środa, 22 września 2010

Wieczne wakacje, czyli o państwie które umiera

Przypominam sobie, jak jakiś czas temu ukazała się informacja, że zaginęła jakaś dziewczynka, i ponieważ przepadła jak kamień w wodę, wszyscy się bardzo martwią i teraz chodzi o to, żeby jej szukać. Jak powiedział mistrz Vonnegut – zdarza się. Oczywiście, wraz z wiadomością o zaginięciu, pojawił się też rysopis dziewczynki i wszystkie możliwe dane dotyczące tego, co ona wychodząc z domu miała nas sobie. Otóż z tego opisu zapamiętałem jedno. Dziewczynka ubrana była w koszulkę, czy może bluzę z napisem CHWDP. Zapamiętałem bardzo mocno ten fakt, a oprócz niego pewnego rodzaju szok, kiedy zdałem sobie sprawę, że ów rysopis rozsyłają na całą Polskę nie rodzice zagubionego dziecka, lecz właśnie policja. Dokładnie ta sama policja, której zarówno sama dziewczynka, jak i firma, która jej tę sprzedała, jak i prawdopodobnie też dziś już zrozpaczeni rodzice, kiedy jeszcze nic złego się nie działo, kazali – co tu długo mówić – wypierdalać. Zdarza się.
Niedawno jechałem tramwajem, a naprzeciwko mnie siedział chłopak. Powiem zupełnie szczerze, że nie wyglądał jakoś szczególnie niemiło. Owszem, miał na głowie bejsbolówkę, standardowo workowate spodnie, ale poza tym nie robił złego wrażenia. Co ciekawe miał ze sobą laptopa w futerale i spokojnie patrzył przez okno na przesuwający się obok świat. Uderzyła mnie koszulka. Firmowa, zdecydowanie nie domowej roboty, ze specjalną metką koszulka, na której widniał wizerunek okapturzonego chłopaka, obok niego klasyczny już napis CHWDP, a poniżej trzy linijki tekstu: „Nic nie widziałem, nic nie słyszałem, nic nie wiem”, czy jakoś tak. Jeszcze poniżej zdecydowane słowa „Śmierć donosicielom”. Obok nas siedziała jakaś dziewczyna, a ja walczyłem ze sobą by go nie spytać, czy gdybym ja w tym momencie poderżnął mu gardło i, korzystając z przerażenia pozostałych pasażerów, spokojnie sobie wysiadł na najbliższym przystanku i zniknął w tłumie, a ta dziewczyna zgłosiłaby się na policję i powiedziała im, jak ja wyglądałem i gdzie poszedłem, to jego zdaniem ona byłaby ta zła, czy ta dobra? A czy gdyby ten mądrala jednak jakoś przeżył, a lekarz który by go badał spytał, gdzie go boli, to by puścił parę z ust, czy by dalej milczał jak grób?
No i w ogóle, zacząłem sobie myśleć, czy gdybyśmy już te wszystkie psy z naszej okolicy przegonili, to wokół zapanowałby wreszcie święty spokój, czy może dopiero wtedy zaczęłyby się kłopoty. Przyglądam się od pewnego czasu naszej Polsce – tak mniej więcej od trzech lat – i widzę bardzo wyraźnie, jak powoli, ale bardzo systematycznie, polskie państwo przestaje istnieć. W tym momencie mógłbym właściwie zacząć pisać zupełnie osobny tekst, lub – jeszcze lepiej – całą nową serię tekstów, lub – co jeszcze bardziej prawdopodobne – zmienić ten blog w powódź żalów nad ginącym państwem, ale i tak mi tu już Ksiądz powiedział, że to co ja piszę, zatrzymało świat w miejscu i nawet na horyzoncie nie widać światła, więc pozostanę chyba tylko przy lekkim zwróceniu naszej uwagi na to co widać tak bardzo wyraźnie. Państwo ginie. Stary już dość plan środowisk neo-liberalnych mający na celu przesunięcie całej sfery publicznej na poziom lokalny ma się, jak wszystko na to wskazuje, świetnie. Proszę zwrócić uwagę, jak ostatnio zmienił się kształt informacyjnych programów choćby telewizji TVN24. Jeśli przez cały dzień nie mówi się o Jarosławie Kaczyńskim i jego psychicznej chorobie, całość przekazu wypełniana jest czymś, co można zatytułować „Prosto z Polski”. Prowadzący wesoło wędrują po tym niebieskim studio, albo w pojedynkę, albo w parach, a czasem nawet w kupie, żartują, śmieją się, czasem się przekomarzają, a śliczne dziewczyny od pogody lśnią swoimi błyszczącymi ustami. Wczoraj oglądałem wieczorny program podsumowujący dzień i jeśli pierwsze parę minut dotyczyły polityki ogólnokrajowej, cala już reszta to była wyłącznie zabawa, plotki i drobne sensacje.
Donald Tusk jest znów na urlopie, niewykluczone że Bronisław Komorowski też, i proszę zwrócić uwagę, że to nie ma żadnego znaczenia. I tak wszystko co rozstrzyga o tym, czy jeśli człowiek wyjdzie na ulicę, to zostanie natychmiast zalany wodą, lub przejedzie go jakiś pijany kierowca, rozstrzyga się na poziomie najbardziej lokalnym. Gdzieś ktoś jechał autostradą pod prąd i w związku z tym TVN poświęcił temu wydarzeniu cały długi reportaż, w którym najróżniejsi eksperci od motoryzacji radzili ludziom, co mają robić jeśli nagle przed nimi pojawi się samochód, którego miało tam nie być. Nie jest niemożliwe, że dziś ze względu na duże zainteresowanie społeczne, w studio pojawią się psychologowie i powiedzą nam jak można sobie z tą sytuacją poradzić psychicznie. A co poza tym? Cokolwiek. Albo chuligani gdzieś w Polsce zdewastowali kolejny stadion, jakiś uczeń zasztyletował swoją koleżankę, gdzieindziej ktoś odkrył ludzi zjadających bezpańsko włóczące się psy, w jakiejś wsi zawaliła się karuzela, a jak komuś się zrobi zbyt smutno, to się dowie, że w Poznaniu oddano do użytku nowy stadion, wystąpił Sting, a dźwięk podobno był znakomity.
