył niespodziewanie sam Rafał Aleksander Ziemkiewicz, a więc człowiek już 55-letni i dokonał swoistego coming outu. Otóż we wczorajszym telewizyjnym programie „W tyle wizji” pojawił się temat żeńskiej piłki nożnej i gdy wydawało się, że w sumie temat jak temat, sprawę spróbował skomentować wspomniany Ziemkiewicz i z chytrym uśmiechem zapowiadając, że za chwilę wygłosi coś politycznie bardzo niepoprawnego, powiedział co następuje:
      Ja nie oglądam piłki nożnej, ale na ten moment, kiedy się koszulkami wymieniają, bardzo chętnie włączę”.
      Otóż jest tak, że każdy z nas pewnie zna określenie „lubieżny staruszek”. Przyznam szczerze, że nigdy nie traktowałem go poważnie i widziałem w nim pewien fałsz. Trochę przez to, że trudno mi było uwierzyć, by ktoś kto jest faktycznie staruszkiem miał w ogóle w głowie seks, ale też dlatego, że ja w życiu nie spotkałem staruszka, który by w jakikolwiek sposób ową lubieżność demonstrował. Natomiast, owszem, widziałem wielu takich, czterdziestolatków, pięćdziesięciolatków, sześćdziesięciolatków, którzy pozując na o wiele młodszych niż faktycznie są, oglądają się za młodymi piłkarkami, a niekiedy nawet próbują nawiązać rozmowę. I to nigdy nie są staruszkowie, ale właśnie ludzie w wieku Rafała Ziemkiewicza, który publicznie deklaruje, że gdy chodzi o cycki, to on jest zawsze chętny, a którym nawet do głowy nie przyjdzie podejrzewać, że to ich właśnie ów nieznany poeta miał na myśli, gdy tworzył pojecie „lubieżnych staruszków”.
        Obejrzałem wypowiedź red. Ziemkiewicza wraz ze swoją córką, i wiecie Państwo, jak ona na nią zareagowała? Otóż z miejsca oświadczyła, że ile razy ona ogląda męską koszykówkę, to za każdym razem jak piłka trafia do kosza, to ona widzi penisa wbijającego się w – jak to zgrabnie określają feministki – cipkę. Mam nadzieję, że żartowała. Z Ziemkiewicza.


      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...