niedziela, 25 września 2022

Don Paddington: Skowronki, czyli Ian McDonald nie żyje

Nasz odwieczny duszpasterz, ksiądz Rafał Krtakowiak nadesłał nam swój najnowszy tekst, a ja nie zwlekam i się zamykam na co najmniej dwa dni.



„Bracie, nie jesteśmy urzędnikami państwowymi!” – czyli wojna, status ontologiczny skowronków, papież Franciszek, Shane MacGowan i The Pogues. (część 1)

     Na początku lutego bieżącego roku, na krótko przed rozpoczęciem wojny na Ukrainie, zmarł Ian McDonald, muzyk. Zdaję sobie sprawę z tego, że większości Czytelników to nazwisko nic nie mówi, ale gdy usłyszałem o śmierci tego człowieka sądziłem, że kto jak kto, ale Toyah na pewno o McDonaldzie na swoim blogu wspomni. Okazało się jednak, że nie wspomniał, choć na pewno doskonale wie, kim był ów artysta i jakie miał dokonania. Dlaczego nie wspomniał? Trudno powiedzieć. Być może uznał, że nie warto mówić o człowieku, który z wysokości King Crimson spadł do czegoś, co nazywało się Foreigner, ale możliwe też jest, że nasz Gospodarz najzwyczajniej w świecie nie zauważył, iż Iana McDonalda pośród żywych już nie ma. Ponieważ jednak z pewnych względów byłem bardzo spragniony słowa Toyaha o zmarłym muzyku, przypomniałem sobie, że przecież w tzw. „książce o zespołach” (Krzysztof Osiejuk: „Rock and Roll, czyli podwójny nokaut”; rok 2013), jest rozdział o King Crimson. Mając nadzieję, że będzie tam choć wzmianka o McDonaldzie (nie było!) wertowałem to dzieło, boleśnie przy okazji konstatując, że pan Krzysztof jest pisarsko znacznie bardziej utalentowany ode mnie. Już miałem książkę Toyaha odłożyć z mocnym, wynikającym z zazdrości postanowieniem, by już więcej po nią nie sięgać, gdy mój wzrok padł na rozdział o zespole The Pogues – rozdział, którego treści w ogóle sobie nie przypominałem, a i sam zespół był dla mnie jakąś enigmą. Przeczytałem. I do dzisiaj jestem pod wrażeniem tego, co Toyah tam napisał, choć wcale to nie oznacza, że owo wrażenie jest głównym powodem, dla którego piszę ten tekst. Nie. Wcale nie. Powodem jest wojna na Ukrainie, która – czy tego chcemy, czy nie chcemy – stała się częścią naszego życia. Wiem, wiem! O tej wojnie powiedziano chyba wszystko i jesteśmy tym tematem trochę już znużeni, stąd też – jak mniemam – wielu Czytelników wolałoby zapoznać się z moją refleksją dotyczącą tego, co o The Pogues napisał pan Krzysztof, a nie z kolejnym biciem piany dotyczącym wiadomego konfliktu. Proszę o odrobinę cierpliwości. Obiecuję, że do wątku muzycznego za jakiś czas wrócimy, jednak póki co, spróbujmy zainteresować się wojną.

 

      W związku z owym zainteresowaniem (ewentualnym), chciałbym zwrócić uwagę na zdania pytające, które można sformułować czytając/słysząc analizy produkowane dość powszechnie, a odnoszące się do tego co dzieje się na Ukrainie i nie tylko na Ukrainie. W owych zdaniach pytających niektóre słowa stają się swego rodzaju „bohaterami”, dzięki czemu otrzymujemy stosunkowo jasny podział na grupy pytań. Przykłady? Proszę uprzejmie. Pierwszym bohaterem niech będzie dla nas słowo „Czy?”.

Czy ruskie pierogi są rzeczywiście ruskie?

Czy przez jakichś tam Ukraińców my naprawdę musimy sobie od ust odkładać i tracić zgromadzone ciężką pracą zasoby?

Czy dochody fabrykantów broni i firm farmaceutycznych są skutkiem, czy przyczyną?

Czy celem Zachodu jest osłabienie, podzielenie i zniszczenie Rosji?

Czy Niemcy mogą Polskę do czegokolwiek zmusić?

Czy śmierć Elżbiety II to nasz ból, czy nie nasz?

Czy wszyscy Rosjanie są kacapami?

Czy wskutek szaleństwa Moskwy odsłonił się fakt, że tzw. cywilizacja zachodnia jest fatamorganą?

