piątek, 11 października 2019

Dlaczego nie będziemy kląć jak Sławomir Neumann


Na zakończenie kampanii przedstawiam swój najnowszy tekst z „Warszawskiej Gazety”, Tokarczuk natomiast zajmiemy się w ciszy wyborczej.


       Kiedy ten felieton trafi do kiosków, do wyborów pozostaną jeszcze tylko dwa dni, a ja już dziś, kiedy jeszcze pewien czas na zamartwianie się, jak to ostatecznie będzie, nam pozostał, myślę sobie, że demokracja to jest prawdziwy nóż o sześciu ostrzach. I są chwile, kiedy wielu z nas bardzo chętnie wymieniłoby ową demokrację na cokolwiek, byleby tylko mieć gwarancję, że to coś – obok oczywiście zachowania władzy w rękach tak zwanego „ludu” –  nas za bardzo nie zawiedzie.
       Ostatnie parędziesiąt lat pokazało nam bardzo wyraźnie, że szczególnie gęstej gęsiej skórki na myśl o tym, że człowieka z kartą do głosowania, stawiającego krzyżyk, gdzie mu się żywnie podoba, nie da się w żaden sposób kontrolować, dostają ci, którzy często ową demokrację noszą na sztandarach. Nie wiem, jakie nastroje panowały w szerszych kręgach, ale gdy chodzi o mnie i moich znajomych, przez owe osiem lat, kiedy to Platforma Obywatelska wraz z PSL-em robili z Polską co im przyszło do głowy, myśmy byli oczywiście zmartwieni, ale nawet nam do głowy nie przyszło, by urządzać kolejne awantury, że już nie wspomnę o zapluwaniu innych życzeniami możliwie bolesnej śmierci. Nawet nam przez myśl nie przeszło, by próbować obalać – siłą, czy podstępem –   legalnie wybrany rząd, a na wypadek kolejnej przegranej, grozić Polsce i Polakom niechybnym końcem świata. Wszyscy bowiem wiedzieliśmy, że owa demokracja to nóż szalejący we wszystkich możliwych kierunkach, ale i tak to on ostatecznie pokaże nam, jaką sobie przyszłość zgotowaliśmy.
       No i jesteśmy dziś tu gdzie jesteśmy, przed szansą – jak się dziś zdaje, wyjątkowo dużą – że tym razem uda się wygrać dla Prawa i Sprawiedliwości kolejną kadencję, a ja mimo to wciąż myślę o tym nożu o sześciu ostrzach, zdecydowanie poza moim zasięgiem, i zwyczajnie się boję, że jakimś niezmierzonym i niedostępnym dla mojej wyobraźni przekrętem losu, wieczorem 13 października okaże się, że to co mi się wydawało, czego byłem wręcz pewien, w rękach demokracji okazało się czymś kompletnie innym i wcale nie po mojej myśli.  Oczywiście, to co teraz piszę, może zostać odebrane jako pewnego rodzaju prowokacja, i ja to bardzo dobrze rozumiem, ale nawet jeśli ewentualność przegranej Zjednoczonej Prawicy mamy traktować wyłącznie jako teorię, to ja wciąż jestem gotów ją przyjąć, jako wynik właśnie demokratycznej woli ludzi, których oczywiście nie rozumiem, z którymi się zasadniczo nie zgadzam, a których nawet nie lubię i tę ich wolę zaakceptować. Skoro bowiem sam zdecydowałem się brać udział w tym systemie, nie mogę się jednocześnie na niego obrażać.
      A zatem na tych parę dni przed wyborami wyrażam mocne przekonanie, że Prawo i Sprawiedliwość wygra te wybory z większością konstytucyjną, ale jeśli się okaże że tak się nie stało, będzie mi oczywiście bardzo smutno, ale zapewniam, że nie zacznę kląć jak Sławomir Neumann.





1 komentarz:

  1. @orjan
    Przepraszam, że usunąłem Twój komentarz, ale system działa tak, że jak usuwam dajmy na to komentarze takiego Nowakowskiego, to również automatycznie lecą pozostałe powiązane komentarze.
    Ten Nowakowski tu kiedyś sobie hasał, ale chyba go na chwilę przymknęli i go ponad rok nie było. To jest facet, który przylazł na mój profil na youtubie i pod filmem ze ślubu mojej córki szydził z niej, że ona nie umie tańczyć. Wyobrażasz sobie? Muszę porozmawiać o nim z moim kumplem psychoterapeutą.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

O porażkach zbyt późnych i zwycięstwach za wczesnych

       Krótko po pażdziernikowych wyborach rozmawiałem z pewnym znajomym, od lat blisko w ten czy inny sposób związanym ze środowiskiem Praw...