niedziela, 9 sierpnia 2020

Gdy strach pożera duszę


Ponieważ poważnie było wczoraj, dziś mogę sobie pozwolić na chwilę oddechu i wkleję tu swój ostatni felieton z „Warszawskiej Gazety”. O Hubercie H. ... Wróć. Pomyłka. O Andrzeju Stasiuku oczywiście.         

      Zanim przejdę do rzeczy, chciałbym podzielić się pewnym wspomnieniem. Rzecz miała miejsce kilka już dobrych lat temu podczas targów książki w Krakowie. Spotykałem się z Czytelnikami, czas nam mijał radośnie, gdy nagle na stoisku obok pojawił się pisarz Andrzej Stasiuk, a wraz z nim mniej więcej 30-osobowa kolejka łowców autografów. Zwróciłem na nich uwagę jako że oto zostałem skutecznie odgrodzony od handlu, i powiem szczerze, że w obawie, że kolejne dwie czy trzy godziny mam z głowy, nieco się zasmuciłem. Szczęśliwie jednak, już po chwili okazało się, że te 30 osób to było wszystko i już po chwili wokół Stasiuka, a przy tym też  wokół nas, zrobiło się bardziej przestronnie. Korzystając z okazji, zajrzałem do opuszczonego przez czytelników sławnego pisarza i ujrzałem go, samotnego i ponurego, dłubiącego w nosie.  Wróciłem do siebie, zająłem się swoimi sprawami i oto nagle zobaczyłem coś czego nigdy nie zapomnę. Oto przed moimi oczyma pojawiło się jakieś długowłose dziecko, dźwigające wypełnione książkami pudło, a za nim odpowiednio nadęty Stasiuk opuszczający teren targów.
        Przyznam, że się uśmiechnąłem, natomiast jeśli dziś sobie przypominam tamto zdarzenie, to dlatego, że wspomniany Stasiuk udzielił szeroko komentowanego wywiadu „Newsweekowi” i wypowiedział kilka kwestii, które dziś, z myślą o czytelnikach „Warszawskiej”, przytoczę:
Wolność jest trudna. Wkurza mnie nie to, że lud wybiera, jak chce, bo ma do tego prawo, tylko, że wybiera skurwysynów, którzy nim manipulują”;
Ćwierć wieku to jednak za mało, aby wydostać się z postsowietyzmu pomieszanego z naszą polską plemiennością, z naszym dworkowo-chałupowym samozadowoleniem i poczuciem wszechświatowej wyjątkowości”;
„Mówienie o Dudzie nie ma najmniejszego sensu. Oczywiście jest brzydki i okropnie mówi, ale to nie Duda jest problemem, tylko Jarek. Nie oszukujmy się. Człowiek, który na własnym narodzie odreagowuje osobiste kompleksy i mści się za to, że Bóg go stworzył takim, jakim jest”.
I wreszcie:
Biologia jest nieubłagana. Wymiana pokoleń dokona tego, czego nie dało rady 10 mln popierających Rafała Trzaskowskiego”.
       Dziś poważne prawicowe media całkiem poważnie komentują słowa Stasiuka, plotąc coś na temat chamstwa i pogardy, a ja pragnę poinformować, że to nie Stasiuk jest problemem, ale przede wszystkim ci co go uwiarygadniają, choćby zauważając jego istnienie, ale też ci, którzy – o zgrozo! – uważają za stosowne wchodzić z nim w polemikę. Czytam zacytowane słowa i przypomina mi się pewien niegdysiejszy pijaczek sprzed lat, który pewnego dnia na Dworcu Centralnym w Warszawie zaczepiał ludzi, przeklinając na czym świat stoi prezydenta Lecha Kaczyńskiego i przez to na kilka dni stał się gwiazdą ogólnopolskich mediów.
        Otóż w przypadku Stasiuka mamy do czynienia ze zjawiskiem podobnym. Tyle że wtedy mieliśmy przed sobą klasycznego menela, dziś natomiast sławnego pisarza.  Źródło owego obłędu jednak zawsze było takie samo. Owa zżerająca duszę frustracja.
       Niech Pan Bóg ma nas w Swojej opiece. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...