Czy esencja bankowości sprowadza się do tego, by uczynić ludzi niewolnikami kredytu?

Czy jeśli Ukraińcy umierają na wojnie za wolność, demokrację i integrację europejską, to tym samym umierają także za prawo do bycia homoseksualistą, lewakiem, prawakiem, katolikiem, prawosławnym bądź ateistą i za prawo wybierania własnego prezydenta, posła, senatora, czy kogokolwiek się tam ma? 

Czy Zaporożec był dobrym samochodem?

Czy Polska jest cynicznym podżegaczem wojennym, dzielącym Europę i utrudniającym komunikację, ponieważ od siedmiu lat rządy w tym kraju sprawuje obóz będący w kwestiach obyczajowych ultrakonserwatywny i zaściankowy, czyli – inaczej mówiąc – obóz katolickich fundamentalistów stawiających na sojusz z Kościołem, hipokrytów, którzy ze sfery seksualności czynią temat tabu, strażników moralności szczujących na osoby LGBT+ i mizoginów sprowadzających prawa kobiet do obowiązku rodzenia dzieci, czy też owo podżeganie, dzielenie i utrudnianie bierze się stąd, że władza w Polsce i w ogóle większość Polaków, poza tym, że jest rusofobiczna i germanofobiczna, to jeszcze dodatkowo nie jest szczera w kwestii ochrony klimatu, tak naprawdę mając za to upodobanie w węglu i smogu?

Czy Rafał Trzaskowski jest inteligentniejszy od Andrzeja Dudy?

Czy Putin chce iść na całość?

Czy Duginówna była winna, czy niewinna?

Czy Niemcy są prokurentem bezczelnie bezkarnego agresora (t.j. Rosji), a Unia Europejska spełnia rolę agresora zastępczego, którego działania skierowane są przeciwko wybranym państwom członkowskim przeszkadzającym Niemcom, Rosji, tudzież innym organizacjom, które na ścisłej współpracy niemiecko – rosyjskiej opierają swoje obecne, bądź przewidywane korzyści?

Czy zdrada jest zdradą, czy też naturalną opcją dopuszczalną w ramach demokracji, wolności słowa i politycznych koniunktur?

Czy dziennikarz BBC przeprowadzający relację telewizyjną z uroczystości pogrzebowych Elżbiety II, musiał wcześniej przejść specjalny trening mentalny, by z jego ust bez większych trudności mogły wydobyć się słowa o jabłku królewskim (słowa wypowiedziane w momencie gdy insygnia władzy były przenoszone z trumny na ołtarz) jako o symbolu zwierzchnictwa Chrystusa nad światem?

Czy członkowie sytych społeczeństw unijnych zamierzają zimą chodzić po swoich mieszkaniach w grubych sweterkach?

Jeśli nie, to czy zostaną do tego zmuszeni?

Czy grozi nam ukrainizacja Polski?

Czy propaganda (popkultura) formatuje łykane przez nas treści, czy też formatuje nas?

Czy Niemcy będą uprzywilejowane w dziele odbudowy Ukrainy?

Czy jeśli Rosji nie można pokonać, to tym samym trzeba się z nią dogadać, a jeśli można ją pokonać, to czy istnieje potrzeba, by się z nią dogadywać?

Czy istnieją siły, które temu co się dzieje i skutkom tego co się dzieje dają jakieś gwarancje?

Czy w obecnych czasach istnieje jeszcze coś takiego jak kompromitacja?

Czy kacapia w Polsce trzyma się mocno?

Czy Niemcy chcą zniszczyć Polskę?

Czy Putin i Xi Jinping są srodzy i mądrzy, a Biden upośledzony poznawczo? 

Czy to wszystko jest głupie i bez sensu, czy też niekoniecznie?

Czy Nawalny?

Czy słowa Condorcet’a komentującego śmierć Eulera*, dobrze opisują główny problem tzw. Systemu, ukrywającego się za fasadą rynków finansowych, liberalnej demokracji, rekinów biznesu i meinstreamowych mediów?

Czy będzie unia polsko – ukraińska, tak jak kiedyś była polsko – litewska?

Czy Rosja (Putin) jest katechonem?

 

      Jak można zauważyć, chronologia zdań pytających jest raczej przypadkowa, co samo w sobie daje dość ciekawy efekt. Ciekawe jest także to, że im dłużej wojna trwa, tym zakres problematyki snutych refleksji się powiększa i w związku z tym – równolegle do „Czy?” – pojawia się słowo „Dlaczego?” Przykładowo:

Dlaczego Amerykanie i Angole tak bardzo się teraz angażują po stronie Ukrainy?