Rosjanie odesłali nam resztki tego co odesłać zamierzali, samolot gnije na błocie smoleńskiego lotniska, a rząd podobno zastanawia się gdzie by tu znaleźć jakieś wolne pieniądze, żeby kupić odpowiednio dużą płachtę brezentu, żeby te szczątki jakoś przykryć. Choć, jak twierdzi rzecznik jeszcze podobno istniejącego rządu, może się to okazać niepotrzebne, bo i tak już z tej pogiętej blachy niczego nowego się nie dowiemy. Donald Tusk ma niedługo wrócić z urlopu, planów Prezydenta nie znamy i znać zresztą nie musimy, bo jakie to w ogóle może mieć znaczenie? Tyle wszystkiego, że jest jeszcze ten PiS i sondaże, które mówią, że od kwietnia wzrosła liczba obywateli, która nie jest do końca zadowolona z tego, ze Lech i Maria Kaczyńscy zostali pochowani na Wawelu.
Państwo przestaje istnieć. Powszechna opinia jest taka, że Wojsko Polskie pełni już wyłącznie funkcję reprezentacyjną, a jeśli gdzieś jeszcze jacyś żołnierze biegają i strzelają, to za amerykańskie pieniądze w Afganistanie i w paru innych mniejszych regionach świata. Nie ma więc rządu, nie ma polskiej polityki międzynarodowej, nie ma polskiej polityki narodowej, nie ma w kraju wojska, z wyjątkiem tych kilku żołnierzy patrolujących na wschodzie granicę Unii Europejskiej. No i zbliżają się wybory samorządowe, które pozwolą zorganizować życie na dwóch poziomach, a więc na poziomie przygotowań do Mistrzostw Europy i lokalnej księgowości, że tak to ujmę bardzo delikatnie.
O ile się nie mylę, jest też policja. I powiem szczerze, że nie wiem jak to się stało, że policja wciąż istnieje. Chodzą policjanci po ulicach, jeżdżą swoimi samochodami, spisują kraksy drogowe, dzielnicowi snują się po jakichś melinach, siedzą na komisariatach i od czasu do czasu do czasu przyjmą nas w sprawie jakieś drobnej interwencji, no i oczywiście, jeśli gdzieś odbywa się jakiś mecz piłkarski, idą się bić z bandytami. Z całą też pewnością, jeśli ktoś gdzieś kogoś zamorduje, albo odpali bombę, natychmiast pan komendant kogoś na miejsce przyśle. Ale przynajmniej są. Co do tego nie ma wątpliwości. Biedni, bez sprzętu, samochodów, pozbawieni szkoleń, zwykłego papieru, ograniczeni tysiącem idiotycznych przepisów, skorumpowane znienawidzone psy.
I daję słowo, że nie wiem, jak to się stało, że oni wciąż jeszcze żyją. Że nie zostali wyparci przez mafię, przez miejskie firmy ochroniarskie, przez prywatne agencje ochrony, czy wreszcie przez jakąś lokalną obywatelską milicję. W sytuacji gdzie już naprawdę wszyscy sobie starają się jakoś radzić, czy to z powodzią, czy z dziurawymi drogami, czy z ogólnym syfem, zamiast ich zwyczajnie rozwiązać i– tak jak to się stało w przypadku wojska – zostawić tych kliku ładnie wyszykowanych chłopców w mundurach do obsługi uroczystych mszy, wciąż im się daje jakieś pozory przydatności.
Daję słowo, że przy wszystkich zastrzeżeniach co do ich ogólnego poziomu i zawodowej i moralnej kondycji, ja bym im proponował dać na razie święty spokój. Niech jeszcze trochę nam pobędą. Bo, jak mówią, po nich już tylko pozostaną jacyś napakowani łysi debile z tatuażem na łydce i kolczykiem w nosie. Albo, dla lepszej części społeczeństwa, telefon do Urzędu Miasta i coś, co już nas nie będzie musiało w ogóle interesować.
Wielokrotnie wielu z nas lubiło sobie w takich sytuacjach przypominać pierwszą scenę z Ojca Chrzestnego, kiedy to Don Vito Corleone mówi” „Bonasera! Bonasera! Czemu nie przyszedłeś prosto do mnie? Czemu potraktowałeś mnie tak bez szacunku?” Lubimy te scenę i każdy z nas świetnie wie, co za nią stoi. Jaki model organizacji społeczeństwa. Jednocześnie jednak nie udaje nam się dojrzeć całego nieszczęścia, jakiego wynik te właśnie słowa stanowią. Ale przypomina mi się dziś inna rozmowa – również filmowa – znacznie zabawniejsza, a jednocześnie chyba jeszcze bardziej wyznaczająca nowe kierunki. W klasycznym dziś już Pulp Fiction Vincent skarży się swojemu dealerowi, że koś mu porysował karoserię jego pięknego, wypasionego samochodu, i mówi mniej więcej tak: „Takich to ja bym, kurwa, zabijał. Żadnych sądów, kurwa. Normalna egzekucja”.
Więc to jest też przyszłość. Kiedy już z murów zniknie ostatni napis CHWDP, a cała władza przejdzie w ręce tak zwanych samorządów, obudzimy się. Z oczami szeroko zamkniętymi.

