czwartek, 19 grudnia 2013

Breaking news: Nasi już za progiem!

Kiedy mogłoby się wydawać się, że reżimowe dziennikarstwo nie jest w stanie już nas niczym zaskoczyć, i to zarówno na poziomie systemowym, jak i czysto ludzkim, mam wrażenie, że oto właśnie został tam postawiony kolejny krok. Co gorsza, tu już nie chodzi o problem, jaki mamy z tymi ludźmi w wymiarze wyznaczanym przez samą organizację mediów w Polsce, ale o coś tak zwyczajnie ludzkiego, że włos na głowie się jeży, a po plecach przechodzi autentyczny dreszcz. Wszystko wskazuje na to, że ludzie zatrudnieni w mediach do tego stopnia utożsamili się z Systemem, że jeśli powiemy, że dziś to jest już w istocie jedno, nie mamy powodu, by traktować to, jako retoryczną figurę, ale proste stwierdzenie faktu. Tam już nikt nikomu nie musi ani nic kazać, ani do niczego namawiać, ani napominać – oni działają jak szwajcarski zegarek.
Właśnie niektóre media doniosły, że dziennikarka „Gazety Wyborczej” Agnieszka Kublik siedząc którejś nocy na Twitterze i oddając się coraz bardziej powszechnemu nałogowi paplania, paplania i paplania bez umiaru, w pewnym momencie otrzymała od któregoś ze swoich kolegów – fałszywą, jak najbardziej – wiadomość, że właśnie umarł Jarosław Kaczyński, i nie czekając ani chwili dłużej, podskoczyła z radości i „zaćwierkała”: „Kaczor umarł”.
Po krótkim czasie jednak, kiedy się okazało, że z tą śmiercią, to wcale nie taka pewna rzecz, rzuciła: „Nie, poczekajcie, może mnie ktoś wpuścił”. A po kolejnych paru chwilach: „Sorry, usunęłam info, jeszcze sprawdzam, bo może mnie ktoś specjalnie wpuszcza”.
W tym momencie, jak się możemy domyślać, Kublikowa wpadła w ciężką panikę, i zaczęła autentycznie bełkotać:
No właśnie zbyt to się składa, usunęłam twitta. Dostałam na priva”.
Szybko jednak doprowadziła się do porządku, wygładziła grzywkę, poprawiła makijaż i spróbowała wydostać się z tej kupy, którą zrobiła, przy pomocy lekkiego żartu:
No i jak to się ludzie ożywili w środku nocy. No kolega mnie nabrał nieżle...”.
Wystarczy? Otóż nie. Niestety, to nie wszystko. Gdyby to było wszystko, można by było właściwie uznać, że to, z czym tu mamy do czynienia, to pojedynczy upadek pojedynczego pracownika czarnych mediów. Jednak tak nie jest. W odpowiedzi na to nieszczęście, zareagowali kumple Kublikowej, zebrani na portalu natemat.pl, i ogłosili, że, owszem, ich koleżanka się pomyliła, ale na szczęście przeprosiła za swoją pomyłkę, wiadomość o rzekomej śmierci Jarosława Kaczyńskiego sprostowała, ale, przede wszystkim może, też się całym incydentem „zbytnio nie przejęła”. I dobrze, bo (słuchajmy, słuchajmy): „mamy do czynienia z dziennikarką, która znana jest z troski o wiarygodność mediów, z wyczulenia na łamanie standardów moralnych i dziennikarskich”, a „jej głos, uparcie pilnujący przestrzegania zasad dziennikarskich, jest nam wszystkim bardzo potrzebny”.
A sama Kublik? Co ona na to mówi dziś? Niestety nic takiego, co by nas mogło zaskoczyć. Otóż ona nie widzi problemu. Bo choć bez żadnego sprawdzenia puściła w świat wiadomość, że „Kaczor nie żyje", to „nie ma sprawy, bo to był breaking news”. Właśnie tak: „breaking news”. To wszystko, to był zaledwie i aż „breaking news”. To, kłamstwo, ten żart, te emocje, no i ta radość z powodu czyjejś śmierci – to wszystko przez to ich wyczulenie na coś, co cywilizowane media nazywają wiadomością, która nie może czekać. A więc, właściwie o co pretensje?
Już miałem kończyć ten bardzo smutny tekst, kiedy się okazało, że się pomyliłem. Nie, poczekajcie, wygląda na to, że ktoś mnie wpuścił. Kublikowa jest czysta. To był tekst naszej Agnieszki Romaszewskiej, a jej obronę zamieścił też nasz portal wpolityce.pl. No a przede wszystkim nie chodziło o naszego Pana Prezesa, ale Jaruzela. A to, jak się domyślamy, stawia całe zdarzenie w kompletnie innym świetle.
A co ze mną? Jak to co? Nic. W końcu o co chodzi? Że chciałem podzielić się newsem. W dodatku breaking? To chyba dobrze, nie? Od czegoś tu w końcu jestem.

Idą Święta, a my, jak zwykle, z dnia na dzień i z dnia na dzień i z dnia na dzień. Bardzo proszę o nas pamiętać. Dziękuję.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...