Dlaczego w takim samym stopniu nie angażowali się w 2014 roku?

Dlaczego jest pan zdrajcą Polski? (pytanie skierowane do Donalda Tuska, a zadane w 2014 roku przez Marysię Sokołowską, licealistkę z Gorzowa Wielkopolskiego; pytanie dzisiaj znowu dość nośne).

Dlaczego Rosja jeszcze nie zwyciężyła?

Dlaczego ci, od których coś zależy nie przewidzieli / nie krzyczeli na cały świat, że uzależnienie się od jednego dostawcy ropy, gazu, zboża i tego wszystkiego co tam jeszcze do życia jest potrzebne, prowadzi do katastrofy?

Dlaczego Rosja mówi Ukrainie: albo – albo!, lub dlaczego Ukraińcy nie chcą być Rosjanami?

Dlaczego ludzie stojący za City i Wall Street tak bardzo się zdenerwowali?

Dlaczego Polacy (tudzież inni), tak bardzo Ukrainie pomagają?

Dlaczego w ogóle do wojny doszło?

Dlaczego sleeping Joe (Biden) nie okazał się takim sleeping jak niektórzy mniemali?

Dlaczego Putin zdecydował się na przeprowadzenie mobilizacji?

Dlaczego Zełeńskiemu bardziej niż na podwózce zależy na amunicji?

Dlaczego Niemcy, Francuzi, (tudzież inni) tak mało Ukrainie pomagają?

Dlaczego Ukraina tak długo i tak skutecznie walczy?

Dlaczego ci, którzy w Europie merkelują/szolcują i makronują dopuścili do sytuacji, że obecnie nie wszystko na Ukrainie od nich zależy?

Dlaczego Węgry?

 

      Od czasu do czasu, swoje trzy grosze w toczący się dyskurs wtrącają zwroty „Co jest?”, względnie „Co to jest?” Gwoli przykładu:

Co to jest dekarbonizacja, albo zielony ład?

Co jest takiego w kulturze Bangladeszu, że tamtejsze szwaczki są gotowe szyć dla Benettona, Primarku, Zary, H&M, itd. – nawet z narażeniem własnego życia?

Co to jest honor?

Co jest takiego w kulturze koreańskiej, że atrakcyjny dla świata jest nie tylko K-pop, lecz także koreańskie czołgi i samoloty, a tradycyjna niechęć Koreańczyków do Japończyków nie ma zbyt dużego wpływu na światowy rynek smartfonów i telewizorów?

Co to jest realizm?

Co jest takiego w polskiej kulturze, że Polacy:

- nieufnie odnoszą się do władzy, wręcz dają jej odpór (choćby drwiną), co jest zaletą w przypadku gdy rządy są w rękach obcych, albo w rękach łajdaków, bądź nieudaczników, a staje się problemem, gdy ów odpór skierowany jest przeciwko każdej władzy;

- są pobłażliwi wobec zdrajców, łajdaków i nieudaczników – pobłażliwi w tym znaczeniu, że dopuszczenie się zdrady, popełnienie łajdactwa, bądź uczynienie jakiejś szkody uchodzi właściwie bezkarnie, co może być zaletą w przypadku, gdy źli ludzie żałują za popełnione zło i pragną to zło naprawić, a staje się problemem, gdy z pominięciem ekspiacji owi źli stają się autorytetami w dziedzinie polityki, dobrego zarządzania i najogólniej ujmowanej przyzwoitości?

Co to jest gazoport?

Co jest takiego w galijskiej kulturze, że Francuzi kiedyś nie chcieli umierać za Gdańsk, teraz nie chcą marznąć i tracić pieniędzy za Kijów, a wina gruzińskie, mołdawskie i rumuńskie uważane są za gorsze od wina francuskiego?

Co to jest covid?

Co jest takiego w kulturze Ukrainy, że choć bez łapówki mało co da się tam załatwić i choć wszystkim trzęsą tam oligarchowie, a odcinanie się od Bandery i Szuchewycza idzie jak po grudzie, to gdy się patrzy na przebieg wojny, jedyne co można o Ukraińcach powiedzieć to jedno wielkie: WOW!

Co to jest pieniądz?