29 komentarzy:

  1. Drogi toyahu,

    To jest wspaniale napisany tekst. Przeciez niezwykle smutny, a zarazem jakos milo, i lekko to sie czyta. W sumie to dobrze. Podobalo mi sie to w Twoich ostatnich tekstach, i w tym kapitalnym wpisie Wielebnego Paddingtona, ze czyta sie je z usmiechem, a niekiedy wrecz pekajac ze smiechu. Bardzo dobrze - ta holota, ktora nam rozbiera panstwo nie zobaczy naszych smutnych min. Na koncu przynajmniej ich wysmiejemy.

    A propos policji zaszlo w tych dniach zdarzenie, o ktorym nie piszesz, a ktore mocno koresponduje z tematem: mianowicie agent Tomek oglosil, ze przechodzi na emeryture. Gazeta Wyborcza dzis poswieca (przynajmniej w internecie) az dwa artykuly tej sprawie. W jednym, powaznym, lituje sie nad losem Marczuk-Pazury, kotrej zlamano tak piekna kariere, i co ona teraz, biedaczka, pocznie. W drugim,
    "satyrycznym", Fedorowicz w najohydnejszy sposob glanuje owego Tomka, rozwodzac sie nad tym co on moglby robic na emeryturze.

    Pisalismy juz o tym kiedys, ale warto przypomniec: agent Tomek to bohater, ktory po cywilnemu najpierw walczyl ze zlodziejami samochodow, a potem z korupcja wsrod, ogolnie mowiac, elit. Literalnie narazal zycie, pracujac za zwykla policyjna pensje, i dodatek za prace undercover, ktory wynosi, o ile dobrze pamietam, cale 300 zlotych miesiecznie. Niezaleznie od dyskusji o dopuszczalnych granicach prowokacji - temu konkretnemu policjantowi nie mozemy NIC zarzucic. Jest on bohaterem.

    Jak pamietamy, zostal przez System zgnojony w okropny sposob. Zostal zdekonspirowany i wysmiany. Zeslany na posade urzednicza, a obecnie - zmuszony do porzucenia jedynego zawodu, ktory umie wykonywac. Nie jest to pojedyncza smutna historia. Rozpoznaje to jako sygnal tychze elit do tej naszej policji: sygnal "odperdolcie sie od nas, bo skonczycie tak jak on". Sygnal, jak sadze, mocny i klarowny. I bedzie wysluchany.

    Serdecznosci!

    OdpowiedzUsuń
  2. @LEMMING
    Powinniśmy mieć nadzieję, że to wszystko zostanie już wkrótce policzone.

    OdpowiedzUsuń
  3. Finał degrengolady państwa polskiego miał miejsce w chwili wstąpienia do związku niemiecko - francuskiego, zwanego również Unią Europejską. To wtedy nasze państwo straciło wszystkie atrybuty kraju niezależnego. Nie mamy granic, wojska, zamiast propaństwowych władz krajem rządzą jakieś grupy interesów. Waluta uratowała się tylko dzięki przypadkowi. Nawet szkolnictwo mamy "jakieś takie mało polskie". O sądownictwie czy "niezależnej" prokuraturze, szkoda wspominać. Kiedyś oparciem był silny Kościół. Dzisiaj, w dobie biskupów patriotów, pozostaje już tylko wewnętrzna emigracja. Za komuny mieliśmy nadzieję. Dzisiaj ta banda nawet nadzieję zabiła.

