środa, 20 maja 2020

Rush Limbaugh: Aborcja


Wczoraj na lekcji czytaliśmy kolejny fragment z książki Rusha Limbaugh „The Way Things Ought To Be”, tym razem jego refleksje antyaborcyjne, i to co się nam trafiło zrobiło na nas takie wrażenie, że przetłumaczyłem kilka z tych zdań i zdecydowałem się je dziś tu zamieścić. Polecam. Całkowicie w oderwaniu od bieżących kontekstów i bez szczególnych intencji. Tylko przez to, że uważam ten tekst zwyczajnie za bardzo mocny. I tyle.

      Czemu radykałom walczącym o prawo wyboru tak bardzo zależy na tym, by kobiecie, która decyduje się nie przerywać ciąży, jej prawo wyboru wybić z głowy? Wyobraźmy sobie jedną z nich, jak udaje się do kliniki prowadzonej przez organizację Planned Parenthood po to by dokonać aborcji. Tuż przed wejściem zostaje zatrzymana przez aktywistów Operation Rescue, którzy informują ją, że mają przygotowane dla niej schronienie, gdzie może zamieszkać i otrzymać wszelką potrzebną opiekę. Może urodzić swoje dziecko i nawet jeśli zdecyduje się je oddać do adopcji, ono przynajmniej będzie żyło. A zatem czemu w tego typu sytuacji radykalne feministki wpadają w aż taką wściekłość? Jakie interesy są zagrożone? Po co dostawać aż takiej cholery, gdy kobieta chcąca przerwać ciążę zmienia zdanie, a rzekomą wartością jest prawo wyboru?
      Otóż pierwszym powodem owej irytacji jest to, że aborcja to paliwo napędzające ich polityczne interesy. To ona  stanowi sakrament feministycznej religii. W tym zatem tkwi definicja i faktyczny interes feminazistów, czyli radykalnych feministek, których celem jest dopilnowanie, by przeprowadzano tak dużo aborcji, jak to tylko jest możliwe. Oto główny sposób na  zachowanie władzy. Drugim z powodów, dlaczego one się aż tak denerwują, są pieniądze. Ile razy wzbudzane są jakiekolwiek publiczne kontrowersje, powinniśmy zawsze w tle szukać ewentualnych pieniędzy. Wspomniałem kiedyś, że pogoń za pieniądzem stanowi bardzo często wytłumaczenie, czemu ludzie mają takie a nie inne poglądy. Aborcja to w naszym kraju naprawdę wielki biznes. Pomyślcie tylko: 1,5 milionów aborcji rocznie, powiedzmy że każda po 300 dolarów, a to w sumie rok rocznie daje 450 milionów dolarów. Mówimy o naprawdę wielkich pieniądzach, które zarabia się na przerywaniu ciąży.
      Kiedy na początku lat 80.  Francuzi wymyślili tabletkę RU-486, przeciwko niej protestowali nie tylko przedstawiciele ruchów pro-life. Również swoje wątpliwości wyrażało wielu proaborcyjnych działaczy, często nawet występując bezpośrednio przeciwko wprowadzaniu jej do sprzedaży. Czemu? A temu mianowicie, że owa tabletka wyprowadziła aborcję, a przy tym też ogromne pieniądze, z aborcyjnych klinik i zamknęła ją w prywatnej przestrzeni ubikacji. I to wtedy dopiero, gdy działacze zorientowali się, że walka z ową francuską tabletką szkodzi ich publicznemu wizerunkowi, zdecydowali się zmienić front.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...