Co jest takiego w niemieckiej kulturze, że choć płyny do prania HENKEL-a, rury SALZGITTER-a, aspiryna BAYER-a, pralki BOSCH-a, radia samochodowe BLAUPUNKT-u, adidasy ADIDAS-a, tomografy SIEMENS-a i show we FRIEDRICHSTADT-PALAST są całkiem niezłe, to jednak wielu ludzi jest głęboko przekonanych co do tego, iż byłoby dobrze całe Niemcy zaorać i w tym miejscu zasadzić kartofle?

Co to jest agentura?

Co jest takiego w kulturze rwandyjskiej, że wielu ludzi wie o co chodzi, gdy wspomnimy Hutu i Tutsi, a mało kto kojarzy, z jakim wydarzeniem związane jest miasteczko Kibeho?

Co to jest Unia Europejska?

Co jest takiego w anglosaskiej kulturze, że gdy fragmenty „Bonda”, „Mission: Impossible”, bądź innych podobnych filmów kręcą w Czechach, na Węgrzech, w Rumunii, Czarnogórze, lub – co daj święty losie! – w Polsce, to Czesi, Węgrzy, Rumuni, Czarnogórcy, lub (ewentualnie) Polacy uważają to za zaszczyt?

Co to jest inflacja?

Co jest takiego w kulturze rosyjskiej, że tak odległe od siebie przedmioty jak karabin i samowar (a może również rosyjski balet, razwiedka, bokobrody Puszkina, hokejowa Sborna, kanał kiloński i GAZPROM), mają swoje źródło w tym samym warsztacie rusznikarskim?

Co to jest kryzys?

 

      Ze względu na wysoki stopień skomplikowania analizowanej rzeczywistości, pojawiają się także zbitki rozmaitych słów i zwrotów, w postaci następującej:

Co to jest pokój i czy rzeź wołyńska ma z tym coś wspólnego?

Dlaczego Chiny zniknęły z radarów i czy rzeczywiście zniknęły?

Dlaczego nie będzie tak jak było i komu to przeszkadzało, że było jak było?

Dlaczego Putin jest tak głupi, czyli na cholerę mu to wszystko? I czy rzeczywiście jest tak głupi, na jakiego wygląda? I czy faktycznie jest to prawdziwy Putin, a nie jego sobowtór? I czy to prawda, że jego sobowtór nazywa się Parkinson?

Co jest wartością i dlaczego?

Czy ta wojna wkrótce się skończy i dlaczego nie tak szybko?

Dlaczego świat chce dawać Rosjankom i Ukrainkom prawo do łatwej aborcji? Czy nie miały tego (i nie mają) u siebie? No i, czy ta wojna jest karą Bożą za milionowe (rok w rok) zabójstwa nienarodzonych, tak w Rosji, jak i na Ukrainie?

Czemu służą demonstracje pod Tajwanem i czy Pekin kupił już sobie całą Afrykę?

Co jest najważniejsze i dlaczego?

Co to jest do cholery, że tak dobrze opracowane plany nie wypaliły, dlaczego nie wypaliły i kto za to beknie?

 

      Ja oczywiście doskonale rozumiem, że Czcigodnych Czytelników znacznie bardziej od pytań interesują odpowiedzi na nie, niekiedy jednak dobrze jest poprzestać na zdaniu pytającym. Dlaczego?

      Po pierwsze z tego powodu, że jak powszechnie wiadomo, nie ma głupich pytań, a niemądrych odpowiedzi może być całe mnóstwo. Powstrzymując się więc w rzeczonym temacie od zdań oznajmujących, chronimy świat przed zalewem głupoty, co samo w sobie jest niezłym osiągnięciem. Ja oczywiście nikomu nie zabraniam odpowiadać na powyższe pytania, ale ostrzegam, że efektami tego intelektualnego wysiłku niekoniecznie musimy być zachwyceni. Jak bowiem uczy nas kilkumiesięczne już doświadczenie, próby odpowiedzi na przynajmniej niektóre z powyższych pytań są najczęściej takie sobie, banalne i mało odkrywcze, a mówiąc ściśle: są słabe (za nielicznymi wyjątkami) – ponieważ niewiele wyjaśniają, a nawet jeśli wyjaśniają, to z biegiem czasu okazuje się, że owo wyjaśnienie niewiele daje. Wręcz można zauważyć, że im bardziej konkretnie i dokładnie ktoś do powyższych kwestii się odnosi, tym bardziej strzela kulą w płot. Co w próbie opisu rzeczywistości politycznej, gospodarczej i nie binarnej płciowo nie jest niczym dziwnym, ponieważ jak mawia nasz Gospodarz: „Tak naprawdę, to gówno wiemy!”