    OdpowiedzUsuń
  4. @cobra52
    Nie tylko Polska wstąpiła do Unii.
    Upadek polskiego państwa związany jest z polityką prowadzoną przez obecny rząd. I tylko z nią.
    Proponowałbym nie zamazywać obrazu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Toyahu, ja się po prostu popłakałam czytając Twój tekst. Ostatnie dni spędziłam w Poznaniu ,moim rodzinnym mieście. Tam ludzie niezmiennie wybierają sobie tych, co tą atrapą państwa zarządzają. Poznań ze stadionem i Stingiem. Spotkałam sąsiadkę ,panią bardzo biedną ,która natychmiast na początku rozmowy zaczęła swoje rytualne narzekanie na "ten nasz rząd".Ze podwyżki, że w ogóle nie da się już żyć. No, ale przecież wy tutaj powinniście być zadowoleni, Komorowski miał u was 72 procent, odpowiedziałam jej. Wiesz już jaka była odpowiedź, prawda ?
    No bo wie pani, my tu tak nie lubimy Kaczyńskich.
    No cóż,ja na to, to teraz musicie się jeszcze bardziej cieszyć,bo macie już tylko jednego do nielubienia.
    Ja chcę tylko powiedzieć, że nawet jak to nasze pżaństwo całkiem zginie i już tylko nazwa nam zostanie ,to i tak będą dalej "nielubieć" Kaczyńskich.
    Jest mi bardzo,bardzo smutno.
    Gorzkie to wszystko, czasami wydaje się,że to jakiś zły sen, że się obudzimy. Ale nie, otwierasz oczy i widzisz Grasia.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Agnieszka Moitrot
    Powiem zupełnie szczerze, że Twoje łzy sprawiły mi przyjemność. W sytuacji gdy wszystko wskazuje na to, że ten blog najwyraźniej zaczyna gasnąć, taka informacja to mocna rzecz!
    Dziękuję Ci bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  7. @toyah

    "FT" to Finacial Times. Twój blog ma świetną szatę graficzną, nową ochronę przed spamem (u Don Paddingtona pojawiło się w pierwszym komentarzu słowo s-e-k-s na które filtry są wrażliwe - stąd ambaras wyniknął, ten szybko zażegnany) a to, że niektórzy czytelnicy się lenią, i paskudnie opuszczają (ja) jest zupełnie od Ciebie niezależne.

    Mam nie wstawiać odnośników historycznych, takich jak ten do Wielkiej Wojny Europejskiej z 1733 roku? Dobrze, nie będę wstawiać. Jawi mi się, że obecna sytuacja przypomina tę z 1733 roku, to wszystko:

    - podziały wewnętrzne w społeczeństwie tak głębokie, że to prawie rozłam;

    - wpływy rosyjskie i niemieckie rosną;

    - wybory prezydenta (tam króla) odbywają się pod dyktando służb;

    - mocarstwa światowe (tam Anglia, tu USA) wycofują się z poparcia dla Rzplitej;

    - wojsko zamienia się w husarię pogrzebową;

    - propagowana jest samowola jako model życia;

    - awansuje się posłuszne miernoty;

    - ale ciągle można "jeść, pić, i pupuszczać pasa"!

    Tylko to chciałem powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Paręnaście notek temu, gdy hitem dnia były polityczno-egzystencjalne rozterki pana Migalskiego, toyah – próbując uchwycić głębię tragedii przeżywanej przez sympatycznego europosła – był łaskaw napisać dwa następujące zdania: „Sytuacja jest dramatycznie beznadziejna. Jedyne co zostaje, to zacząć dbać o siebie.”

    Chciałem to nawet jakoś skomentować, ale na myśl przychodziły mi tylko hasła, które niniejszym, w porządku alfabetycznym, pozwalam sobie przedstawić: autorytety, banki, Borubar, biskupi, Drzewiecki, Goliszewski, grzech, Jakubiak, Kaczyński, katastrofa, Klich, Kluzik-Rostkowska, kłamstwo, Komorowski, korupcja, Kościół, kredyty, Krzyż, mafia, manipulacja, Migalski, mocher, nienawiść, obłęd, opętanie, Palikot, państwo, pieniądze, Piesiewicz, Platforma Obywatelska, polityka, Polska, Poncyliusz, prawda, Prawo i Sprawiedliwość, Przemyk, przyzwoitość, Putin, radykalizm, Schetyna, Sikorski, służby specjalne, Sobiesiak, solidarność, strach, system, szantaż, Tusk, Walentynowicz, Wałęsa, wiara, władza, zło.

