piątek, 30 września 2022

Czy Radek Sikorski to prosty psychopata?

 

      Od kilku dni, jak pewnie wszyscy zdążyliśmy zauważyć, pierwszą gwiazdą aktualnych doniesień jest Radosław Sikorski, obecnie eurodeputowany Platformy Obywatelskiej, a wcześniej minister obrony w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, oraz spraw zagranicznych u Donalda Tuska. Czyli, jak pewnie każdy z nas rozumie, osoba nie z ostatniej półki. Poszło o to, że kiedy jasny szlag trafił wszystkie cztery nitki rusko-niemieckiego rurociągu pod Bałtykiem, ów Sikorski ogłosił na Twitterze, że jest to robota służb specjalnych Stanów Zjednoczonych i zrobiła się z tego międzynardowa afera.

      Czy chodziło o to, że Sikorski powiedział nieprawdę, pozostaje oczywiście kwestią bez znaczenia. Kto to zrobił, tego póki co nie wiemy, choć ostatnio wahadło się zdecydowanie przechyla na stronę rosyjskiej prowokacji. No ale, jak wiemy, bywa różnie, więc niewykluczone, że to jednak Amerykanie wzięli ów niemiecko-rosyjski za pysk. A zatem, wciąż jest niewykluczone, że Sikorski – nie on zresztą jeden – trafił w dziesiątkę. Jednak, jak mówię, nie w tym rzecz. Rzecz bowiem w tym, że Radosław Sikorski, jeden z najważniejszych polskich, ale również przez małżeństwo z Anne Applebaum światowych, polityków oficjalnie oskarżył zaprzyjaźnione Stany Zjednoczony, prowadzące praktycznie wojnę przeciwko Rosji, o gospodarczy terroryzm i wywołał tym samym międzynardowy skandal.

        Komentatorzy zachodzą więc w głowę, czemu Sikorski, w końcu osoba przynajmniej teoretycznie przytomna, dopuściła się tego rodzaju wybuchu zidiocenia i odpowiedzi jest kilka, a wśród nich na czoło wysuwają się trzy, Pierwsza to ta, że Sikorski jest ciężko uzależniony od alkoholu i wspomniany komentarz jest wynikiem tego, że on nie wiedział co robi. Druga jest taka, że on jest zwyczajnym idiotą i w swojej wyobraźni uznał, że skoro jego zdaniem rurociąg zniszczyli Amerykanie, to on musi natychmiast się tą myślą podzielić ze światem. Jest wreszcie trzecie podejrzenie, a mianowicie to, że Sikorski to ruski agent, który od lat działa na zlecenie Kremla, dostaje za to bardzo duże pieniądze, no i tym samym wspomnianego tweeta podyktował mu rzecznik Pieskow.

      A ja, powiem szczerze, nie wiem, jak to wszystko wygląda. Przyznam się, że sam osobiście lubię wierzyć w to, że Radosław Sikorski to klasyczny psychopata, a zatem wszystko co robi, mówi i wyświetla na swojej twarzy umyka naszym ocenom. To jest swoisty alien i my tu nie mamy nic do gadania. Pamiętam jak Amerykanie zabili Bin Ladena i Sikorski w jednej chwili zareagował na to wydarzenie tweetem – swoją drogą świadczącym o tym, że z jego angielskim jest nie do końca tak, jak się wiuelu z nas zdaje – „Yes, we did”. Dziś on robi praktycznie to samo. Dochodzi do eksplozji na wszystkich czterech nitkach Nord Stream, a on w tej samej chwili wrzuca tweeta: „Thank you USA” i jest siebie strasznie zadowolony, że stał się częścią wielkiej międzynarodowej operacji. Pijak? Idiota? Agent? Nie sądzę. Moim zdaniem, zwyczajny psychopata.

        Po co zatem ten dzisiejszy tekst? Powód jest, moim zdaniem, bardzo poważny. Oto ja już wiele, wiele lat temu zamieściłem tu tekst, do dziś całkowicie zlekceważony przez tych, którzy, jak się zdaje, powinni trzymać rękę na pulsie, a który, moim zdaniem może, nawet jeśli nie wyjaśnić, to bardzo prostą drogą prowadzić do wyjaśnienia zagadki Radosława Sikorskiego. A zatem, pozwolę sobie fragment tamtego tekstu tu dziś odtworzyć. Proszę posłuchać i proszę też nie mieć większych nadziei, że tym razem pojawi się ktoś, kto to przeczyta i zawoła: O! A to figiel! I pomyśli, że tu jest wszystko, czego nam przez lata brakowało.

 

 

      Minister Spraw Zagranicznych Radek Sikorski poleciał do Tunezji, i wracając do Polski zabrał na pokład swojego samolotu 16 uchodźców z Afryki – prześladowanych u siebie w kraju czarnych chrześcijan. Sam lot, podobnie zresztą jak przyjęcie na lotnisku w Warszawie, zostało należycie sfilmowane przez ekipę telewizyjną i odpowiednio zrelacjonowane. A więc wszyscy mogliśmy zobaczyć eleganckie wnętrze rządowego samolotu, a w nim grupkę przestraszonych, czy może tylko speszonych mężczyzn, kobiet i małych dzieci, jak dzięki serdeczności i – oczywiście! – empatii naszych przywódców fruną ku wolności.

Kiedy skończyła się sekwencja w samolocie, zobaczyliśmy ponownie ową gromadkę i samego pana ministra, który powiedział co następuje (cytat dosłowny!):

„Polska dba o prawa chrześcijan na całym świecie. To jest nasz symboliczny gest solidarności z prześladowanymi chrześcijanami w Polsce. Jestem wzruszony, bo sam byłem uciekinierem”.

