piątek, 8 maja 2020

Jak zwariować od ciszy?


Poniższy felieton, na zamówienie „Warszawskiej Gazety”, pisałem jeszcze w miniony poniedziałek i choć, podobnie jak wówczas nie wiedziałem co się wydarzy, tak i dziś w gruncie rzeczy nie mam bladego pojęcia, co się stało, mogę mieć tę satysfakcję, że jedno przewidziałem w stu procentach. Otóż jak się właśnie okazało, oni faktycznie zwariowali, a stało się to jak najbardziej za sprawą tego, który to wszystko od dłuższego czasu wiedział. Jak bowiem inaczej jak tylko obłędem można nazwać to, że dziś oni wszyscy wzywają do postawienia przed nowym Trybunałem Norymberskim wszystkich tych, którzy przełożyli wybory z 10 maja na bliżej nieokreślony termin, a tym samym ostatecznie zniszczyli polską demokrację. Ja to zresztą widziałem już wczoraj przedpołudniem na twarzach Borysa Budki, Małgorzaty Kidawy Blońskiej oraz Roberta Kropiwnickiego, gdy na sali sejmowej czekali na ogłoszenie wyników sejmowego rozstrzygnięcia, nerwowo bawiąc się swoimi wypasionymi komórkami. Już wtedy można było zaobserwować owo tąpnięcie. A zatem, życząc wszystkim radosnego wychodzenia z pandemii, przedstawiam ów tekst.



       Gdy piszę ten tekst, do dnia gdy on trafi do kiosków, a tym bardziej do zapowiedzianych na dziesiątego wyborów prezydenckich, pozostało jeszcze trochę czasu, a ja kompletnie nie mam pojęcia, czy te wybory w planowanym terminie się odbędą, czy zostaną przesunięte na kolejną niedzielę, czy może jeszcze na kolejną, czy może zdarzy się coś, czego dziś nie jesteśmy w stanie przewidzieć. I pewnie z tą swoją bezradnością czułbym się  bardzo nieswojo, gdyby nie fakt, że tak samo zdezorientowani wydają się być dziś wszyscy, z wyjątkiem jak sądzę Prezesa, oraz jego najbliższego otoczenia, które podobnie jak on milczy jak grób.
      Ale to też, moim zdaniem, stanowi sytuację dotychczas wręcz niespotykaną w tym sensie, że zawsze, bez względu na to, jak bardzo polityczna sytuacja była skomplikowana i ukryta przed wzrokiem ciekawskich, zawsze można było sobie pozwalać na jakieś spekulacje. Co ja mówię „spekulacje”? Zawsze, czy to z jednej, czy drugiej strony pojawiały się jakieś plotki, poufne przecieki, czy wręcz niemal urzędowo potwierdzone informacje, podczas gdy tym razem wokół panuje powszechna, niczym nie zakłócona cisza. No może faktycznie portal onet.pl dał się podpuścić jakimś, jak rozumiem pisowskim, śmieszkom i opublikował szereg rzekomo sprawdzonych w wielu niezależnych źródłach informacji, że już za chwilę prezydent Andrzej Duda zamierza zrzec się stanowiska, po to by zgodnie z Konstytucją, marszałek Witek mogła przejąć po nim ów urząd, w ciągu dwóch tygodni rozpisać wybory, wyznaczając je na którąś  z lipcowych niedziel, i w ten sposób zażegnać kryzys. Ów żart okazał się na tyle skuteczny, że oni nawet zapowiedzieli, że zapowiedziana na nastepny dzień przez Prezydenta konferencja prasowa, będzie poświęcona temu własnie oświadczeniu. Oczywiście nic z tego nie wyszło, ale za to mogliśmy tym bardziej zobaczyć jak starannie skrywana jest owa tajemnica odnośnie planowanego rozwoju wydarzeń.
      Bo nie trzeba być szczególnie zainteresowanym polityką, by zobaczyć, że faktycznie nikt z nas nie wie absolutnie nic. Będą te wybory, czy nie? Jeśli nie teraz, to kiedy? Jeśli będą, to w jakim trybie? No i wreszcie, co się stanie jeśli Senat odrzuci sejmową ustawę, a Prawica nie zablokuje tej dywersji? A może Senat nie zdoła jej odrzucić? No ale wtedy, co dalej? I tak dalej, i tak dalej. Nikt nie wie nic, a na horyzoncie choćby najmniejszej plotki.
      Ja jednak – poza wspomnianą blokadą informacyjną – widzę coś, co pozwala mi patrzeć w przyszłość z optymizmem. Otóż nie potrafię nie zauważyć owego szaleństwa jakie powoli, ale bez cienia litości ogarnia polityków Koalicji Obywatelskiej, oraz tak zwanej Koalicji Polskiej. Otóż wygląda na to, że to iż również oni nie wiedzą co się kroi, wiedzą natomiast że jest ktoś kto to wiedzieć musi, sprawi, że przed końcem tygodnia oni zwyczajnie z tego strachu zwariują.
     A kto wie, czy nie wcześniej.

Nie mogę się powstrzymać, by powtórzyć dziś zdjęcie, które zamieściłem wczoraj. Rzadko kiedy mam tę satysfakcję.




       

2 komentarze:

  1. @toyah

    Tu u Ciebie pojawiło się chyba po raz pierwszy w przestrzeni medialnej konstytucyjne rozwiązanie oparte na rezygnacji prez. A. Dudy, aby uruchomić nowy proces wyborczy. Jednak stanowczo jako rozwiązanie zupełnie ratunkowe, gdyby mandat prezydenta miał nazajutrz wygasnąć, a do wyboru następcy nie doszło i przepadły wszystkie konstytucyjne uprawnienia kolejnego rozpisania wyborów.

    Gdy już do opozycji dotarło, to taki ratunek konstytucyjny usiłowała przeformatować na rozwiązanie podstawowe walki o władzę. Z tym, że rezygnacja A.Dudy potrzebna byłaby już dla tzw. zmylenia przeciwnika, bowiem kluczowa musiałaby być osobista decyzja samego A.Dudy, a nie machinacje opozycji.

    Więc pod maską takiego planu konstytucyjnego te durnie wykombinowały, że przy pomocy J. Gowina przechwycą pozycję marszałka Sejmu (jako "awaryjnego" zastępcy Prezydenta RP.
    Lecz w takiej sytuacji A. Duda na pewno nie zrezygnowałby. Zatem celem opozycji było za pomocą swojego nowego marszałka odciąć (à la Grodzki) premierowi dostęp do prawnych narzędzi walki z kryzysem i w rezultacie, nadal przy pomocy J.Gowina, przejąć rząd. W międzyczasie z wyborami prezydenta niech dzieje się, co chce a z Polską w kryzysie tym bardziej.

    Tak ja to rozumiem i nie sądzę, abym się istotnie mylił.
    Z którejkolwiek strony patrząc, jak byk zdrada stanu, ponieważ plan oparty był o usunięcie (niby tylko na jakiś czas) Prezydenta RP jako konstytucyjnie ciągłego organy władzy. Nie prezydenta A. Dudy, ale Prezydenta jako takiego.
    W ten sposób, np. w stosunkach unijnych Polska stałaby się członkiem ubezwłasnowolnionym. Dlatego mieszanie się Unii po stronie opozycji należy ocenić jako agresję przeciwko suwerenności członkowskiej Polski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @orjan
      Po raz kolejny wychodzi na to, że bez Ciebie to wszystko byłoby zaledwie w połowie.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...