    Dwa zdania, a tyle skojarzeń, które są właściwie etykietami wszystkich toyahowych notek.
    Ze względu na ilość tych skojarzeń, dorzecznego komentarza nie udało się napisać, choć cały czas owe zdania tłukły mi się po głowie.

    W dzisiejszym tekście, toyah poniekąd do tych dwóch zdań wraca. I nie mogę tego nie skomentować, ponieważ wymowa tych zdań uobecniona w niniejszej notce, może być odczytana jako ostatecznie odbierająca nadzieję. To nie jest zarzut pod adresem toyaha, ani też kogokolwiek odczytującego jego tekst (teksty) jako dołujące. Ot, po prostu, żyjemy w świecie, w którym nadzieja zbyt dobrze się nie miewa, a toyah dzięki swemu talentowi, po prostu to opisuje. I właśnie dlatego tutaj siedzimy, że owe opisy – tak to czujemy – zawierają w sobie prawdę i wynikające z owej prawdy łzy.

    Wracając do nadziei.
    Może w tej chwili rzeczywiście trudno o nadzieję pojmowaną jako oczekiwanie dobra, które być może jest nie do końca jasno określone, ale ma podstawę w tym, co znane i zrozumiałe. Biorąc pod uwagę to co wiemy o obecnej sytuacji, nadzieja utożsamiana z „wyczekiwaniem” faktycznie od nas uleciała.
    Ale jest jeszcze ta nadzieja - bliska słowu „ufność” - której gwarantem jest nie znajomość świata i swoich możliwości lecz Ten, który nie może znieść, by Jego Dzieci odarte były przez Nieprzyjaciela z tej siły, dzięki której broniły kiedyś Termopil, Jasnej Góry czy Wizny.

    A propos tej siły:
    Miałem ostatnio okazję obejrzeć film „Edge of Darkness” (z tajemniczych względów prezentowany w Polsce p.t. „Furia”), z Melem Gibsonem w roli głównej. Gibson gra w tym filmie policjanta, któremu System (uzewnętrzniony w konglomeracie polityków, biznesmenów i SB-ków) brutalnie zamordował córkę. Śledztwo w sprawie tego morderstwa prowadzi porządny gliniarz, skądinąd przyjaciel Gibsona. Mel oczywiście, też – na własną rękę – usiłuje dociec prawdy.
    W którymś momencie i dla Gibsona i dla jego przyjaciela – gliniarza, stało się jasne, że za całym tym złem stoi System. I któregoś dnia, ów przyjaciel przychodzi do domu Mela i siedząc w kuchni za stołem, powiadamia Gibsona, że go sprzedał. Sprzedał go, bo System jest potężny i nie da rady z nim wygrać. Więc sorry Winnetou, ale sam rozumiesz…
    Gibson stoi przy zlewozmywaku i odwrócony tyłem do kumpla słucha go w milczeniu, a potem, uporczywie w zlewozmywak się wpatrując, mówi mniej więcej coś takiego:
    „Nikt nie oczekuje od ciebie, że będziesz ideałem, ale są rzeczy, których zawalić nie można: trzeba troszczyć się o rodzinę; trzeba pracować, mówić prawdę, nie krzywdzić niewinnych i nie pomagać bandytom. Tylko tyle. Niewiele.”

    Pozdrawiam z nadzieją.

    OdpowiedzUsuń
  9. @YBK
    Skoro jesteś pewien że to nie moja wina, to muszę to przyjąć. Czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
  10. @cobra52
    Gdy piszesz, że waluta uratowała się tylko dzięki przypadkowi, to raczej słuszności nie masz. Na twoim przykładzie widzę, że propaganda działa, skoro z roztoczonego tutaj zatroskania o stan państwa i społeczeństwa wyjmujesz AKURAT to zjawisko, które jest przyczyną stanu rzeczy.

    Permanentną słabość finansową.

    Finase Polski są w okropnym stanie. Złoty jako waluta nie istnieje. Wiem o wymienialności złotówki w kantorach, ale nie wszystko co da się sprzedać w kantorze czy u innego konika jest walutą. Jabłka da się sprzedać, chrzan też, ale jabłka to nie waluta.

    Walutą jest to, w czym się bierze kredyt w Szwajcarii. A potem opowiada znajomym, jaki to dobry, dogodny, wieloletni, niskooprocentowany kredyt inwestycyjny (bo nie konsumpcyjny, prawda?) udało się uzyskać.

    Zaczekaj więc z peanem o walucie do chwili, gdy pod polskim bankiem, takim będącym faktycznie w rękach akcjonariuszy z Polski, ustawi się kolejka kandydatów na kredytobiorców.

    (...)