      Po drugie, kimże ja jestem, by swoimi odpowiedziami dołączać do przenikliwych i subtelnych analiz ludzi, którzy w porównaniu nawet z Toyahem, są jak piloci boeinga zestawieni z kierowcą traktora. Przecież ja – nędzny operator dziecięcej taczki w piaskownicy – nie mam do tych lotników startu!

      Po trzecie, jak być może niektórzy z Czytelników zauważyli, nie wszystkie powyższe pytania są odzwierciedleniem problematyki obecnej w prowadzonych na temat wojny dyskusjach. Niektóre są wymyślone przeze mnie, a mówiąc ściśle, są one efektem zdziwienia, że nikt ich nie zadaje. A przecież pytania te są bardzo poważne (np.: Czy Zaporożec był dobrym samochodem?; albo: Co jest takiego w kulturze Bangladeszu…?) i wbrew pozorom mają ścisły związek z toczącym się obecnie konfliktem. Gdy więc ów związek zauważyłem, doszedłem do wniosku, że samo zadanie owych pytań (bez silenia się na odpowiedzi) jest już jakąś wartością.

 

      Czy to już koniec? Są pytania, ale nie będzie odpowiedzi? Naprawdę? Co to ma w ogóle znaczyć? Jaki jest w tym sens?

      Drodzy Państwo! Sensu w takim postawieniu sprawy być może zbyt dużo nie ma, ale nie czujmy się tym zaskoczeni, ponieważ – jak powiedział klasyk – „życie to opowieść idioty, pełna wrzasku i wściekłości, lecz nic nie znacząca”. Mówiąc zaś zupełnie serio, proponuję byśmy spróbowali spojrzeć na owe nieszczęsne pytania z wysokości na tyle dużej, by szczegóły przestały nas absorbować, a widoczne i ważne stało się to co ogólne. Niespodziany i dziwaczny pomysł? Hm…

      Niekiedy jest tak, że dziwaczne pomysły, które niespodzianie przychodzą nam do głowy, mają jednak pewien sens. Sądzę, iż tak jest w tym właśnie przypadku. Gdy bowiem rozmyślając nad znanymi nam zdaniami pytającymi, odszedłem od tego co szczegółowe, by zwrócić się ku temu co ogólne, zobaczyłem pewien wzór, który można wyrazić w postaci tezy – tezy bardzo banalnej i mało odkrywczej, czyli takiej sobie – sformułowanej w sposób następujący: wszystkie wyartykułowane wyżej kwestie sprowadzają się do pytania o (Uwaga! Uwaga!) status ontologiczny.

- Pytania o co?

- O status ontologiczny.

- Co?

- Status ontologiczny.

- Eeee…

- Już wyjaśniam. „Status ontologiczny” to określenie z dziedziny filozofii, wskazujące na najbardziej oderwane (t.j. ogólne) cechy przedmiotu. Innymi słowy (bardzo upraszczając): żeby określić status ontologiczny jakiegoś bytu (np. skowronka), należy odpowiedzieć (jeszcze bardziej upraszczając) na przynajmniej trzy pytania: Czy skowronek jest (czy istnieje)? W jaki sposób istnieje? Co jest jego istotą?………………………

 

      Coś pięknego, prawda? Czy coś jest i w jaki sposób jest, oraz jakie warunki musi owo coś spełnić, by być tym, czym jest – oto są problemy, którymi zajmują się nikomu niepotrzebni filozofowie i którymi (ku mojemu ubolewaniu) zajmiemy się i my.

Zajmiemy się, ale nie teraz, lecz w następnej części, która być może nastąpi…

 

_______________

* „Przestał liczyć i przestał żyć!” – w taki właśnie sposób Jean Antoine Nicolas Caritat markiz de Condorcet, francuski filozof, opisał zgon Leonharda Eulera (1707 – 1783), uważanego za jednego z największych matematyków w dziejach ludzkości.

 


1 komentarz:

  1. Wyjaśniam rzecz podstawową. Nie wiedziałem, że Ian McDonald zmarł. Nikt mi tego nie powiedział. W przeciwnym wypadku założyłbym czarną opaskę, i to akurat nie ze względu na KIng Crimson, ale album McDonald and Giles. Michael Giles... ten, mimo że cztery lata starszy szczęśliwie jakoś ciągnie. Peace to both of you, men.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...