      I ta właśnie wypowiedź, przy całym moim szacunku dla sytuacji, w której 16 biednych, udręczonych naszych braci w wierze znajduje ratunek w Polsce, tworzy całość symboliki tego zdarzenia, pod kątem roli, jaką w tym przedsięwzięciu odegrał rząd Platformy Obywatelskiej. Chodzi o dwie rzeczy. Najpierw pierwsza z nich. Otóż mam tu na uwadze samego Radka Sikorskiego, który patrzy na te twarze, na te oczy, na te czarne wynędzniałe sylwetki, i ma czelność kłamać im w żywe – nomen omen – oczy mówiąc, jak to on się wzruszył, ponieważ kiedyś dzielił z nimi ich los.

      Dla rozjaśnienia sprawy, przypomnijmy fakty, z czasów, kiedy nie było jeszcze Radka, lecz zwykły Radosław. Otóż Radosław Sikorski, jak czytamy w Wikipedii, w marcu 1981 roku był uczniem przedmaturalnej klasy jednego z bydgoskich liceów ogólnokształcących, a jednocześnie przewodniczącym komitetu strajkowego. W czerwcu tego samego roku, jak rozumiem w dowód uznania dla swojego bohaterstwa podczas szkolnego strajku, otrzymał paszport i wyjechał do Wielkiej Brytanii, aby podszlifować język angielski. Z jakiegoś powodu, kiedy nadszedł wrzesień, zamiast wrócić do szkoły, młody Sikorski dalej szlifował język, a kiedy już w Polsce został wprowadzony stan wojenny, zwrócił się do brytyjskich władz o azyl polityczny i go otrzymał. Nie wiemy, w jaki sposób i gdzie Radosław Sikorski zdał maturę, bo o tym Wikipedia akurat milczy, natomiast wiadomo, że w pewnym momencie został przyjęty na studia w Oxfordzie, gdzie został członkiem czegoś co się nazywa Klubem Bullingtona, a co, jak również podaje Wikipedia, stanowi „ekskluzywne stowarzyszenie zrzeszające studentów-mężczyzn z rodzin angielskiej prawicy”. Dalsze dzieje Radosława Sikorskiego, z naszego akurat punktu widzenia, są tu nieistotne, ale dla porządku jeszcze tylko dodam, że po trzech latach studiów, uzyskał Sikorski tak zwany licencjat, a później – kiedy to miało miejsce, tego niestety również Wikipedia nie podaje – na swój specjalny wniosek otrzymał jeszcze tytuł magistra. Już bez konieczności studiowania i zdawania jakichkolwiek egzaminów. Podobno na Oxfordzie takie zwyczaje są tradycją. Rozdawanie tytułów magistra na pisemny wniosek.

      I dziś Radek Sikorski, minister w rządzie Donalda Tuska, zabiera z Afryki grupę czarnych uchodźców, sadza ich przed kamerą i bez jednego marnego mrugnięcia okiem, oświadcza, że oto w jego zyciu nastąpił prawdziwie wzruszający moment, bo kiedy zobaczył tych biedaków, stanęła mu przed oczyma jego własna młodość i ciężkie życie w ponurych czasach PRL-u, kiedy to on „sam był uciekinierem”. Kiedy i on cierpiał prześladowania. Rozumiem że również za wiarę w Jezusa Ukrzyżowanego.

      Wszyscy znamy Radka Sikorskiego bardzo dobrze. Czasem być może aż za dobrze. I wydawałoby się, że nie ma takiej rzeczy, która by nas potrafiła w nim zadziwić. Nie ma też takich słów pogardy, które choćby sama jego milcząca obecność nie byłaby w stanie w nas wywołać. Jednak jego widok na tle tych czarnych chrześcijan – jego, z tą tak bardzo niejasną, a z drugiej strony tak wystarczająco jasną historią w tle – robi wrażenie szczególne. Stoi oto ten bufon i roni łzy nad wspólnym, swoim i tych biedaków, losem. Brat w męce, jasna cholera! Przepraszam najmocniej, ale niech go wreszcie jasny szlag trafi!

       Ale jest coś jeszcze niezwykle interesującego i jeszcze może bardziej symbolicznego, co znaleźć możemy w tej wypowiedzi. Osobiście bardzo nie lubię czepiać się ludzi, których nie lubię, za ich zwykłe, ludzkie pomyłki, a tym bardziej przejęzyczenia. W tym jednak wypadku nie mogę się powstrzymać, zwłaszcza że tu akurat owo przejęzyczenie jest bardzo znamienne. Mam tu na myśli fragment, na który już pewnie wiele osób czytających zamieszczony wyżej cytat z Sikorskiego zauważyło: „To jest nasz symboliczny gest solidarności z prześladowanymi chrześcijanami w Polsce”.

       Mam zatem do Radka Sikorskiego w tej chwili już tylko jedną sprawę. Niech on się ze mną i z moimi braćmi chrześcijanami nie solidaryzuje. Niech on się, wraz ze swoimi partyjnymi kolegami, od nas, polskich chrześcijan odpieprzy. Niech da nam święty spokój. Szczególnie zwłaszcza, gdy napotka nas na Krakowskim Przedmieściu. Bo mogę mu obiecać, że gdy jego solidarna obecność stanie się zbyt natarczywa, pokażemy mu jak wygląda prawdziwa jesień średniowiecza. I wtedy dopiero zobaczy też, jak potrafi wyglądać prawdziwe chrześcijaństwo, kiedy jest prześladowane przez lewych czarusiów z Klubu Bullingtona.

 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...