    Wojna o Sukcesję Polską, jaką wspominam wyżej, wciągnęła w swój wir prawie wszystkie europejscie (a więc światowe) potęgi. Pozostawiła jednego przegranego: Polskę. Przegranego nawet nie militarnie, ale głownie walutowo. Stary kredyt holenderski wygasł, nowych kredytów Londyn (po upadku Amsterdamu to Londyn przejął funkcję centrum światowych finansów) Rzplitej rządzonej przez stronnictwo saskie nie udzielał. I to by było na tyle: bez dobrej waluty, bez wiarogodności kredytowej w Londynie, nie tylko nie można było prowadzić wojen, ale i odnawiać uzbrojenia. Kto miał batorówkę, czy janówkę, ten coś przynajmniej jeszcze posiadał; na nowoczesną artylerię czy muszkiety żadnych pieniędzy w Polszcze już nie było, znikąd.

    Czyli mniej-więcej tak jak teraz.

    OdpowiedzUsuń
  11. @don Paddington

    I jest jeszcze cos, co przywraca nadzieje. Obsesyjnie do tego wracam, ale czyz niektore obsesje nie sa pozytywne?
    Chodzi o Objawienie Sw. Jana. O opis Czasow Ostatecznych. Ksiadz to zna, ale posluchajmy wszycy (Ap18):

    "A cała ziemia w podziwie powiodła wzrokiem za Bestią,
    i pokłon oddali Smokowi,
    bo władzę dał Bestii.
    I Bestii pokłon oddali, mówiąc:
    «Któż jest podobny do Bestii
    i któż potrafi rozpocząć z nią walkę?»
    A dano jej usta mówiące wielkie rzeczy i bluźnierstwa,
    (...)

    Zatem otworzyła swe usta dla bluźnierstw przeciwko Bogu,
    by bluźnić Jego imieniu i Jego przybytkowi,
    i mieszkańcom nieba.
    Potem dano jej wszcząć walkę ze świętymi
    i zwyciężyć ich,
    i dano jej władzę nad każdym szczepem, ludem, językiem i narodem.

    Wszyscy mieszkańcy ziemi będą oddawać pokłon władcy,
    (...)

    I sprawia, że wszyscy:
    mali i wielcy,
    bogaci i biedni,
    wolni i niewolnicy
    otrzymują znamię na prawą rękę lub na czoło
    i że nikt nie może kupić ni sprzedać,
    kto nie ma znamienia -
    (...)"

    Wiec kiedy uswiadomimy sobie, ze Bestia to to, co my tu nazywamy Systemem, obraz zaczyna sie doskonale skladac. To jest wlasnie ten moment. To tak ma wygladac. Wiemy co bedzie dalej, i to jest ta nasza nadzieja zwiazana ze Zbawicielem, o ktorej pieknie nam Ksiadz napisal.

    Serdecznosci!

    OdpowiedzUsuń
  12. @Don Paddington
    A ja z jeszcze większą nadzieją dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  13. Toyahu,
    O,ja często płaczę, kiedy czytam Twoje teksty. I patrzę wtedy sobie na portret Prezydenta przepasany czarną wstążeczką ,który wisi nad moim biurkiem. Tę wstążkę zdejmę dopiero wtedy ,kiedy zostaną wyrównane rachunki. Musimy w to wierzyć. Oni są bardzo pyszni. A pycha kroczy przed upadkiem.

    A teraz powiem coś, co jeszcze bardziej uzmysłowi Ci jak ważne jest to, co piszesz.
    Otóż każdy z nas,którzy po 10/4 w sercach noszą żałobę, ma jakieś osobiste wspomnienie z tego strasznego dnia. I ja też. Otóż Ty w środę 7 kwietnia napisałeś wspaniały tekst. O Tusku,który prężnie biegł przy Putinie i prezentował swoją niesamowitą kondycję piłkarza z orlika i nie mógł się nawet na chwilę zatrzymać w zadumie. Ja tego tego tekstu nigdy nie zapomnę. Ponieważ nie byłam w stanie na Tuska patrzeć, bo od niepamiętnych czasów czuję do niego awersję,która teraz przerodziła się w coś o wiele bardziej mrocznego, napisałam ,że niestety nie mogłam. Nie mogłam się przemóc. Wtedy Ty odpowiedziałeś,że to szkoda, bo Las Katyński szumiał tak pięknie...Ale w sobotę ten las będzie szumiał jeszcze piękniej. Ja napisałam ,że owszem, W SOBOTE usiądę sobie cichutko i będę patrzeć. Odpowiedziałeś, że usiądziemy sobie razem.
    I potem ,jak TO się stało i przez te wszystkie tygodnie i miesiące , które mijają i jest coraz straszniej, na zawsze już ten dzień stał się dla mnie właśnie takim wspomnieniem. Twój tekst jest w to nieodwołalnie wpleciony.


    Ja w ogóle powoli przestaję ogarniać ogrom tego zła.Już tylko mimochodem rejestruję ,że znowu odkryto części ciał w Smoleńsku,że na szybach wraku widać było Krew, potem słyszę, że to przecież nic takiego, bo państwo zdało egzamin i wszystko gra, że pod Krzyżem jest Hyde Park. Nawet nie chce mi się dalej wymieniać. Ja już tego nie ogarniam. To przekracza moje skromne możliwości.

    OdpowiedzUsuń
  14. @Agnieszka Moitrot
    Bardzo dobrze to pamiętam. Jak robiliśmy sobie wówczas te plany. Ty i ja.

    OdpowiedzUsuń
  15. Naprawdę?

    Musimy być silni,choć coraz trudniej. Jarosław kaczyński jest taki, a nawet nie chcę sobie wyobrażać,ile go to kosztuje.

    I pisz proszę dalej.

    OdpowiedzUsuń
  16. To jest straszne, że co pewien okres ogarnia nasz niestrudzony naród pewien amok. Straszny stan prowadzący do samounicestwienia.
    Nie obrażając tu Szanownego LEMMINGA, ten stan właśnie przypomina okresowe zagłady tych nieszczęsnych gryzoni.

    Jedyna jasna plama w tej czerni i szarości to fakt, że zwykle potem następuje oczyszczenie.

    OdpowiedzUsuń
  17. @Agnieszka Moitrot
    Oczywiście że pamiętam. Również o Tobie myślałem, gdy wstawałem wcześniej w tamtą sobotę.
    Co do pisania, pewnie że będę pisał. Tak długo jak będę miał poczucie że komukolwiek poza mną jest to potrzebne. No i oczywiście o ile Toyahowa mi pozwoli. A jak wszyscy świetnie wiemy, jeśli jej nie przekupimy - to nie pozwoli. W zaufaniu Ci powiem, że ostatnio jest prawie beznadziejnie.

    OdpowiedzUsuń
  18. @toyah

    Pisz, pisz...

    Myślę, że wciąz czytają Cię te same osoby, które przyszły tu razem z Tobą z salonu.
    A że mniej komentują? Ja tu widzę dużo różnych przyczyn. Nawet taką, że niektórzy mogą mieć w pracy mozliwośc przeczytania notki, ale zablokowaną opcję wejścia w tryb komentarza.

    "Ojca chrzestnego" oglądałem pierwszy raz pewnie gdzieś w jakims tzw. klubie filmowym w końcu lat 80-tych. Ni w ząb nie zrozumiałem sceny z Marlonem Brando, którą wspominasz. Oniemiałem w czasie odkrywania końskiej głowy w nogach i w tym oniemieniu pozostałem już do napisów końcowych.
    A potem kazeta VHS z mojego wesela rozpoczynała się muzyka Nino Roty...:)
    Śmieszy mnie to dzisiaj. Na film Coppoli też już dziś inaczej patrzę. Połączenie nostalgii z przemocą jest po prostu zgrabnie chwytającą na lasso manipulacją.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Za brak wpisów na twoim blogu odpowiada "Zły". Jeżeli uda mi się dziś wpisać to będzie dopiero trzeci raz. Kilkakrotnie pijąc z kumplami chciałem zareklamować Twojego bloga i nigdy się to nie udało. Strona się nie otwierała :(
    Co do meritum, to z tymi żołnierzami na wschodniej granicy przesadziłeś. Kiedyś było wojsko w Przemyślu. Nawet strzelnica czołgowa ale Ukraińcy protestowali (skutecznie)bowiem strzelano na niej w stronę Ukrainy. To nie żart, możesz sprawdzić. Finalnie wojsko przesunięto 100 km od granic wschodnich powołując sie na jakieś tam konwencje. Nie przeszkadza to ruskim, białoruskim i komoruskim trzymać swoje armie na granicy.
    Szacumek,
    tony.c
    ps za każdym razem muszę się logować, koszmar

    OdpowiedzUsuń
  20. nie logować a rejestrować. Zalogować mi się jak do tej pory nie udało. Ale dla Twojego pióra się tak poświęcam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. @kazef
    Myslę, że tam jest coś znacznie więcej niż przemoc i nostalgia.
    Chyba coś na ten tremat napiszę.

    OdpowiedzUsuń
  22. @tony.c
    Ja wyraźnie napisałem o "tych kilku" żołnierzach, którzy mają pilnować wschodniej granicy.
    U mnie na wsi oni jak najbardziej są.

    OdpowiedzUsuń
  23. @tony.c
    Bardzo Twoje poświęcenie doceniam.
    Swoją drogą, skoro jakoś komentujesz, to zalogować Ci się musialo udać. Inaczej bym o Tobie nawet nie wiedział.

    OdpowiedzUsuń
  24. @Toyah & @All

    Przeczytałem ostatni tekst Coryllusa o nienawiści, w właściwie to już Nienawiści jako pewnej samoistnej i ostatecznej broni. Ostatecznej w tym sensie że po jej uruchomieniu nie ma już odwrotu. Niemniej szacowny Autor nie zatopił tematu w wodach Paruzji i w te sposób nie wydobył śladów na które zwrócił uwagę Lemming. Ja bym do tego braku Nadziei dodał jeszcze zwykły lęk. Jak powietrza brakuje nam słów wielkich i mocnych "Nie lękajcie się", "Nie lękaj się".

    I przychodzi nam - ludowi Naszej Ojczyzny - jeszcze raz prosić i wymagać od Naszego Kościoła opieki i ochrony. Wiem, że System ostatnimi zachowaniami dał znak kościelnej Hierarchii (oo Zięba, komisja majątkowa), by się dostosowała, ale my wszak wierzymy że za Naszymi Arcybiskupami, Biskupami, Proboszczami, Księżmi i Ojcami stoi Ukrzyżowany i Zmartwychwstały. Problemem jest tylko czy Oni Go jeszcze widzą?
    Wierzę że jednak tak i to jest to jadro tej Nadziei o której pisał Ksiądz i Lemming.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. @Toyah

    Właśnie w radio słyszę, że w Smoleński jeszcze leżą ludzkie szczątki najprawdopodobniej. Wojskowy prokurator tak mówi.
    Państwo, które nawet o to nie potrafi zadbać, żeby zabrać wszystkich do Domu.
    Przyszło mi do głowy, że za rządów tego ministra od wojska, zginęło chyba więcej naszych generałów, niż w czasie apokalipsy Drugiej. No i on cały czas sobie spokojnie jest tym ministrem.
    Podobno Komorowski teraz wizytował rekonstrukcję którejś bitwy Wrześniowej, i obwieścił, że to siedemdziesiąta piąta ta rocznica. Skąd on taką datę wynalazł ? Nie ma głowy chłop do dat. Do Państwa nie ma głowy, bo mu nie potrzebne, jak widać. Im Państwo nie potrzebne, bo ich męczy, jak te daty.

    Autorze, w świetnej formie ostatnio jesteś. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  26. @Toyah @All
    Tu panuje niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju klimat. Jak go określić? Można próbować, ale się nie podejmuję, przynajmniej w tej chwili. Po prostu jest życie, we wpisach i w komentarzach widać troskę o szczerość i jeszcze to, że każdy mógłby powiedzieć o wiele więcej. To sprawia, że słowa dają do myślenia. To jest "świadectwo prawdzie" w czasach medialnego bełkotu i wszechobecnego paplania. Jest jeszcze 3-5 blogów, gdzie regularnie wchodzę - i to wszystko. Ale tam raczej nie komentuję, tylko szukam informacji (np. u Ściosa). Sama dwukrotnie zaczynałam blogowanie i wiem, że nie daję rady wytrzymać tego kieratu, za długo pracuję nad każdym wpisem - a nie umiem paplać o niczym. Wiem też, że porządnie pracujący ludzie, którzy mają przedtem i potem coś do zrobienia w domu, i jeszcze chcą poczytać lub obejrzeć coś dla siebie itp., nie co dzień mają czas na życie blogowe. Nawet najlepsze. Stąd moje wrażenie: tu jest bardzo intensywne komentowanie, nie tylko wpisywanie. Taki np. Szeremietiew ma 2-6 komentarzy i się tym nie zraża. Cieszę się, że u Toyaha są wciąż nowe, aktualne wpisy, które dają nam poczucie wspólnoty, oparcia, bo on nazywa to, co każdy widzi i czuje. Nazywa w sposób, który nie jest socjologiczną diagnozą, tylko jakby listem "od serca" do kogoś bliskiego...I doceniam wysiłek, trud wierności! Wolałbym tylko, gdyby przez kilka dni miał się nie pojawić nowy tekst, myśleć, ze jesteś, Toyahu, zajęty czymś ważnym, a nie, że zrezygnowałeś...

    OdpowiedzUsuń
  27. @Cmentarny Dech
    Z tą komisją majątkową jest problem nie do przecenienia.
    Najgorsze w tym jest to, że myśmy tę sytuacją znali od lat. Pisały o tym gazety, mówili ludzie. A Kościoł, jak zwykle, trwał w pełnym przekonaniu, ze jakos będzie.

    OdpowiedzUsuń
  28. @tayfal
    Dziękuję.
    Co do Komorowskiego, tu nawet nie warto otwierać ust.

    OdpowiedzUsuń
  29. @Yo
    Tu nie chodzi o liczbę komentarzy, lecz o tendencję.
    Mam nadzieję, że ona jest tylko wypadkiem.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Gdy Ruch Ośmiu Gwiazdek zamawia świeżą dostawę pieluch

      Pewnie nie tylko ja to zauważyłem, ale gdybym to jednak tylko ja był taki spostrzegawczy, pragnąłbym zwrócić naszą uwagę na pewien zup...